Autor: Bartosz Szczygielski
Tytuł: Winni
jesteśmy wszyscy
Data premiery: 27.01.2021
Wydawnictwo: Czwarta
Strona
Liczba stron: 392
Gatunek: thriller
psychologiczny / kryminał
Bartosz Szczygielski na polskim rynku książki pojawił się
pięć lat temu z pierwszym tomem trylogii kryminalnej o policjancie Gabrielu
Bysiu pt. „Aorta”. Moja pierwsza styczność z jego piórem miała miejsce trzy
lata później, gdy na rynku ukazał się tom kończący ten cykl, więc z całością
mogłam zapoznać się od razu. (recenzja – klik!)
Historia zrobiła na mnie piorunujące wrażenie, więc i autor od razu wskoczył na
listę tych, których kolejnych książek wypatruję z niecierpliwością. Od tego
czasu na rynku pojawiły się kolejne jego trzy tytuły (dla dorosłego
czytelnika), tym razem jednak gatunkowo są to thrillery. „Winni jesteśmy
wszyscy” to środkowy z nich.
Jest to historia Konrada Łazara, trzydziestokilkulatka,
który na co dzień zajmuje się wywiadem białym, czyli zdobywaniem informacji o
klientach z ogólnodostępnych źródeł. Jeszcze pół roku temu jego życie toczyło
się zwyczajnym rytmem. Zmienił to jeden piątkowy wieczór, podczas którego w
jego pracy pojawił się zamachowiec i raniąc kilka osób ostatecznie zabił
siebie. Dlaczego to zrobił? I dlaczego to właśnie do Konrada strzelał w
pierwszej kolejności? Konrad od tego czasu walczy z poczuciem winy, a te
uczucie zmusza go do zadośćuczyniania innym – matce jednej ze zranionych kobiet
pomaga finansowo, a ojcu drugiej, która właśnie odebrała sobie życie, obiecuje
pomóc w czym tylko będzie umiał. Ten prosi go, by odkrył zagadkę śmierci córki,
bo jest pewny, że nie zrobiła tego sama. Mówi też coś, co i w Konradzie wzbudza
wątpliwości, więc ostatecznie mężczyzna zgadza się pomóc. Co odkryje? Czy
faktycznie Ewelina zginęła w inny sposób niż myśleli? Dlaczego, co odkryła
przed swoją śmiercią? I czy jest to w jakiś sposób powiązane z wydarzeniami
sprzed pół roku?
Książka składa się z wstępu opisującego wydarzenia sprzed
pół roku i części właściwej. Ta podzielona jest na dni śledztwa, najpierw z
punktu widzenia Konrada, później pomagającej mu policjantki oraz na rozdziały końcowe
zatytułowane „zmierzch”, „świt” i „noc”. Każdy z tych rozdziałów określony jest
dokładną godziną wydarzeń, przez co cały czas czuje się z jaką skrupulatnością
każdy detal jest tu oddany. Narracja prowadzona jest trzeciej osobie czasu
przeszłego z punktu widzenia Konrada i Agnieszki policjantki. Styl powieści
jest naprawdę dobry i od razu czuć, że jest to pióro Szczygielskiego – jest
duszno, mrocznie, uwagi bohaterów bywają ironiczne, podszyte czarnym humorem, a
i też od czasu do czasu nawiązują do filmów, muzyki i literatury.
Początek książki jest naprawdę mocny. Autor opisuje wieczór,
w którym doszło do tragedii w sposób przejmujący, szokujący i wstrząsający. Tak
samo jest z uczuciami Konrada, które poznajemy już te wspomniane pół roku
później. To jak autor wszedł z głowę takiej postaci, która choć nie powinna, to
jednak cały czas się obwinia, czuje, że ta ogromna tragedia kilku rodzin, to
jego wina i musi za nią odpokutować, robi naprawdę ogromne wrażenie. Ja czytając
te fragmenty cały czas miałam ściśnięte gardło.
Później robi się już bardziej kryminalnie. Konrad, razem z
plączącą się mu pod nogami policjantką, prowadzi śledztwo dotyczące śmierci
Eweliny. Dużo jest to zwrotów akcji, twistów, których nie da się przewidzieć.
Postać Konrada jednak cały czas pozostaje ludzka, pełna wad i skora do
popełniania błędów. To naprawdę dobry zabieg, bo bohater nie wydaje się żadnym
supermanem, a i nie jest naiwny na tyle, by jakoś raziło to w oczy. To naprawdę
świetnie oddana, wyważona i inteligentnie opisana postać.
Intryga kryminalna poprowadzona jest równie dobrze i
prowadzi do tematów mrocznych i trudnych. Odsłania grzechy świata, które są,
ale niewidoczne w życiu codziennym. To historia o krzywdach, o których się nie
mówi, o traumach, które zostają na całe życie. Zagadka kryminalna jest mocno
poplątana i choć nie mogę odmówić jej naprawdę dobrego rozpisania, to jakoś
końcówka nie zrobiła na mnie aż takiego dużego wrażenia, jak przypuszczałam, że
zrobi, wnioskując po całej historii. Może jest to efekt mojego lekkiego
przesytu gatunku, a może ilości nagromadzonych na końcu wątków.
Ogólnie jednak książkę czytałam z dużą przyjemnością.
Kreacja głównego bohatera oddana jest rewelacyjnie, to człowiek z krwi i kości.
Całość aż buzuje od emocji i gniewnych, pełnych winy uczuć. Akcja jest dobrze
przemyślana, skrupulatnie i bardzo inteligentnie rozpisana, a częste twisty
akcji cały czas zmieniają całościowe postrzeganie historii. Według mnie to
sprytne połączenie thrillera z kryminałem, które czytałam z dużą przyjemnością.
Moja ocena: 7,5/10
Za możliwość zapoznania się z lekturą dziękuję Wydawnictwu
Czwarta Strona Kryminału!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz