Tytuł: Kto czyni
zło
Data premiery:
23.03.2021
Wydawnictwo: Czwarta
Strona
Liczba stron: 424
Gatunek: kryminał
/ thriller
„Kto czyni zło” to dziewiąta książka Agnieszki Pietrzyk.
Pierwszy raz na rynku autorka pojawiała się w 2008 roku z powieścią grozy pt. „Obejrzyj
się królu”. Ja jednak z jej prozą spotkałam się dużo później, bo dopiero w 2019
roku przy okazji premiery rewelacyjnego thrillera pt. „Zostań w domu”. Jego, recenzję,
jak i następnej książki autorki pt. „Nikt się nie dowie” znajdziecie oczywiście
na blogu (klik! Klik!), a teraz zapraszam Was na kilka słów o książce
najnowszej. Pietrzyk słynie z thrillerów, które zaskakują i trzymają w
czytelnika w napięciu - czy tak było i tym razem?
Fabuła powieści rozpoczyna się, gdy jeden ze strażaków,
którzy przyjechali do wsi Żółwiniec w celu ochrony przeciwpowodziowej miasteczka,
trafia na zwłoki dziecka. Wygląda na to, że chłopczyk wypadł w nocy z okna.
Mężczyzna wzywa policję i idzie szukać rodziców ofiary… W tym momencie akcja
przenosi się pięć tygodni wcześniej. Poznajemy młodą policjantkę Ulę, która
jest świadkiem brutalnego przesłuchania młodego chłopaka podejrzanego o
współudział w kradzieży. Po tym zdarzeniu dziewczyna zwalnia się z policji i
zakłada swoje własne biuro detektywistyczne. Jeszcze nie wie, że przesłuchiwany
chłopiec kilka dni później został znaleziony martwy… Wygląda na to, że się
powiesił, choć policja ma pewne wątpliwości. Czy są one uzasadnione czy po
prostu nie chcą przyciągać uwagi do tego, że zmarły został niedawno zmuszony do
przyznania się do przestępstwa? Jak do tej śmierci mają się losy Uli? I jak to
wszystko wiąże się ze śmiercią tego małego chłopca z Żółwińca?
Książka składa się z prologu, 28 rozdziałów i epilogu.
Narracja prowadzona jest trzeciej osobie czasu przeszłego – w dużej części skupia
się na postaci Uli, jednak czasem do głosu dochodzą też inni jak np. policjant
Juszczyk czy rodzina Gifortów, ojczyma Uli, właściciela salonów jubilerskich -
przedstawia zarówno ich myśli, odczucia jak i wydarzenia. Uwaga narratora
często skupia się na szczegółach otoczenia, jest spokojna i uważna. Styl
powieści jest poprawny, książkę ogólnie czyta się całkiem dobrze, choć muszę
przyznać, że chwilami zdania wydawały mi się nieco za długie – tam, gdzie ja
dałabym kropkę czasami były przecinki – na tyle często, że trochę wybijało mnie
to z rytmu lektury.
Co do samej książki, to na pewno największym jej plusem jest
intryga kryminalna. Autorka fabułę rozpisała tak, że czytelnik przez większą
część lektury zastanawia się jak pierwsze zlecenie detektywistyczne Uli, sprawa
małego chłopca i przesłuchiwanego się łączą. Oczywiście sama miałam po drodze
kilka hipotez, jednak żadna z nich nie okazała się trafna.
By jednak intryga mogła być zrozumiała, to przez pierwszą
połowę książki autorka niejako wprowadza nas w fabułę – zapoznaje z bohaterami,
ich problemami, przez co tak naprawdę z początku niewiele się dzieje. Dopiero
gdzieś tak po 200setnej stronie sytuacja jest na tyle zrozumiała, wydarzenia
zaczynają się na siebie tak nakładać, że w końcu pojawia się te długo wyczekiwane
napięcie i ciekawość w czytelniku. Od tego momentu książkę faktycznie ciężko odłożyć.
Na pewno warto podkreślić obrazowe opisy zawarte w powieści –
np. scena, gdy policjanci wchodzą do domu pełnego karaluchów wzbudziła we mnie
ogromne emocje – i tak, głównie niesmak i obrzydzenie, co wstrząsnęło mną na
tyle, że na pewno zostanie na długo w mojej pamięci. Nie wspominając już o scenie
znalezienia martwego dziecka, bo to coś, co chyba każdego mocno ściśnie za
serce. Te dokładne, precyzyjne, budzące emocje opisy są tym bardziej warte
doceniania, gdyż, jak wiemy, sama autorka pod 12 roku życia jest niewidoma, a
jednak świat opisuje lepiej niż połowa normalnie widzących pisarzy. W każdej
jej książce to właśnie te opisy zawsze mocno przyciągają moją uwagę, a zarazem budzą
podziw.
Warto też wspomnieć o obrazie policji, jak autorka w tej
książce zarysowała. Tu śledczy nie są tak dobrzy, jak w innych kryminałach,
choć też przedstawieni są niejednoznacznie. Nie zmienia to faktu, że jednak
jedną z pierwszych scen jest opis wymuszenia przyznania się do winy
podejrzanego, które zostało dokonane siłą, a na które większa część komisariatu
się zgodziła, a przynajmniej nie protestowała. Wątpliwości i motywy Uli, dla
których zamiast to zgłosić, odeszła z policji też są bardzo dobrze oddane. A
jednak, mimo niechęci i potępienia, z jakim bohaterka traktuje podejście byłych
kolegów z pracy, ostatecznie zaczyna z nimi współpracować. Wybrała mniejsze
zło? Warto tu przyjrzeć się wszystkim relacjom międzyludzkim, nie tylko tym
zawodowym, ale i tym rodzinnym – w rodzinie Gilfortów, do której kilka lat temu
wżeniła się matka Uli, bo też dzieje się wiele… Obserwujemy jak rozpad jednej
rodziny i założenie nowej wpływają na wszystkich członków rodziny.
Ogólnie nie mogę powiedzieć, że książka mi się nie podobała,
choć przyznam, że liczyłam jednak na więcej napięcia. Tu pojawiło się ono
dopiero gdzieś w połowie, przez co przez pierwszą część lektury trochę musiałam
się przedzierać. Nie można jednak odmówić książce dopracowania – intryga na
pewno jest dobrze przemyślana i ostatecznie mocno zaskakująca. Postacie też są
fajnie oddane, opisy mocno realistyczne. Nie można autorce odmówić też pomysłu
na fabułę i talentu pisarskiego. Ogólnie jest to ciekawy thriller z elementami
kryminału, ja jednak ciągle czekam na coś, co dorówna poziomowi, który autorki
zaprezentowała w „Zostań w domu”.
Moja ocena: 7/10
Za możliwość zapoznania się z lekturą przedpremierowo
dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona Kryminału!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz