Autor: Donnie Eichar
Tytuł: Martwa Góra.
Historia tragedii na Przełęczy Diatłowa
Tłumaczenie: Piotr
Cieślak
Data premiery: 08.09.2020
Wydawnictwo: Bezdroża
Liczba stron: 264
Gatunek: literatura
faktu / reportaż
Zagadka śmierci dziewięciorga
turystów w 1959 roku na Przełęczy Diatłowa na zboczu uralskiej góry
Chołatczachl od 61 lat jest jedną z największych tajemnic w turystyce górskiej.
Na przestrzeni lat powstało wiele różnych teorii tłumaczących dlaczego cała grupa
doświadczonych turystów pewnej lutowej nocy wybiegła z własnego namiotu nie w
pełni ubrana i nigdy do niego nie wróciła. Powstało wiele publikacji, książek i
filmów dokumentalnych na ten temat. Głównie zajmowali się nim nasi europejscy
dziennikarze, jednak w 2010 roku zainteresował się nim też amerykański
producent filmów dokumentalnych Donnie Eichar. Przez trzy lata badał tą
historię, odbył dwie podróże do Rosji, jedną połączoną z zimową wyprawą na
Chołatczachl. Z jego badań powstała książka „Martwa Góra. Historia tragedii na
Przełęczy Diatłowa” wydana oryginalnie w 2013 roku, a teraz w końcu
przetłumaczona na język polski. Ja od dawna jestem zafascynowana tym tematem,
przeczytałam na ten temat już kilka książek, ostatnio też zrecenzowałam jedną z
nich tutaj (recenzja – klik!). Teraz przyszła pora spojrzeć na tragedię
amerykańskim okiem.
Książka podzielona jest na 28
rozdziałów, rozłożonych na trzy osie czasowe – aktualne lata opisujące badania
i wyprawy autora, styczeń/luty 1959 roku opisujący wyprawę turystów i luty –
maj 1959 - poszukiwania i śledztwo w sprawie ich śmierci. Te trzy osie cały
czas przeplatają się ze sobą, co prawdopodobnie ma wzbudzić większy dynamizm i
zaciekawienie czytelnika. Ogólnie widać, że książka pisana jest przez twórcę
filmów dokumentalnych – zwraca uwagę na szczegóły, przebieg wydarzeń opisuje
bardzo filmowo. Momentami wydawało mi się to zbędne – jak na przykład opis
zachwytu dzieci w szkole nad turystami przed ich wyruszeniem w odludną trasę.
Może chodziło o to, by nie powtarzać w kółko faktów, które już dobrze znamy, a
skupić się na tych nawet nieznaczących, ale nieczęsto pojawiający się w takich
publikacjach szczegółach. W każdym razie dla osób znających dobrze historię
wydarzeń z 1959 roku raczej w tych rozdziałach nic specjalnie wnoszącego nową
wiedzę nie będzie, ale rozdziały opisujące badania autora już zdecydowanie
mocno ciekawią.
Zastanówmy się może czym książka
się wyróżnia. Na pewno tymi wspomnianymi podróżami autora – podczas drugiej z
nich, nie tylko wybiera się na miejsce zdarzenia i skrupulatnie to opisuje, ale
także spotyka się osobiście z Jurij Judinem – dziesiątym uczestnikiem wyprawy,
który z powodów zdrowotnych w ostatnim momencie zawrócił. Autor przeprowadza z
nim wiele rozmów, część zamieszcza w swojej książce – żałuję, że nie było tych
fragmentów więcej, ale jednak doceniam, że były w ogóle. Jurij raczej
niechętnie podchodził do dziennikarzy, we wcześniejszych książkach nie
spotkałam się z jego wypowiedziami, więc tutaj na pewno te fragmenty stanowią
na plus publikacji.
W książce znajdziemy też dużo
fragmentów z dzienników turystów, masę zdjęć i różnych powiązanych z wyprawą i
śledztwem rysunków. Autor spotkał się też z jedną z sióstr zamarłych i jej
wypowiedzi także przytoczył.
Na pewno w książce też ciekawi
samo podejście autora do sprawy. Eichar wychował się w słonecznej Kalifornii,
więc rosyjska zima to było dla niego pojęcie dosyć abstrakcyjne. Fajnie i z
humorem opisał swoje przygotowania do wyprawy, próby dogadania się z Rosjanami
i ogólnie całą relację z podróży.
Po niej jednak przyszła kolej na
postawienie własnej hipotezy. Co ciekawe, autor odrzuca wszystkie, jak on to
nazywa, ‘teorie spiskowe’, a winą obarcza warunki pogodowe. Nie będę może
dokładnie przedstawiała tu jego teorii, jeśli jesteście ciekawi, zachęcam do samodzielnego
sięgnięcia po lekturę 😊 W każdym razie jego hipotezy wcześniej nie
znałam, jednak nie mogę powiedzieć, żeby mnie przekonała – za dużo moim zdaniem
jest w niej przypadku i nieścisłości.
Ogólnie jednak muszę przyznać, że
cieszę się, że po książkę sięgnęłam – Eichar zapewnia nam trochę inne
spojrzenie na tragedię z 1959 roku opisując własne wyprawy i badania. Autor nie
skupia się na tych sprawach co wszyscy, podchodzi do opisu wyprawy i
późniejszych wydarzeń z punktu widzenia nieoceniającego obserwatora. Książkę
czyta się dobrze, ma też dobre podsumowanie na końcu w postaci spisu osób i osi
wydarzeń z roku 1959. Mimo że teoria mnie nie przekonała, to nie uważam bym
czas poświęcony książce zmarnowała – dobrze było poznać i taki punkt widzenia.
Oczywiście nadal mój głód na ten temat nie został zaspokojony, czekam na
kolejny ciekawy reportaż.
Moja ocena: 7/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz