Autor: John Grisham
Tytuł: Dzień
rozrachunku
Tłumaczenie: Andrzej Szulc
Data premiery: 20.05.2020
Wydawnictwo: Albatros
Liczba stron: 512
Gatunek: thriller prawniczy / powieść historyczna
John Grisham to jeden z najpopularniejszych amerykańskich
pisarzy, czołowy przedstawiciel nurtu thrillera prawniczego. Swoje książki
wydaje od końca lat 80tych XX wieku, na swoim koncie ma już ponad czterdzieści
tytułów. Znany na cały świat, tłumaczony na 50 języków, nakład jego książek
przekroczył już ponad 300 milionów egzemplarzy. Jego powieści są chętnie
ekranizowane, a sam autor w 2011 roku otrzymał prestiżową nagrodę literacką
Harper Lee.
W ostatnich latach Grisham jednak trochę odchodzi od typowych dla siebie thrillerów prawniczych. Ja ciągle jeszcze nie zgłębiłam się dokładnie w jego twórczości, raczej za każdym razem sięgam właśnie po te nie całkiem dla niego typowe książki, więc i nic dziwnego, że w moje ręce wpadł też „Dzień rozrachunku”.
Historia toczy się na południu Ameryki w drugiej połowie lat
40tych XX wieku. Poważany w mieście Clanton plantator bawełny Pete Banning,
weteran wojenny pewnego dnia z zimną krwią morduje miejscowego pastora. Nie
przeczy, że to zrobił, tak naprawdę nie wyjawia nic, nikomu się nie tłumaczy.
Wraca na plantację i czeka na aresztowanie, na osądzenie i prawdopodobnie
krzesło elektryczne… Dlaczego to zrobił? Nikt nic nie wie, jego żona kilka
miesięcy temu została zamknięta w psychiatryku i nikt nie ma do niej dostępu.
Dzieci są dorosłe, uczą się z dala od domu, więc o poczynaniach ojca dowiadują
się telefonicznie od ciotki. Siostra mieszka obok, ale też nigdy tak prawdziwie
od serca nie umiała z nim rozmawiać. Prawnik więc nie ma dużego pola manewru,
tak naprawdę nie ma nic poza próbą udowodnienia niepoczytalności, na co Pete
nigdy nie zamierza się zgodzić. Jego obrona więc jest praktycznie niemożliwa,
rodzina może liczyć tylko na litość ławy przysięgłych i zasądzenie dożywocia
zamiast kary śmierci… Czy uda im się do tego doprowadzić? Co się stanie z
plantacją i ludźmi na niej pracującymi? I najważniejsze: dlaczego Pete to
zrobił?!
Książka podzielona jest na trzy tytułowane części, na które
składa się 50 rozdziałów. Część pierwsza opowiada o zabójstwie i procesie Pete’a,
druga to historia o jego wcześniejszym życiu – jak poznał się z żoną, jakie
życie prowadzili i co działo się z nim w czasie II wojny światowej. Część
trzecia z kolei opowiada o losach jego dzieci, a zarazem jego ziemi po skazaniu
Pete’a. Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego, głownie
podąża za Petem i jego synem, choć oczywiście nie tylko. Styl jest dosyć
surowy, chciałoby się powiedzieć, że reporterski – skupia się raczej na tym, co
z zewnątrz, nie zgłębia się specjalnie w uczucia bohaterów.
Od razu muszę przyznać, że książka nie była tym, czego się
spodziewałam. Liczyłam na dobrze oddany klimat Południa i osadzony w latach
40tych thriller prawniczy, a więc i głównie akcję osadzoną na sali sądowej.
Dostałam jednak kompletnie co innego, co, od razu muszę znaznaczyć, nie jest
minusem powieści. Mam wrażenie, że sprawa kryminalna jest tu bardziej
pretekstem do poruszenia wielu ważnych dla mieszkańców Ameryki tematów.
Po pierwsze, bo i głównie odczuwa się to w części pierwszej
– segregacja rasowa. Oczywiście niewolnictwo było już od wielu lat zniesione,
jednak ciągle rasy nie były uznawane za równe sobie – czarnoskórzy obywatele
Ameryki byli traktowani dużo gorzej od białych, mieli mniej praw. W książce
świetnie to widać – na plantacji Pete’a czarnoskórzy pracownicy traktowani są
godnie, co na każdym kroku jest podkreślane i stawiane w opozycji do innych.
Świadek morderstwa pastora jest czarnoskórym pracownikiem – właśnie z powodu koloru
własnej skóry obawiał się, że nikt mu nie uwierzy. W sądzie, co też było mocno
podkreślone, dla czarnoskórych wyznaczone jest specjalnie miejsce na sali
sądowej. Na każdym kroku więc widać tę nierówność w traktowaniu. Różnica
podkreślana jest też jeśli chodzi o zbrodnie – kiedy dwóch czarnych zabije się
nawzajem, policja raczej się tym nie przejmuje, a kiedy to czarny zabije
białego, kara jest sroga i nie podlega negocjacjom – wszystko po prostu uznają
od razu z założenia winę czarnego. Dlatego też morderstwo białego pastora przez
białego szanowanego plantatora tak wstrząsnęło całą społecznością – przecież
coś takiego się nie zdarza! Autor z największą skrupulatnością oddał ówczesne
rasowe podziały.
Po drugie, temat kary śmierci. Od początku wiadomo, że
Pete’owi grozi krzesło elektryczne, co jest pretekstem, by opowiedzieć historię
tego wynalazku, jak i tego sposobu wymierzenia kary, zastanowienia się nad jej
sensownością. Na południu Stanów przecież dalej taka kara istnieje, dalej
skazuje się ludzi na karę śmierci!
Przy okazji przyglądamy się też systemowi sądownictwa, przebiegu procesów, odwołań i tym podobnych uwarunkowań prawnych.
Po trzecie, II wojna światowa. W drugiej części książki
narrator bardzo szczegółowo zaznajamia nas z sytuacja amerykanów w czasie II
wojny światowej na Filipinach. Tam ramię w ramię z Filipińczykami amerykańscy
żołnierze walczyli z Japończykami. Autor opowiada nam o ich dokonaniach, o
losie jeńców wojennych, o Baatańskim marszu śmierci, któremu poddawani byli
jeńcy, oraz o działaniach partyzantki.
To naprawdę solidna lekcja historii, o której u nas nie mówi się za
często, a Grisham zebrał wszystkie te ważne informacje w jedną, spójną i
budzącą wiele emocji historię.
Na koniec przyjrzyjmy się książce bardziej dosłownie.
Bohaterowie powieści są ciekawie oddani – Pete frapuje oczywiście najmocniej.
To typ mężczyzny, który wszystkie problemy chowa w sobie, nie dzieli się nimi
ze światem. Można z nim porozmawiać o pogodzie i plantacji, ale poważniejsze dyskusje
nie wchodzą w grę. Warto przyjrzeć się też jak poczynienia ojca wpłynęły na
przyszłość dzieci – nie wspominając już o niepewnej sytuacji plantacji, trzeba
przyznać, że ich życie zmieniło się zdecydowanie na gorsze – ich nazwisko znane
było w całym Stanie, a przykre przeżycia sprawiły, że zmienili swoje życiowe
plany. Intryga kryminalna sama w sobie
jest dosyć prosta, choć oczywiście nie mogę powiedzieć, że w pełni ją
przewidziałam.
Podsumowując, moim zdaniem historia zawarta w „Dniu
rozrachunku” jest pretekstem, by przytoczyć czytelnikom sporą dawkę
amerykańskiej historii i porozmawiać o rzeczach ważnych. Mnie, polskiemu
czytelnikowi, książka oczywiście też dała do myślenia, jednak nie wzbudziła
niezapomnianych emocji. Niemniej jednak nie można jej odmówić ważności, dobrze oddanego
tła społecznego i ciekawych bohaterów, których historia zaczerpnięta została z
prawdziwego życia.
Moja ocena: 7/10
Tłumaczenie: Andrzej Szulc
Data premiery: 20.05.2020
Liczba stron: 512
Gatunek: thriller prawniczy / powieść historyczna
W ostatnich latach Grisham jednak trochę odchodzi od typowych dla siebie thrillerów prawniczych. Ja ciągle jeszcze nie zgłębiłam się dokładnie w jego twórczości, raczej za każdym razem sięgam właśnie po te nie całkiem dla niego typowe książki, więc i nic dziwnego, że w moje ręce wpadł też „Dzień rozrachunku”.
Przy okazji przyglądamy się też systemowi sądownictwa, przebiegu procesów, odwołań i tym podobnych uwarunkowań prawnych.
Za możliwość zapoznania się z lekturą dziękuję Wydawnictwu
Albatros!
Książka dostępna jest też w abonamencie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz