Autor: Piotr Borlik
Tytuł: Tajemnica
Wzgórza Trzech Dębów
Cykl: detektyw
Hubert Czarny, tom 1
Data premiery: 24.08.2021
Wydawnictwo: Prószyński
i S-ka
Liczba stron: 456
Gatunek: kryminał
Piotr Borlik to jeden z tych polskich autorów kryminałów, po
których książki sięgam bez wahania i to nie tylko dlatego, że podziela moją
wielką miłość do dobrego jedzenia (i wina😉). Co prawda nie miałam jeszcze okazji
sięgnąć po jego powieść debiutancką pt. „Teatr lalek”, jednak od czasów
„Boskiej proporcji” jestem z jego twórczością na bieżąco. Borlik zalicza się do
grona tych pisarzy, którzy nie boją się eksperymentów, więc mimo iż jego
książki to kryminały, to jednak w każdej znajdziemy trochę coś innego. Przy promocji
„Tajemnicy Wzgórza Trzech Dębów” dużo mówiono o tym, że jest to całkiem inna
odsłona tego autora, kryminał powracający do klasyki gatunku. Ja bardzo lubię
takie klimaty, spokojne historie oparte na spostrzegawczości i dedukcji, bez
specjalnego rozlewu krwi. I faktycznie to tutaj dostajemy.
Fabuła powieści zaczyna się w momencie, gdy podczas
wykonywania jednego zlecenia, prywatny detektyw Hubert Czarny zostaje
zaczepiony przez wysłannika rodu Potockich. Kilka dni temu na terenie ich
posiadłości doszło do morderstwa – zginął dziedzic majątku. Czarny zostaje
poproszony o odnalezienie sprawcy, na co detektyw się godzi – potrzebuje w
końcu jakiegoś innego zlecenia niż śledzenie zdradzanych małżonków. Dzień
później zjawia się w posiadłości i od razu cieszy go myśl, że sprawa będzie
dużo bardziej wymagająca niż z początku zakładał. Okazuje się, że zatrudnił go
senior rodu, a poza nim tak naprawdę nikt go tam nie chce. Potoccy to wielopokoleniowa
rodzina, z wieloma sekretami, ściśle ukrywanymi tajemnicami i ciążącą nad nimi
klątwą… Czy Hubert dotrze do sedna i odkryje kto i dlaczego faktycznie stoi za
morderstwem Marka oraz dlaczego wszyscy członkowie rodziny zgodnie i uparcie na
ten temat milczą?
„ – Podsumowując: nie dysponujemy żadnymi dowodami, potencjalną morderczynię zwolniono, choć nawet nie wiemy, czy w ogóle była tu zatrudniona, wszyscy mieszkańcy mieli motyw, a jedyny świadek odmawia współpracy i utrudnia śledztwo.- Zrozumiem, jeśli teraz zrezygnujesz.- Zrezygnuję? – zaśmiał się Czarny. – Nie ma takiej możliwości. Jestem coraz bardziej zaintrygowany.”
Książka składa się z prologu, 33 rozdziałów oraz notki od
autora. Narracja prowadzona jest z punktu widzenia Huberta w trzeciej osobie
czasu przeszłego. Styl powieści jest spokojny, wyważony, wręcz surowo-dostojny
– autor nie ma potrzeby uciekania się do wulgaryzmów czy innych mocniejszych
sformułowań, a czytelnik czuje, że nie urąga się jego inteligencji. Mimo że
jest to kryminał współczesny, to jednak sięga do korzeni tego gatunku i czuć to
także w warstwie językowej.
Jak wspomniałam, książka gatunkowo oparta jest na
klasycznych ramach tego gatunku literackiego, więc nie doświadczymy tu dzikich
pościgów i rozlewu krwi. Do morderstwa i odnalezienia ciała dochodzi za
kulisami, a detektyw zjawia się na miejscu kilka dni później, gdy tylko
rozmowa, obserwacja i dedukcja mogą doprowadzić do rozwiązania zagadki śmierci
mężczyzny. Fabuła toczy się spokojnie, atmosfera też nie powoduje gęsiej
skórki, a jednak zgłębianie się w kolejne zakamarki starych tajemnic rodu
dostarcza sporej przyjemności.
Właśnie ten stary ród jest dużym atutem powieści. Autor stworzył
wielopokoleniową rodzinę żyjącą w całości w jednym miejscu i podporządkowaną
zasadom niezmiennym od wieków. Tu rządzą mężczyźni, a raczej synowie
pierworodni, którzy automatycznie dziedziczą prawa do fabryki metalu, dzięki
której lata temu rodzina zdobyła potężny majątek. Co ciekawe każdy syn
pierworodny sam później ma trzech synów, reszta już w większości tylko
dziewczynki, które automatycznie traktowane są jako te gorsze. Czy to klątwa
czy jakaś zależność genetyczna? Nie wiadomo, jednak nikt tego nie kwestionuje –
tak sprawy wyglądają od samego początku tego rodu.
Klątwa na pewno jednak góruje nad Wzgórzem, na którym
zbudowana jest rezydencja. Nieopodal domu trójka braci, którzy byli
założycielami fabryki, zasadziła trzy dęby, skąd wzgórze wzięło swoją nazwę.
Dęby pięknie się przyjęły, rozrosły i rosną do tej pory. Jednak prócz nich
żadne inne drzewo nie ma racji bytu w okolicy. Każde jedno, które zostaje
zasadzone, natychmiast umiera. Dlaczego tak się dzieje? „Klątwa” w aktualnych
czasach brzmi dosyć irracjonalnie, jednak nie wydaje się, by było inne
tłumaczenie…
Poza tymi dwoma aberracjami stary ród wygląda tak, jak można
się spodziewać w rodzinie, w której są duże pieniądze. Jego członkowie
połączeni są ze sobą nie tylko krwią, ale zależnościami dotyczącymi władzy i
skutkami wychowania, sekretami, szantażami i skrywanymi urazami. Dzieci od
początku wychowane są w założeniu, że kobiety są gorsze od mężczyzn, że ich
rola to dobrze wyglądać i rodzić dzieci. Mężczyźni podporządkowani są głowie
rodu, czyli właścicielowi fabryki, a jego dziedzic wychowany jest od razu na
jego następcę. Takie są tradycje, z którymi nikt tutaj nie walczy, choć czasy,
w których taki porządek społeczny był akceptowany już dawno minęły. Dlaczego
więc nikt się nie zbuntuje?
„Generalnie u nas za wiele się ze sobą nie rozmawia. To nikomu nie służy i zwykle kończy się awanturą.”
Fabuła przedstawiona jest oczami detektywa, czyli
niezwiązanym z rodziną obserwatorem, obcym, którego zadaniem jest rozwikłanie
zagadki. By to zrobić, musi odkryć te wszystkie dziwne rodzinne zależności i
tajemnice, jednak Hubert jest faktycznie dobrą osobą, by sobie z tym poradzić.
Autor w posłowiu zdradził, że jest to najsympatyczniejszy bohater, którego
stworzył, który ma w sobie dużo odwagi i nie daje się zniechęcić. Dla niego im
trudniejsza zagadka, tym więcej frajdy. To faktycznie pozytywna postać dociekliwego
detektywa, jednak jest coś, co mocno go wyróżnia. Jest to sposób, w jaki
zachodzi u niego dedukcja. Nie będę może dokładnie tego zdradzać, jednak nie
mogę się powstrzymać – muszę napisać, że było to dla mnie nieco dziwne, trochę
takie mało realne, choć oczywiście nie wykluczam, że po prostu nie znam takiej
techniki. To jednak dodaje bohaterowi oryginalności, dzięki temu zabiegowi na
pewno jest jedyny w swoim rodzaju, czego na pewno nie można potraktować jako
minus powieści.
„Z wiekiem jednak ludzie mądrzeją. Większość dokonuje czegoś na kształt rachunku sumienia. Patrząc na pewne rzeczy z perspektywy czasu, zaczynają zdawać sobie sprawę, że to, co wydawało się niegdyś najważniejsze, w rzeczywistości było nic nieznaczącymi błahostkami.”
Muszę przyznać, że książkę czytało mi się naprawdę bardzo
przyjemnie. Może zagadka nie porwała mnie na tyle, że byłam do książki
przyklejona, jednak atmosfera tajemnic, dziwnych klątw i dosyć skomplikowanych
relacji rodzinnych całkiem przypadła mi do gustu. Jeśli więc też lubujecie się
w kryminałach w starym stylu, to na pewno też docenicie tę odnogę w twórczości
autora. Z tego co Borlik napisał w posłowiu wynika, że z Hubertem spotkamy się
ponownie całkiem niedługo. Ja na pewno z przyjemnością sięgnę po kontynuację
tej serii.
„Po tym wszystkim ciężko będzie odnaleźć się w normalnym życiu. Czuł się niczym astronauta wracający z kilkuletniej misji w kosmosie. Niby tęsknił za domem, niby dokuczały mu ciasna kajuta i uboga dieta, niby odliczał dni do powrotu, ale tak naprawdę nigdzie nie będzie mu już tak dobrze. Pozostaje czekać na kolejną misję.”
Moja ocena: 7/10
Za możliwość zapoznania się z lekturą dziękuję Wydawnictwu
Prószyński i S-ka!
Książka dostępna jest też w abonamencie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz