Autor: Clare Mackintosh
Tytuł: Zakładnik
Tłumaczenie: Magda
Witkowska
Data premiery: 09.06.2022
Wydawnictwo: Prószyński
i S-ka
Liczba stron: 552
Gatunek: thriller
Z piórem Clare Mackintosh spotkałam się po raz pierwszy przy
thrillerze „Dublerka” (recenzja – klik!),
który napisała wspólnie z trzema innymi autorkami brytyjskich thrillerów
psychologicznych. Od tej pory chciałam sprawdzić jak Mackintosh tworzy fabuły
samodzielnie, byłam bardzo ciekawa czy spodoba mi się jej pióro. Na początku
tego roku nawet zaopatrzyłam się w jej wtedy najnowszą powieść pt. „Po końcu”,
jednak z jej lekturą nadal zwlekam – jest to historia rodziców nieuleczalnie
chorego dziecka, więc na pewno będzie to lektura wstrząsająca. Kiedy jednak
kilkanaście dni temu dotarł do mnie jej nowy thriller pt. „Zakładnik”, nie
wahałam się ani chwili – nie wiem co jest takiego w thrillerach, których akcja
toczy się na pokładzie samolotu, ale zawsze wzbudzają we mnie niepohamowaną
ciekawość, a i przeważnie okazują się naprawdę fajną lekturą! Ta lekko odbiegła
od tego, co wnioskowałam o niej z opisu, ale również w pełni mnie
usatysfakcjonowała 😊
Mina i Adam od 4 lat są adopcyjnymi rodzicami Sophii,
aktualnie 5letniej dziewczynki. Mina jest stewardesą, Adam policjantem. Ich
drogi jednak niedawno się rozeszły, para przechodzi separację. Teraz, na
tydzień przed świętami Bożego Narodzenia Mina ma polecieć do Australii i z
powrotem pierwszym, debiutanckim lotem pasażerskim przez przesiadki, który ma
trwać 20 godzin, a Mina wraz z pozostałą częścią obsługi ma opiekować się trzystu
pięćdziesięcioma pasażerami samolotu. W tym czasie Adam zostaje z ich córką w
Londynie i to na niego spada cała odpowiedzialność za dziewczynkę – ich stała
opiekunka niedawno od niech odeszła, teraz od czasu do czasu Becca, nastolatka
z okolicy, dorabia sobie pilnując Sophii. W czasie nieobecności Miny też mam
Adamowi pomagać. Kiedy samolot do Sidney odrywa się od pasu startowego, Mina
zaczyna odkrywać niepokojące rzeczy – EpiPen Sophii dziwnym trafem znalazł się
w jej bagażu. Jeden z pasażerów umiera – to prawdopodobnie zawał, jednak nie to
jest dziwne – w jego portfelu Mina znajduje zdjęcie Sophii… Wykonanie tego
dnia, zza szyby w przedszkolu. Co to wszystko ma znaczyć?! Kiedy chwilę później
dostaje kartę z instrukcją jak ma pomóc w porwaniu samolotu, by jej córka była
bezpieczna, wszystko staje się jasne… Tylko czy porywacze naprawdę mają Sophię?
Przecież jej córka jest z Adamem! No i czy Mina naprawdę może ryzykować życiem
350 pasażerów w zamian za życie swojej 5letniej córki?
Książka rozpisana jest na 2 części – pierwsza toczy się
przed porwaniem, druga w trakcie. Całość składa się z prologu, 52 rozdziałów i
epilogu oraz kilku słów wyjaśnienia od autorki. Każdy rozdział ma czas i osobę,
z perspektywy której jest przedstawiony. Narracja prowadzona w pierwszej osobie
czasu teraźniejszego naprzemiennie przez Adama i Minę, od czasu do czasu
pojawiają się też rozdziały pisane z perspektywy kilkorga pasażerów samolotu.
Styl powieści jest dynamiczny, szczególnie w drugiej części. Jest dużo
dialogów, dużo emocji wewnętrznych postaci, dużo się dzieje. Rozdziały są na
tyle krótkie, a na tyle zajmujące, że naprawdę trudno książkę odłożyć choć na
moment 😊
Muszę przyznać, że zaskoczyła mnie ilość wątków, jaką
autorka zdołała napakować do książki, która wydawałoby się, że aby utrzymać
klaustrofobiczny klimat, musi być skupiona po prostu na tym, co dzieje się w
samolocie. Mackintosh jednak zdołała tu upchnąć tak niepowiązane z tym tematy
jak: rodzicielstwo i jak ono wygląda w stosunku do dziecka, dla którego nie
jest się biologicznym rodzicem, problemy małżeńskie, wychowywanie dziecka z
traumami, zmiany klimatu, uzależnienia i manipulacje, a także zagadnienia
filozoficzno-psychologiczne, jak np. dylemat wagonika. I zrobiła to w taki
sposób, że nie tylko książka ani na moment nie nudzi, ale czytelnik ma
poczucie, że każdy z tych tematów opowiedziany jest bardzo szeroko! Jestem pod
wrażeniem tego, jak pozornie niezwiązane ze sobą tematy, tu pięknie połączyły
się w całość.
Oczywiście cała intryga kryminalna opiera się na porwaniu
samolotu i próbie odkrycia kto i dlaczego za tym stoi. Nie brakuje tu zwrotów
akcji ani też cliffhangerów, które po części są odpowiedziane za to, że książka
jest tak nieodkładalna. Historia, jak można wnioskować po ilości tematów, jest
złożona, ale poprowadzona sprawnie, bardzo inteligentnie i bardzo dynamicznie.
I ile jest tutaj zaskoczeń!
Klaustrofobiczny klimat książki oddany jest znakomicie.
Rozdziały, które tyczą się Miny podczas lotu, odliczają godziny do końca podróży,
co podbudowuje napięcie wynikające z poczucia upływu czasu. W końcu w 20 godzin
może się naprawdę dużo zdarzyć, ale im bliżej celu, tym porywacze są bardziej
zmotywowani, by zrobić coś złego… Opisy pokładu, zachowań pasażerów oddają
poczucie bardzo ograniczonego pod względem miejsca otoczenia. Czytelnik czuje
bezradność bohaterów, rozumie ich poczucie, że nie ma skąd przyjść do nich
pomoc – to zasługa świetnie oddanych emocji postaci i opisów otoczenia.
Na koniec to co powinno być na początku, czyli bohaterowie.
Dlaczego tym razem na końcu? Bo wydaje mi się, że im mniej o nich napiszę, tym
lepiej. Zresztą po lekturze całej powieści moje postrzeganie postaci jest
całkiem inne niż na jej początku. To dobrze, wiele postaci przechodzi w czasie
historii metamorfozę, wiele się zmienia. Mina postawiona jest w sytuacji, kiedy
musi wybierać pomiędzy obowiązkami jakie niesie jej praca, a jej rodziną. Adam
boryka się z niechęcią córki, która wpatrzona jest w mamę, jednak w tej
sytuacji tylko na niego może liczyć. Pasażerowie samolotu to istny przekrój
ludzkości – dostajemy tu masę historii, np. opowieść mężczyzny cierpiącego na
nadwagę, który boryka się z wykluczeniem ze społeczeństwa. Kobiety, która padła
ofiarą przemocy domowej. Pary, która właśnie, po latach niepowodzeń, w końcu
adoptowała niemowlę. Starszej pani, którą wyrzuty sumienia zagnały do samolotu,
by zadośćuczynić błędy przeszłości. Takich historii jest wiele i każda oddana
jest rzetelnie i z wyczuciem. Naprawdę, każda z kreacji postaci w tej książce
jest ciekawa, oryginalna i ma znaczenie!
Podsumowując, „Zakładnik” mocno mnie zaskoczył. Liczyłam na
dobrą lekturę, acz skupioną na jednym temacie. Dostałam dużo, dużo więcej!
Jestem pod wrażeniem jak autorka połączyła wszystkie wątki, zakończenia równie
zaskakującego, co wszystkie twisty akcji powieści razem wzięte, klimatu i
napięcia jakie zdołała utrzymać przez całe te 550 stron. Naprawdę kawał dobrego
thrillera, polecam!
Moja ocena: 8/10
Za możliwość zapoznania się z lekturą dziękuję Wydawnictwu
Prószyński i S-ka!
Książka dostępna jest też w abonamencie
Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz