marca 30, 2022

Kilka pytań do... Iwony Banach, autorki cyklu o Emilii Gałązce

 

Który etap pracy nad książką sprawia, że Iwona Banach nie może spać w nocy, co dodaje skrzydeł jej wenie twórczej, czyje książki zna niemal na pamięć i kiedy i czy w ogóle będzie następny tom serii i Emilii Gałązce?
Zapraszam na rozmowę z autorką!

Iwona Banach notka biograficzna:
Tłumaczka z języków włoskiego i francuskiego, pisarka. Absolwentka romanistyki (KUL) i resocjalizacji (WSPS). Autorka dziewięciu powieści nagradzanych w konkursach literackich. Prowadzi blog zastroniec.pl. Kiedy nie pisze - czyta. Kocha komputery, lubi szydełkować i wciąż uczy się nowych języków. Bolesławianka z urodzenia i wyboru.

Kryminał na talerzu: W ręce czytelników właśnie trafia Pani najnowsza książka „Do zakopania jeden trup”, komedia kryminalna z cyklu o prepperce Emilii Gałązce i jej siostrzenicy Magdzie. Muszę przyznać, że zauważyłam, że w ostatnim czasie, w roku 2021 i 2022 na rynku ukazuje się naprawdę sporo Pani tytułów. Skąd nagle taka wena? 

Iwona Banach: To nie kwestia weny, to sprawa wydawcy. Wenę można mieć, ale i tak z tego nic nie wyjdzie, jeżeli nie trafi się na takiego wydawcę, który z tą weną coś zrobi, bo jak „cię nie widzą” to cię nie czytają, a jak cię widzą, to w dużej grupie czytelników znajdzie się ktoś, komu książka się spodoba, a to dodaje skrzydeł nawet najmarudniejszej wenie i człowiek pisze z przyjemnością.


A czym seria o Emilii, potocznie zwana serią z trupkami (od tytułów książek) różni się od pozostałych Pani książek?

Powiem szczerze, że nie wiem, to jest dość intuicyjne. Nie robię tego na siłę. Wchodzę w ten świat i on się jakoś sam toczy. Jednak co racja, to racja, „Pindy” są inne, „Królowa śniegu” całkowicie, a już książki, które napisałam dla wydawnictwa Harde, to zupełnie inny klimat. Nawet się zastanawiałam dlaczego i nie umiem sobie na nie odpowiedzieć. Może chodzi o ten „paranormalny” klimacik?


Czytelnicy mocno polubili się właśnie z tą serią, to od niej zaczęła Pani być bardziej obecna na scenie literackiej, choć oczywiście wcześniej też pisała Pani i wydawała powieści. Nie mogę więc nie spytać: skąd się wzięła prepperka Emilia? 

Ja piszę książki w dość specyficzny sposób. Od pierwszego zdania. (Oczywiście mało kto pisze od ostatniego, bo się nie da) ale u mnie idzie to nieco dalej. Nie myślę, nie „tworzę bohatera, w pewnym sensie „daję się mu prowadzić”. To nie jest tak, że postanawiam „OK, zrobię z niej baletnicę, ale będą jaja”, raczej zaczynam pisać, i obserwuję, co ona tam wymyśla… To trochę psychodeliczne, ale u mnie się sprawdza. Z Emilią zaczęło się od zdana „kupiła trochę konserw(..) arbuza oraz dwa granaty”. Pomyślałam, ale to dziwne, dlaczego tak? Co z tymi granatami, po co o nich piszę? Czyżby były ważne? No i się zaczęło.
Jestem zwolennikiem „sensu” w książce, chodzi o to, że jeżeli opisuję coś, np. sukienkę, to ten opis powinien czemuś służyć, a nie być jedynie „wyrabianiem stron”. Taka sukienka może wiele pokazać, bezguście, brak pieniędzy, zepsutą pralkę, daltonizm albo pospiech, ale coś musi, inaczej nie ma sensu o niej pisać.


A moja Patronka, Paulina Korek, chciała Panią zapytać dlaczego właśnie komedie kryminalne są tym gatunkiem, w którym czuje się Pani dobrze?

Jest wiele powodów, takich czysto życiowych i kilka związanych z pisaniem. Najpierw te pierwsze. Moje życie nie jest usłane różami, więc kiedy czytam lub piszę wolę sobie nie dodawać do nich „cudzych” kolców. To mnie emocjonalnie rozbija, a naprawdę mam dużo swoich czarnych myśli, wolę nie przyswajać cudzych. Inna sprawa, że w komedii kryminalnej są dwa gatunki naraz, komedia, która bawi, szafuje satyrą, sarkazmem, ironią, w każdym razie rozśmiesza i jest lekka, oraz kryminał. Kryminał to zagadka i dedukcja – pomijam krwawe bebechy, wydłubane oczy oraz seks z tarką do warzyw, bo tego nie lubię. Nienawidzę epatować makabrą, a teraz makabra to raczej norma niż rzadkość. Tak więc z tym gatunkiem, czyli komedią kryminalną łączy się lekkość, żart, a równocześnie zagadka i pole do popisu dla mojego wrednego charakteru, czegóż chcieć więcej?


Pani książki są bardzo dynamiczne, poruszają dużo różnych tematów, czasami pozornie wpisujących się w zjawiska paranormalne. Skąd czerpie Pani takie pomysły? Stworzenie tak zagmatwanych, a jednak logicznych fabuł musi być nie lada wyzwaniem!

Z tą logiką to jest, że tak powiem ogromne wyzwanie i mam nadzieję, że się udaje. Bardzo zależy mi na tym, żeby mimo pewnych przerysowań logika w tym (jakaś) była. A w zwykłym świecie logiki coraz mniej, FB stanowi dla mnie pożywkę totalną, gdzie naprawdę mogę znaleźć wszystko i zadziwić się do syta.


Pani styl pisania jest mocno charakterystyczny, akcja miesza się z wtrąceniami, dygresjami ironicznie komentującymi naszą współczesną rzeczywistość, a najmocniej obrywa zawsze Internet. Czy ciężko połączyć takie tematy z humorem?

Myślę, że to się jakoś przenika i wynika jedno z drugiego. Internet KOCHAM, ale widzę jego wady. Staram się mieć własny styl. Nie chciałabym pisać tak jak inni, to znaczy chciałabym pisać tak dobrze, ale nie tak samo. Mieć własną niszę, coś swojego, coś o czym nikt nie powie, że schemat albo, że skopiowałam od tego czy innego autora, poza tym piszę komedię kryminalną z naciskiem na „komedię”, moi koledzy i koleżanki raczej piszą komedie kryminalne z naciskiem na kryminał.


Czy pisząc tom pierwszy pt. „Niedaleko pada trup od denata” wiedziała Pani, że będzie to seria?

Chciałam napisać serię, marzyłam o tym, ale nie wydawało mi się to logiczne, byłam pewna, że książka utknie w szufladzie wydawcy, który albo nie odpisze, albo wyda, ale nie zechce jej kontynuacji. Tak już miałam, tak więc to zasługa wydawcy.


Czy ma Pani już pomysły na kolejne tomy o Emilii? W końcu zakończenie najnowszego tomu daje nam jasno do zrozumienia, że możemy spodziewać się kontynuacji przygód rodziny Gałązek. 

Z tym to problem, rozważałam nawet zakończenie serii, Emilia zrobiła się trochę „makabryczna” wobec tego co nas otacza, Magda w ciąży, dziecko nie pomoże, ale jest nieszczęsny Pawełek i Simona, tak więc pomysł jest, co dalej nie wiem, ale to będą na sto procent wilkołaki.


Zdradzi nam Pani kiedy możemy spodziewać się kolejnego tomu? 

To wydaje mi się pytaniem do wydawnictwa, ale chyba na początku roku będzie trzecia Pinda, a trupki… Muszę dopytać, żeby wiedzieć kiedy zacząć pisać, ale jak już zacznę, to dam radę.


Jak w ogóle wygląda Pani praca pisarska. Siedzi Pani nad tekstem codziennie, w określonych porach czy po prostu jak ma Pani czas lub wenę? 

Jestem bardzo ograniczona pewnymi koniecznymi czynnościami życiowymi związanymi z opieką nad mamą i córką, więc czasem szafować nie mogę, ba, wszystko musi być bardzo poukładane (choć w szafach mam szaleństwo). Tak więc siadam w momencie kiedy już zrobię to co muszę i piszę. Założyłam sobie 10 000 znaków dziennie, w wenę nie wierzę, piszę po prostu, bo jestem zdania „lepiej poprawiać i wywalać niż nic nie robić”.


Wiem, że zajmuje się Pani też tłumaczeniami powieści z francuskiego i włoskiego. Czy tłumaczenie czyjejś powieści jest łatwiejsze niż napisanie własnej? 

Tłumaczenie książek jest fascynujące na innym poziomie. Przy tłumaczeniu nie martwię się nocą dlaczego „Ziutek chodzi nago, choć jest duchem” – (to do innej jeszcze nie wydanej książki), martwię się, jak znaleźć nazwę jakiejś sekty, która występuje w książce (często tłumaczę reportaże) a nie jest u nas znana pod polską nazwą. Każda z tych czynności jest trudna w inny sposób jednak są to trudności, które inspirują, nie zniechęcają.


Który etap pracy nad książką lubi Pani najbardziej, a który najmniej? 

Najgorzej jest pod koniec, mam już 300-350 tysięcy znaków, trzeba kończyć (kobył nie lubię), a ja szukam takiego rozwiązania, żeby jednak było zaskoczenie. To zawsze sprawia, że nie mogę spać. Jedna, dwie noce mam do tyłu. Lubię natomiast ten moment, kiedy zaczynam i uda mi się wymyślić coś absurdalnego, a równocześnie na tyle logicznego, że da się to rozciągnąć w powieść.


Nad czym teraz Pani pracuje? 

Nad trzecią Pindą, nad trzecim tomem serii dla wydawnictwa Harde i nad książką dla Dwukropka, dla dzieci, ale to jest w fazie wymyślania dopiero, tamte dwie już kończę.


To teraz pogadajmy chwilę o czymś innym niż Pani twórczość. Co lubi Pani robić w wolnej chwili? 

Wolne chwile? A co to takiego? Odcinam się ostatnio od FB trochę i od wszechobecnej grozy. Mam naturę katastrofistki, więc to mnie dosłownie ogłusza, powoduje napady leku, paniki wręcz, więc muszę się odcinać. Lubię gry Escape, takie mniej lub bardziej logiczne, gdzie rozwiązuje się zagadki. No i oczywiście wieczorami czytam. Dużo.


Ulubione miejsce na ziemi? 

Bolesławiec, lubię to miasto. Bardzo tęsknię za Paryżem, ale to już nie do zrealizowania z wielu względów.


Jak wygląda Pani biblioteczka? Którzy pisarze są Pani ulubionymi? 

Moja biblioteczka pożarła już wszystko w moim otoczeniu, stosy książek zalegają wszelkie możliwe kąty, sprzęty i powierzchnie płaskie. Kocham Terrego Pratchetta, jest niepowtarzalny, jego książki znam niemal na pamięć. Uwielbiam biografie i reportaże, książki popularnonaukowe, nie czytam właściwie tylko romansów i erotyki, reszta zależy od momentu. Czytam też komedie kryminalne, bo lubię się uczyć od lepszych. Kryminały i horrory też lubię, ale to nie jest na nie najlepsza pora.


I ostatnie, obowiązkowe pytanie na moim blogu ze względu na jego podtytuł. Co najbardziej lubi Pani jeść? 

Wszystko co zawiera w sobie bardzo ostre chili i inne piekielne dodatki. Im ostrzej tym lepiej. Uwielbiam! Kanapki z chili i truskawkami to mój wynalazek, ale zjem wszystko, choć szpinak mnie przeraża i kolorem i konsystencją. W zasadzie jestem w stanie spróbować wszystkiego (może mieć oczy, ogony, macki bez różnicy), lubię też gotować, owoce morza są super. Sery im bardziej cuchną tym lepiej. Nie ma chyba czegoś, czego bym nie zjadła, no chyba, że zawiera szpinak, ale i tak raz na jakiś czas daję mu szansę, ale on nie chce skorzystać, wciąż jest ciapkowaty i zielony i przypomina niestety taki placek, który można spotkać na wiejskiej drodze, gdyby choć smakował ciut lepiej… a tu nic. Nie stara się to warzywo!


Dziękuję za poświęcony czas i życzę dalszych sukcesów w karierze pisarskiej!

Dziękuję za fajne pytania. To też spora trudność, naprawdę! Wiem co mówię. Kiedyś zadano mi pytanie jakim chciałabym być kapeluszem i nie umiałam odpowiedzieć. Co ciekawe kapelusze nie piszą książeczek.




Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz