Autor: JP Delaney
Tytuł: W błogiej
nieświadomości
Tłumaczenie: Anna
Dobrzańska
Data premiery: 27.01.2021
Wydawnictwo: Otwarte
Liczba stron: 432
Gatunek: thriller
JP Denaley to pseudonim literacki Anthony’ego Capelli,
brytyjskiego pisarza pochodzenia afrykańskiego. Pod nazwiskiem Delaney od roku
2017 publikuje thrillery z mocnym aspektem psychologicznym postaci – moim zdaniem
są naprawdę bardzo dobre, chociaż nie udało mi się przeczytać jeszcze ich
wszystkich (co na pewno w najbliższej przyszłości chcę zmienić!). „W błogiej
nieświadomości” to jego czwarty tytuł, tym razem chyba możemy mówić o
thrillerze obyczajowym, gdyż główny nacisk fabularny jest położony na problemy
rodzinno-społeczne, a znane z thrillerów napięcie schodzi tu raczej gdzieś na
dalszy plan. Niemniej jednak nie zmienia to faktu, że to jak na razie jedna z
fajniejszych książek, jakie w tym roku czytałam!
Fabuła powieści skupia się na rodzinie Pete’a i Maddie Riley,
która dwa lata temu powiększyła się o nowego członka – Theo. Chłopczyk na świat
przyszedł przedwcześnie, więc pierwsze jego miesiące cała trójka spędziła w
szpitalu. Te wydarzenia mocno się na nich odcisnęły, jednak teraz wygląda na
to, że sytuację mają ustabilizowaną – Pete pracuje jako wolny strzelec z domu,
gdzie równocześnie opiekuje się Theo, a Maddie wróciła do pracy. Ich codzienna
rutyna jednak zostaje mocno zaburzona dnia, gdy w ich drzwiach zjawia się Miles
Lambert z detektywem. Mężczyzna twierdzi, że jest biologicznym ojcem ich syna, a
tym samym, że ich biologiczny syn od dwóch lat jest wychowywany przez niego i
jego żonę Lucy. Jak to możliwe? Czy faktycznie mogło dojść do zamiany niemowlaków?
Jak to się stało, kiedy? W szpitalu? No i najważniejsze – co teraz?!
Książka składa się ze 112 krótkich rozdziałów. Wydarzenia
przedstawione są przez dwójkę bohaterów: Pete’a i Maddie w narracji
pierwszoosobowej czasu teraźniejszego, które od czasu do czasu przerywane są
dowodami rzeczowymi w sprawie sądowej. Styl powieści jest bardzo przyjemny,
skupiony na odczuciach bohaterów – dzięki narracji pierwszoosobowej mamy
świetny wgląd w ich myśli, które autor oddał bardzo realnie i solidnie. Całość
czyta się bez najmniejszych problemów, za to z największą przyjemnością.
„Osobiście nienawidzę wyrażenia „ojciec zajmujący się domem”. To negatywna, pasywna konstrukcja, której czegoś brakuje. Nikt nie nazywa kobiet w mojej sytuacji „matkami zajmującymi się domem”, prawda? To „mamy na pełny etat”, co od razu ma bardziej pozytywny wydźwięk. Matki totalne, bezkompromisowe. „Ojciec zajmujący się domem” brzmi, jakbyś był za bardzo leniwy albo zbyt przerażony przebywaniem w otwartej przestrzeni, żeby wyjść z domu i poszukać porządnej pracy. Wiele osób skrycie tak myśli.”
Już na wstępie muszę zaznaczyć, że w powieści poruszane są
naprawdę ciekawe tematy i jest ich faktycznie sporo, więc tutaj skupię się na
tych najważniejszych. Po pierwsze ten, który wynika z opisu powieści, czyli
zamiana dzieci w szpitalu i konsekwencje z jakimi muszą się teraz mierzyć
rodzice, a co za tym idzie pytanie, nad którym od dawna zastanawiają się
zarówno filozofowie jak i psycholodzy, czyli co jest ważniejsze – geny czy
środowisko? Rodziny Riley i Lambertów mocno się od siebie różnią – Pete jest
bardzo czułym ojcem i partnerem, razem z Maddie obstają przy twierdzeniu, że
nie ma takich problemów, jakich nie można by rozwiązać za pomocą przyjaznego
nastawienia i dialogu. Lambertowie z kolei, a szczególnie Miles, podchodzą do
życia w sposób bardzo arogancki, biorą to, co ich zdaniem im się należy, nie
patrząc na innych. I tu już od początku wychodzi inne zachowanie Theo –
chłopczyk bije kolegów, odbiera im zabawki i tym podobne sytuacje. Czy to
zwyczajne zachowanie dwulatka czy może już przejaw genów, które odziedziczył po
ojcu? I jeśli tak, czy faktycznie chłopczyk jest skazany na życie przepełnione
egoizmem czy może wpływ otoczenia, a zatem wychowanie przez współczującego
ojca, może zmienić jego uwarunkowania genetyczne i zrobić z niego empatycznego
człowieka?
Drugi najważniejszy poruszany w książce temat jest oddany
chyba jeszcze lepiej niż pierwszy, jednak by niczego tutaj Wam nie zaspoilerować,
powiem tylko, że przedstawione są tutaj też przy okazji dwa zaburzenia psychiczne
– jedno epizodyczne, krótkotrwałe, drugie stałe. Temu pierwszemu autor
poświęcił mniej miejsca, jednak cieszę się, że o nim wspomniał, bo to temat, o
którym mówi się ciągle za mało. Takie uświadamianie społeczności o problemach w
pełni popieram. Drugie zaburzenie oddane jest za to w pełni – całe spektrum
zachowań, po którym można je rozpoznać i jak wpływa ono na otaczających go
ludzi. Może psychologiem nie jestem, ale od dawna psychologiczne aspekty budzą
moje wielkie zainteresowanie, i myślę, że pod tym względem na książkę naprawdę
warto zwrócić uwagę. Autor zaburzenia opisał naprawdę solidnie i szeroko, ale
tak, że bardzo zgrabnie wpisuje się to wszystko w fabułę. Dla mnie rewelacja!
W książce przedstawione są próby dogadania się obydwu rodzin
w tej skomplikowanej sytuacji i to właśnie temu poświęcone jest najwięcej miejsca
w fabule. Nie zdradzę chyba za wiele (wnioskując po tym, że już od początku
lektury w tekście pojawiają się dowody w sprawie), gdy napiszę, że w końcu problem
trafia na salę sądową – oczywiście trzeba mieć na uwadze, że na pewno niektóre
sytuacje autor nagiął do fabuły, jednak również aspekt prawniczy w tej książce
naprawdę mi się podobał. Czytelnik dowiaduje się jakie podejście do takiej sytuacji
ma prawo, jak taki problem może zostać rozwiązany prawnie i dlaczego. Poza
psychologią aspekty prawnicze to także mój konik, więc autor z takim osadzeniem
akcji nie mógł trafić lepiej.
Na koniec wspomnijmy o tym lekkim napięciu, o którym
wspomniałam na początku, a które sprawia, że książkę określona jest jako thriller.
Po pierwsze, czytelnik przez całą lekturę zastanawia się jak ta sprawa
faktycznie się rozwiąże, jaki będzie jej finał – przez różne zaskakujące wydarzenia
dosyć ciężko zdecydować się na jedną wersję. Po drugie, z jednej strony Pete
przedstawia nam się jako czuły i wyrozumiały ojciec, z drugiej dowody w sprawie
sądowej wzbudzają pewne wątpliwości – sytuacje które opisuje Pete, w dowodach
opisane są całkiem inaczej. Więc co z tego jest prawdziwe? Czy dowody
przedstawione są dla niego niekorzystnie czy może to on przedstawia sytuacje
inaczej niż było faktycznie? Oczywiście do tego dochodzi jeszcze kwestia
dochodzenia w sprawie zamiany chłopców – jak to się faktycznie stało? Czy to
była zwyczajna pomyłka czy może coś więcej? To wszystko powoduje, że lektura
nie tylko budzi zainteresowanie poprzez ciekawe tematy, które porusza, ale i
trzyma czytelnika w fajnym, lekkim napięciu, przez co książki nie chce się odkładać,
póki nie pozna się zakończenia historii.
Podsumowując, „W błogiej nieświadomości” to thriller z
gatunku tych moich ulubionych – mocny nacisk nałożony jest tu na rodzinę i
psychologię postaci, wydarzenia są mało dynamiczne, ale naprawdę zajmujące.
Tematy ważne i aktualne, przedstawiają problemy, o których powinno się dużo i
głośno mówić. Do tego dochodzi jeszcze aspekt prawny całej sytuacji, co dla
mnie jest idealnym dopełnieniem całości. Od tej książki oczekiwałam wiele i
dokładnie tyle dostałam, co tylko umacnia pozycję JP Delaney wśród moich
ulubionych pisarzy tego gatunku. Jeśli i Wy lubicie tego typu powieści, to
gorąco zachęcam Was do zapoznania się z tym tytułem!
Moja ocena: 8/10
Za możliwość zapoznania się z lekturą dziękuję Wydawnictwu
Otwarte!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz