Autor: Anna Kańtoch
Tytuł: Lato
utraconych
Cykl: komisarz
Krystyna Lesińska, tom 2
Data premiery: 02.06.2021
Wydawnictwo: Marginesy
Liczba stron: 392
Gatunek: kryminał
Z prozą Anny Kańtoch jak na razie nie miałam za wiele do
czynienia – przez „Latem utraconych” czytałam zaledwie dwie jej książki, jednak
już po pierwszej wiedziałam, że to pisarka, na którą warto zwracać uwagę! Jej
kryminały są dopracowane i przemyślane, w starym dobrym stylu, gdzie zarówno
zagadka, jak i klimat w powieści odgrywają znaczącą rolę.
„Lato utraconych” to drugi tom trylogii kryminalnej o
komisarz Krystynie Lesińskiej. Pierwszy nosi tytuł „Wiosna zaginionych”, a jego
akcja toczy się współcześnie, w czasie, gdy Krystyna jest już po
siedemdziesiątce. Tom drugi nietypowo cofa się dwadzieścia lat wstecz, więc tym
samym można spokojnie czytać go jako osobną powieść. Choć oczywiście gwarantuję,
że od razu będziecie chcieli sięgnąć po tom pierwszy!
Fabuła „Lata utraconych” toczy się w 1999 roku. Kilka tygodni
temu Krystyna straciła drugiego męża. Jej córka ma swoją rodzinę, syn ciągle
mieszka z matką, choć w domu rzadko można go spotkać. Komisarz, mimo nalegań
córki, nie zdecydowała się na urlop, doszła do wniosku, że praca to jedyne, co
teraz może jej pomóc normalnie funkcjonować. I tak pewnego ranka razem ze
starszym aspirantem Wojtkiem Chodurą zostają wezwani do wioski pod Żywcem – w Pogańskim
Młynie, starej leśniczówce wynajmowanej turystom i myśliwym doszło do
poczwórnego morderstwa. Zamordowani zostali rodzice z dwoma kilkuletnimi
dziewczynkami, a ich nastoletni syn w ostatnim momencie został odratowany.
Szybko okazuje się, że chłopiec to postać już mediom dobrze znana – kilka miesięcy
temu został odnaleziony jako ofiara porwania sprzed 11 lat… Czy te dwie sprawy
się łączą? Co chłopiec ma z nimi wspólnego? A może to tylko pech, okropny zbieg
okoliczności? I czy Krystyna pogrążona w żałobie będzie w stanie doprowadzić
śledztwo do końca?
Książka składa się z prologu, 17 rozdziałów i epilogu. Narracja
prowadzona jest w przeważającej większości przez Krystynę w pierwszej osobie
czasu przeszłego, od czasu do czasu jednak obserwujemy Wojtka lub inne ważne dla
fabuły postacie w narracji trzecioosobowej. Akcja powieści toczy się na
przełomie sierpnia i września 1999, od czasu do czasu przetykana jest
fragmentami z życia Aleksandrowiczów sprzed kilku miesięcy przed tragedią. Styl
jest prosty acz naprawdę dopracowany, widać, że autorka język polski kocha i
szanuje.
„Lato utraconych” w porównaniu do tomu pierwszego to rasowy,
klimatyczny kryminał. Mamy tu brutalne morderstwo, zagadkę z przeszłości i
intrygę, która zmusza bohaterów (i czytelnika!) do wysiłku, do myślenia i
dedukcji. Przez większą część lektury akcja nie toczy się jakoś specjalnie
szybko, głównie chodzimy z Krysią i Wojtkiem, badamy ślady i przesłuchujemy
świadków, powoli odkrywając kolejne tajemnice rodzinne i skupiając się na motywach
działania postaci. Akcja poprowadzona jest tak, że ciekawość czytelnika cały
czas utrzymuje się na wysokim poziomie, mimo niespiesznego tempa kolejne
odkrycia, kolejne zwroty akcji nie pozwalają się ani chwilę nudzić. Intryga
jest wielowątkowa, przemyślana i dopracowana, a tajemnice małego miasteczka
oraz zbrodnia z przeszłości nadają lekturze naprawdę rewelacyjnego klimatu!
Oczywiście muszę też wspomnieć o bohaterach powieści. Postać
pierwszoplanowa – Krystyna aktualnie przechodzi przez naprawdę trudny okres. To
twarda babka, która nawet sama przed sobą nie chce przyznać, że może ją coś ruszyć.
Śmierć męża, najbliższej osoby dzielącej z bohaterką codzienność to jednak nie
byle co. Do teraz cały czas od wielu lat dręczy ją sprawa zaginięcia brata –
doszło do niego w górach, w Tatrach, dokładnie tam, gdzie jedenaście lat temu syn
Aleksandrowicza został uprowadzony. To sprawia, że Krystyna jeszcze mocniej i
dziwniej angażuje się w tę sprawę. Nie jest to jednak tak jednostronna postać
jak można by przypuszczać. Ostatnie wydarzenia sprawiły, że sama zastanawia się
nad swoimi rodzinnymi relacjami, choć jeszcze nie całkiem dojrzała, by próbować
je zmienić.
„Nienawidzę przebudzenia, tego momentu, gdy znowu dociera do mnie świadomość, co się stało. Jakbym za każdym razem przeżywała to na nowo. Sen jest błogosławieństwem, bo odbiera wspomnienia, ale za tych parę godzin niepamięci płaci się każdego ranka.”
Poza Krystyną w książce jest wiele innych ciekawych postaci –
znany już z tomu poprzedniego Wojtek, ale też osobne dla tego tomu postacie jak
rodzina zamordowanych, którzy z jakiś niejasnych powodów zamiast udać się na
luksusowe wakacje zagranicę, wybrali się do leśniczówki, choć nawet nie lubią
bliskości przyrody, jak i ich siostra-dewotka i mężczyzna, który razem z nią
odkrył tę makabryczną zbrodnię.
Nie mogę też pominąć miejsca i czasu akcji – fabuła toczy
się jeszcze przed roku 2000 i choć cały czas gdzieś czujemy ten czasy w tle, to
jednak nie dominują nad intrygą kryminalną. Najmocniej widać je na samym
początku, kiedy jeden z policjantów nie jest w stanie trafić do pewnej wioski,
bo sam nie wie gdzie to jest, a jego koledzy na komendzie nie potrafią znaleźć
tego na mapie… Poza tym jednym fragmentem najmocniej o dawnych latach
przypomina sama Krystyna ciesząca się swoją pierwszą komórką, jednak ciągle
wspominająca o tym, że rachunki przez połączenia na pewno zapłaci
astronomiczne.
Co do miejsca akcji to jest ono dokładnie takie jak lubię –
małe wioski pod Żywcem i w górach. Okolica, gdzie wszyscy się znają, gdzie
ważna jest bliskość i współżycie z naturą, gdyż jest ona cały czas na
wyciagnięcie ręki. To miejsca spokojnie, choć i odludne, co mocno sprzyja
posiadaniu mrocznych tajemnic…
„Bo czasem ze wszystkich rozwiązań zagadki prawdziwa jest ta, która najbardziej nas przeraża.”
Na koniec krótko muszę też opowiedzieć o tematach poruszanych
w powieści. Tak jak w tomie pierwszym, tak i tu wspomnienia i pamięć odgrywają ogromną
rolę. Przyglądamy się funkcjonowaniu rodziny, zarówno Krystyny, kobiety
poświęcającej się bez skrupułów pracy oraz rodzinie Aleksandrowiczów, którzy z
pozoru wyglądali na ideał, jednak czy naprawdę ich życie wyglądało tak jak
wydawało się wszystkim wkoło? Do tego jeszcze trzeba wspomnieć o przeżyciach
chłopca, który wychowywany był przez jedenaście lat przez obcą osobę, więziony
i zastraszany. Żaden z tych tematów nie przytłacza, są w tle, ale odgrywają też
w swoim czasie znaczącą rolę.
Podsumowując, „Lato utraconych” to kryminał z gatunku tych,
które lubię najbardziej. Akcja toczy się w małych, oddalonych od miast
wioskach, nad całością wiszą mroczne, niejasne tajemnice, a z tym wszystkim
powoli próbuje uporać się charakterna śledcza, której nic nie powstrzyma przed
odkryciem prawdy. Książka zaciekawiła mnie od samego początku i trzymała w
napięciu do samego końca mimo niespiesznie posuwającej się akcji. Tu
najważniejsza jest zagadka i kolejne tropy, które nakierowują na jej rozwiązanie.
Do tego styl jest niesamowicie płynny i przyjemny, przez co czytanie tej
książki to sama przyjemność.
Moja ocena: 8/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz