Autor: Anthony Doerr
Tytuł: Miasto w
chmurach
Tłumaczenie: Jerzy
Kozłowski
Data premiery: 10.08.2022
Wydawnictwo: Poznańskie
Liczba stron: 648
Gatunek: literatura
piękna
Anthony Doerr, amerykański pisarz, w 2015 roku został
nagrodzony Pulitzerem za powieść „Światło, którego nie widać”. Polscy
czytelnicy właśnie od tego tytułu mieli przyjemność zapoznać się z jego prozą. Zresztą
jego liczba publikacji nie jest specjalnie duża – poza „Światłem…” wydał
jeszcze tylko jedną powieść, jedną historię własnych wspomnień z podróży do
Włoch i dwa zbiory opowiadań. W roku 2021 na rynku pojawił się ponownie – z „Miastem
w chmurach”, które kilka miesięcy później ukazało się również u nas w
tłumaczeniu Jerzego Kozłowskiego. Dla mnie to była pierwsza styczność z jego prozą,
jednak już od pierwszych stron dałam jej się oczarować…
Jest to opowieść z przeszłości, teraźniejszości i
przyszłości. O Annie i Omeirze z połowy XV wieku z okolic Konstantynopola. O Zeno
i Seymourze z zimy 2020 roku z pewnej amerykańskiej biblioteki. O Konstance z
65. roku misji ze statku kosmicznego. Przez każdą z nich jednak przewija się
ten sam tekst - powieść starożytna „Chmurokukułków” Antoniusza Diogenesa
spisana na 24 kartach. Dlaczego? Dlaczego to właśnie ta powieść łączy wszystkie
w jedno? I czy ich losy przez to są ze sobą połączone? Dlaczego to właśnie o
ich życiu czytamy?
„ – Piszesz książkę?- Już napisałem. – Z jednej z półek ściąga brązowy tom w twardej oprawie ze zwykłymi niebieskimi kapitalikami na okładce. ‘Kompendium zaginionych książek’. – Sprzedaliśmy, zdaje się, czterdzieści dwa egzemplarze. – Śmieje się. – Wygląda, że nikt nie chce czytać książki o książkach, które już nie istnieją.”
Książkę otwiera dedykacja dla bibliotekarzy oraz cytat z
Arystofanesa, w którym pojawia się wzmianka o Chmurokukułkowie. Całość złożona
jest na zasadzie szkatułkowej – historie z trzech czasów przeplatane są
fikcyjnym tekstem „Chmurokukułkowa”. I tak jak prolog otwiera się dedykacją zaczerpniętą
z tej powieści, a i całość liczy 24 części – w każdym z nich pojawia się jedna
karta tłumaczenia „Chmurokukułkowa” oraz kilka rozdziałów poświęconych wspomnianym
bohaterom. Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu teraźniejszego i podąża
śladami opisywanych postaci. Narrator zgłębia się w ich emocje i odczucia,
jednak robi to w sposób mocno wyważony. Styl powieści jest przepiękny. Bardzo rytmiczny,
płynny, i prosty – część bohaterów, to przecież jeszcze dzieci. Trudno uchwycić
mi dzięki czemu już ta sama warstwa językowa, stylistyczna jest tak dobra –
często tak mam z literaturą piękną. Prostota i rytm? Głębia w słowach, zdaniach
zawarta?
„Każdy znak odpowiada dźwiękowi, a łącząc dźwięki, tworzy się wyrazy, a łącząc wyrazy, buduje się całe światy.”
Każda historia przedstawiona w tej książce opowiada o innych
zagadnieniach, ale nie da się też wyzbyć myśli, że jednak łączy je więcej niż
dzieli. Bo każda opowiada o miłości do książek. O historiach w nich zawartych,
które przenoszą nas do innego świata, dzięki, którym jak bohater „Chmurokukułkowa”
możemy zwiedzać nowe miasta i krainy. Każda z postaci traktuje książki
wyjątkowo, każda docenia to, co ze sobą niosą. W każdej z nich pojawia się też
biblioteka – w każdej historii wygląda inaczej, ale jej główny cel nadal
zostaje ten sam.
„Słyszałem (…) że w tym miejscu książki znajdują schronienie.”
Historia Anny i Omeira toczy się w XV wieku. Autor, mimo że
nie na tym skupia się uwaga, to jednak świetnie przemycił detale życia w
tamtych czasach – Anna to dziewczynka, która wychowuje się w towarzystwie pań
wyszywających hafty na szatach dla kapłanów, a Omeir to chłopiec z chłopskiej
rodziny, naznaczony zajęczą wargą, przez co ze społeczeństwa wyklęty. Razem ze
swoją rodziną żyje więc w zgodzie z naturą, gdzie uczy się wielu prawd, o
których dobrze jest przypomnieć współczesnemu człowiekowi. Bo przecież do
szczęścia nie trzeba wiele…
„W dawnych czasach, mówił, gdy bardowie wędrowali od miasta do miasta, przenosząc w pamięci stare pieśni i wykonując je przed tymi, którzy chcieli słuchać, odwlekali finał swych historii, jak długo się dało, wymyślając na poczekaniu jeszcze jeden wers, jeszcze jedną przeszkodę do pokonania przez bohaterów, ponieważ – twierdził Licyniusz – jeśli pieśniarzom udało się utrzymać zainteresowanie słuchaczy przez kolejną godzinę, mogli dostać w nagrodę o jeden kielich wina więcej, o jedną pajdę chleba więcej, o jedną noc pod dachem dłużej.”
Historia Zeno i Seymoura to historia współczesna Ameryki. Jej
główny trzon skupia się na jednym dniu w bibliotece w lutym 2020, gdzie
dochodzi do zamachu terrorystycznego. Obok tego poznajemy jednak całą historię
życia bohaterów – Zeno uczestniczył w wojnie w Korei, był przetrzymywany w obozie
jenieckim, a Seymour jest dzieckiem w pewnym stopniu autystycznym, czego jakoś
nikt z jego otoczenia specjalnie nie wyłapuje.
„’To właśnie czynią bogowie, wplatają nici zguby w materię naszego życia, a wszystko po to, żeby powstała pieśń dla przyszłych pokoleń.’Nie teraz, bogowie. Nie dzisiaj. Niech te dzieci jeszcze tej nocy zostaną dziećmi.”
Historia Konstance toczy się w przyszłości. To nastoletnia dziewczynka,
która z kilkudziesięcioma członkami załogi leci na inną planetę, by tam
ludzkość mogła kontynuować ciągłość swojego gatunku. Lecą z Sybil, megakomputerem,
sztuczną inteligencją i sadzonkami roślin, by móc kontynuować życie na nowej
planecie. Jednak i ich istnienie jest zagrożone – statek zostaje zaatakowany
przez śmiertelny wirus…
„Do jej myśli wpływa wizja innej biblioteki, miejsca mniej imponującego, ukrytego w murach jej własnej czaszki, biblioteki z zaledwie kilkudziesięcioma półkami, biblioteki sekretów (..)”
Każdy z bohaterów, mimo że boryka się z innymi problemami,
to jednak połączony jest poczuciem odmienności od otoczenia. Żaden z nich nie
potrafi się dopasować, czuje się odludkiem. Każdy z nich znajduje ukojenie,
przynajmniej częściowe, w książkach, ale też każdy szuka w nich czegoś innego…
„Każda z tych książek, dziecko, jest drzwiami, bramą do innego miejsca, innego czasu. Masz przed sobą cały życie i te książki do samego końca będą twoje. To wystarczy, nie sądzisz?”
Muszę przyznać, że każda z tych historii oczarowała mnie na
swój sposób. Historia współczesna była przeraźliwie smutna, pełna
niezrozumienia i poświęcenia. Tu, jak i w historii Konstance, ważną rolę
odgrywają zmiany klimatyczne, które powstały przez działalność człowieka.
„Filmy każą wam myśleć, że koniec cywilizacji nastąpi szybko, kosmici, eksplozje, te sprawy, ale tak naprawdę koniec będzie trwał długo. Nasza cywilizacja już się kończy, tylko że za wolno, żeby ludzie to zauważyli.”
Historia z przyszłości
pod tym względem mocno przeraża – wizja, co stanie się z Ziemią, jeśli zmiany
będą postępować w takim tempie jak teraz… Mimo to zbudowana jest genialnie pod
względem kreacji świata – samo funkcjonowanie pasażerów statku zbudowane jest
na tym, co już znamy z popkultury, ale całość łączy wirtualna biblioteka,
dzięki której możemy poznać historię Ziemi, której my jeszcze nie znamy.
Naprawdę ciekawa wizja! Historia z przeszłości uderza za to stoickim podejściem
prostego życia – mimo że obydwie postaci uwikłane zostają w wojnę, to jednak
ich tęsknota do życia w naturze, w prostocie, jest wręcz wzruszająca.
„Ten, kto posiadł całą wiedzę spisaną od początku świata, wie tylko to – że nie wie jeszcze nic.”
Trzeba tu jeszcze wspomnieć o tej historii starożytnej
spajającej wszystkie w jedną całość, prawda? Muszę przyznać, że przez całą lekturę
tej powieści byłam przekonana, że jest to historia prawdziwa. Fakt, mogłam to w
czasie lektury sprawdzić, ale byłam tak oczarowana tą prozą, że nie chciałam
się od niej choć na chwilę odrywać. To jednak dowodzi jak autor sprawnie
posługuje się wiedzą o prozie starożytnej – sam w posłowiu przyznał, że ci znający
literaturę starożytną na pewno dopatrzą się tu wielu nawiązań.
„Ze wszystkich szalonych rzeczy, które my, ludzie, robimy, (…) chyba nic bardziej nie uczy pokory i nie jest bardziej szlachetne niż próby tłumaczenia martwych języków. Nie wiemy, jak brzmiała mowa starożytnych Greków; z trudnej nakładamy ich słowa na nasze; od samego początku te próby skazane są na niepowodzenie. Ale te wszystkie wysyłki (…), gdy próbujemy coś przeciągnąć przez rzekę z mroków historii do naszych czasów, do naszego języka – to szaleństwo najlepszego rodzaju.”
Ja, mimo że nigdy fanką starożytnej literatury nie byłam, to
jednak dałam się tej pióra Doerra oczarować. A przesłanie tej fikcyjnej
starożytnej powieści świetnie spaja wszystkie wątki w jedną, spójną, czarująco
piękną całość.
„Rozgotuj do samych kości słowa, które już znasz (…) a zwykle na dnie garnka znajdziesz wpatrzone w ciebie oczy starożytnych.”
Z książkami z gatunku literatury pięknej zawsze mam taki
problem, że pisząc recenzję mam wrażenie, że nic, co w niej napiszę, nie odda
uroku, artyzmu i piękna powieści. Z tą mam dokładnie tak samo. Jak oddać Wam
jej piękno? Mam nadzieję, że ilość cytatów powie sama za siebie – to jest
książka, którą każdy miłośnik słowa przeczytać powinien. Historia dobrze
osadzona w tematach, które są mocno aktualnie (zmiany klimatyczne, homofobia i
ogólnie poczucie inności, terroryzm, wojny), a jednak jest też mocno
uniwersalna – w końcu historie z przeszłości, teraźniejszości i przyszłością są
ze sobą mocno połączone. No i jest jeszcze ten nadtemat – książki, które są z
nami od początku ludzkości. Jestem zachwycona i mocno poruszaną tą prozą!
„Tekst, książka to miejsce spoczynku dla wspomnień ludzi, którzy żyli przed nami. Sposób na to, żeby pamięć została utrwalona, po tym jak dusza stąd odleci. (…) Lecz książki tak jak ludzie umierają. Umierają w pożarach lub podczas powodzi, zjadane przez owady i na życzenie tyranów. Jeśli się ich nie strzeże, odchodzą z tego świata. A gdy książka znika ze świata, pamięć umiera po raz drugi.”
Moja ocena: 9/10
Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz