lipca 27, 2021

"Lato utraconych" Anna Kańtoch

 

Autor: Anna Kańtoch
Tytuł: Lato utraconych
Cykl: komisarz Krystyna Lesińska, tom 2
Data premiery: 02.06.2021
Wydawnictwo: Marginesy
Liczba stron: 392
Gatunek: kryminał
 
Z prozą Anny Kańtoch jak na razie nie miałam za wiele do czynienia – przez „Latem utraconych” czytałam zaledwie dwie jej książki, jednak już po pierwszej wiedziałam, że to pisarka, na którą warto zwracać uwagę! Jej kryminały są dopracowane i przemyślane, w starym dobrym stylu, gdzie zarówno zagadka, jak i klimat w powieści odgrywają znaczącą rolę.
„Lato utraconych” to drugi tom trylogii kryminalnej o komisarz Krystynie Lesińskiej. Pierwszy nosi tytuł „Wiosna zaginionych”, a jego akcja toczy się współcześnie, w czasie, gdy Krystyna jest już po siedemdziesiątce. Tom drugi nietypowo cofa się dwadzieścia lat wstecz, więc tym samym można spokojnie czytać go jako osobną powieść. Choć oczywiście gwarantuję, że od razu będziecie chcieli sięgnąć po tom pierwszy!
 
Fabuła „Lata utraconych” toczy się w 1999 roku. Kilka tygodni temu Krystyna straciła drugiego męża. Jej córka ma swoją rodzinę, syn ciągle mieszka z matką, choć w domu rzadko można go spotkać. Komisarz, mimo nalegań córki, nie zdecydowała się na urlop, doszła do wniosku, że praca to jedyne, co teraz może jej pomóc normalnie funkcjonować. I tak pewnego ranka razem ze starszym aspirantem Wojtkiem Chodurą zostają wezwani do wioski pod Żywcem – w Pogańskim Młynie, starej leśniczówce wynajmowanej turystom i myśliwym doszło do poczwórnego morderstwa. Zamordowani zostali rodzice z dwoma kilkuletnimi dziewczynkami, a ich nastoletni syn w ostatnim momencie został odratowany. Szybko okazuje się, że chłopiec to postać już mediom dobrze znana – kilka miesięcy temu został odnaleziony jako ofiara porwania sprzed 11 lat… Czy te dwie sprawy się łączą? Co chłopiec ma z nimi wspólnego? A może to tylko pech, okropny zbieg okoliczności? I czy Krystyna pogrążona w żałobie będzie w stanie doprowadzić śledztwo do końca?
 
Książka składa się z prologu, 17 rozdziałów i epilogu. Narracja prowadzona jest w przeważającej większości przez Krystynę w pierwszej osobie czasu przeszłego, od czasu do czasu jednak obserwujemy Wojtka lub inne ważne dla fabuły postacie w narracji trzecioosobowej. Akcja powieści toczy się na przełomie sierpnia i września 1999, od czasu do czasu przetykana jest fragmentami z życia Aleksandrowiczów sprzed kilku miesięcy przed tragedią. Styl jest prosty acz naprawdę dopracowany, widać, że autorka język polski kocha i szanuje.
 
„Lato utraconych” w porównaniu do tomu pierwszego to rasowy, klimatyczny kryminał. Mamy tu brutalne morderstwo, zagadkę z przeszłości i intrygę, która zmusza bohaterów (i czytelnika!) do wysiłku, do myślenia i dedukcji. Przez większą część lektury akcja nie toczy się jakoś specjalnie szybko, głównie chodzimy z Krysią i Wojtkiem, badamy ślady i przesłuchujemy świadków, powoli odkrywając kolejne tajemnice rodzinne i skupiając się na motywach działania postaci. Akcja poprowadzona jest tak, że ciekawość czytelnika cały czas utrzymuje się na wysokim poziomie, mimo niespiesznego tempa kolejne odkrycia, kolejne zwroty akcji nie pozwalają się ani chwilę nudzić. Intryga jest wielowątkowa, przemyślana i dopracowana, a tajemnice małego miasteczka oraz zbrodnia z przeszłości nadają lekturze naprawdę rewelacyjnego klimatu!

Oczywiście muszę też wspomnieć o bohaterach powieści. Postać pierwszoplanowa – Krystyna aktualnie przechodzi przez naprawdę trudny okres. To twarda babka, która nawet sama przed sobą nie chce przyznać, że może ją coś ruszyć. Śmierć męża, najbliższej osoby dzielącej z bohaterką codzienność to jednak nie byle co. Do teraz cały czas od wielu lat dręczy ją sprawa zaginięcia brata – doszło do niego w górach, w Tatrach, dokładnie tam, gdzie jedenaście lat temu syn Aleksandrowicza został uprowadzony. To sprawia, że Krystyna jeszcze mocniej i dziwniej angażuje się w tę sprawę. Nie jest to jednak tak jednostronna postać jak można by przypuszczać. Ostatnie wydarzenia sprawiły, że sama zastanawia się nad swoimi rodzinnymi relacjami, choć jeszcze nie całkiem dojrzała, by próbować je zmienić.

„Nienawidzę przebudzenia, tego momentu, gdy znowu dociera do mnie świadomość, co się stało. Jakbym za każdym razem przeżywała to na nowo. Sen jest błogosławieństwem, bo odbiera wspomnienia, ale za tych parę godzin niepamięci płaci się każdego ranka.”

Poza Krystyną w książce jest wiele innych ciekawych postaci – znany już z tomu poprzedniego Wojtek, ale też osobne dla tego tomu postacie jak rodzina zamordowanych, którzy z jakiś niejasnych powodów zamiast udać się na luksusowe wakacje zagranicę, wybrali się do leśniczówki, choć nawet nie lubią bliskości przyrody, jak i ich siostra-dewotka i mężczyzna, który razem z nią odkrył tę makabryczną zbrodnię.
 
Nie mogę też pominąć miejsca i czasu akcji – fabuła toczy się jeszcze przed roku 2000 i choć cały czas gdzieś czujemy ten czasy w tle, to jednak nie dominują nad intrygą kryminalną. Najmocniej widać je na samym początku, kiedy jeden z policjantów nie jest w stanie trafić do pewnej wioski, bo sam nie wie gdzie to jest, a jego koledzy na komendzie nie potrafią znaleźć tego na mapie… Poza tym jednym fragmentem najmocniej o dawnych latach przypomina sama Krystyna ciesząca się swoją pierwszą komórką, jednak ciągle wspominająca o tym, że rachunki przez połączenia na pewno zapłaci astronomiczne.
Co do miejsca akcji to jest ono dokładnie takie jak lubię – małe wioski pod Żywcem i w górach. Okolica, gdzie wszyscy się znają, gdzie ważna jest bliskość i współżycie z naturą, gdyż jest ona cały czas na wyciagnięcie ręki. To miejsca spokojnie, choć i odludne, co mocno sprzyja posiadaniu mrocznych tajemnic…
„Bo czasem ze wszystkich rozwiązań zagadki prawdziwa jest ta, która najbardziej nas przeraża.”
Na koniec krótko muszę też opowiedzieć o tematach poruszanych w powieści. Tak jak w tomie pierwszym, tak i tu wspomnienia i pamięć odgrywają ogromną rolę. Przyglądamy się funkcjonowaniu rodziny, zarówno Krystyny, kobiety poświęcającej się bez skrupułów pracy oraz rodzinie Aleksandrowiczów, którzy z pozoru wyglądali na ideał, jednak czy naprawdę ich życie wyglądało tak jak wydawało się wszystkim wkoło? Do tego jeszcze trzeba wspomnieć o przeżyciach chłopca, który wychowywany był przez jedenaście lat przez obcą osobę, więziony i zastraszany. Żaden z tych tematów nie przytłacza, są w tle, ale odgrywają też w swoim czasie znaczącą rolę.
 
Podsumowując, „Lato utraconych” to kryminał z gatunku tych, które lubię najbardziej. Akcja toczy się w małych, oddalonych od miast wioskach, nad całością wiszą mroczne, niejasne tajemnice, a z tym wszystkim powoli próbuje uporać się charakterna śledcza, której nic nie powstrzyma przed odkryciem prawdy. Książka zaciekawiła mnie od samego początku i trzymała w napięciu do samego końca mimo niespiesznie posuwającej się akcji. Tu najważniejsza jest zagadka i kolejne tropy, które nakierowują na jej rozwiązanie. Do tego styl jest niesamowicie płynny i przyjemny, przez co czytanie tej książki to sama przyjemność.
 
Moja ocena: 8/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz