Autor: Wojciech Wójcik
Tytuł: Krwawe łzy
Cykl: Agnieszka
Jamróz i Paweł Lukasik, tom 2
Data premiery: 23.11.2021
Wydawnictwo: Zysk
i S-ka
Liczba stron: 720
Gatunek: kryminał
Kiedy na początku roku czytałam „Kurs na śmierć” Wójcika (recenzja - klik!),
miałam szczerą nadzieję, że autor zdecyduje się na kontynuację losów bohaterów
– młoda kursantka Agnieszka Jamróz mocno podbiła moje serce! Kiedy więc autor
potwierdził w wywiadzie (klik!), że przygotowuje się do wydania tomu drugiego o
Agnieszce i policjancie Pawle, nie pozostało nic innego jak czekać na wieść o
dacie premiery. Na szczęście nie musieliśmy czekać bardzo długo – po niecałych
siedmiu miesiącach pojawiły się „Krwawe łzy”. Jest to dziewiąta książka autora,
która, tak jak wszystkie jego tytuły, liczy niemało stron. Ja miałam
przyjemność przeczytać ją mocno przedpremierowo, a i objąć ją swoim patronatem
medialnym.
Historia „Krwawych łez” toczy się dwutorowo. W podlaskiej
wiosce w Długosielcach w nocy w czasie pierwszego dnia świąt Bożego Narodzenia
pewna starsza pani w swojej stodole znajduje ciało jednego z mieszkańców – to
głowa rodziny, która w wiosce liczy się najbardziej. Przy okazji to także
ojciec Wiktorii, byłej partnerki policjanta Pawła Łukasika. A jako że Paweł
właśnie wrócił w te okolice, to zostaje wezwany na miejsce przestępstwa. Kto
mógł zabić jego niedoszłego teścia? I czy Paweł na pewno jest dobrą osobą do
poprowadzenia tego śledztwa?
W tym samym czasie świeżo upieczona policjantka Agnieszka
Jamróz zostaje wysłana na Ukrainę, by przywieźć stamtąd ciało komendanta straży
przygranicznej, który w niewyjaśnionych okolicznościach został znaleziony
martwy po drugiej stronie granicy. W wyprawie towarzyszy jej stary policyjny
wyjadacz Andrzej, który nie grzeszy uprzejmością. Szybko okazuje się, że ta
sprawa nie jest tak łatwa na jaką się zapowiadała, a Agnieszka i Andrzej muszą zostać
na Podkarpaciu, żeby ją wyjaśnić. Czy ktoś przyczynił się do śmierci
komendanta? Jeśli tak, to czy był to Polak czy Ukrainiec? I co tak naprawdę
komendant robił tak wysoko w górach?
„Stosunki na granicy stawały się coraz bardziej napięte. Odnieśli wrażenie, że wystarczy iskra, by obie strony zaczęły do siebie strzelać.”
Książka składa się z nienumerowanych rozdziałów, które
oznaczone są datą i miejscem akcji. Wydarzenia przedstawione są naprzemiennie,
raz dotyczą śledztwa prowadzonego w Długosielcach, raz w Ustrzykach Górnych.
Rozdziały są dosyć długie, mimo że nie są pisane jednym ciągiem, a ich długość
wynika po prostu ze szczegółowego stylu, to momentami wydawały mi się tym razem
(w porównaniu do „Kursu na śmierć”) troszkę za długie. Może to jednak
spowodowane było tym, że często musiałam się od lektury odrywać, a w środku
sceny naprawdę ciężko to zrobić.
Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego
głównie z punktu widzenia Łukasza i Agnieszki. Styl, jak wspomniałam, jest
bardzo szczegółowy, narrator o wszystkim, co się dzieje wkoło skrupulatnie
opowiada, a dialogi mają długość faktycznej rozmowy, co nadaje fabule
autentyczności. Mimo wielu szczegółów wszystko też jest dokładnie wytłumaczone,
więc czytelnik nawet przy nieznanych mu tematach jest w stanie wszystko zrozumieć.
A tematy tu są naprawdę ciekawe, gdyż i obydwa miejsca akcji
są fascynujące. Mała wioska na Podlasiu, gdzie łączą się różne wierzenia, różne
religie, a gdzie uroda przyrody stoi w opozycji do perspektyw jej mieszkańców,
jest dobrym wyborem na osadzenie fabuły kryminału. W końcu to niewielka społeczność, wydaje się, że zamknięty krąg podejrzanych, bo kto zimą w czasie świąt miałby tam przebywać, jak nie po prostu mieszkańcy?
„Dwie rodziny z perspektywami na przyszłość to jak na jedną wieś zdecydowanie zbyt mało. Konkluzja była prosta. I smutna. Podlasie stopniowa się wyludniało. Coraz bardziej kojarzyło się z umierającym ciałem, z którego wyciekają ostatnie krople krwi.”
Drugie miejsce to Ustrzyki Dolne na Podbeskidziu, gdzie
ludzie żyją z turystyki lub pracują w służbach granicznych. Tu atmosfera wydaje
się rodem wyjęta z serialu „Wataha”, a obraz wysokich gór zimą nadaje książce
niesamowicie dobrego klimatu.
Prócz dobrze oddanych realiów tych dwóch miejsc, ciekawym
tematem na pewno są tu też ikony – sporo w nich w książce się dowiadujemy, jak
powstają, jaka jest ich historia, skąd się wzięły i czy teraz jeszcze
faktycznie mają rację bytu. To temat rzadko spotykany, a tak bogaty kulturowo,
tak fascynujący, że czytelnik tylko czeka na te fragmenty, gdy znowu będzie
mógł prześledzić historię ich dotyczącą.
Wójcik słynie z wielowątkowych fabuł kryminalnych, gdzie nic
z początku nie składa się w całość, a jednak wszystko ma znaczenie. I tak
oczywiście jest i tym razem. To jak autor wszystkie tematy, wszystkie zaczęte
wątki ładnie w całość pospinał, zasługuje naprawdę na pochwałę. Za każdym razem
jestem pod wrażeniem tego, że każdy jeden szczegół ostatecznie okazuje się
kawałkiem całej, jednej, wielkiej układanki.
„To był bardzo mądry człowiek. (…) Pełen pasji. Interesował się tyloma rzeczami… Od sztuki antycznej po podróże kosmiczne. Gdy tu trafił, jego kolejną pasją stały się Bieszczady. Kupił nas tym, wiecie?”
Oczywiście nie mogę też nie wspomnieć o bohaterach,
szczególnie jeśli chodzi o Pawła i Agnieszkę. Paweł tym razem nie ma łatwego
zadania – musi trochę walczyć ze swoją przeszłością, to co się stało z nim i Wiktorią
teraz znowu na nowo zaprząta jego myśli. Tym bardziej, że przecież Wiktoria
zaraz będzie rodzić, a żyje w tej wiosce, co jej właśnie zamordowany ojciec,
więc i bierze razem ze swoim aktualnym partnerem aktywny udział w tej sprawie…
Nie jest to więc komfortowa sytuacja dla Pawła.
Agnieszka za to pokazuje się z innego strony – musi nie
tylko ciągnąć śledztwo do przodu i radzić sobie z dosyć ordynarnie zachowującym
się starszym policjantem, ale i prywatnie nadchodzą dla niej zmiany – dostajemy
tu mały wątek romansowy. Ja oczywiście niespecjalnie się w takowych lubuję,
więc i tu miałam co do niego małe obiekcje – były momenty, w których
przewracałam oczami 😊
Ogólnie, „Krwawe łzy” to ciekawy, wielowątkowy kryminał z
dobrą kreacją bohaterów i rewelacyjnymi miejscami akcji. Te dwa oddalone od
dużych miast miejsca, i to zimą, nadają lekturze tak fajnego klimatu, że ciężko
się od lektury oderwać. Jeśli więc lubicie dobrze skonstruowane śledztwa, z
wieloma odnogami oraz polskie klimatyczne góry zimą, a także sporą dawkę
ciekawostek kulturowych, to na pewno będziecie z tej lektury zadowoleni!
Moja ocena: 7/10
Za możliwość zapoznania się z lekturą przedpremierowo oraz
objęcia jej swoim patronatem medialnym dziękuję Wydawnictwu Zysk i S-ka!
Książka dostępna będzie też w abonamencie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz