lipca 14, 2021

"Rezydencja" Laura McHugh

 

Autor: Laura McHugh
Tytuł: Rezydencja
Tłumaczenie: Alina Siewior-Kuś
Data premiery: 08.07.2021
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Liczba stron: 360
Gatunek: thriller psychologiczny / kryminał
 
Laura McHugh to amerykańska autorka czterech powieści. Debiutowała w 2014 roku, dwa lata później ukazała się jej druga książka pt. „Arrowood” (pol. „Rezydencja”), która równocześnie dopiero teraz jest jej pierwszą książką wydaną w Polsce. W międzyczasie autorka na rodzinnym rynku wydała jeszcze dwie, każda została jeszcze lepiej przyjęta i wyżej oceniana od poprzedniej. Z tego co wiem, McHugh chętnie osadza fabułę swoich powieści na tle miasteczek z południa Stanów, w wypadku „Rezydencji” jest to małe miasteczko Keokuk w stanie Iowa, które w powieści już samo w sobie odgrywa dużą rolę. Na ich tle rozgrywają się mroczne, skupione na psychologicznych rozterkach dramaty rodzinne.
 
Akcja powieści „Rezydencja” rozpoczyna się w momencie, gdy Arden Arrowood wraca po latach do swojej rodzinnej miejscowości, w które spędziła pierwsze dziesięć lat życia. Chwilę temu jej ojciec zmarł, jednak dziewczyna nie czuje się pogrążona w żałobie – od wielu lat prawie nie mieli ze sobą kontaktu. Dom rodzinny odziedziczyła po dziadkach, którzy jednak zastrzegli, że dopiero po śmierci ich syna ma go otrzymać. I tak teraz wraca do miejsca, gdzie siedemnaście lat temu jej rodzina została rozerwana – jej siostry, dwie bliźniaczki w wieku zaledwie dwóch lat zostały porwane sprzed domu w momencie, gdy Arden na chwilę się od nich oddaliła. Sprawa nigdy nie została wyjaśniona, los jej sióstr pozostał nieznany. Czy po tylu latach może się coś w tej sprawie zmienić? Kiedy do dziewczyny odzywa się Josh, mężczyzna, który prowadzi stronę internetową poświęconą rozwiązywaniu starych spraw i przekonuje ją, że możliwe, iż zdobył nowy trop, Arden pełna obaw, a zarazem i nadziei zgadza się na spotkanie. Co z niego wyniknie? Czy faktycznie po siedemnastu latach udałoby się w końcu sprawę rozwiązać? Dowiedzieć, co się stało z dziewczynkami i zamknąć rozdział życia, który bez rozwiązania zagadki cały czas pozostaje otwarty? Czy Arden w końcu, po siedemnastu latach, będzie mogła ruszyć dalej?
„Czekałam na bliźniaczki. Całe swoje życie spędziłam na czekaniu, by wróciły, dogoniły mnie, by nie zostały zbyt daleko w tyle.”
Książka składa się z 20 rozdziałów. Na końcu, za podziękowaniami autorki, znajdziemy tak zwany ‘Przewodnik dla czytelnika’, gdzie zamieszczony został wywiad z autorką dotyczący „Rezydencji” i pracy nad nią oraz 10 pytań i tematów do dyskusji, które mogą przydać się w grupach czy klubach czytelniczych. Wróćmy jednak do samej powieści – narracja we wspomnianych 20 rozdziałach prowadzona jest przez Arden w pierwszej osobie czasu przeszłego, a co za tym idzie – widzimy i odczuwamy wszystko to, co główna bohaterka. Styl powieści jest spokojny, niespieszny, przyjemny, skupia się na szczegółach otoczenia. W książce panuje atmosfera lekkiego niepokoju, wydarzenia toczą się niespiesznie.
 
Jak wspomniałam już na wstępie, w książce dużą rolę odgrywa samo miejsce osadzenia akcji – południe kraju, stan Iowa, duży stary dom z historią, osadzony na styku dwóch rzek. Bohaterka po latach wraca do swojego miejsca z lat dziecięcych – następuje więc zderzenie jej wspomnień odnośnie tego miejsca ze stanem faktycznym. Arden pamięta miasto jako uroczą miejscowość, gdzie chodziła z babcią na piwo korzennie, gdzie znała każdy kawałek przestrzeni. Teraz, to siedemnastu latach ogląda rozpad – pięknych, starych, klimatycznych domów, miasteczka, biznesów. Kiedyś to miejsce tętniło życiem, teraz wygląda na wymarłe. Ale jest też nadzieja – tu ktoś odnawia dom, tu stowarzyszenie historyczne organizuje wycieczki, atrakcje turystyczne. Może więc jeszcze uda się przywrócić świetność temu miejscu?
Wszystko to wydaje się przeniesieniem z samego życia bohaterki. Przed porwaniem bliźniaczek jej rodzina miała się względnie dobrze, mieli wokół siebie wielu ludzi, po prostu żyli jak normalna rodzina w tamtych stronach. Jednak po tych tragicznych wydarzeniach wszystko zaczęło się rozpadać – rodzice się rozwiedli, zatracili w swoich mrokach, a Arden utknęła. Nie umie znaleźć dla siebie miejsca ani zajęcia, nie ma przyjaciół, nie ma rodziny. Tak jak miasto, tak i Arden rozpada się coraz bardziej. Czy więc powrót na miejsce, gdzie wszystko się zaczęło sprawi, że dziewczyna ruszy na przód? Czy tu jest jej miejsce, te w który poskłada wszystko od nowa?
 
Akcja powieści toczy się spokojnie, powoli. Przyglądamy się miastu, domowi, do którego wróciła Arden i grzebiemy w jej pamięci. Czy faktycznie to co pamięta, jej wspomnienia są zgodne z tym co się kiedyś wydarzyło? Pamięć to przecież mechanizm naprawdę zagmatwany, więc czy naprawdę możemy ufać w to, co wydaje nam się, że się kiedyś stało? To ciekawy temat, nad którym nieraz sama się zastanawiam, więc i tu te refleksje bardzo mi odpowiadały.
„(…) pamięć to dziwna rzecz. Podatna na wpływy. Tłum widzi na własne oczy to samo, a każdy z osobna ma inne wspomnienia o wydarzeniu. Naoczni świadkowie nie są wiarygodni, jeśli ich zeznań nie potwierdzają dowody, ponieważ wspomnienie nie jest faktem, tylko interpretacją zdarzenia i z upływem czasu może ulec zmianie.”
Co do samej intrygi kryminalnej, to dopiero gdzieś pod koniec historii zaczyna się tak naprawdę coś dziać, choć oczywiście przez całą powieść autorka porozrzucała malutkie, trudne do zauważenia wskazówki. Historia jest ciekawa, pełna niedomówień i tajemnic, przez co czytelnik czuje się nią zaciekawiony. Finał jest po części amerykański, ale nie w przesadny sposób, ogólnie wszystko ładnie się ze sobą zgrywa.
 
Podsumowując, „Rezydencję” raczej należy zaliczyć do tych spokojniejszych, bardziej statycznych thrillerów. Nie było to całkiem to, czego się spodziewałam – myślałam, że będzie to mroczna, mocno klimatyczna historia osadzona na motywach z klasyki kryminału, w końcu tajemnice z przeszłości i stara niezamieszkana od lat rezydencja właśnie na to wskazywały. Dostałam jednak coś innego – świetny obraz jednego z południowych miasteczek Stanów, w którym panuje bieda, rozpad, a każde wolne miejsce zajmują wyrastające jak grzyby po deszczu kościoły. Do tego dobry rys psychologiczny głównej bohaterki, którą od siedemnastu lat dręczą wyrzuty sumienia i która po prostu cały czas czeka na swoje siostry, na rozwiązania sprawy. No i oczywiście wspomniane tajemnice – rodzinne, małomiasteczkowe, szeptane gdzieś po kątach. To była dobra, ciekawa lektura, której klimat południa i spokojna akcja zostały przedstawione z dużym wyczuciem. Na pewno będę wyglądać kolejnego polskiego tłumaczenia książek tej autorki.
 
Moja ocena: 7/10
 
Za możliwość zapoznania się z lekturą dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka!

Książka dostępna jest też w abonamencie 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz