listopada 17, 2021

"Sprzątaczka" Stephanie Land

 

Autor: Stephanie Land
Tytuł: Sprzątaczka. Jak przeżyć w Ameryce, będąc samotną matką pracującą za grosze
Tłumaczenie: Barbara Gadomska
Data premiery: 20.11.2019
Wydawnictwo: Czarne
Liczba stron: 312
Gatunek: non-fiction, autobiografia
 
Pierwszego października na platformie Netflix pojawił się dziesięcioodcinkowy serial „Sprzątaczka”. Inspiracją do jego powstania były wspomnienia Stephanie Land spisane w książce „Sprzątaczka. Jak przeżyć w Ameryce, będąc samotną matką pracującą za grosze”, która na rynku pokazała się dwa lata temu. Jednak to właśnie serial zachwycił mnie tak mocno, że po oryginał sięgnęłam od razu, bez najmniejszego zawahania i oglądania się na książki czekające w kolejce recenzenckiej! I mimo iż faktycznie przy serialu można tylko mówić o inspiracji książką, to obydwie te historie mnie poruszyły – serial ze względu na przedstawienie problemu psychicznej przemocy i prób ucieczki od takiego związku, książka za determinację autorki, by godnie żyć mimo braku jakiejkolwiek pomocy i obezwładniającej biedy.
„Sprzątaczka. Jak przeżyć…” to debiut literacki Stephanie Land, na który składają się jej wspomnienia sprzed kilku lat. Po wyjściu z biedy, jaką opisała w tej książce, autorka skończyła studia filologii angielskiej i kreatywnego pisania, a także dzięki pomocy życzliwych osób publikowała artykuły w znanych czasopismach amerykańskich. Teraz szykuje się do wydania drugiej powieści, której roboczy tytuł brzmi „Class” (pol. Klasyfikacja, podział na klasy).
 
Historia opowiedziana w tym debiucie to opowieść samotnej matki, która dla macierzyństwa zrezygnowała z pójścia na studia, a zarazem ze sposobu na ucieczkę z mało perspektywicznego miasta jakim było Port Townsend. Podjęła decyzję by zostać, zająć się małą Mią, gdy na ich utrzymanie pracował jej partner. Jednak to życie nie było dobre – partner miał duże problemy z gniewem, więc nim Mia ukończyła roczek, Steph opuściła Travisa. Dziewczyna jednak nie miała żadnej pomocy od rodziny czy znajomych, nie miała też żadnych pieniędzy, więc jej możliwości były mocno ograniczone. Sięgnęła po pomoc państwa, dostała chwilowe zakwaterowanie w schronisku dla bezdomnych, później w domu przejściowym. Chwytała się wszystkich możliwych prac, które nie dosyć, że miejsce zamieszkania mocno ograniczało, to jeszcze samotna opieka nad małym dzieckiem mocno utrudniała. W końcu zatrudniła się w jednej z małych firemek zajmujących się sprzątaniem domów. Jej książka opowiada historię jej drogi, opisuje próby stanięcia na nogi, a momentami wręcz po prostu przeżycia. Podejmuje też kilka trudnych tematów podejścia społeczeństwa do osób korzystających z pomocy państwa czy wykonujących tego typu prace, co autorka książki.
 
Książka złożona jest z przedmowy Barbary Ehrenreich oraz trzech części podzielonych na 27 tytułowanych rozdziałów. Land opisuje wszystkie wydarzenia oczywiście z własnej perspektywy w czasie przeszłym. Historia toczy się mniej więcej chronologicznie, choć nie jest może całkiem pod tym względem uporządkowana, co jednak zdecydowanie nie należy traktować jako minus książki. Język, jakiego autorka używa, jest prosty, zwyczajny, pozbawiony przesadnego nacechowania emocjonalnego, choć to, co Land musiała przejść, na pewno emocje w pełni by uzasadniało. Styl określiłabym jako coś pomiędzy suchym reporterskim a prywatnymi wspomnieniami.
„Udowadnianie, że jest się biednym, to ciężka i deprymująca praca.”
Z jednej strony historia jaka została tu opisana jest niezwykle smutna i trudna. Autorka przedstawia obraz małego miasteczka w USA w dosyć biednym zakątku państwa, które prócz prac dorywczych i tych w turystyce, nie ma za wiele do zaoferowania. W takim miejscu trudno żyć nie mając pracy w korporacji w oddalonym dużym mieście czy własnego dobrze prosperującego biznesu, a tym bardziej tyczy się to samotnych rodziców, którzy pracę muszą dzielić pomiędzy czas na nią a tak naprawdę ciągłą opiekę nad dzieckiem. Robiąc to całkiem samotnie, bez wsparcia rodziny czy przyjaciół, bez jakiejkolwiek pomocnej dłoni, która mogłaby czasem poratować choćby kilkoma godzinami własnego czasu, zadanie te momentami wręcz wydaje się niemożliwe. Autorka często przyznaje, że czuła się niedostatecznie dobrą matką, kiedy to chore dziecko musiała posłać do przedszkola, kiedy nie była w stanie zapewnić mu warunków mieszkaniowych takie jak powinna. To ciągła walka o przetrwanie, o godność, o możliwość życia w ludzkich warunkach.
 
Drugim trudnym tematem na pewno jest podejście społeczeństwa do osób biednych, tych korzystających z pomocy państwa. Autorka dużo razy podkreśla w książce, że traktowana była jako osoba leniwa, niewykształcona i żerująca na innych. To smutne, że ludzie są tak skorzy do oceniania innych, kiedy kompletnie nic o nich nie wiedzą. Nie wykluczam, że w Ameryce, tak samo jak w Polsce, są ludzie, którym życie na zasiłku, stołowanie się w jadłodajniach dla ubogich nie przeszkadza, jednak takie uogólnienie jest naprawdę krzywdzące. Przecież nie wiemy, co doprowadziło tych ludzi, do miejsca w którym są. Może to nie ich lenistwo, a po prostu zrządzenie losu? Jedna kiepska decyzja podjęta w niekoniecznie złej wierze? Wpływ innych ludzi? Wykorzystanie? Przemoc? Możliwości jest wiele, a założę się, że tylko niewielka garstka ludzi sprawiła, że w społeczeństwie panuje tak krzywdzący stereotyp. Land unaocznia, że nie można wydawać takich osądów, nie można oceniać całej grupy na podstawie jednej osoby. Szkoda tylko, że ci, którzy mają takie podejście, raczej po taką książkę nie sięgną. Mimo wszystko to właśnie takie tytuły podwyższają wrażliwość społeczną.
 
Land nie szczędzi też opisów własnych odczuć. Brak oparcia w kimkolwiek, trudne traktowanie przypadkowych osób czy traktowanie sprzątaczki jak powietrze, mocno obniżyły jej pewność siebie. Na pewno i związek z Travisem się do tego przyczynił, a kolejne niepowodzenia na tym tle, tylko tą niepewność powiększyły. Land w tym czasie borykała się z naprawdę niską samooceną, nie uważała się za osobę, która może w ogóle poprosić o pomoc, co tłumaczyła sama przed sobą, że na pewno są osoby potrzebujące mocniej niż ona. Na pewno należą jej się brawa za odwagę, że tak mocno odsłoniła się przed czytelnikiem, nie ukrywała swoich emocji, choć przecież mogła. Widać po niej, że wiele w życiu przeszła i nigdy na nikogo tak naprawdę nie mogła liczyć, co finalnie doprowadziło ją na samo dno życia w biedzie, ale i jej determinacja i siła ją z tego wyciągnęły.
 
Mimo wszystkich tych trudnych tematów i przejść, książka ma też pozytywny akcent. Daje wiarę, że z każdej sytuacji jest wyjście, że zawsze da się odbić od dna. Czasami jest naprawdę trudno, czasami wydaje się to niewykonalne, jednak nie można przestać dążyć w tym jaśniejszym kierunku. Land miała przy sobie Mię, nad którą opieka na pewno mocno wyjście z biedy utrudniała, jednak to właśnie dzięki córce z tej biedy wyszła. Dzięki miłości matczynej zmieniła swoje życie, miała motywację by walczyć. I udało jej się, co na pewno doda wiary osobom w podobnej sytuacji. I nie tylko – świadomość, że nigdy nie jest na tyle źle, by nie dało się z tego wyjść jest naprawdę podnosząca na duchu.
„Być może na tym polegała nauka płynąca z obecnej sytuacji: doceniaj to, co masz, życie, jakie masz, wykorzystaj przestrzeń, jaką otrzymałaś.”
Na koniec jeszcze jedno zagadnienie. Przed lekturą doszły do mnie takie głosy, że autorka obarcza „system” za swoją sytuacją. Nie wydaje mi się, by była to prawda. Oczywiście Land wspomniała w książce, że ograniczenia dotyczące zarobków i tym podobne progi, by móc korzystać z pomocy państwa, mocno utrudniają życie osobom na granicy, jednak tak raczej jest w większości państw, to po prostu polityka – jakieś zasady, jakieś granice korzystania z zapomóg muszą istnieć. Poza tym Land nie mówi nic złego na temat tych wspomagających programów – wręcz odwrotnie, wymienia ich naprawdę dużo, więc osoby, które znalazły się w podobnej sytuacji mogą dowiedzieć się o źródłach pomocy, o których wcześniej nie wiedziały. Land otrzymała od państwa pomoc w najgorszym momencie, dostała dach nad głową, więc obarczania go winą naprawdę tutaj nie widzę.
 
Podsumowując, książka Stephanie Land to nie tylko historia o tym, jak ludzie postrzegają osoby sprzątające w ich domach. To szeroki obraz walki młodej matki o godne życie dla niej i jej córki. Historia momentami bardzo trudna, jednak dająca nadzieję, motywację i zapewnienie, że się da. To też spojrzenie na osoby biedne od środka, które może zmienić postrzeganie tej grupy przez resztę społeczeństwa. Biję autorce brawo za odwagę napisania tej książki.
 
Moja ocena: 7,5/10
 
Za możliwość zapoznania się z lekturą dziękuję Wydawnictwu Czarne!

Książka dostępna jest też w abonamencie 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz