Autor: Hanna Greń
Tytuł: Północna
zmiana
Data premiery: 10.02.2021
Wydawnictwo: Czwarta
Strona
Liczba stron: 408
Gatunek: kryminał
Hanna Greń znana jest z lekkich kryminałów z obszernym
wątkiem obyczajowym. Debiutowała w 2014 roku po przejściu na emeryturę – całe
życie pracowała jako księgowa, była właścicielką własnej firmy rachunkowej. Jej
mąż z kolei pracował jako policjant – teraz służy jej pomocą we wszystkich
wątkach policyjnych, a także jest pierwszym czytelnikiem i surowym krytykiem –
wyłapuje nieścisłości i skreśla dłużyzny. Z tego co wiem (sama na koncie na
razie mam tylko najnowszą serię z Dionizą Remańską) trzynasta powieść autorki
pt. „Północna zmiana” wyróżnia się na tle jej twórczości - fabuła toczy się w
latach 80tych, w PRL-u, w czasie, kiedy to w końcu coś w systemie zaczynało się
zmieniać…
Historia rozpoczyna się w 1980 roku, kiedy to młodziutka
Inga od razu po maturze rozpoczyna pracę księgowej w firmie „Instal-Bud”. Nie
jest to jej wybór – sama chciała kontynuować naukę, jednak rodzice jej na to
nie pozwolili – wymogli, by w końcu zaczęła przynosić do domu pieniądze. W
pracy jednak całkiem dobrze jej się powodzi – dziewczyna szybko się uczy, jest
staranna i dociekliwa, co szybko zauważa jej zwierzchnik. Wysyła ją więc na
studia zaoczne, a i oferuje wyjazd nad morze w zastępstwie niedysponowanej
kierowniczki, która przed ostatnim turnusem złamała nogę. Inga zachwycona, że
odpocznie trochę od rodziny, a i przy okazji zobaczy morze, bez zastanawiania
przyjmuje ofertę. Tam podczas jednej z nocnych posiadówek na plaży poznaje
Kanadyjczyka Blinka i jego dwóch towarzyszy, którzy ochoczo opowiadają o
działaniu w opozycji. Po powrocie sama postanawia wstąpić do „Solidarności”. W
czasie kiedy ona odkrywa pewną mroczną tajemnicę jej rodziny, milicjant
podporucznik Jerzy Jagielski zajmuje się zabójstwem młodego
niezidentyfikowanego mężczyzny… Kim jest zamordowany i jak powiązany jest z
Ingą? Czy dziewczyna w końcu dojdzie do sedna rodzinnej tajemnicy? Czy
działalność w opozycji nie przyniesie jej problemów? No i czy w końcu zbuntuje
się przeciwko niesprawiedliwemu traktowaniu w rodzinie?
„– Taka nocna zmiana – dopowiedziała szeptem już na zewnątrz, gdy najciszej, jak tylko umiała, przekręcała kucz w zamku. Na palcach przemknęła przez długi korytarz, przywołała windę i dopiero w kabinie odetchnęła pełną piersią. W następnej chwili parsknęła śmiechem. – Raczej północna zmiana, bo jest północ i jadę na północ.”
Książka składa się z 13 tytułowanych rozdziałów, które
rozdzielone są na podrozdziały określające czas i miejsce zdarzeń. Narracja
prowadzona jest trzeciej osobie czasu przeszłego głównie z punktu widzenia Ingi,
choć nie zabraknie też i kilku wglądów w milicyjne śledztwo i rodzinę
Kanadyjczyka. Styl powieści mnie zaskoczył. Wcześniejsze kryminały autorki
pisane były bardzo prostym, współczesnym, niestroniącym od wulgaryzmów
językiem. Tutaj autorka pokazuje nam się z całkiem innej strony – język jest pod
każdym względem dopieszczony, słownictwo wyważone i bogate. Książkę czytało się
całkowicie inaczej niż wcześniejsze kryminały autorki – poprzednie mi się
podobały, ale ta mnie zachwyciła!
Od początku jednak trzeba zaznaczyć, że nie jest to stricte
kryminał. Tu intryga kryminalna jest, bo i trup (w końcu po jakiś 100
stronach!) jest, jednak ten wątek toczy się niejako w tle. Istotniejsze jest tu
życie Ingi, to jak wygląda jej codzienność, a i ta wspomniana już rodzinna
tajemnica – nawet niejedna! Tło społeczno-historyczne oddane jest rewelacyjnie.
Opisane z naprawdę wielkim wyczuciem, na luzie, nie razi mocnym zabarwieniem
politycznym, a wręcz przeciwnie – mimo gdzieś tam przetaczających się tematów
dotyczących strajków czy zmian we władzy, raczej skupiamy się na zwyczajnym
życiu młodej dziewczyny – jej problemach prywatnych, miłosnych, zawodowych,
przez które przewijają się takie tematy jak stanie w kolejkach do sklepów czy
sprzedawanie cukru kupowanego na kartki. Książka nie ma więc na celu wbijania
do głowy czytelnika ważnych dat i wydarzeń z PRLu, a raczej przedstawienie po
prostu życia, tak jak wtedy ono wyglądało. Przyglądamy się też działalności
Ingi w opozycji, jej strachowi przez złapaniem przez SB, jednak nawet tak
polityczny temat przedstawiony jest jakoś inaczej niż w pozostałych tego typu
kryminałach retro – według mnie to zasługa wyważonego i lekkiego stylu autorki.
Naprawdę całość czyta się świetnie i mimo tego, że intryga kryminalna nie jest na
pierwszym planie, to książka i tak naprawdę mocno wciąga!
Oczywiście po części jest to zasługa głównej bohaterki,
która nigdy w życiu nie miała lekko. Jej matka ewidentnie jej nienawidzi, mocno
faworyzuje starszą córkę. Inga już na wstępie podkreśla, że sama nigdy nic nie
miała swojego – wszystko dostała po starszej siostrze, nawet imię – Kinga i
Inga, więc to jej czegoś brakuje. Relacja z jej matką opisana jest świetnie –
czytając o kolejnym pretensjach kobiety sama miałam ochotę jej wygarnąć.
Starsza siostra też nie traktuje jej lepiej – bez pytania grzebie jej w pokoju
i uznaje, że wszystko co ma Inga należy się też jej. Ojciec niby jest, ale tak
naprawdę nie uczestnicy w decyzjach rodzinnych – jest pantoflem totalnym, nigdy
nie sprzeciwia się żonie. Dlaczego ich rodzina właśnie tak wygląda? Co się
stało, że ich relacje są tak patologiczne, tak destrukcyjne?
„Brink (…) nie miał żadnych skonkretyzowanych planów i jedyne, co dotychczas nim powodowało, to chęć poznania Polski takiej, jaką była naprawdę. Nie tej z przekazu telewizyjnego dziennika, przedstawianej jako kraina mlekiem i miodem płynąca, lecz tej prawdziwej, codziennie, widzianej „od kuchni”.
W książce ciekawie jest też przedstawiony wątek imigrantów –
rodzina Brinka w połowie została w Kanadzie, w połowie przeprowadziła się do
Polski. Ich historia fascynuje, z czasem dowiadujemy się jak wyglądało ich
życie przed wojną w Stanach, a i po wojnie już w Polsce. Ważnym wątkiem są tu
więc korzenie, a i dyskryminacja z pochodzeniem związana.
Jak wspomniałam, książka określana jest jako kryminał,
jednak zbrodnia przez większą część lektury przesunięta jest na plan drugi,
dopiero pod koniec wysuwa się na prowadzenie. Mimo wszystko jest zgrabnie
napisana i dobrze przemyślana, tworzy spójną całość z resztą wątków fabularnych.
Jednak to tajemnice rodzinne Ingi i jej aktualne losy zdecydowanie budzą
większą ciekawość niż sprawca zabójstwa.
O książce na pewno mogłabym jeszcze sporo więcej napisać,
jednak nie chcę zabierać Wam przyjemności samodzielnego odkrywania, co Greń tym
razem ma nam do zaoferowania. Ja muszę przyznać, że przez jakieś 2/3 lektury
byłam nią zachwycona, tło społeczno-historyczne i skomplikowana rodzinna
sytuacja bohaterki oddane są naprawdę świetnie. Pod koniec odbiór lekko zepsuł
mi wątek jej przyjaciela, który zmarł rok temu, a i powiązany z nim temat jego
brata – nie całkiem wiem po co w ogóle ten wątek autorka wplotła w fabułę, dla
mnie mogłoby go nie być, bo przez niego swoją finalną ocenę muszę lekko obniżyć
– po prostu kompletnie nie zgrał mi się z resztą fabuły. Niemniej jednak to
tylko 0,5 punktu, ogólnie nie zmieniam zdania – jestem naprawdę zaskoczona tym,
jak inna jest to książka od cyklu z Dionizą Remańską! „Północna zmiana” dopiero
pokazała mi naprawdę sprawny warsztat autorki, a i ogromne wyczucie tematu.
Brawo!
Moja ocena: 7,5/10
Za możliwość zapoznania się z lekturą dziękuję Wydawnictwu
Czwarta Strona Kryminału!
Książka dostępna jest też w abonamencie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz