Autor: Steven Rowley
Tytuł: Gujcio
Tłumaczenie: Magdalena
Rychlik
Data premiery: 11.01.2022
Wydawnictwo: Prószyński
i S-ka
Liczba stron: 416
Gatunek: komedia
obyczajowa / współczesna proza literacka
Steven Rowley jest autorem trzecich ciepłych i poruszających
powieści. Na polskim rynku ukazały się dwie z nich: „Lily i ośmiornica” oraz
„Gujcio”. Trzecia, „The Editor” podobno już niedługo również doczeka się
polskiej premiery. Wszystkie trzy tytuły zostały gorąco przyjęte przez
światowych czytelników, zyskały status bestsellera, a prawa do ich ekranizacji
zostały sprzedane.
Historia „Gujcia” rozpoczyna się, gdy Patrick O’Hara, ponad
czterdziestoletni gej, była gwiazda sitcomu, po latach nieobecności przylatuje
do pochmurnego Connecticut, swojego miasta rodzinnego. Teraz zmusiła go do tego
sytuacja – po długiej chorobie zmarła jego jedyna przyjaciółka Sara, która
równocześnie była żoną jego brata. Osierociła dwójkę małych dzieci – 8letnią Maisie
i 5letniego Granta. Brat Patricka na chwilę przed pogrzebem prosi go o
zaopiekowanie się dziećmi na najbliższe trzy miesiące – mają wakacje, a Greg
przyznaje, że musi iść na odwyk… Patrick początkowo bierze ten pomysł za żart,
jednak ostatecznie, na przekór zasadniczej siostrze, zgadza się wziąć do
siebie, do Palm Springs dzieci. Tylko czy taki odludek jak on poradzi sobie z
codzienną opieką nad dzieciakami pogrążonymi w żałobie? Co przyniosą im te
wakacje?
„Poczuł wszechogarniąjące ciepło i pewność, że umrze. Trwało to ułamek sekundy, ale poczuł… akceptację. Nie był przerażony. Wolałby jeszcze pożyć, ale z drugiej strony miał dość zmagania się z tym wszystkim, z ludźmi, z problemami – takie zakończenie wydawało mu się zadowalające. Po co to przedłużać?”
Książka składa się z prologu i 31 rozdziałów. Narracja
prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego z perspektywy Patricka. Styl
powieści jest niesamowicie przyjemny – lekki, zabawny, a jednak przekazujący
całkiem głębokie treści. Książkę czyta się z łatwością, a ozdobne palemki przy
każdym rozdziale oraz seplenienie Granta świetnie zapisane w tekście dodają
tylko tej powieści uroku.
„Kiedyś ludzie potrzebowali odskocznie od własnego życia pod koniec dnia. Teraz wolą leżeć i oglądać w kółko samych siebie, liczyć lajki, komentarze, udostępnienia, followersów. Nie widzicie tego? Są jednocześnie performerami i publicznością. To wszystko jest jedną wielką masturbacją i stratą czasu!”
Bo jest to historia zarazem lekka poprzez humorystyczne
wstawki i przyjemny styl, i niełatwa ze względu na poruszane w niej tematy, a
przede wszystkim jeden – żałoba po najbliższym. Mimo to, książka nastraja
pozytywnie, lato zarówno dla dzieci, jak i Patricka okazuje się miłą przygodą,
z której każdy z nich wynosi coś wartościowego. To powieść słodko-gorzka, ale i
pokrzepiająca, dająca nadzieję, tak potrzebną w takich czasach jak teraz.
„Popołudniowy posiłek. Zdrowy. Zbyt późne posiłki za bardzo obciążają układ trawienny. Chyba że się jest Europejczykiem. Oni jedzą kolacje o nieludzkich porach i nie tyją. No, ale są bardziej rozwinięci, wszędzie chodzą pieszo i palą papierosy, a to pomaga, więc wiecie."
Prócz przyjemnego stylu duża w tym zasługa kreacji głównego
bohatera – Patricka. Cztery lata temu przestał pracować – został nakręcony i
wyemitowany ostatni odcinek serialu, który na lata przyniósł mu światowy
rozgłos. Powiedziałabym, że powieściowy serial przypomina „Przyjaciół”, opis
przeżyć Patricka dotyczący tego okresu wygląda naprawdę podobnie jak aktorów
„Przyjaciół”, a i rozmiar sławy i bogactwa zdaje się być porównywalny. Patrick i
jego serialowi znajomi poszli po skończeniu zdjęć też podobną ścieżką co tamci
– mimo talentu prawie nikomu nie udało się zrzucić łatki przypiętej przez lata
grania jednej postaci. Nie wiem czy skojarzenie jest trafne, jednak dla mnie to
był jeden z wielu fajnych smaczków, plusów tej powieści.
Patrick jednak to wiele więcej niż tylko aktor serialowy.
Aktualnie żyje w zawieszeniu, jako odludek. Sam odciął się od świata, nie
przepracował traumy, która przytrafiła mu się na chwilę przed rozpoczęciem
serialu. Mimo to, to naprawdę dobry człowiek. Wiele w swoim życiu przeszedł, a
przez swoją orientację seksualną należy do mniejszości, która jeszcze niedawno
była piętnowana. Patrick raz po raz przemyca gdzieś w opowieści swoje dawne przeżycia,
ale od razu dodaje, co dobrego finalnie mu one przyniosły. Aktualnie mężczyzna
wie kim jest i nie wstydzi się swojej inności i właśnie takie mądrości
przekazuje dzieciom.
„Dbanie o siebie, nawet przesadne, bywa dla nieheteronormatywnych sposobem na przetrwanie. Odkład zaczęłaś działać społecznie i charytatywnie, traktujesz mnie z góry, jak kogoś niewartego szacunku. Jednak kiedy cały świat jest skonstruowany w taki sposób, abyś czuł się wykluczony, to może być jedyna metoda, by jakoś wytrzymać.”
Pisałam już, że jest to książka pozytywnie nastrajająca,
niosąca pokrzepiający przekaz. Tu nikt nie musi bać się okazywać własnego ja,
żyć tak jak chce nie patrząc na niezadowolenie innych. W książce zawarto sporo
mądrości życiowych, jednak w sposób nienachalny, jak wszystko w niej, lekki i
przyjemny. Wartości, które niesie, może i aktualnie są oczywiste, ale nawet
jeśli, to warto je sobie przypomnieć.
„Piękne są. Gwiazdy. Sprawiają, że czuję się nieważny. W dobrym tego słowa znaczeniu. Moje problemy nie są prawdziwymi problemami. Nie mają znaczenia. Jestem nic nieznaczącym strzępkiem gwiezdnego pyłu.”
Dzięki bohaterom Maisie i Granta możemy razem z Patrickiem
spojrzeć na życie innymi oczami – tymi szczerymi, bezpośrednimi dziecięcymi
oczami. Tu mądrości Patricka, spostrzegawcze uwagi i pytania dzieci tworzą
piękną całość, która niesie radość życia, mimo że te nigdy do bezbolesnych nie
należy. A jednak warto radzić sobie z emocjami, warto się nie poddawać.
„ – (…) Te pytania wydają się mieć głęboki sens (…). Na przykład: kiedy był ostatni dzień twojego dzieciństwa?- Rany boskie. Tego się chyba nigdy nie wie. A już z pewnością nie od razu. (…)- Ale fajnie by było do niego wrócić, nie? Przeżyć go jeszcze raz? Ostatni dzień, kiedy czułeś się idealnie bezpieczny. Twórczy. Wolny.- Co? (…) Kto powiedział, że ostatni dzień dzieciństwa był beztroski?- Bo jeśli było inaczej, to byłeś już częściowo dorosły.”
Książka, dzięki Patrickowi zaangażowanemu mocno w kulturę,
pełna jest też fajnych odniesień, cytatów, nawiązań
filmowo-serialowo-muzycznych. Oczywiście przede wszystkim tych z dawnych lat,
starych filmów, zespołów muzycznych z lat 80tych. To bardzo przyjemny,
charakterny dodatek.
Podsumowując, „Gujcio” (połączenie słowa ‘gej’ i ‘wujcio’, 'wujek') to
ciepła, pozytywna historia o radzeniu sobie z trudnościami życia. Dzięki tak
nieszablonowym postaciom jak gwiazda sitcomu o orientacji homoseksualnej oraz
dwójki dzieci książka nabiera nie tylko humoru, ale i uniwersalnego przekazu –
mimo różnic, każdy z nas w podobny sposób przeżywa wzloty i upadki. Prawdy,
które niesie, może nie są odkrywcze, jednak na tyle ważne, że nie szkodzi sobie
o nich przypomnieć. Szczególnie w czasach, gdy obok naszej granicy toczy się
wojna. Ja spędziłam z książką przyjemne kilka godzin zapomnienia. Chętnie
przeczytam pozostałe powieści tego autora.
Moja ocena: 7/10
Za możliwość zapoznania się z lekturą dziękuję Wydawnictwu
Prószyński i S-ka!
Książka dostępna jest też w abonamencie
Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz