Tytuł: Saturnin
Data premiery: 16.09.2020
Wydawnictwo: SQN
Liczba stron: 320
Gatunek: literatura
piękna
Jakub Małecki to jeden z moich ulubionych polskich pisarzy –
i tak, tutaj z premedytacją używam słowa ‘pisarz’, gdyż Małecki tworzy małe
dzieła sztuki, w których każde słowo, pozornie proste, ma znaczenie. Literacko
debiutował w roku 2008, swoją karierę pisarza rozpoczął gatunkiem fantastyki,
by powoli z każdą kolejną powieścią przejść do literatury pięknej. Jest to
pisarz nagradzany, doceniany i tłumaczony na kilka języków. Ponadto jego
poprzednia powieść „Horyzont”, którą sama uznałam za książkę doskonałą pod
każdym względem (recenzja – klik!), ma zostać zekranizowana przez Bodo Koxa,
którego sam pisarz bardzo szanuje. Poza tworzeniem niesamowitych powieści,
Małecki zajmuje się też tłumaczeniami z języka angielskiego.
Jego najnowsza powieść „Saturnin” jest prozą dosyć osobistą
– jest to alternatywna historia przodków pisarza. W naszej rzeczywistości jego
babcia Irka przeżyła wojnę, na której zginął jej ukochany brat Tadeusz, wyszła
za mąż, miała dzieci i wnuki, w tym właśnie naszego pisarza. W tej powieści
autor zmienia bieg wydarzeń – zamiast Irki, wojnę przeżywa Tadeusz i to jego
gałąź rodowa zostaje kontynuowana. Z niej wyrósł Saturnin. Historię łączy dziennik, pamiętnik Tadeusza,
który jego babcia zachowała. Tak więc prawdziwa historia zderza się tu z
historią alternatywną, z czego powstaje proza głęboka, wzruszająca, mądra i
niesamowicie smutna.
„ (…) bo przeżył, rujnując wszystkie inne możliwości, wszystkie inne życiorysy, które widział pogrążony w swojej pierwszej szarości. W tych innych możliwościach Irka była stara, miała troje dzieci, lubiła wygłupy i czytała romanse, hodowała kury i nieświadomie przekręcała nazwy leków, tytuły piosenek.”
Fabuła powieści toczy się wokół tytułowego Saturnina
Markiewicza. To trzydziestoletni przedstawiciel handlowy, który wiedzie nudne
życie w Warszawie. Waży za dużo i nigdy nie spełni swojego największego
marzenia uprawiania sportu zawodowo. Jego dni wyglądają bardzo podobnie do
czasu, kiedy odbiera telefon od swojej mamy mieszkającej na wsi w Kwilnie,
gdzie opiekuje się jego dziadkiem. Dzwoni, by powiedzieć, że dziadek zaginął –
wyszedł z domu, wziął jej samochód i zniknął. Matka nie chce Satka niepokoić,
choć sama wydaje się zdenerwowana. Saturnin zatem wsiada w samochód i wraca do
domu rodzinnego, by razem z rodzicielką wybrać się w podróż do przeszłości
dziadka, która kryje w sobie niejedną smutną tajemnicę….
Książka podzielona jest na siedem części, te na kilka
rozdziałów. Narratorów mamy kilku, każdy z nich wypowiada się w pierwszej
osobie czasu teraźniejszego. Styl pisarza jest stały, znany już mi z
poprzednich powieści, ale cały czas robi na mnie tak ogromne wrażenie – to jak
autor posługuje się słowem, jak piękne, proste i zarazem niesamowicie trafne i
prawdziwe tworzy z nich zdania, to jest po prostu mistrzostwo, niedościgniony
ideał! Nie znam żadnego innego pisarza, który umie tak prosto i dosadnie
przekazać taki ogrom prawd i emocji jak Jakub Małecki. Naprawdę ten autor
posiada Dar, przeogromny talent, tak wielki, że jak tylko o tym myślę, to od
razu emocje podchodzą mi do gardła!
Styl to stała pisarza, tak samo jak piękne wydania jego
książek. Co zatem w „Saturninie” znajdziemy nowego? Na pewno spory wkład
doświadczeń pisarza, którymi obdarowuje swojego głównego bohatera – tak jam
Saturnin, tak i Jakub kiedyś myślał o zawodowym podnoszeniu ciężarów. W
powieści doświadczenia nastoletniego Satka zajmują dużo miejsca, tłumaczą jego
aktualne ‘ja’, dlaczego jest jaki jest. To przejmujący obraz młodego człowieka,
który w momencie, gdy myślał, że znalazł dla siebie miejsce we wszechświecie,
zostało mu to odebrane, został pozbawiony celu i marzeń. Dodatkowo łączy go
trudna relacja z ojcem, który nie mieszkał razem z nim i matką, gdy chłopiec
dorastał i nie wykazywał zainteresowania swoim synem. Satka to ukształtowało,
wpłynęło na jego decyzje i przyszłe życie. Autor w niesamowicie przejmujący
sposób opisuje wszystkie te doświadczenia, rozumie bohatera jak nikt inny i
bardzo dokładnie przekazuje to czytelnikowi.
„Próbuję sobie wyobrazić, jak by to było być nim i patrzeć, jak jego wnuk odwraca się w jego stronę, z wściekłości aż zdyszany, i prosi go o coś, czego zrobić nie potrafi, bo może dla kogoś takiego jak on słowa są czymś zupełnie innym niż dla mnie.”
Historia jego babci i jej brata toczy się w niespokojnych
czasach II wojny światowej. Autor wplata prawdziwe wydarzenia w powieść,
zgrabnie modulując ją do swojej historii. Poznajemy życie jego przodków, który
mieszkali w małej wiosce. Toczyło się ono spokojnie, jednak wojna odebrała ich
wszystko. Tadeusz został wysłany na wojnę, rodzina musiała uciekać z własnego
domu, przenieść się w całkiem inne miejsce, gdyż te zajęli Niemcy. Wojnę przede
wszystkim obserwujemy oczami Tadeusza, który idzie na wojnę – nic tam nie jest
zorganizowane, żołnierze nic nie wiedzą, przez co od początku skazani są na
porażkę. To smutna, przejmująca historia o losie, o przypadku i ogromnym bólu,
który rodzi pragnienie zemsty.
„Życie to krótki czas pomiędzy jedną a drugą szarością, który każdy próbuje nasycić znaczeniem, bo im bliżej drugiej szarości, tym trudniej się pogodzić z tego znaczenia dudniącym brakiem.”
Trzeci plan czasowy to historia matki Saturnina, nad którą
przez całe życie wisi widmo milczącego ojca. To dziewczyna wychowana na wsi w
głębokim PRLu, której życie znacząco różniło się od tego współczesnego. Jej
opowieść to z początku ładna historia miłosna, która jednak przeradza się w
dosyć skomplikowaną i smutną rzeczywistość. Jej życie nie toczy się tak jakby
chciała, jednak dziewczyna bierze wszystko na swoje barki – jest nieco naiwna,
ale jakoś sobie radzi, funkcjonuje i stara się ogarniać swoją i najbliższych
rzeczywistość. Tak jak wszystkich bohaterów, tak i jej, jeden moment
przypadkowego zrządzenia losu zaważył na całym dalszym życiu…
„W kuchni czeka na nas znajoma cisza, jest w każdym miejscu, gdziekolwiek spojrzeć, gdziekolwiek usiąść. Herbata na ratunek. Tyle razy nas ocalała, dając okazję do wstawania, nalewania, mieszania, przesuwania, obracania, siorbania, smakowania i robienia ‘mmmm’.”
W powieści poruszanym jest wiele ważnych tematów. Jednym z
nich jest właśnie los, przypadek, który potrafi zmienić życie o sto
osiemdziesiąt stopni, zostawiając dotkniętych nim ludzi często rozbitych,
pozbawionych planów i ostatecznie niespełnionych. Drugim ważnym nasuwającym mi
się tematem jest teoria wielości światów, wielu alternatywnych żyć, której
obraz dostajemy właśnie w tej powieści. To też opowieść o ludzkiej psychice,
radzeniu sobie z niespodziewanymi problemami, ze stratą najbliższych. To
książka smutna i przejmująca, ściskająca mocno za gardło.
„Chciałaby coś zrobić, tak żeby się zaopiekować tymi wszystkimi mężczyznami wokół siebie, otulić ich czymś, nakarmić, zadbać o nich, a jak już by byli tacy otuleni i zadbani, to wtedy by najchętniej ich wszystkich zostawiła w cholerę.”
Jak zawsze przy powieściach Małeckiego mogłabym jeszcze
pisać i pisać, a i tak nie miałabym wrażenia, że oddałam to co w powieści
najważniejsze. Zatem w podsumowaniu powiem po prostu, że „Saturnin” to powieść
niezwykła – mądra, głęboka, ale i niesamowicie smutna. Opowiada o człowieku,
ludziach pozbawionych swoich marzeń, którzy starają się żyć mimo wszystko i
jakoś tą rzeczywistość oswoić. To powieść zachwycająca stylem i słowem,
przejmująca i zostająca w głowie i sercu na bardzo długo. Polecam wszystkim,
którzy kochają słowo i szukają w literaturze czegoś więcej.
Moja ocena: 9/10
Za egzemplarz książki do recenzji dziękuję Wydawnictwu SQN!
Książka dostępna jest też w abonamencie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz