Autor: Izabela Janiszewska
Tytuł: Amok
Cykl: Larysa Luboń
i Bruno Wilczyński, tom 3
Data premiery: 14.04.2021
Wydawnictwo: Czwarta
Strona
Liczba stron: 408
Gatunek: kryminał
W poprzednią środę, 14 kwietnia oficjalną premierę na rynku
książki miał „Amok” Izabeli Janiszewskiej, ostatni tom trylogii o dziennikarce
Larysie Luboń i komisarzu Brunonie Wilczyńskim. Jest to debiutancka seria
autorki, którą w całości wydała w ciągu jednego roku – w końcu „Wrzask”, tom
pierwszy cyklu ukazał się 15 kwietnia 2020, czyli dokładnie rok bez jednego
dnia wcześniej niż „Amok”. Przed tym autorka poświęcała się dziennikarstwu, a
tematy nad którymi wtedy się pochylała wykorzystała w aktualnej trylogii
kryminalnej. Ja pisałam Wam o swoich wrażeniach zarówno z „Wrzasku” (klik!),
jak i tomu drugiego pt. „Histeria” (klik!), teraz przyszła pora sprawdzić, jak
wypada tom ostatni na tle dwóch pierwszych. Czy był równie dobry?
Historia „Amoku” zaczyna się od wizyty Brunona u rodziny
Sylwii Konopackiej, jego koleżanki z pracy, która poprzedniego wieczoru
zaginęła. Bruno od początku podejrzewa Jacka Lewickiego, mężczyznę, z którym
wiąże go skomplikowana przeszłość, prawdopodobnie bezwzględnego mordercę. Jacek
jednak wydaje się bez winy – wygląda na zatroskanego chłopaka dziewczyny. Czy
faktycznie tym razem nie on stoi za porwaniem? Co się stało z Sylwią? Czy uda
się ją odnaleźć żywą?
W tym samym czasie Larysa podąża tropem przesyłki, którą otrzymała
w finale tomu poprzedniego. To właśnie ona potwierdza jej przypuszczenia, że
Paweł, jej przyjaciel i dawny szef, który ostatnio stoczył się na samo dno,
nadal żyje. A może przesyłkę wysłał ktoś, kto tylko chce, by Larysa tak
myślała? A jeśli to Paweł, to dlaczego bawi się w takie podchody zamiast po
prostu pojawić się w mieszkaniu Larysy?
Książka składa się z prologu zatytułowanego „Tamta noc” oraz
części właściwej nazwanej „Wcześniej”. Nie ma tutaj podziału na rozdziały, są
scenki oddzielone przysłowiową gwiazdką. Narracja prowadzona jest w trzeciej
osobie czasu przeszłego na zmianę z punktu widzenia Larysy i Brunona. Od czasu
do czasu jednak do głosu dochodzi też Sylwia, która opisuje swoją sytuację w
narracji pierwszoosobowej czasu teraźniejszego. Styl powieści jest spokojny,
uważny i skupiony zarówno na poczynaniach jak i odczuciach bohaterów. Całość
czyta się przyzwoicie, choć nie tak dobrze jak tom pierwszy.
Główni bohaterowie serii też mocno się zmienili – nie jest
to jednak zarzut, a raczej normalny bieg rzeczy, w końcu każde kolejne
zdarzenie wpływało na ich postrzeganie rzeczywistości, zmieniało ich pogląd do
życia, a sami w międzyczasie też poczuli do siebie coś więcej. Ja, jako
przeciwniczka romansów w kryminałach, tym wątkiem nie jestem usatysfakcjonowana,
tak samo jak przemianą Larysy – w pierwszym tomie to była twarda babka,
skupiona na celu, nie bała się niczego. Tutaj niby dalej dąży do celu, jednak
uczucie do Brunona chyba ją zmieniło – więcej się boi, może dlatego, że teraz
ma więcej do stracenia? Jest to zrozumiała przemiana, choć ja jednak wolałam kiedy
ostry wygląd Larysy zgrywał się z jej wnętrzem 😊
Co do Brunona, to jego postać jest tu postawiona w bardzo
skrajnych sytuacjach – to właśnie on zostaje ogarnięty zaślepiającym obłędem, przez
który po trupach dąży do celu. Czy goniąc mordercę można stać się jednym z
nich? Bruno na pewno zbliża się mocno do tej granicy. Czy będzie w stanie ją
przekroczyć?
Na pewno warta uwagi jest gra też pomiędzy Brunonem a
Jackiem – obydwoje czają się na siebie, który okaże się sprytniejszy, który
wygra?
Poza tymi postaciami duży nacisk nałożony jest tu na rodzinę
Hallerów, którzy również przewijają się w fabule od tomu pierwszego. Tym razem
poznajemy ich jako faktyczną rodzinę, ludzi związanych więzami krwi, czy tego
chcą czy nie. Każda rodzina też kryje jakieś tajemnice, jakie skrywają oni?
„Zastanawiałaś się kiedyś nad tym, czym jest rodzina? (…) Według mnie każdy z nas jest w pewien sposób jej więźniem. Nikt nie pyta o to, czy chcemy należeć do tej konkretnej rodziny, w której przychodzimy na świat. Losujemy określony zestaw i nie możemy wymienić go na inny. Nieważne, czy pragniemy być obciążeni jej historią i traumami albo czy akceptujemy panujące w niej zasady. Kiedy się pojawiamy, porządek jest już ustalony, a my mamy obowiązek dostosować się do reguł. W przeciwnym razie zostaniemy odrzuceni, Dorastamy więc w tej zamkniętej, często skażonej przestrzeni i zaczynamy wierzyć, że właśnie tak wygląda świat. A przecież to tylko nasza klatka.”
Intryga kryminalna mocno skojarzyła mi się tutaj z jednym z
tomów serii o Cormoranie i Robin Galbraitha (vel. Rowling) – nie będę zdradzać
którym, by nie pozbawiać Was elementu zaskoczenia. Ogólnie jest ciekawa, choć
może i ona nie wysuwa się tu na plan pierwszy – w końcu to finalny tom, więc i
wątki prywatne trzeba dobrze pozamykać. Wątek porwania Sylwii odgrywa tu
podobną rolę i mimo że jest znaczący dla rozgrywki pomiędzy głównymi
bohaterami, to jednak nie stoi na planie pierwszym.
Akcja powieści jest dosyć dynamiczna, cały czas coś się
dzieje. Do tego wrażenia na pewno przyczynia się naprzemienny sposób narracji i
krótkie scenki, ale także wielość wątków – to obserwujemy śledztwo Larysy, to
poszukiwania Sylwii, a jeszcze w międzyczasie prywatną rozgrywkę Brunona i Jacka.
Dzieje się więc dużo, ale wszystko rozpisane jest z rozmysłem, więc żadne wątki
nie uciekają, nie gubią się po drodze.
W poprzednim dwóch tomach autorka fabułę opierała na jakimś
problematycznym temacie społecznym – w pierwszym było to wykorzystywanie
kobiet, w drugim krzywda dzieci. Tu jako tako głównego tematu nie ma. Może jedynie
pojęcie rodziny i tego co ze sobą niesie, jednak jest to gdzieś tam wspomniane
tylko raz czy dwa. Tu raczej skupiamy się na akcji, nie ma czasu na głębokie
analizy.
Na koniec jestem Wam winna odpowiedź na pytanie zadane we
wstępie. Czy „Amok” jest równie dobry, jak dwa poprzednie tomy? Niestety
odpowiedź jest negująca – moim zdaniem tom finalny wypada na tle całej trylogii
najsłabiej. Zabrakło mi tu większości tych elementów, za które tak chwaliłam
wcześniejsze tomy – nieoczywistych zachowań bohaterów i mocnego tematu
poruszającego jakiś niewygodny problem społeczny. Jasne, może tutaj też się
takowych dopatrzeć, ale nie są one wysunięte na plan pierwszy, tak jak miało to
miejsce w dwóch wcześniejszych tomach. Jakoś też przestałam tu dostrzegać tą
miłość do słowa pisanego, która tak spodobała mi się we „Wrzasku” – nie wiem
czy to zmiana mojej wrażliwości na styl powieści, która dokonała się w czasie
tego roku, czy może faktycznie ten tom tak odstaje od poprzednich pod względem
językowym. Nie jest to jednak książka zła – akcja wciąga, a finał ładnie zamyka
całość, choć pewnie część czytelników nie będzie z takiego obrotu spraw
zadowolona – ja naprawdę jestem i z ciekawością czekam, co Janiszewska pokaże
nam teraz, gdy jej debiutancka trylogia jest już zakończona.
Moja ocena: 6/10
Za możliwość zapoznania się z lekturą dziękuję Wydawnictwu
Czwarta Strona Kryminału!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz