Autor: L. E. Flynn
Tytuł: Dziewczyny
są tu takie miłe
Tłumaczenie: Tomasz
Wilusz
Data premiery: 29.07.2021
Wydawnictwo: Prószyński
i S-ka
Liczba stron: 432
Gatunek: thriller
psychologiczny
„Dziewczyny są tu takie miłe” to pierwsza książka L.E. Flynn
(a dokładniej Laurie Elizabeth Flynn) przeznaczona dla dorosłego czytelnika.
Wcześniej autorka napisała trzy powieści YA, a przed karierą pisarską zajmowała
się modelingiem. Żyje w Kanadzie, prowadzi spokojne życie w otoczeniu rodziny i
przyrody. Na podstawie jej najnowszej książki ma powstać serial telewizyjny.
Fabuła powieści rozpoczyna się, gdy główna bohaterka –
trzydziestodwuletnia Ambrosia dostaje mail z zaproszeniem na obchody dziesiątej
rocznicy ukończenia studiów. Amb jednak tego okresu w swoim życiu nie wspomina
najlepiej, więc nie decyduje się na uczestnictwo w tym wydarzeniu. Szybko
jednak przychodzi jej zmienić zdanie, gdy pocztą zostaje jej doręczony
anonimowy liścik, w którym ktoś pisze, że muszą porozmawiać o ‘tamtej nocy’… Jej
mąż szybko dowiaduje się o zaproszeniu, a jako że nie zna przeszłości swojej
żony, ochoczo namawia ją na uczestnictwo z zjeździe. Czy jednak Amb powinna tak
jechać? Co jeśli jej mąż dowie się, o co wtedy była oskarżana? I kto wysyła jej
anonimy? Czy kobieta powinna się bać?
Książka składa się z prologu i 42 rozdziałów podzielonych na
‘teraz’ i ‘wtedy’. ‘Wtedy’ to wydarzenia sprzed czternastu lat, z pierwszego
roku studiów, w czasie którego doszło tam do tragedii. Rozdziały zatytułowane ‘teraz’
za każdym razem otwiera mail od Komitetu Absolwentów Uczelni do głównej
bohaterki. Narracja prowadzona jest w pierwszej osobie przez Amb, rozdziały ‘teraz’
pisane są w czasie teraźniejszym, ‘wtedy’ w czasie przeszłym. Styl jest prosty,
słownictwo niespecjalnie rozbudowane i wyszukane, mnie trochę drażniły dosyć
obcesowe określenia i odnośniki do seksu, poza tym jednak książkę czyta się
płynnie, bez problemów.
Poprzez osadzenie części akcji czternaście lat wstecz, w
akademiku, w czasie pierwszego roku studiów, książka może wydawać się trochę
nastolatkowa, jednak problemy, które porusza są całkiem poważne. To historia o
dziewczynach, które nagle wyrwały się spod opieki rodziców i mogą żyć i robić
co chcą. Główna bohaterka, mimo iż jako współlokatorkę w pokoju dostaje
dziewczynę naprawdę dobrą i miłą, jednak szybko kieruje się w stronę odwrotną –
poznaje Sally, dziewczynę, która łamie wszystkie zasady, który nikogo (nawet
siebie) nie szanuje, a jednak wszyscy skaczą dookoła niej. Amb oczarowana jej
mocą robi wszystko, by się z nią zaprzyjaźnić. I tak wkręca się w złe
towarzystwo, pełne alkoholu, narkotyków i przygodnego seksu. Razem z Sally
staje się tą ‘wredną dziewczyną’, która nie zważając na uczucia innych, pogrywa
sobie z wszystkimi. Dla nich to tylko zabawa, czy jednak dziewczyny, które są
przez nie dręczone też tak to odbierają? Przez te rozdziały autorka pokazuje
mroczną stronę życia w akademiku, gdzie nie żyje się tak łatwo i beztrosko jak mogłoby
się wydawać.
Ogólnie wydaje się, że narratorka nie lubi płci pięknej. Ma
podejście bardzo przedmiotowe, uważa, że kobiety potrzebują mężczyzn, by być w
pełni sobą, by do czegoś w życiu dojść. Poza tym to właśnie kobiety uważa za
groźniejszą płeć, pełną skrajnych emocji, zdolną do zachowań tak wyrachowanych
i nieczystych posunięć, że jest to dosyć przerażające. Takie podejście jednak
przestaje dziwić z każdym kolejnym rozdziałem dotyczącym dawnych zdarzeń –
kiedy poznajemy do czego narratorka jest czy była zdolna, całość zaczyna do
siebie pasować.
„Kiedy mam kiepski poranek, lubię popatrzeć na moje internetowe życie i przypomnieć sobie, że potrafię na tyle dobrze udawać, by wszystkich nabrać.”
Bo Amb nie jest postacią dobrą. Mimo że od tamtych
tragicznych zdarzeń minęło już czternaście lat, to jej życie specjalnie się nie
zmieniło. Może już tak nie zabiega o to, by się wyróżniać, jednak dalej nie
jest postacią pozytywną – oszukuje męża, udaje cały czas kogoś innego niż jest
w rzeczywistości. Nie wydaje się, by czuła się winna, choć może gdzieś w podświadomości
jednak tak jest – w końcu nigdy nie postarała się, by po tamtej nocy zawalczyć
o swoje marzenia. Nie zamierza jednak pokutować, nie wygląda na to, że chce być
lepszym człowiekiem. W sumie nawet nie wiadomo czego chce, wie tylko, że nie
tego, co ma. To postać trudna do polubienia, do zrozumienia, jednak każdy w
swoim życiu na pewno spotkał podobnie wredną osobę, więc jej istnienie
niespecjalnie dziwi.
Intryga kryminalna opiera się w większości na tajemnicy z
przeszłości i osobie, która stoi za anonimami. Jest dobrze poprowadzona, może
nie trzyma w super wielkim napięciu, ale ciekawi, a finał zaskakuje. Największe
napięcie buduje niepewność bohaterki co do tego, komu z dawnych znajomych może
ufać i czy to przypadkiem nie Sally znowu gra w jakiś niezrozumiałą, poplątaną
grę.
Ogólnie, „Dziewczyny są tu takie miłe” to niezły thrillerek
o wrednych dziewczynach. Na pewno dobrze obrazuje ich wpływ na te spokojniejsze
osoby, które przypadkiem im zaufały i uwierzyły, że te dziewczyny wcale nie są
takie złe. To historia o demonach przeszłości, które w końcu po latach dochodzą
do głosu i o zemście, której w końcu dokonują. To opowieść dziewczyn, które z
własnych wyborów zeszły na złą drogę, z której nie da się powrócić, a także o
toksycznej relacji, od której to wszystko się zaczyna. To też dosyć przerażający
obraz ludzi wchodzących w dorosłość, którzy nagle zerwani z opieki
rodzicielskiej, odkrywają coraz mroczniejsze ‘ja’. Ostatecznie jest to też
historia o sprawiedliwości i karze. Może nie uznam jej za powieść wybitną, ale czyta
się ją całkiem dobrze, to taki lekki, trochę nastolatkowy thrillerek do
poczytania w wolnej chwili.
Moja ocena: 6,5/10
Za możliwość zapoznania się z lekturą dziękuję Wydawnictwu
Prószyński i S-ka!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz