Dlaczego na okładce "Tajemnicy brakującej głowy" widnieją dwa nazwiska? Skąd pomysł na głównego bohatera serii i ten na osadzenie akcji w Instytucie Krioniki? Jak wygląda praca nad książką i czego autor w niej nie cierpi? I jak wygląda życie w Stanach w czasie pandemii? Odpowiedzi na te i wiele innych pytań znajdziecie poniżej!
Zapraszam na rozmowę z autorem (autorami? 😉)!
E.J. Copperman notka biograficzna
to tajemnicza postać, człowiek o tajemniczej sylwetce i tajemnicza sylwetka literacka. Wiadomo o nim, że pochodzi z New Jersey i pisywał dla "New York Timesa", "Entertainment Weekly", "American Baby" i "USA Weekend". Jego pierwsza powieść nosiła tytuł "Night of the Living Deed". W 2011 roku do pierwszego tomu dołączył kolejny, "The Univited Ghost", i w ten sposób seria "Haunted Guesthouse" składała się już z dwóch część.
E.J. pracuje jako reporter, nauczyciel, redaktor prasowy i scenarzysta. Pisze humorystyczne opowieści z zagadką w tle, przyprawione nutką zdarzeń nadprzyrodzony i okraszone sowicie klimatem Jersey.
Niewiele z tego wynika? To zapewne dlatego, że E.J. Copperman to pseudonim znanego pisarza kryminałów, który postanowił wypłynąć na nowe wody i tworzyć zabawne opowieści z wątkami nadprzyrodzonymi. E.J. Copperman zamierza podchodzić do swojego pisarstwa inaczej. Będzie tworzyć inne opowieści i zupełnie nowe postaci. Można więc śmiało powiedzieć, że to nowy pisarz.
Jeff Cohen notka biograficzna
od 2001 roku zajmuje się dziennikarstwem. Ostatnio pracuje jako reporter miejski w "Hartford Courant". Wraz z żoną, dwiema córkami i domowymi kotami mieszka w Middletown, w stanie Connecticut. Jeff, a właściwie Jeffrey Cohene pisze celowo dowcipne kryminały. Wraz ze swoimi alter ego, E.J. Coppermanem, stworzył też serię opowieści aspergerowskich, których bohaterem jest Samuel Hoenig. Zawodowo zajmuje się pisaniem, odkąd bardzo dawno temu skończył studia. Jego teksty ukazywały się między innymi w "New York Timesie" (były wśród nich wskazówki dotyczące pielęgnacji trawy, uzyskane od człowieka odpowiadającego za stan murawy na Yankee Stadium - i to tym prawdziwym, z dawnych czasów), "USA Weekend", "TV Guide", "Premiere", "Writer’s Digest", "American Baby" czy "Hollywood Scriptwriter".
Kryminał na talerzu: Niecały miesiąc temu w Polsce ukazała się Pana pierwsza
książka otwierająca cykl lekkich kryminałów „Tajemnica Aspergera” pt.
„Tajemnica brakującej głowy”, która na rynku amerykańskim ukazała się już
siedem lat temu. To też pierwsza Pana książka w ogóle, która została
przetłumaczona na polski. Jakie uczucia temu towarzyszą? Denerwuje się Pan jak
przyjmą ją polscy czytelnicy? Cieszy się Pan, że akurat właśnie ten tytuł
otwiera Panu nowy rynek zbytu?
Jeff Cohen: Jestem zachwycony, że w końcu moja książka została przetłumaczona na język polski i mam szczerą nadzieję, że polskim czytelnikom przypadnie do gustu moje poczucie humoru z New Jersey oraz opis życia i myśli Samuela Hoeninga. Samuel może być nowym rodzajem bohatera dla wielu czytelników i jestem dumny, że to właśnie ja mogę go wprowadzić. Nie powiedziałbym, że jestem zdenerwowany, a raczej ciekawy ich reakcji. Mam nadzieję na odzew polskich czytelników, szczególnie tych, którzy są w stanie skontaktować się ze mną po angielsku.
To na początek porozmawiajmy trochę o samym cyklu. Na ten
moment na rynku amerykańskim dostępne jest pięć tomów, na polskim jeden. Wiem,
że u nas szykowane są tłumaczenia kolejnych tomów, a jak z Pana planami?
Zamierza Pan kontynuować serię? Jak wiele tomów jej Pan planuje?
Niestety amerykański wydawca w poprzednim roku zdecydował o
zakończeniu serii, więc nie mam żadnych planów na dalsze tomy cyklu. W Alfred
Hitchcock’s Mystery Magazine w maju poprzedniego roku pojawiło się dosyć obszerne
opowiadanie zatytułowane w Ameryce (i z tego co wiem wszędzie indziej) „The
Question of the Befuddled Judge” (Tajemnica Oszołomionego Sędziego), które zostało nominowane do Derringer Award.
Książki z tej serii wydawane są pod dwoma nazwiskami –
polscy czytelnicy od początku wiedzą, że pod obydwoma kryje się jedna osoba.
Dlaczego więc na okładce są dwa nazwiska?
To ciekawe pytanie. Najpierw zacząłem publikować książki
pod moim prawdziwym nazwiskiem, później zacząłem serie pod nazwiskiem E.J. Copperman.
Kiedy zaczynaliśmy serię Tajemnica Aspergera, wydawca chciał nazwisko Coppermana
na okładce, ale ja czułem, że jest to bardziej osobisty projekt, więc chciałem
podpisać się prawdziwym nazwiskiem. W ramach kompromisu na okładce pojawiły się
obydwa, jako współpraca moich dwóch pisarskich oblicz.
Cały cykl skupia się na postaci detektywa Samuela
Hoeninga z zespołem Aspergera, który jest narratorem powieści. Muszę przyznać,
że to naprawdę intrygująca postać, dzięki której powieść nabiera naprawdę
oryginalnego stylu. Jak powstał Samuel? Co skłoniło Pana, by właśnie on był tym
spajającym ogniwem serii?
Samuel byłby przeciwny, by nazywać go detektywem. Jego firma
zajmuje się szukaniem i odpowiadaniem na pytania (dlatego firma nazywa się „Odpowiedzi
na pytania”). Samuel został powołany do życia, ponieważ sam dowiedziałem się o zespole
Aspergera (teraz zwanym jako zaburzenie ze spectrum autyzmu) w 1995 roku, kiedy
mój syn został na to zdiagnozowany. (Teraz ma 31 lat i magistra z informacji
naukowej i bibliotekoznawstwa.) Postać Samuela w żadnym wypadku nie jest oparta
na moim synu, ale w tym czasie poznałem tylu ludzi z zespołem Aspergera, że czułem,
że Samuel opowie swoją własną, inną i wartą poznania historię. Wielu ludzi z
zespołem Aspergera potwierdziło, że Samuel jest dobrym przykładem. Nie jest
jednak przedstawicielem wszystkich osób z tym zaburzeniem, gdyż u każdego
przejawia się ono inaczej.
A skąd pomysł na osadzenie miejsca akcji tomu pierwszego
w Instytucie Krioniki?
Zacząłem tę serię z założeniem, że Samuel będzie
współczesnym Sherlockiem Holmesem (zwróćcie uwagę na inicjały) i dotarło do mnie,
że byłoby ciekawie dla czytelników, gdyby Holmes zmierzył się z problemem
zaginionej zamrożonej głowy. Nie pytaj mnie skąd pisarze biorą swoje dziwne
pomysły; rzadko to wiemy.
Oprócz Hoeninga i pani Washburn, którzy są bohaterami
całej serii, w „Tajemnicy brakującej głowy” dostajemy też cały pakiet postaci,
które pojawiają się tylko w tym tomie. I jest to naprawdę szeroki wachlarz osobowości!
Którego z tych bohaterów lubi Pan najbardziej i dlaczego?
Oh, dlaczego by nie zapytać, które z moich dzieci kocham najbardziej?
One wszystkie są moimi ulubionymi. Lubię detektywa Lapidesa, który potrzebuje
pomocy, ale nie wie jak o nią poprosić. Lubię też matkę Samuela, która ma tak
duży wpływ na jego życie i traktuje go z respektem, na jaki zasługuje. Lubię szefa
ochrony Johnsona za to, że potrafi być nieugięty i honorowy w tym samym czasie.
Jestem fanem wszystkich swoich bohaterów.
To teraz trochę o pracy pisarza w ogóle. Który aspekt
powstawania książki lubi Pan najbardziej, a który najmniej?
Najbardziej lubię, kiedy książka jest gotowa. Jestem
zwolennikiem stereotypu „Nienawidzę pisać; kocham, kiedy jest już napisane”.
Pisanie to ciężka psychicznie praca, która nie istnieje w sensie fizycznym.
Więc ja jak Samuel staram się cyklicznie wstawać i spacerować, chociaż nie
jestem aż tak rygorystyczny jak on. Nie cierpię nazywania bohaterów, a kocham
wymyślanie dobrego zakończenie rozdziału.
Jak powstają Pana książki? Skąd czerpie Pan pomysły?
Nie mam dobrej odpowiedzi na to pytanie. Pomysły pochodzą z
tej części umysłu, która daje o sobie znać tylko raz na jakiś czas. Nie da się
wymusić pomysłu, bo taki będzie zły. Piszę około tysiąca słów codziennie, bez dni
wolnych, weekendów czy wakacji. Jedyny taki czas, kiedy nie piszę tego tysiąca
słów dziennie zdarza się wtedy, kiedy nie pracuję nad żadną książką, co nie
zdarza się często. Piszę na wakacjach. Pisałem podczas czwartej serii
chemioterapii (którą już zakończyłem). Piszę przez średnio 60-90 minut dziennie,
a na myśleniu o tym spędzam resztę czasu. Pisanie nie zajmuje tak przerażająco
dużo czasu, przejrzenie i korekta tego co napisałem, zajmuje dużo więcej. Staram
się pisać późnym popołudniem, ale jeśli jest to konieczne, to mogę to robić o każdej porze dnia.
Jak długo zajmuje Pan napisania jednej powieści?
Biorąc pod uwagę mój pisarski rygor, napisanie i poprawienie
powieści zajmuję około trzech miesięcy. Mniej więcej. Raz pisałem jedną dłużej,
ale nie polubił jej nikt inny prócz mnie, więc nie została wydana.
Na koniec jeszcze kilka pytań ogólniejszych już
niezwiązanych z karierą pisarską 😊 Od roku na świecie szaleje pandemia, w
Polsce życie wygląda teraz znacznie inaczej niż wcześniej – każdy musi nosi
maseczkę, mamy ograniczenia dotyczące funkcjonowania w społeczeństwie i w
pracy. Jak wygląda sytuacja w Ameryce? Odczuwa Pan różnicę na co dzień?
Odczuwam ją mniej, od kiedy moja cała rodzina została zaszczepiona.
Ale w Ameryce mieliśmy to nieszczęście, że nasza głowa państwa niespecjalnie
była zainteresowana dbaniem o zdrowie obywateli, więc zajęło nam dużo czasu,
by dogonić resztę świata, jednak na szczęście to się zmieniło. W New Jersey, w
mieście, w którym żyję, nadal nosimy maseczki zawsze gdy wychodzi na zewnątrz i
też w pomieszczeniach, w których są ludzie nieszczepieni. Kina zaczynają się
otwierać. Restauracje są otwarte, ale w mniejszej ilości. Nie mogę się
doczekać, kiedy będzie można znowu normalnie zjeść w restauracji, mam nadzieję, że i
teatry zostaną otwarte w tym roku. Ja jednak pracuję w domu, więc dla mnie nie
była to tak naprawdę bardzo duża zmiana.
Jakie jest Pana największe marzenie podróżnicze?
Oczywiście, kiedy świat nie będzie już ograniczany pandemią 😊
Jest tyle świetnych miejsc na Ziemi, do których chciałbym się
udać. Wszystko zależy oczywiście od tego, kiedy będzie można znowu bezpiecznie
podróżować. Jedyne europejskie kraje, które miałem szczęście odwiedzić to
Wielka Brytania i Włochy. Byłoby świetnie pozwiedzać ich więcej, chciałbym też zobaczyć
więcej swojego kraju. Jestem beznadziejny w uczeniu się nowych języków, więc to
zawsze jest pewien problem.
Ulubione miejsce na Ziemi?
Wow. Trzy lata temu z żoną wzięliśmy urlop i przejechaliśmy
Pacific Coast Hoghway z Los Angeles aż na południe od San Francisco w Kalifornii.
I wtedy zakochałem się w Big Sur. Nigdy tam nie mieszkaliśmy, ale myślę, że
kiedyś tam wrócimy. Ale jest też wiele innych miejsc, które kocham. I tak, miasto,
w którym mieszkam jest bardzo wysoko na tej liście. Lubię New Jersey za ludzi,
którzy tu mieszkają, mamy tu wszystko, czego moglibyśmy zapragnąć. Zła
reputacja tego miejsca bierze się od ludzi, którzy nie znają tego miejsca
dobrze.
Jak
wygląda Pana biblioteczka? Jakich książek, autorów znajdziemy tam najwięcej?
Niestety, w moim domu jest bardzo mało miejsca na biblioteczkę,
co jest jego główną wadą. Staram się unikać (na czym często polegam) innych
kryminałów, gdy pracuję, czyli przeważającą liczbę czasu. Nie czytam nic, w
czym nie ma choć trochę humoru. Tak więc czytam książki Roberta B. Parker i
Christophera Moore. I moich
przyjaciół Julię
Spencer-Fleming, Chrisa Grabenstein, Lisę Lutz and Catrionę McPherson.
I na koniec pytanie związane z pierwszym członem
podtytułu mojego bloga – co najbardziej lubi Pan jeść?
Wszystko co jest dla mnie naprawdę niezdrowe. Chleb. Kocham
chleb. Kiedy słyszę o więźniach, którzy mają dietę ograniczoną do chleba i
wody, myślę „Jaki rodzaj chleba? Mógłbym sobie poradzić. Dobry polski żytni
chleb mógłby być naprawdę dobry…”
Dziękuję za poświęcony czas i życzę dalszych sukcesów w
pisarskiej karierze!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz