Autor: Richard Osman
Tytuł: Morderców
tropimy w czwartki
Cykl: Czwartkowy Klub
Zbrodni, tom 1
Tłumaczenie: Anna
Rajca - Salata
Data premiery: 14.10.2020
Wydawnictwo: Muza
Liczba stron: 448
Gatunek: komedia
kryminalna
Richard Osman to brytyjski producent i prezenter
teleturniejów telewizyjnych, komik, a teraz i autor. „Morderców tropimy w
czwartki” to jego debiut literacki. Co ciekawe w tym samym czasie co Richard,
na rynku literackim debiutował także jego brat, Mat Osman, muzyk, basista i
współzałożyciel brytyjskiego rockowego zespołu Suede, powieścią pt. „The
ruins”, która jak na razie nie została przetłumaczona na język polski. Podczas
pisania tej recenzji dotarłam do informacji, iż autor już teraz szykuje tom
drugi przygód członków Czwartkowego Klubu Zbrodni, co cieszy mnie przeogromnie!
Na rynku angielskim książka ma się ukazać we wrześniu 2021 roku. Oby do nas
równie szybko dotarła!
„Kilka kieliszków wina i zagadka. Spotkanie towarzyskie i drastyczne szczegóły. Trudna o lepszą rozrywkę.”
Fabuła powieści „Morderców tropimy w czwartki” toczy się w
południowo-wschodniej Anglii, w hrabstwie Kent, a jeszcze dokładniej – na
luksusowym osiedlu dla seniorów Coopers Chase. Emeryci żyją sobie spokojnie w
otoczeniu przyrody w miejscu dawnego klasztoru, w zasięgu ręki mają wszystko co
potrzeba, a nawet i więcej. Jest tu też dużo ciekawych klubów, między innymi Czwartkowy
Klub Zbrodni. Został on założony przez Elizabeth i Penny, dawną komisarz, która
po kryjomu skopiowała akta nierozwiązanych spraw i teraz razem z przyjaciółmi
starają się dostrzec to, co kiedyś przeoczyła policja. Do kobiet dołączył Ron i
Ibrahim, ale niestety Penny jakiś czas temu trafiła do szpitala. W tym czasie do
klubu dołączyła Joyce. Przyjaciele mają właśnie zastanowić się nad nową sprawą,
kiedy okazuje się, że po dosyć burzliwym spotkaniu emerytów w sprawie rozbudowy
ośrodka, współwłaściciel i główny budowlaniec został zamordowany w swoim
mieszkaniu. Klub postanawia zatem skupić się na tej zbrodni i rozwiązać jej
zagadkę przed policją. Tym samym muszą uruchomić wszystkie swoje dawne
znajomości, a i przekonać do siebie śledczych prowadzących tę sprawę… Czy im
się to uda? Kto i dlaczego popełnił tę zbrodnię? I czy przypadkiem czwórka
zadziornych emerytów nie wpakuje wszystkich w kłopoty?
Książka składa się z 115 bardzo króciutkich rozdziałów
rozdzielonych na dwie części. Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu
teraźniejszego, wyjątkiem są rozdziały z pamiętnika Joyce – te oczywiście
pisane są w narracji pierwszoosobowej. Narrator obserwuje naprzemiennie kilka
głównych postaci – przeważnie na zmianę emerytów i policję, skupia się nie
tylko na ich poczynaniach, ale i myślach i odczuciach. Styl, w którym napisana
jest powieść, jest bardzo prosty i pełen dialogów. Nie jest to może stricte
komedia kryminalna, do których jestem przyzwyczajona – to raczej taka urocza,
pozytywna powieść kręcąca się wokół ciekawej i całkiem skomplikowanej zagadki
kryminalnej. Nie znajdziemy tu specjalnie sytuacji w których wybuchniemy niekontrolowanym
śmiechem, ale bijący z kart powieści optymizm i urok na pewno każdemu
czytelnikowi sprawią ogromną przyjemność.
„W starszym wieku można robić prawie wszystko, na co ma się ochotę. Nikt już nas nie beszta poza lekarzami i własnymi dziećmi.”
Myślę, że mamy tu kilka czynników odpowiedzialnych za powodzenie
tej powieści. Na pewno trzeba tu wyróżnić bohaterów – zarówno emeryci, jak i
para policjantów są bardzo fajnie przedstawione. To postacie energiczne,
żywiołowe, z charakterem, acz każda z nich z innym. Elizabeth to ta, która ma
najwięcej znajomości, jest jakby przewodniczącą Klubu. Joyce, emerytowana
pielęgniarka, jest bystra i spostrzegawcza. Ibrahim to były psychiatra, zawsze
do każdej kwestii podchodzi matematycznie. Ron, dawny bojownik klasy robotniczej,
jest płomiennym mówcą i człowiekiem nieowijającym w bawełnę. Ta ekipa idealnie
się uzupełnia, każdy z nich na swoją funkcję w grupie, a łącząc siły ich moc dedykacyjna
jest nie do pokonania. Poza nimi warto też wspomnieć o policjancie Chrisie,
50latku który cierpi na nadwagę i samotność oraz Donnie, 20kilkuletniej
posterunkowej, która przeniosła się tu z Londynu i w hrabstwie Kent nudzi się
niemiłosiernie. Każda z tych postaci jest barwna, kolorowa i pozytywna, choć
każdy z nich gdzieś tam walczy z własnymi problemami.
Drugim czynnikiem, który sprawia, że powieść mogę uznać za
naprawdę udaną jest osadzenie akcji w bardzo ciekawym miejscu. Jak wspomniałam
osiedle powstało w miejscu dawnego kobiecego klasztoru, w uroczym i dosyć
odosobnionym zakątku hrabstwa. Niedaleko jest morze, kilka mniejszych uroczych
miejscowości i pełno zieleni i bliskości natury. Dodatkowo samo Coopers Chase
jest naprawdę ciekawym miejscem. Gdzieś pod koniec powieści było stwierdzenie
córki Joyce, która mówiła, że bała się, że matka po przeprowadzce na osiedle
emerytów zgaśnie i będzie czekała tylko na śmierć. Zdarzyło się jednak
odwrotnie, to tu znalazła nowe zainteresowania, nowych przyjaciół i sens życia,
gdy dzieci już dorosły, mąż umarł, a praca zawodowa to tylko wspomnienie.
„Zawsze wiemy, kiedy robimy coś po raz pierwszy, prawda? Ale bardzo rzadko zdajemy sobie sprawę, kiedy coś dzieje się po raz ostatni.”
Skoro już jesteśmy przy osiedlu emerytów, które dało
bohaterce nowe życie, to warto zaznaczyć, że autor w bardzo fajny, przyjemny, a
zarazem chyba prawdziwy sposób oddał głos bohaterom 65+. Przedstawił zarówno te
pozytywne aspekty życia emerytów, jak i ich negatywne strony. Mimo pozytywnego
wydźwięku, książka zawiera dużo ciekawych spostrzeżeń jak spojrzenie na życie z
wiekiem się zmienia, jakie problemy i obawy męczą ludzi w takim wieku. Przez to
lektura nabiera większego wymiaru, niesie nie tylko rozrywkę, ale i większą empatię
do ludzi starszych.
„Przed laty wstawali wcześnie, bo czekało ich dużo pracy, a dzień miał tak mało godzin. Teraz zrywają się o świcie, bo tyle jest do zrobienia, a tak niewiele dni im zostało.”
Oczywiście książka to jakby nie było kryminał, a więc na
koniec porozmawiajmy trochę o tej intrydze kryminalnej. Szczerze – już przed
połową książki byłam pewna, że wiem kto zabił. No cóż, oczywiście okazało się,
że moja pewność jednak rozminęła się z rozwiązaniem… Intryga kryminalna okazuje się naprawdę
skomplikowana, co przy komediach kryminalnych raczej nie jest częstym wyborem.
Do tego, mimo że akcja nie jest specjalnie mocno dynamiczna (w końcu
bohaterowie to emeryci…), to jednak pełna zwrotów akcji, cały czas coś
czytelnika zaskakuje. Naprawdę zadziwiająco dobrze się przy tej zagadce
bawiłam, autor wiele razy wyprowadził mnie w pole 😉
Podsumowując, nie spodziewałam się, że „Morderców tropimy w
czwartki” będzie tak urocze, a zarazem tak dobre. Nie widzę tutaj ironicznego
podejścia czy stricte brytyjskiego humoru, o którym słyszałam podczas akcji
reklamowej książki, a raczej całość przypomina mi cudowne komedie romantyczne z
serii Mała Czarna Wydawnictwa Albatros, tyle że o miłości jest tu mniej, a
całość kręci się wokół morderstw… Bohaterów powieści pokochałam całym sercem i
już tak od połowy powieści modliłam się, by autor zdecydował się napisać część
kolejną z Klubem Zbrodni w roli głównej. Tak więc wyszukana informacja o
zapowiedzi tomu kolejnego cieszy mnie przeogromnie – będę czekać z
utęsknieniem!
Moja ocena: 8/10
Za egzemplarz książki do recenzji dziękuję Wydawnictwu Muza!
Książka dostępna jest też w abonamencie