Autor: Beth O’Leary
Tytuł: W drogę!
Tłumaczenie: Maria
Olejniczak-Skarsgård
Data premiery: 29.09.2021
Wydawnictwo: Albatros
Liczba stron: 416
Gatunek: komedia
romantyczna
Beth O”Leary to brytyjska autorka komedii romantycznych, która
od 2019 roku wydaje jedną książkę rocznie. Pierwsza, jej debiut nosił tytuł „Współlokatorzy”
i został naprawdę ciepło przyjęty przez czytelników. Jej książki tłumaczone są
na ponad trzydzieści języków, co zapewniło jej sukces zawodowy zmieniający
życie. Teraz autorka zajmuje się tylko i wyłącznie pisaniem powieści, na ten
rok zapowiedziany jest już jej kolejny tytuł. „W drogę!” to jej trzecia
powieść, która różni się nieco od poprzednich. Może właśnie dlatego we wrześniu
2021 ukazała się u nas jako powieść niezależna, a dopiero 26 stycznia 2022
ukaże się w szacie graficznej zgodnej z serią Mała Czarna.
Fabuła „W drogę!” rozpoczyna się od stłuczki samochodowej,
do której dochodzi nad ranem pewnego letniego dnia. Dylan i Marcus wjechali
swoim samochodem w mini coopera, w którym jechały Addie i Deb oraz towarzyszący
im Rodney. Całe to towarzystwo wybiera się w jednym kierunku – do Szkocji na
ślub ich wspólnej znajomej. Dlatego też, kiedy auto Marcusa zostaje odholowane,
wszyscy razem pakują się do mini coopera, choć Addie naprawdę jest to nie w
smak. Okazuje się, że ją i Dylana łączy skomplikowana przeszłość, przez jakiś
czas byli ze sobą w związku, jednak nie skończyło się to happy endem. Teraz
mają przed sobą kilka dobrych godzin wspólnej jazdy. Czy uda im się znieść tyle
czasu w swoim towarzystwie? A może w końcu dzięki tej podróży zapanuje między
nimi zgoda, do której nie umieli dojść przez ostatni rok? Przy denerwującym i
zaborczym Marcusie oraz bezpośredniej Deb może to jednak nie być takie proste…
Książka podzielona jest na części ‘teraz’ i wtedy’. Ta
pierwsza odnosi się do podróży mini copperem, ta druga opowiada historię
znajomości Addie i Dylana. Całość składa się z nienumerowanych krótkich
rozdziałów napisanych naprzemiennie z perspektywy Dylana i Addie w narracji
pierwszoosobowej czasu teraźniejszego. Styl powieści jest lekki i prosty, w przeważającej
części składa się z dialogów, ale też nie szczędzi opisów odczuć głównych
bohaterów. Jak na komedię to niewiele jest tutaj typowo pozytywnego humoru,
raczej wszystko podszyte jest jakimiś słodko-gorzkimi uczuciami. Książka też
różni się od poprzednich dwóch O’Leary tym, że autorka skupia się tutaj mocniej
niż wcześniej na strefie fizycznej dwójki głównych bohaterów, ich fizycznej
fascynacji i pierwszych wspólnych miłosnych doznaniach. Jako że ja nie
przepadam za takimi romansowymi wątkami, więc i tu miałam trochę obiekcji, choć
muszę przyznać, że finalnie koniec sprawił, że nie oceniłam książki tak surowo,
jak z początku zakładałam.
Jak wspomniałam, książka opowiada historię znajomości Addie
i Dylana. To dwójka młodych bohaterów, którzy ledwo co przekroczyli
dwudziestkę, obydwoje poszukujących swojego miejsca na świecie, celu w życiu. Autorka
dobrze odmalowała charaktery bohaterów, którzy mocno się od siebie różnią.
Dylan jest poetą, który przez dorastanie w zamożnej rodzinie jest lekko
oderwany od rzeczywistości. Choć to nic w porównaniu z jego przyjacielem
Marcusem. Addie na tle tych dwóch jest naprawdę poukładana, choć początkowo
fabuła sugeruje, że i ona ma swoje za uszami. I właśnie ta zagadka z
przyszłości jest tym, co trzyma czytelnika przy lekturze. Co się takiego stało
pomiędzy Dylanem a Addie, że teraz praktycznie nie są w stanie na siebie spojrzeć?
I co zrobił Marcus, że Dylan zerwał ich przyjaźń? Czytelnik musi być cierpliwy,
autorka spokojnie, po kolei snuje swoją opowieść, by dopiero pod koniec
zdradzić, co za tym wszystkim się kryje. I to zmienia postać rzeczy i odbiór
lektury, wierzcie mi!
„(…) liczy się to, co faktycznie się wydarzyło. W każdym z nas tkwi potencjał do złego. Gdyby mierzono nas tą miarą, wszystko wypadlibyśmy słabo. Ważne jest, jak się postępuje.”
Jak zawsze u Beth O’Leary pod płaszczykiem lekkiej miłosnej
historii kryje się wiele trudnych tematów. Na przykładzie Marcusa i Dylana
obserwujemy jak mocno wychowywanie w rodzinie, w której dominuje tyran, jest
krzywdzące dla dzieci, jakim bagażem obarcza je na całe życie i jak trudno
później jest się spod tego wpływu uwolnić. Ich relacja też nie jest wolna od
problemów, wręcz można powiedzieć, że ich przyjaźń jest toksyczna. Nad tym
wszystkim góruje jednak jeszcze jeden trudny temat, ale ten musicie odkryć sami
😊
Żeby nie kończyć jednak trudnymi tematami, wspomnę też o
pozytywnym obrazie mocnej i niezależnej kobiety przedstawionej w książce. Jest
nią Deb, siostra Addie, która zdecydowała się na samotne rodzicielstwo. Deb nie
przejmuje się co ktoś o niej myśli, robi to, na co ma ochotę, a jednak w
kluczowych momentach pamięta o innych – to ona jest podporą Addie w trudnych
momentach. To postać jednoznacznie pozytywna, choć mocno oryginalna.
Podsumowując, książka „W drogę!” nie jest słodką opowiastką
o miłości, a raczej skomplikowanym obrazem tego pierwszego, poważnego,
dorosłego związku i wszystkich pogmatwanych emocji, jakie ze sobą niesie. To
książka inna od poprzednich dwóch tej autorki, bardziej dosadna, bardzo
słodko-gorzka. W mojej ocenie mimo wszystko wypada trochę słabiej, jednak finał
sprawił, że udało mi się spojrzeć na nią inaczej niż podczas lektury
zakładałam. Finalnie przyznaję, że była to mimo wszystko dobra lektura, może
nie była specjalnie wesoła czy słodko-romantyczna, ale jednak wnosząca pozytywne
przesłanie, że rozmową można rozwiązać wiele problemów.
Moja ocena: 7/10
Za możliwość zapoznania się z lekturą dziękuję Wydawnictwu
Albatros!
Książka dostępna jest też w abonamencie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz