Autor: Marta Matyszczak
Tytuł: Mamy
morderstwo w Mikołajkach
Cykl: Kryminał z
pazurem, tom 1
Data premiery: 16.06.2021
Wydawnictwo: Dolnośląskie
Liczba stron: 304
Gatunek: kryminał
/ komedia kryminalna
Marta Matyszczak na polskim rynku książki pojawiała się w
roku 2017 z pierwszym tomem serii Kryminałów pod psem pt. „Tajemnicza śmierć
Marianny Biel”. Przez cztery lata było to nazwisko, które kojarzyło się właśnie
tylko z tym jednym cyklem, poświęconym coraz to nowym przygodom kundelka Gucia,
dziennikarki Róży i detektywa Szymona, który rozrósł się do dziewięciu tomów. W
międzyczasie autorka dała też mały wgląd w życie swoim fanom, obserwatorom
profilu na FB, a raczej w życie towarzyszących jej czworonogów. Dzięki temu
wiemy, że kilka lat temu przyplątała się do niej kotka Burbur razem ze swoimi
kociętami, wtedy jeszcze nienarodzonymi, z których na stałe zamieszkał z nimi
Pedro. I właśnie one przyczyniły się do powstania nowej serii, w którym autorka
pokazuje nam swoje inne oblicze! Kryminał z pazurem to Marta Matyszczak jakiej
jeszcze nie znacie, poważniejsza, bardziej dojrzała, choć i oczywiście nadal
niepozbawiona swojego świetnego zmysłu spostrzegawczości i humoru, który
przejawia się we fragmentach opisywanych z perspektywy Burbura. „Mamy
morderstwo w Mikołajkach” zapowiada serię na naprawdę wysokim poziomie!
Jak tytuł książki wskazuje, fabuła powieści toczy się w
Mikołajkach – małym mazurskim miasteczku, które w dużej mierze żyje z
turystyki. Między innymi mieszka tam Rozalia Ginter razem ze swoją rodziną oraz
dwoma kotami – Burburem i Pedrem. Rozalia jest weterynarzem, ma własną
praktykę, której powodzi się całkiem dobrze. Jej mąż, Paweł jest policjantem,
komendantem w okolicznej komendzie policji. I jeszcze kilka miesięcy temu ich
życie było bardzo przyjemne. Od tego czasu jednak coś się zmieniło – Rozalia
skrywa w sobie jakąś mroczną, duszącą ją tajemnicę, a i Paweł z pewnego powodu
przechodzi trudny prywatnie czas. Akurat w takim momencie na przystani
znalezione zostają zwłoki – to okoliczny biznesmen powiesił się na kładce… Ale
czy to na pewno samobójstwo? Wiele wskazuje na to, że nie. Paweł rozpoczyna
więc śledztwo, a Rozalia nie może dopuścić, by to, co sama skrywa, wyszło na
jaw… Czy te sprawy są powiązane? Kto zabił biznesmena?
Budowa książki opiera się na zasadach klasycznej powieści
detektywistycznej. Na pierwszych stronach znajdziemy spis osób występujących w
powieści, zamiast rozdziałów mamy części, w których podtytuły krótko opisują,
co w danym fragmencie znajdziemy. Części jest sześć, a wydarzenia toczą się od
czerwca do grudnia, z czego w pierwszej części dostajemy fragment z
października, później wydarzenia toczą się już chronologicznie. Narracja
prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego głównie z punktu widzenia
Rozalii, choć od czasu do czasu nie zabraknie też fragmentów przedstawionych z
punktu widzenia innych osób jak np. Pawła czy sąsiadki. Te fragmenty
poprzetykane są wpisami Burbura z pamiętniczka, w którym kotka opisuje swoją
historię oraz komentuje aktualne wydarzenia spoglądając na nie swoim kocim,
obiektywnym (nienacechowanym ludzkim zachowaniem) okiem. Styl powieści jest
naprawdę bardzo dobry, fragmenty przedstawione z perspektywy ludzi są dosyć
poważne, skupione na dobrym rysie psychologicznym postaci, a fragmenty Burbura
nadają książce humoru i lekkości. Książka napisana jest naprawdę zgrabnym,
sprawnym językiem, tak że całość czyta się z ogromną przyjemnością.
Nie mogę nie wspomnieć też o stronie wizualnej książki, bo i
pod tym względem widać, że została przygotowana z ogromną starannością. Na
pierwszych stronach dostajemy mapkę przedstawiającą Pojezierze Mazurskie, na
którym toczą się opisane wydarzenia, a każdy fragment tekstu oddziela mała
grafika śpiącego kotka. Oczywiście wpisy kotki Burbur też się wyróżniają,
pisane są odmienną czcionką. Takie małe niuanse dodają książce bardzo
oryginalnego charakteru, przez co lektura jest jeszcze przyjemniejsza.
Jak już wspomniałam na wstępie, książka jest poważniejsza od
tego, do czego przyzwyczaiła nas autorka. Ogromną uwagę poświęca tu na
charaktery swoich postaci, opisując ich rozterki wewnętrzne i przeżycia, jakie
w nich ciągle zachodzą, jednak robi to w sposób nienachalny, powoli podsuwając
tropy i wskazówki dotyczące rozwiązania prywatnej zagadki postaci. I właśnie ta
zagadka zdaje się pełnić tu główną rolę, to Rozalia i jej rodzina jest tu
najważniejsza, a zagadka dotycząca morderstwa jest gdzieś w tle. Autorka w ten
sposób pokazała nie tylko swoje inne oblicze, ale i kunszt literacki – pisze
tak, że czytelnik przeżywa to wszystko razem z Rozalią nawet nie zastanawiając
się specjalnie dużo nad morderstwem.
Oczywiście poza Rozalią w książce jest wiele innych
ciekawych postaci, cała garść mieszkańców, którzy w jakiś sposób są z tym
wszystkim powiązani. Jest wścibska sąsiadka, okropnie denerwująca teściowa,
gangster, a nawet i pewien Niemiec szukający spadku po swoim dziadku. Zwierząt
też jest tu zadziwiająco dużo – są koty, psy, a nawet i papuga Elżbieta, która
szybko podłapuje nowe słowa. Bardzo podobało mi się to poszerzenie zwierzęcego
kręgu, autorka z dużą uwagą opisuje ich losy, w odpowiednich fragmentach
poświęcając im tyle uwagi, co ludziom, jak i czasem nie więcej. Świetny pomysł
z tą kliniką weterynaryjną!
Zwierzaki zwierzakami, ale to jednak Burbur dostała tu drugą
główną rolę kobiecą. To kotka z charakterem, dla której ludzie są sługami, choć
i gdzieś tam w głębi żywi do nich sporo uczuć, mimo że sama podkreśla, że wiążą
ją z nimi tylko wygoda i ich posłuszeństwo. Kiedy przychodzi co do czego, to
Burbur martwi i troszczy się o Rozalię i jej rodzinę, cały czas podkreślając,
że to jej egoistyczny wybór, bo przecież Ginterowie to jej dom. Jak już
wspomniałam, to właśnie Burbur odpowiedzialna jest tu za humor w powieści,
swoim kocim okiem nieprzychylnie spogląda na poczynania ludzi i ironicznie je
komentuje. Jej opisy relacji z synem Pedrem czy jej wcześniejszych przygód są
napisane z takim poczuciem humoru i lekkością pióra, że rozpraszają mrok, który
w pozostałych fragmentach otacza bohaterów. Świetny zabieg dla rozładowania
negatywnych emocji!
„Po co ona w ogóle zaprosiła tę cholerę? Przecież nie lubiła sąsiadki. Choć pewnie nie wypadało nie zaprosić.Nieraz zastanawiałam się, dlaczego ludzie bawią się w te całe konwenanse. Po co one komu? Czy nie łatwiej by się im żyło, komunikując wszystko wprost? Nie owijając w bawełnę?”
Na koniec nie mogę nie wspomnieć o sadzeniu akcji w
przepięknym miejscu! Mikołajki to miejscowość na Pojezierzu Mazurskim, a dom
Rozalii położony jest praktycznie przy samym Jeziorze Mikołajskim. Jest to
miejscowość turystyczna, więc jest dużo knajpek dla turystów, dużo wodnych
atrakcji, a i trochę hoteli oferujących noclegi. Niedaleko Mikołajek, w drodze
do teściowej Rozalii jest gęsty las, a okoliczne wsie zdają się osadzone w
jeszcze poprzednim wieku. Wszystko to przedstawione jest bardzo klimatycznie i
jest jakby odbiciem wydarzeń, w które wplątują się bohaterowie. Ja jestem
oczarowana tym miejscem, choć sama nigdy tak naprawdę tam nie byłam 😊
Podsumowując, „Mamy morderstwo w Mikołajkach” naprawdę mocno
zaskoczyło mnie tym, jak różni się od pozostałej twórczości Marty Matyszczak.
Powiedziałabym raczej, że jest to kryminał z dobrym rysem psychologicznym
postaci, gdzieś tam tylko od czasu do czasu okraszonym ironicznymi, zabawnymi
uwagami kotki Burbur, a nie typowa komedia kryminalna. Tym razem jest to
zdecydowany plus książki, bo pokazuje jak duży kunszt literacki autorka przez
te cztery lata sobie wyrobiła. Jestem naprawdę pod dużym wrażeniem i już teraz
wpisuję Kryminał z pazurem na listę tych moich ulubionych!
Moja ocena: 8,5/10
Za możliwość zapoznania się z lekturą przedpremierowo oraz
objęcia książki patronatem medialnym dziękuję Wydawnictwu Dolnośląskiemu!
Książka dostępna jest też w abonamencie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz