Autor: Joanna Dulewicz
Tytuł: Zakłamani
Cykl: Eryka
Olbracht, tom 1
Data premiery: 11.03.2020
Wydawnictwo: Czwarta
Strona
Liczba stron: 544
Gatunek:
kryminał
„Zakłamani” to debiut literacki Joanny Dulewicz. Do tej pory
skupiała się głównie na pracy akademickiej, jest w trakcie pisanie pracy
doktoranckiej z literaturoznawstwa na uczelni w Kielcach. Na co dzień mieszka w
małej okolicznej wiosce, kiedyś pracowała też w szpitalu jako lektorka
angielskiego i w administracji. Te doświadczenia wykorzystała w swojej powieści
– część akcji dzieje się w szpitalu w Kielcach, część w małej, fikcyjnej wsi
Zbijów. Warto też na wstępie zaznaczyć, że powieść powstała jako zgłoszenie do
konkursu kryminalnego z Wydawnictwa Czwarta Strona. Książka Dulewicz pokonała
prawie dwustu innych kandydatów. Czy faktycznie jest tak dobra jak mówią?
Eryka Olbracht od roku pracuje jako dyrektorka prywatnej
kliniki w Kielcach. Wcześniej była nauczycielką polskiego w liceum, jednak
jakiś czas temu porzuciła tę pracę – postanowiła kontynuować studia, później
została rzucona na głęboką wodę, gdy musiała przejąć obowiązki męża w klinice –
ten nagle, z dnia na dzień, w Nowy Rok zaginął. W tym samym czasie Milena,
przyjaciółka Eryki i siostra księdza Pająka ze Zbijowa zmarła w wypadku samochodowym.
Eryce i księdzu trudno uwierzyć, że kobieta targnęła się na swoje życie, jednak
policyjne śledztwo nic nie wykazało.
Teraz, rok później, kobieta wraca do swojej rodzinnej wsi –
Zbijowa. Tego samego wieczoru pod jej płotem znaleziona zostaje martwa Ukrainka
– w majtkach miała ukryty paszport, prawdopodobnie zmarła na skutek pobicia.
Sprawą ma zająć się policja z Kielc, między innymi Patryk Wroński, młody
policjant, świeży detektyw, który ma dosyć skomplikowaną relację z przeszłości
z Eryką… Sprawa komplikuje się bardziej, gdy okazuje się, że Ukrainka jakiś
czas temu leczyła się w szpitalu Eryki i nie zapłaciła do tej pory swoich
rachunków… Czy naprawdę Eryka może mieć coś wspólnego z tym zabójstwem? Gdzie
jest jej mąż? Dlaczego Milena się zabiła? I ruszyć naprzód, gdy przeszłość
każdego dnia dobija się do drzwi?
Książka składa się z prologu i trzech części. Te dzielą się
na kilka numerowanych rozdziałów i podrozdziałów. Narracja prowadzona jest w
trzeciej osobie czasu przeszłego, obserwuje naprzemiennie Patryka, księdza
Pająka i Erykę. Styl powieści w przeważającej części jej poprawny, skupia się
zarówno na wydarzeniach jak i uczuciach przedstawianych bohaterów. Momentami
jednak trochę wybijały mnie z rytmu powtórzenia – główne tych samych słów w
sąsiadujących zdaniach, co może nie jest specjalnie dużym błędem, jednak u mnie
spowodowało to, że musiałam te fragmenty czytać jeszcze raz, by pozbyć się
uczucia, że coś tu nie pasuje. Jest to jednak rzecz do wyrobienia, przy
debiucie można przymknąć na to oko.
Jak wspomniałam, autorka rozdzieliła swoją powieść na kilku
bohaterów. Z jednej strony to dobrze, dzięki temu każdego z nich możemy poznać
nieco lepiej - to na pewno dodaje lekturze atrakcyjności. Z drugiej wydaje mi
się, że nie wyszło to za dobrze. Żadna z głównych postaci mnie specjalnie do
siebie nie przekonała – gdybym musiała wybrać, powiedziałabym, że najbardziej
wiarygodny był ksiądz Pająk, choć też mam do niego kilka ‘ale’. Eryka jest
dosyć nijaka, prócz mroku, demonów z dzieciństwa, o których co chwilę wspomina,
niby w zawoalowany sposób, jednak tak, że od razu wiadomo o co chodzi, tak
naprawdę niewiele jestem w stanie o niej powiedzieć. Patryk podobnie – jego
główną cechą jest to, że dobiera sobie sporo starsze partnerki seksualne i miał
romans z większością kobiet w książce. Erykę i Patryka łączy przeszłość, który
nie zakończyła się szczęśliwie, obydwoje mają matki, z którymi nie potrafią się
dogadać – ich relacje są toksyczne. Niestety jednak i to mnie nie przekonało –
zabrakło mi tu głębi, lepszego zarysu psychologicznego, który przekonałby mnie
do prawdopodobieństwa tych relacji. Niestety tego zabrakło, przez co postacie
wyszły dosyć płaskie i sztuczne.
Wątek kryminalny na początku lektury zapowiada się bogato i
ciekawie – śmierć Ukrainki, zaginięcie męża Eryki, wypadek Mileny,
przetasowania w szpitalu – to wszystko ewidentnie musi się ze sobą łączyć,
tylko jak? Do tego młody detektyw, który dopiero stawia pierwsze kroki w
wydziale pod czujnym okiem uszczypliwej szefowej, a który jednak zdeterminowany
jest by sprawę rozwiązać – może świeżak też ma swoje plusy, w końcu może na
sprawę spojrzeć od innej strony niż wszyscy. Zapowiada się dobrze, prawda?
Niestety później całość przyćmił mi romans Patryka z jedną z lekarek z
podejrzanej kliniki, który był bardzo natarczywy i opisany raczej bez wyczucia
– za dużo, za długo i za intensywnie. Jak wiecie, ja od zawsze mam uczulenie na
takie wątki w kryminałach i o ile nie są subtelne i potraktowane nieszablonowo,
to nie jestem w stanie ich zaakceptować.
Ponowną ciekawość książka obudziła we mnie na około 150
stron od końca, niestety tylko na małą chwilę, bo ostatnie 80 znowu jakoś mi
nie grało – o ile wydarzenia w całej powieści są dosyć spokojnie poprowadzone,
to na końcu buchnęło wszystko na raz i znowu niestety dosyć było to
nieprawdopodobne, za bardzo namieszane i poplątane. Szkoda, bo potencjał był.
Warto też wspomnieć o miejscu akcji – dzielone jest pomiędzy
miasto Kielce a wieś Zbijów. Kontrast między nimi, między podejściem
mieszkańców, tempem życia jest tu mocno widoczny. Na wsi sporą rolę odgrywa
kościół, a fakt, że sam proboszcz pośrednio połączony jest z kilkoma sprawami
na pewno jest tu tym, co warto zaliczyć na plus. Nawet w pewnym momencie sam
postanawia przeprowadzić własne śledztwo, co też, prócz jego rozwiązania,
całkiem zgrabnie wyszło.
Niestety w tekst wkradł się też błąd merytoryczny, w moim
zdaniem niepotrzebnym wątku z przeszłości Eryki i Patryka. Jakiś czas temu, gdy
Patryk był w ostatniej klasie liceum, Eryka uczyła go polskiego i wdała się z
nim w romans. Z tym, że podkreślone też jest, że różnica wieku między nimi była
niewielka – Eryka była po trzecim roku studiów, czyli po licencjacie. Niestety, z tego co się orientuję, po licencjacie z polonistyki w Polsce nauczyć można tylko w podstawówce i
gimnazjum, więc tak naprawdę Eryka nie mogła uczyć Patryka w liceum. Może się
czepiam, ale w środowisku czytelniczym, więc w takim, gdzie i polonistów jest
dużo, na takie błędy raczej trzeba uważać. Szkoda, że nie zostało to sprawdzone
i poprawione przed wydaniem książki, w końcu czy 4 lata czy 6 lat różnicy to nie ma
specjalnie znaczenia, a błąd w oczy kłuje.*
Podsumowując, książka wzbudziła we mnie mocno mieszane
odczucia. Widzę w niej potencjał, jednak wydaje mi się, że autorka chciała za
dużo napisać na raz – za wiele postaci, za wiele wątków, przez co wszystko
potraktowane jest dosyć pobieżnie, a na tym książka traci. Może warto byłoby
się skupić na jednym bohaterze i okroić zbędne wątki poboczne? Wtedy chcąc nie
chcąc całość musiałaby być bardziej dopracowana. Warto byłoby też więcej
popracować nad stylistyką i lepszym researchem. Nie była to książka zła, jednak
też nie całkiem dobra. Oby tom drugi był lepszy!
Moja ocena: 5,5/10
Za egzemplarz książki do recenzji dziękuję Wydawnictwu
Czwarta Strona Kryminału!
Dodaj na półkę - klik!
* wklejam sprostowanie autorki dotyczące tego, co określiłam błędem merytorycznym:
dziesięć lat temu obowiązywały przepisy, zgodnie z którymi po otrzymaniu zgodny właściwego kuratorium oświaty nauczyciel, który przed ukończeniem studiów magisterskich mógł pracować w szkole ponadgimnazjalnej. Fakt, takie przypadki zdarzały się rzadko, ale osobiście znam osoby zatrudnione na takich zasadach. Co więcej, wzmiankowany okres czasu to ten, kiedy sama pracowałam jako nauczycielka, więc byłam na bieżąco jeśli idzie o rodzimy system edukacji ;-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz