autorka powieści dla dzieci i dorosłych, scenariuszy oraz sztuk teatralnych.
Od 1983 tworzyła na emigracji (Austria, Niemcy). Po przewrocie politycznym w 1989 zaczęła publikować w ojczyźnie, ostatecznie w 1994 wróciła do Czech. Pisze po czesku i po niemiecku. Jest dwukrotną laureatką najważniejszej czeskiej nagrody literackiej Magnesia Litera oraz sześciokrotną zdobywczynią nagrody Zlatá Stuha, przyznawanej najlepszym książkom dla dzieci i młodzieży. Na podstawie scenariuszy Procházkovej powstało wiele filmów i seriali telewizyjnych, m.in Vraždy v kruhu, który dał początek książkowym przygodom Marána Holiny (w tej roli Ivan Trojan). Iva Procházková ma Słońce w znaku Bliźniąt i ascendent w Byku.
Iva Procházková: To, że w danej chwili nie piszę, nie znaczy, że przestaję myśleć o pisaniu. Major Holina wciąż był ze mną, żył w mojej głowie, rozwiązywał sprawy w praskim wydziale zabójstw, marzył o Sabinie, pływał łódką po Wełtawie, zajadał się rogalikami, które oceniał według swojej skali, odwiedzał rodzinną Słowację, by świętować Boże Narodzenie i popijać wino. Każdego dnia zmagał się z uszczypliwościami swojej praskiej gospodyni. Aż wreszcie przydarzyło mu się coś naprawdę nietuzinkowego, coś, o czym warto było napisać. Wtedy to zrobiłam.
Ciężko było wrócić do cyklu po takiej przerwie?
Przeciwnie, było bardzo miło. Zaczęłam od uważnej lektury dwóch poprzednich tomów serii, żeby odświeżyć sobie wszystkie szczegóły. Następnie wsłuchałam się w głos Holiny w mojej głowie, a dopiero potem, na samym końcu, zabrałam się do konstruowania nowego śledztwa.
W „Zagraj mi na drogę” zaskakuje nas Pani środowiskiem, w jakim osadzona jest akcja powieści. We wcześniejszych tomach serii raczej skupiała się Pani na zwyczajnych, tak zwanych szarych człowieczkach, a tu jednak grono jest bardziej niespotykane. To artyści, muzycy, ktoś, kogo raczej nie spotyka się na co dzień, przynajmniej tak jest w moim wypadku 😊 Skąd więc pomysł, by morderstwo miało miejsce w filharmonii? I to w czasie Festiwalu Praskiej Wiosny?
Pomysły na moje książkowe śledztwa zwykle płyną z konkretnych wydarzeń wokół mnie. Przykładowo kilka lat temu praska policja znalazła ciało w Małym Hanoi, dzielnicy wietnamskiej. Moja wyobraźnia natychmiast zaczęła pracować na pełnych obrotach, a niedługo po tym na świat przyszły „Roznegliżowane”. Motyw zabójstwa z mojej ostatniej powieści pochodzi z bliskiego sąsiedztwa. W miejscu, gdzie często spędzam lato, doszło do tragedii. Ludzie spekulowali, że ta śmierć nie była nieszczęśliwym wypadkiem, że ktoś maczał w niej palce. Wiadomo, że jako autorka powieści kryminalnych natychmiast się tego uczepiłam. „Zagraj mi na drogę” pisało mi się bardzo dobrze także ze względu na to, że bardzo dobrze znam środowisko muzyczne i sam budynek Rudolfinum, gdzie ma siedzibę Filharmonia Czeska.
W książce widać, że dobrze Pani wie, jak działa taka instytucja od wewnątrz. To efekt researchu do książki czy już wcześniej była Pani tak dobrze obeznana z funkcjonowaniem filharmonii?
Mam kilku przyjaciół wśród członków Filharmonii Czeskiej. Regularnie chodzę tam na koncerty, znam też garderoby, klub, bywałam nawet na próbach. Często aż trudno uwierzyć w historie, jakie opowiadają. Branża muzyki poważnej jest pełna osób niezwykle wrażliwych, dlatego aż kipi w nim od emocji. Jest to też środowisko ciężko harujące na sukces i targane marzeniami o wielkiej karierze. Wszystko to ma ogromny wpływ na życie prywatne muzyków, na ich rodziny. Właśnie ci ludzie byli dla mnie inspiracją oraz wsparciem podczas pisania książki „Zagraj mi na drogę”.
W każdym tomie serii pojawia się jakaś intrygująca mieszanka kulturowa. Już nawet sam Holina jest dużym miksem narodowościowym – to Słowak pracujący w Czechach, którego dziadkowie wywodzą się z Węgier. W tym tomie dla polskich czytelników na pewno gratką będzie też Urszula, przyjaciółka zamordowanej, która swoje korzenie ma w Polsce. Czy w Czechach na co dzień ten miks kulturowy faktycznie jest aż tak widoczny?
Różnorodność ta jest na pewno bardzo widoczna w kręgach artystycznych. Ale w innych, bardziej „zwyczajnych” środowiskach, też nie ma narodowościowej nudy. Niestety po wojnie ostała się u nas tylko garstka wielu bardzo ważnych mniejszości, jak mniejszość niemiecka czy żydowska, na domiar złego w roku 1992 odłączyła się od nas Słowacja, ale po aksamitnej rewolucji i wejściu do UE, czeska rzeczywistość zaczęła szybko się zmieniać. Nasze państwo otworzyło się na wpływy międzynarodowe. Wielu obcokrajowców się tu osiedliło, wróciło też wielu Czechów, którzy wcześniej uciekli z ojczyzny przed reżimem, a ci ludzie przywieźli tu swoich partnerów obcokrajowców i ich wspólne dzieci, wychowane w innych krajach, ożywili Czechy narodowościowo i kulturowo. Kiedy jeżdżę po Czechach, odbywając spotkania autorskie, za każdym razem wyraźnie widzę, że w naszym społeczeństwie żyje mnóstwo osób z korzeniami innymi niż czeskie. Polska klarnecistka Urszula z mojej powieści jest postacią fikcyjną, ale na czeskich scenach każdego roku występuje cała masa polskich artystów. Podczas planowania książki miałam przyjemność uczestniczyć we wspaniałym koncercie w klubie Jazzdock, praskiej scenie na wodzie. Grał IRCHA Clarinet Quartet, a z Mikołajem Trzaską wystąpił po raz pierwszy nasz Petr Vrba. Ten występ był jednym z przeżyć, które zainspirowały mnie do pisania.
Muszę przyznać, że jestem zachwycona tym, jak kreuje Pani swoje postacie, jak bardzo są głębokie pod względem psychologicznym. Czy to wiedza wyciągnięta po prostu z życia czy może kształciła się Pani w tym kierunku?
Psychologia jest moim hobby, nie studiowałam jej wprawdzie na uniwersytecie, ale przez całe życie trochę się w jej kierunku kształcę. Na własną rękę. Czytam sporo literatury fachowej z różnych dziedzin psychologii, czasami robię to dość chaotycznie, po prostu zagłębiam się w to, co interesuje mnie akurat w danym momencie.
Nie mogę też nie zapytać o astrologię. Skąd taka fascynacja? Przyznam, że wcześniej nigdy się tym tematem nie interesowałam, a po tym, jak przedstawiła go Pani w swoich książkach, stwierdziłam, że jednak chciałabym zgłębić ten temat!
Zainteresowanie astrologią jest ściśle związane z zainteresowaniem psychologią. Współczesna astrologia to nie wróżbiarstwo. Nie przepowiada nieuniknionego. Zajmuje się profilowaniem osobowości i analizą problemów, które są obecne w człowieku od chwili narodzin, ale głęboko ukryte. Cechy te mogą uwidocznić się dopiero w kluczowych momentach życia. Różnica między astrologią a klasyczną psychologią polega na tym, że astrologia porusza się w szerszych kontekstach, włączywszy planety, gwiazdy i karmę, czyli – w uproszczeniu – to, co każdy przyniósł do swojego obecnego życia ze swoich wcześniejszych egzystencji. Niektóre elementy horoskopu pojmują reinkarnację jako oczywistą składową ludzkiej osobowości.
Według ciągle powtarzanej w cyklu zasady, że zbrodnia to reakcja na problem psychologiczny, który pojawia się wcześniej, to zawsze motyw zbrodni jest u Pani tym, co pojawia się na samym początku pracy nad powieścią?
Dokładnie tak. Najpierw sama muszę zrozumieć motyw. Musi być dla mnie jasne, dlaczego doszło do zbrodni. Z czasem pojęłam, że niemal każdy z nas ma powód, by kogoś zabić i właśnie przeróżne powiązania (tak, również astrologiczne) decydują, czy czyn pozostanie w sferze pragnień, czy dojdzie do jego realizacji. Ja też jestem potencjalnym mordercą. Podobnie, jak pani.
A jak długo taka powieść powstaje?
Research i układanie historii w głowie zajmują mi około trzech czwartych roku. Do pisania siadam dopiero, kiedy czuję, że już znam i rozumiem swoich bohaterów. Sam proces pisania zajmuje mi około roku. Czasem dłużej. Mam lepsze i gorsze okresy, raz pisanie idzie jak z płatka, ale miewam też okresy obniżonej koncentracji, spadku kreatywności. Nie można pisać za wszelką cenę.
Co najbardziej Pani lubi w procesie powstawania książki, a co najmniej?
Lubię etap, kiedy książka dopiero rodzi głowie, kiedy powoli systematyzuję ją w krótkich podpunktach. Wtedy wszystko jest jeszcze możliwe, wszystko jest też pasjonujące, a ja mogę pójść którąkolwiek z dróg. Nie lubię chwili, kiedy udam się w niewłaściwym kierunku, bo powrót na właściwą ścieżkę wymaga wiele czasu i kosztuje sporo energii. Dlatego staram się zapobiegać takim sytuacjom, poprzez staranne przygotowania i dokładny research. Lubię też zakończenia – moment, kiedy historia jest już napisana a ja domalowuję tylko ramkę, czyli przedostatni i ostatni rozdział. Bawię się wtedy każdym zdaniem i odczuwam autentyczną radość i satysfakcję.
Nie mogę też nie spytać – czy Holina (i czytelnicy razem z nim) doczekają się kolejnych śledztw? Jak wyglądają Pani najbliższe plany pisarskie?
Między drugą a trzecią częścią przygód Holiny, napisałam thriller polityczny, w którym także występuje Holina, ale jako postać drugoplanowa. Teraz chyba na chwilę wrócę do literatury dziecięcej. A potem się zobaczy. Niczego nie planuję na sto procent.
Czy pisaniem zajmuje się Pani codziennie czy raczej jest to zajęcie na czas, gdy przyjdzie natchnienie?
Pracuję według pewnego porządku. Wstaję wcześnie, trochę ćwiczę, potem piszę, całe przedpołudnie. Czasami też tłumaczę, ale to robię zazwyczaj popołudniami. Kiedy kończę książkę, piszę także wieczorem, czasami do późnej nocy. Najlepiej pracuje mi się wcześnie rano i w nocy.
To teraz na koniec kilka pytań bardziej ogólnych, bo na pewno czytelnicy chcą też czegoś dowiedzieć się o samej autorce. Na początek jak podobało się Pani na naszych Warszawskich Targach Książki?
Przyznam, że Warszawie byłam po raz pierwszy w życiu. Lubię duże, żywe miasta, przez które płyną rzeki. Warszawa mnie oczarowała, atmosfera na targach również. W dodatku sprzyjała nam pogoda! Polscy czytelnicy wykazują ponadprzeciętne i stałe zainteresowanie literaturą czeską, to coś niesamowitego. Czułam to podczas wszystkich spotkań i oficjalnych, i towarzyskich. Na pewno jeszcze wrócę do waszej stolicy.
Co lubi Pani robić w wolnej chwili?
Uwielbiam czytać, lubię obejrzeć dobry film, chętnie też spaceruję na łonie natury. Z pracą w ogródku jest jak z pisaniem – najpiękniejszy etap rozgrywa się w mojej głowie. Ale kiedy tylko biorę motykę w dłoń i zaczynam naprawdę coś sadzić lub przycinać, okazuje się, że to wcale nie taka frajda, jak mi się wydawało.
Jak wygląda Pani biblioteczka, jakich gatunków, pisarzy znajdziemy tam najwięcej?
Na moich półkach jest mnóstwo czeskiej beletrystyki i poezji, szereg autorów niemieckich i austriackich – wiele lat spędziłam na emigracji w tych krajach – jest też sporo literatury faktu, szczególnie o tematyce historycznej i geopolitycznej. Nie brakuje też oczywiście książek z dziedziny psychologii i astrologii. Jest też międzynarodowy misz masz literatury gatunkowej. Jeśli chodzi o polskich autorów, w mojej biblioteczce można znaleźć na przykład książkę Eugeniusza Iwanickiego „Wróg towarzysza Stalina”, „Gottland” Mariusza Szczygła, „Drogę donikąd” Józefa Mackiewicza i moją ukochaną książkę z dzieciństwa: „Akademię Pana Kleksa” Jana Brzechwy. Mam też wszystkie książki mojego taty, Jana Procházki, po którym odziedziczyłam ciągotki do czytania i pisania.
I na koniec pytanie związane z pierwszym członem mojego bloga – jaka jest Pani ulubiona potrawa i czy lubi Pani gotować?
Bardzo lubię gotować, ostatnio głownie dania wegetariańskie. Potrafię też przyrządzić niezły gulasz, polędwicę w śmietanie czy paprykę faszerowaną mielonym mięsem. Ale moje ulubione danie jest bardzo proste: to knedliki ziemniaczane ze smażoną cebulką i szpinakiem.
Dziękuję za poświęcony czas i życzę dalszych sukcesów w karierze pisarskiej!
Dziękuję!