Autor: Donato Carrisi
Tytuł: W
labiryncie
Tłumaczenie: Ksawery
Malinowski
Data premiery: 26.02.2020
Wydawnictwo: Albatros
Liczba stron: 336
Gatunek: kryminał
/ thriller
Donato Carrisi to pisarz, dramatopisarz i scenarzysta.
Skończył prawo ze specjalizacją w kryminologii i behawioryzmie, a wiedzę z
niego wyniesioną skrzętnie wykorzystuje w swoich powieściach. Jako pisarz
debiutował w 2009 roku powieścią „Zaklinacz”, która odniosła ogromny sukces –
ukazała się w dwudziestu trzech krajach, przełożona została na dwadzieścia
języków. Ta powieść przyniosła mu też pierwsze nagrody literackie. Teraz jego
nazwisko jest jednym z najbardziej poważanych włoskich pisarzy gatunku
thriller, a od niedawna znany jest też z samodzielnego ekranizowania własnych
powieści – debiut w tym zakresie to „Dziewczyna we mgle”, a teraz w lutym
ukazała się druga książka, która została zarówno napisana jak i od razu
zekranizowana przez samego autora pt. „W labiryncie”. To było moje pierwsze
spotkanie z piórem pisarza, a teraz naprawdę jestem ciekawa ekranizacji tej
powieści!
Samantha Andretti, która w wielu trzynastu lat została
porwana, teraz się odnalazła – wygląda na to, że udało jej się uciec
porywaczowi, dziewczyna pamięta tylko, że przetrzymywana była gdzieś pod ziemią
– jak ona to określa - w labiryncie. Teraz, gdy dochodzi do siebie, przy jej
szpitalnym łóżku zjawia się doktor Green, profiler, który przez rozmowę z nią
chce poznać porywacza, potwora, który ją uwięził, a tym samym pomóc w jego
schwytaniu. Samantha nie wie tylko, że od porwania upłynęło już 15 lat, a ona
sama jest dorosłą kobietą…
W tym samym czasie prywatny detektyw Bruno Genko dowiaduje
się, że Samantha została odnaleziona. On sam 15 lat temu zawiódł w jej
poszukiwaniach – teraz postanawia, że będzie to ostatnia sprawa, którą
rozwiąże…
Książka składa się z 43 rozdziałów. Narracja prowadzona jest
w trzeciej osobie czasu przeszłego i przedstawia punkt widzenia to Samanthy, to
Bruna. Styl powieści jest energiczny, a równocześnie skupiony na przemyśleniach
i wspomnieniach postaci. Ja książki słuchałam w formie audiobooka i muszę
przyznać, że fabuła historii przedstawiona jest bardzo obrazowo.
„W labiryncie” to opowieść przesiąknięta złem. Postać
porywacza, który jest przez większą część czasu nieobecny, a gdy już się
pojawia, ma na głowie maskę królika, jest jedną z najbardziej pokręconych,
najbardziej chorych postaci, jakie ostatnimi czasy spotkałam w powieści. To, że
wykorzystuje dzieci, ich naiwność, to że z zabawy, z atrybutów dzieciństwa robi
coś tak złego, makabrycznego i nacechowanego seksualnie, jest naprawdę
przerażające. Cała sprawa kręci się wokół porwań dzieci, ich krzywdzenia,
zostawiania głębokich śladów na psychice, a i również pedofilii – to chyba
najgorsze z krzywd jakie ludzie mogą sobie wyrządzić, przez co całość jest tak
trudna, tak mroczna, tak przerażająca. Ja w pewnym momencie musiałam sobie
zrobić przerwę w odsłuchiwaniu tej książki, bo już nie mogłam znieść tego zła,
które jest tam ukazane. To naprawdę robi wrażenie i zostaje w głowie na długo.
Poza postacią mordercy warto zwrócić uwagę na dwójkę
śledczych – i Genko i Green to ciekawe postacie, które w całkowicie inny sposób
chcą tego samego – schwytać porywacza. Genko działa niejako fizycznie,
osobiście angażuje się w szukanie tropów, biega, jeździ i szuka, a Green
grzebie w umyśle dziewczyny, stosuje psychologiczne sztuczki, by wyciągnąć z
jej pamięci tyle ile tylko się da. Obydwie postacie tym samym toczą między sobą
grę, cichą rywalizację – czy skuteczniejsze okażą się mięśnie czy umysł?
Swoją drogą postać Genka jest chyba jednak bardziej
charakterystyczna, o nim dowiadujemy się dużo więcej niż o Greenie. To
człowiek, który wbrew swojemu losowi, przeznaczeniu, dalej żyje, dostał niejako
dodatkowy czas na ziemi, by rozwiązać zagadkę porwania. Czy jednak tego czasu
ma wystarczająco dużo?
Koniecznie muszę tu jeszcze wspomnieć o nawiązaniach, w
których w książce jest naprawdę pełno. Jednym z najbardziej widocznych i
najmocniej oddziałujących na fabułę jest „Boska komedia” Dantego, a
szczególnie jego wizja piekła. Nawet jedno z miejsc pojawiających się w
powieści nosi nazwę Przedpiekla – to dosyć znacząca symbolika, gdyż jest to
miejsce pełne akt dotyczących porwanych dzieci… Osobiście widziałam tu też
sporo nawiązań do mitologii greckiej – mam na myśli mit o Minotaurze zamkniętym
w labiryncie. Tu niewinna dziewczyna zostaje uwikłana przez potwora w mroczną
grę, której tak naprawdę nie może wygrać. Zdana jest na łaskę potwora i samego
labiryntu, który nie chce jej wypuścić na powierzchnię. Równie wyraźne jest też
nawiązanie do postaci królika z „Alicji w krainie czarów” – w końcu Samantha
niejako goniąc króliczka, jak Alicja, wpadła do króliczej nory, z której nie
potrafi się sama wydostać.
Ostatnie zagadnienie jakie muszę tu poruszyć, to intryga
kryminalna, jej przebieg i rozwiązanie zagadki. Tempo akcji jest duże, razem z
Genkem szukamy kolejnych tropów, a te nas zwodzą i prowadzą w dziwne miejsca.
Sporo atrakcyjności dodają fabule wspomnienia Samanthy, a twistów w fabule jest
tu naprawdę dużo. Zakończenie jest mocne i tak miesza we wcześniejszych
przypuszczeniach, że po zakończeniu lektury jeszcze długo się o tym myśli. Tak
jak porywacz, tak sam autor prowadzi z czytelnikiem grę, w której jest tylko
jeden zwycięzca…
Podsumowując, książka Donata Carrisi zrobiła na mnie
piorunujące wrażenie. To mocna, mroczna, dosyć przerażająca pozycja,
przesiąknięta złem jak mało która książka. Jednocześnie fabuła naprawdę
ciekawi, historia wciąga i nie sposób się od niej oderwać przez poznaniem
zakończenia. Jestem nią trochę przerażona, ale na pewno zostanie w mojej głowie
na długo. Teraz tylko chciałabym zobaczyć film, jaki autor zrobił na jej
podstawie!
Moja ocena: 8/10
Za egzemplarz książki do recenzji dziękuję Wydawnictwu
Albatros!
Książka dostępna jest też w abonamencie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz