sierpnia 27, 2020

"Złe miejsce" Minka Kent


Autor: Minka Kent
Tytuł: Złe miejsce
Tłumaczenie: Kinga Markiewicz
Data premiery: 03.06.2020
Wydawnictwo: Filia
Liczba stron: 336
Gatunek: thriller psychologiczny

„Złe miejsce” to trzecia książka Minki Kent, która ukazała się w Polsce. Na swoim rodzimym rynku autorka na swoim koncie ma już pięć powieści, szósta jest w przygotowaniu. Debiutowała w 2017 roku powieścią „Idealne życie”, które gdzieś w okolicy polskiej premiery miałam okazję przesłuchać. Pamiętam, że wzbudziło we mnie dosyć mieszane odczucia. Drugim jej tytułem było „Perfekcyjne kłamstwo”, które nadal czeka w mojej kolejce audiobooków, a przy trzeciej pt. „Złe miejsce” postanowiłam w końcu sięgnąć po formę tradycyjną. Książka od samego początku zbierała mocno pozytywne opinie, więc i we mnie obudziła się nadzieja na naprawdę dobrą lekturę.

„Złe miejsce” to historia tocząca się dwutorowo. Wren, 19letnia dziewczyna żyje ze swoją rok młodszą siostrą w chatce w dzikiej głuszy. Jakiś czas temu ich matka wyruszyła do daleko położonego miasta w poszukiwaniu lekarza – ich najmłodsza siostra poważnie zachorowała. Dwie starsze dziewczyny zostały zatem same, a zapasy jedzenie powoli zaczynają im się kończyć… Nadchodzi też zima, do której kompletnie nie są przygotowane.
W tym samym czasie Nicolette, do tej pory szczęśliwa żona znanego fotografa, znajduje w rzeczach męża przypadkowo zdjęcie około 8- 9letniej dziewczynki, która ewidentnie oczy odziedziczyła po jej mężu. Czy to możliwe, żeby ją zdradzał? Kiedy z jej konta zaczynają znikać pieniądze kobieta jest już przekonana, że cały czas żyła w kłamstwie. Postanawia znaleźć twarde dowody na niewierność męża. Czy sprawa faktycznie jest taka na jaką wygląda?
I najważniejsze – jak te dwie historie się łączą?

Książka składa się z 51 krótkich rozdziałów rozdzielonych naprzemiennie na kwestie Wren i Nicolette. Narracja prowadzona jest pierwszej osobie czasu teraźniejszego. Styl jest przyjemny, książkę czyta się dobrze, choć miałam wrażenie, że kilka razy spotkałam się z małymi błędami tłumacza. Historia wciąga, szczególnie ta dotycząca Wren, zwroty akcji mocno zaskakują.

Jeśli chodzi o postacie, to oczywiście moim zdaniem najciekawsza jest tu Wren. To dziewczyna, która nie pamięta nic innego poza życiem w chacie. Matka od zawsze mówiła im, że to jedyne bezpieczne miejsce, że świat stał się zły i groźny, a nawet że stało się coś podobnego do apokalipsy. Rodzina żyje prosto, mają kury, kozy, a ich mama co jakiś czas znika na kilka godzin w lesie i wraca z nowymi zapasami. Dziewczyny nie wiedzą co to telewizja czy telefon, ich jedyną rozrywką są rysunki i kilka książek, które stoją w chacie. Tak sytuacja wygląda na początku. Nie zdradzę chyba za wiele mówiąc, że dziewczyny w końcu trafiają do współczesnego świata, gdzie na nowo muszą się odnaleźć i wszystkiego nauczyć. Na szczęście szybko znajdują osobę, która wzbudza w nich poczucie bezpieczeństwa, więc proces klimatyzacji przebiega całkiem sprawnie i bezboleśnie. Ten wątek jest naprawdę fascynujący.

Trochę gorzej moim zdaniem wypadł ten z Nicolette. A przynajmniej takie odczucia miałam na początku lektury, później sytuacja się rozkręca, a ostatecznie też wszystkie nieścisłości się wyjaśniają, a puzzle wskakują na swoje miejsce. Mnie jednak przez większą część lektury uwierał dosyć mocno fakt, że kobieta twierdziła z początku, że jej małżeństwo jest idealne, szczęśliwe i pełne zaufania, jednak gdy znalazła zdjęcie jakiegoś dziecka schowane w szufladzie nie poszła bezpośrednio do męża, nie spytała go o co chodzi, tylko zrobiła z tego wielką tajemnicę i nagle przestała mu całkowicie wierzyć. Jak w ciągu jeden godziny z kochającego męża mężczyzna stał się kłamcą i oszustem bez specjalnych dowodów? Ostatecznie można jej zachowanie jakoś wytłumaczyć, choć chyba najlepiej już od początku najlepiej nastawić się, że należy na to przymknąć oko.

Ogólnie fabuła książki jest ciekawa, jest kilka twistów, które zaskakują. Podział na dwie narratorki, przedstawienie wydarzeń z ich punktu widzenia też jest dobrym zabiegiem, przez to nie mamy obiektywnego spojrzenia na sytuację, a widzimy tylko to, co chcą widzieć bohaterki. Ogólnie jestem z lektury zadowolona i, wnioskując po ocenach książek autorki, wygląda na to, że z książki na książkę Kent robi się coraz lepsza. Czekam zatem na kolejny polski tytuł, a w między czasie na pewno nadrobię sobie „Perfekcyjne kłamstwo”.

Oceniam: 7/10

Za egzemplarz książki do recenzji dziękuję Wydawnictwu Filia Mroczna Strona!


 Książka dostępna jest też w abonamencie 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz