Autor: Iwona Banach
Tytuł: Niedaleko
pada trup od denata
Cykl: Magda i
Emilia, tom 1
Data premiery: 16.10.2019
Wydawnictwo:
Dragon
Liczba stron: 320
Gatunek: komedia
kryminalna
Szczerze muszę przyznać, że o takiej pisarce jak Iwona
Banach usłyszałam dopiero pod koniec zeszłego roku przy okazji premiery komedii
kryminalnej pt. „Niedaleko pada trup od denata”. Nie wiem dlaczego to nazwisko
dotarło do mnie tak późno, autorka ma już kilka książek, i to głównie komedii
kryminalnych, na swoim koncie! Gdy nie pisze, to czyta, gdy nie czyta to
recenzuje. A, i jeszcze tłumaczy! Cytując za notką biograficzną na Instagramie
autorki „Wciąż tylko książki, książki, książki, ale to właśnie kocham
najbardziej.”
„Niedaleko pada trup od denata” to pierwszy tom nowego cyklu
kryminalnego, co cieszy mnie przeogromnie, bo jego bohaterki są tak świetnie
zbudowane, że szkoda byłoby gdyby miały się pojawić tylko na kartach jeden
powieści. Roboczo nazwałam go ich imionami, bo nie znalazłam nigdzie żadnej
oficjalnej nazwy dla tej serii.
Fabuła książki „Niedaleko…” toczy się w małym miasteczku,
gdzie wszyscy wszystkich znają. Żyje tam też Emilia Gałązka, dosyć
ekscentryczna starsza pani, która co chwilę spodziewa się apokalipsy i jest na
nią w pełni przygotowana. Pewnego razu wraca do domu i w kuchni zastaje trupa.
W tym czasie przyjeżdża do niej w odwiedziny siostrzenica Magda, za nią jej
były chłopak Paweł, który chce nakłonić Magdę do powrotu. Jako
usprawiedliwienie swojego przyjazdu wykorzystuje niedawną bójkę w okolicznej
bibliotece – na spotkaniu autorskim pisarza romansów jeden z uczestników
próbował go udusić. Szybko okazuje się, że trup w domu Emilii to kolega po
fachu duszonego. Może nie ‘kolega’, bo właśnie jego autor romansów oskarżał o
podkradanie pomysłów… Czy pisarz zabił pisarza? A może ktoś wziął na celownik
okolicznych pisarzy? I co trup robi w kuchni Emilii?!
Książka nie ma podziału na rozdziały – składa się z w miarę
krótkich scenek. Narracja prowadzona jest trzeciej osobie czasu przeszłego,
obserwuje wszystkich bohaterów mniej więcej po równo. Do stylu trzeba się
przyzwyczaić – autorka lubuje się w dłuższych zdaniach, często nie przebiera w
słowach, nie ma dla niej słów i tematów tabu. Jest konkretnie i bezpośrednio.
Na początku trochę mnie to raziło, ale po jakimś czasie się przyzwyczaiłam i
zaczęłam się dobrze bawić – na końcu naprawdę śmiałam się w głos.
A co mnie tak śmieszyło? Sporo, bo postacie są wykreowane z
pomysłem, mają duży potencjał humorystyczny. Często przypadkowo wplątują się w,
dla nich pewnie uciążliwe, ale dla czytelników zabawne sytuacje. W dialogu też trochę
humoru znajdziemy, choć już nie tak dużo jak w samych wydarzeniach. Tu absurd i
pech co chwilę się przenikają, tworzą mieszankę wybuchową – śmiechem
oczywiście.
A skoro już wspomniałam o postaciach, to muszę przyznać, że
Emilię pokochałam całym sercem! Kobieta należy to tak zwanych preppersów, czyli
cały czas przygotowuje się na apokalipsę.
„Nie miała jakiegoś szczególnego celu, by przyświecał jej życiu, więc poświęciła się całkowicie ochronie tego życia.”
Ma bunkier, podziemne
korytarze, spiżarki i dużo, dużo konserw. Ogrodzenie ma podpięte do prądu – bo
przecież będzie musiała bronić swoich zapasów spożywczych przed sąsiadami,
prawda? Gdy już przyjdzie co do czego… Jakby tego było mało, to jej ojciec był
‘szalonym’ wynalazcą – zostawił jej w spadku naprawdę dziwaczne przedmioty, z
których Emilia co chwilę robi użytek. (Pomidory na szynach, które jeżdżą po
domu za słońcem po prostu wysadziły mi mózg 😉 Nie wspomnę już o żelazku prasującym
podłogę…) Naprawdę, naprawdę rewelacyjna postać! Tak szalonej babki dawno w
komedii kryminalnej nie spotkałam!
Oczywiście morderstwo dotyczy pisarza, w ogóle cała fabuła
toczy się wokół pisarzy i książek, co dla miłośników wszelakiej literatury jest
jak zawsze nie lada gratką. Może to dobry moment, żeby wspomnieć też o bardzo
fajnej okładce książki – maszyna do pisania i trup? Wiadomo – biorę w ciemno! 😊
„Kupuję mnóstwo książek. Na zapas, żeby potem mieć co czytać, przecież jak dojdzie do końca świata, to nikt nie będzie srał się z wydawaniem książek, a ja uwielbiam czytać! Zwyczajnie robię zapasy. Mam sól, kaszę, konserwy, dlaczego nie miałabym mieć książek?”
Intryga jest równie odjechana i absurdalna jak wszystkie
sytuacje i postacie zawarte w książce. Autorka sprytnie kluczy, gdzieś tam
zostawia tropy, ale raczej nie sposób się domyśleć rozwiązania. Nie, nie raczej
– na pewno!
Ogólnie, mimo dosyć niełatwego początku (głównie ze względu
na styl), książka zrobiła na mnie pozytywne wrażenie. Dużo się dzieje, każdy
kolejny bohater jest dziwniejszy od poprzedniego, a pomysły na śmieszne sytuacje
wylewają się wręcz z każdej karty powieści. Pokochałam z całego serca Emilię i
ogromnie się cieszę, że w kontynuacji tej książki pt. „Głodnemu trup na myśli”
znowu się z nią spotkam! Na pewno nie pozwolę jej długo na to czekać 😊
Moja ocena: 7/10
Za egzemplarz książki do recenzji dziękuję Wydawnictwu
Dragon!
Książka dostępna jest też w abonamencie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz