Autor: Ashley Audrain
Tytuł: Odruch
Tłumaczenie: Łukasz Praski
Data premiery: 26.01.2021
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Liczba stron: 368
Gatunek: thriller psychologiczny
Tytuł: Odruch
Tłumaczenie: Łukasz Praski
Data premiery: 26.01.2021
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Liczba stron: 368
Gatunek: thriller psychologiczny
„Odruch” to debiutancka powieść kanadyjskiej autorki Ashley
Audrain. Pracować nad nią zaczęła, gdy zrezygnowała z pracy zawodowej, by poświęcić
się wychowywaniu dwójki dzieci. Wcześniej zatrudniona była w Wydawnictwie
Penguin Books Canada oraz w międzynarodowej agencji public relations.
Polskie tłumaczenie „Odruchu” ukazało się bardzo szybko, bo
zaledwie 21 dni po amerykańskiej premierze. Autorka ze swoim wydawnictwem ma
podpisaną umowę na dwie książki. „Odruch” zapowiada, że zdecydowanie jest na co
czekać!
Jest to historia Blythe Connor, żony i matki dwójki dzieci.
Poznajemy ją pewnej grudniowej nocy, gdy staje przed domem męża, który już jej
mężem nie jest. Blythe przyjechała wręczyć mu maszynopis – swoją wersję ich
historii, ich rodziny i powodów, dla którego jej zdaniem ich życie się
rozpadło. No więc dlaczego tak się stało? Wydawali się tacy szczęśliwi! Czy
Blythe była złą matką? Czy to przez jej niemożność pokochania córki wszystko
się rozpadło? A może winy należy szukać gdzie indziej? W mężu? A może w córce?
Według Blythe z Violet od samego początku było coś nie tak…
„Wielu, wielu rzeczy w sobie nie możemy zmienić, tacy się rodzimy. Ale na niektóre wpływają nasze doświadczenia. Jak inni ludzie nas traktują. Jacy się przez to czujemy.”
Książka składa się z prologu, 85 krótkich rozdziałów i
epilogu. Wszystkie rozdziały prócz ostatniego prowadzone są w narracji
pierwszoosobowej czasu przeszłego, prolog, epilog i ostatni rozdział w czasie
teraźniejszym, co równoznacznie wynika z formy narracji – jak już wspomniałam
teraźniejsza Blythe opowiada swoją przeżytą już historię, a jej odbiorcą jest
jej były mąż, przez co często zwraca się do niego bezpośrednio. Rozdziały
dotyczące historii bohaterki poprzetykane są od czasu do czasu krótkimi
historiami dotyczącymi jej matki i babki, ich podejścia do życia i
macierzyństwa. Styl powieści jest dosyć specyficzny, trzeba do niego przywyknąć
– bohaterka/narratorka szczególnie na początku opowieści mocno skacze po
wspomnieniach, przez co lektura może wydawać się nieco chaotyczna, jednak z
czasem te wrażenie odpuszcza, a opowieść staje się już dużo konkretniejsza i
spójna. Styl ten oczywiście również wynika z obranego sposobu narracji i
poprowadzenia fabuły, więc nie jest to coś, na co można narzekać. Jest po
prostu rzadko spotykany, ale przez to całkiem oryginalny.
„Odruch” to jedna z tych książek, w których ważniejsze od
samej treści jest przesłanie, refleksje, jakie samą niesie. Niemniej jednak, by
zachować formę tradycyjnej recenzji, krótko omówię charakterystykę postaci i fabułę,
by na końcu skupić się na tym, co jest tu najważniejsze.
Blythe to dziewczyna, która nie miała łatwego dzieciństwa –
wychowywana przez ojca, z matką od okresu nastoletniego nie miała do czynienia,
zatem sama nie jest pewna czy się na matkę nadaje. Jednak, gdy związuje się z
Foxem, wydawałoby się, że mężczyzną idealnym, ulega jego pragnieniom i godzi
się na powiększenie rodziny. Mąż przecież zapewnia ją, że sprawdzi się jako
matka, jego rodzina równie mocno ich w tych dążeniach wspiera. Nikt jednak nie
przygotował ją na pierwsze dni macierzyństwa, które są o wiele trudniejsze niż
mogłaby przypuszczać. Ciągle zmęczenie, ból i otępienie nie pozwalają się
zebrać myśli, a mała Violet zachowuje się tak, jakby od samego początku wolała
ojca… Czy może Blythe to sobie tylko wyobraża? W końcu powieść przedstawiona
jest z jej punktu widzenia, więc czytelnik nie jest w stanie odsiać co jest tak
naprawdę tylko jej wytworem wyobraźni, a co dzieje się faktycznie. Przez to
budzi się w nas niepokój, niepewność czy możemy wierzyć narratorce. Możemy? W
końcu wydaje się przedstawiać wszystko bez ubarwień, nie wybiela się, przyznaje
do błędów, jednak może sama nie uświadamia sobie swoich majaków? Blythe to na
pewno postać ciekawa, szeroko ujęta, nieszablonowa, która wzbudza w czytelniku
wiele emocji.
„Miała nadzwyczajny, błyskotliwy umysł i czasem bardzo chciałabym do niego zajrzeć. Mimo że bałam się, co mogę tam znaleźć.”
Drugą kwestią, o której trzeba wspomnieć, są właśnie te
emocje w powieści. Tak naprawdę nie jest to specjalnie dynamiczna historia,
głównie siedzimy w głowie bohaterki, spędzamy z nią zwyczajne dni, które
poświęca na opiekę nad dzieckiem. Niemniej jednak fabuła poprowadzona jest tak,
w taki sposób jest przedstawiona, że przez całą powieść czujemy gdzieś tam ten
głęboki niepokój, a w drugiej połowie powieści również przeogromny smutek. To
na pewno nie jest powieść łatwa, głównie ze względu na mroczne tematy jakie
porusza.
„Kiedy to się zaczyna? Kiedy się dowiadujemy? Jaka iskra to wywołuje? Kto jest temu winny?”
Teraz w końcu przejdźmy do tego, co w powieści ważne, czyli
pytania, jaki historia wywoduje. Przede wszystkim na jej podstawie zastanawiamy
się: skąd się bierze zło? Czy źli ludzie się po prostu tacy rodzą? Czy od
samego początku są psychopatami i miłość matczyna nie ma tu nic do rzeczy? Blythe
w końcu cały czas stara się utrzymywać kontakt z córką, otaczać ją miłością i
zrozumieniem, nawet w chwilach, gdy ta przejawia jawne objawy agresji. Czy
naprawdę małe dziecko może być złe? Samo z siebie złośliwe, wyrachowane? To
bardzo mroczna wizja, ale przecież skądś się ci źli ludzie biorą, prawda? Czy
można być tak do szpiku kości złym, że wychowanie nie zda się tu na nic? Oczywiście książka nie odpowiada na to
pytanie, przynajmniej nie jednoznacznie, ale tu raczej chodzi o ich samo
stawianie i wymuszenie na czytelniku refleksji oraz tematów do dyskusji.
„Matki nie powinny mieć dzieci, które cierpią. Nie powinnyśmy mieć dzieci, które umierają.I nie powinnyśmy rodzić złych ludzi.”
Drugi ważny problem, to predyspozycje do macierzyństwa i, że
tak z braku innego słowa powiem, przeznaczenie. Czy przez to, że matka i babka
Blythe nie było dobrymi matkami, to czy i ona taka będzie? Czy gdyby Violet
wychowywała się przy innej kobiecie byłaby inna? Czy może dlatego, że kiepskie
matki ciągnęły się w jej rodzinnej historii od pokoleń, ona nie powinna się
tego podejmować? Może dlatego na końcu jej linii genetycznej pojawiła się
Violet? Czy Blythe dlatego, że nie miała dobrego matczynego wzorca, od samego
początku skazana jest na porażkę?
„W drodze do domu pomyślałam o zdjęciach w galerii, które widziałam poprzedniego dnia. O kobietach odpowiedzialnych za wychowanie tych dzieci. Przecież ich matki były zupełnie normalne. Takie jak my.”
Na koniec wróćmy jeszcze trochę konkretniej do fabuły
powieści. Na pewno warto też przyjrzeć się relacji Blythe z jej mężem Foxem. Na
początku szczęśliwi, z czasem zaczęli się od siebie mocno oddalać. Dlaczego ich
małżeństwo się rozpadło? Czy gdyby Fox był częściej w domu, gdyby lepiej
przyglądał się relacji Blythe z Violet, ta historia mogłaby się potoczyć
inaczej? Fox nigdy Blythe nie uwierzył w jej wątpliwości odnośnie córki, co
spowodowało, że w końcu zaczął się od niej coraz mocniej oddalać. Bo jak żyć z
kobietą, która twierdzi, że z jej córką jest coś nie tak? Kiedy Violet
potrzebuje po prostu zrozumienia, ciepła i miłości? Fox obarczył całą winą
Blythe, ale może to jednak nie on ma tutaj rację? A może właśnie ma? I czy w
ogóle o rację tutaj chodzi czy może o jakąś nić porozumienia, która w pewnym
momencie ostatecznie została między nimi przerwana?
Podsumowując, „Odruch” to smutna i niełatwa historia. Uwiera,
wzbudza niepokój, wątpliwości co do natury człowieka i miejsca, w którym powstaje
zło. Zadaje trudne pytania egzystencjonalne, zmusza do refleksji. Sama historia
wzbudza naprawdę głęboki smutek i ostatecznie też współczucie do głównej
bohaterki. To obraz kobiety zagubionej, której w życiu poszło wszystko nie tak,
a ona ostatecznie została z niczym. To książka mocna i przejmująca, na pewno
warta uwagi.
Moja ocena: 8/10
Za możliwość zapoznania się z lekturą dziękuję Wydawnictwu
Prószyński i S-ka!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz