sierpnia 26, 2020

"Babka z zakalcem" Alek Rogoziński


Autor: Alek Rogoziński
Tytuł: Babka z zakalcem
Data premiery: 12.08.2020
Wydawnictwo: Skarpa Warszawska
Liczba stron: 288
Gatunek: komedia kryminalna

Tym co znają ten blog raczej nie muszę przypominać, że do jednego z moich ulubionych gatunków literackich zalicza się komedia kryminalna. To rewelacyjne połączenie kryminału z poprawiaczem humoru i bardzo ubolewam nad tym, że ciągle tak niewielu czytelników sięga właśnie po ten gatunek. Mam oczywiście też swoich ulubionych, zaufanych autorów, których książki są dla mnie pewnikiem dobrej zabawy. Do nich zalicza się właśnie Alek Rogoziński, który ostatnio dosyć się rozkręcił z wydawaniem kolejnych tytułów – myślę, że jest to ściśle powiązane z tym, że całkiem niedawno zrezygnował ze swojej dotychczasowej pracy w prasie i zajął się już poważnie i zawodowo tylko i włącznie pisaniem. Teraz w sierpniu okazała się jego najnowsza książka pt. „Babka z zakalcem”, a ja jak zawsze zrobiłam mały wyłom w swoim planie czytelniczym, by jak najszybciej się z lekturą zapoznać.

„Babka z zakalcem” kręci się wokół rodziny Luizy Mirskiej – właścicielki dużej firmy cukierniczej i gwiazdy telewizyjnych programów kulinarnych. Luiza zbliża się do 60tki, więc postanowiła, że jest to właściwy czas, by firmę oddać w ręce swoich następców i przejść na zasłużoną emeryturę. Niestety wśród jej potomstwa odpowiedniego kandydata brak, więc kobieta zatrudnia prywatnego detektywa, by pomógł jej w podjęciu decyzji. Tę ogłosić ma w dniu swoich 60tych urodzin na wielkiej imprezie organizowanej w jej ogrodzie. Niestety w momencie gdy już ma zdradzić, kto dostąpi tego zaszczytnego miejsca i przyjmie zarządzanie firmą, z kuchni wybiega jej wnuk z głośnym krzykiem – jedna z kelnerek właśnie padła martwa! Jak to się stało? Czy to przypadek czy zaplanowane morderstwo? I czy to faktycznie ona była tym, kto miał paść martwy?
„Towarzystwo książek wpływało na nią kojąco i pozwalało magicznie nabierać dystansu do życia i przeszkód, jakie się w nim pojawiają.”
Książka składa się z prologu, 14 rozdziałów i epilogu. Całość, jak zawsze u Alka, otwiera spis postaci, który już sam w sobie poprawia czytelnikowi humor. Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego, obserwuje wszystkich bohaterów po równo. Styl autora jak zawsze jest rewelacyjny. Barwny, nieco przesadzony, dosyć ironiczny, bogaty w nieszablonowe porównania. To naprawdę jest dobra, przyjemna lektura na poprawę humoru – czyta się lekko i szybko, można też trochę poparskać śmiechem.
„Otóż… - Komisarz zerknął na kartę leżącą przed nim na biurku – mamy tu pewną zagwozdkę. Mianowicie nieboszczkę trafiły dwie śmierci naraz…”
Alek ma dar do budowania fajnych, zabawnych postaci, bogatych w ludzkie, a często polskie przywary. I tak średnia córka Luizy jest zapatrzona w swoją nastoletnią córkę tak, że świata poza nią nie widzi. Jej samej w sumie też nie, bo pozwala jej na naprawdę chamskie zachowania. Najmłodszy syn Luizy to podrywacz i imprezowicz, który w prasie pojawia się tylko w bardzo dziwnych i kompromitujących sytuacjach. Najstarsza córka Luizy za to jest tak zapatrzona w swojego męża, który podobnie do Mateusza lubi gonić za spódniczkami… Jest jeszcze brak bliźniak Wiktorii, tej wspomnianej samotnej matki – który razem z żoną kompletnie nie zna własnego syna. Ten z kolei ukrywa pod rodzicami swoją orientację seksualną. Jest zabawnie, bogato, prześmiewczo i dosyć zaskakująco, bo przecież ostatecznie każdy z nich okazuje się kimś innym niż z pozoru wygląda.
„– No tak… - westchnęło Wiktoria. – Zapomniałam, że dla ciebie nie było tam nikogo poza twoją nową podrywką.– To nie jest żadna podrywka! – zaprotestował Mateusz ogniście. – Tylko kobieta mojego życia!– Szósta w tym roku – w głosie Wiktorii słychać było politowanie. – A to dopiero początek jesieni…”
Co do zaskakiwania to muszę przyznać, że zakończenie powieści tym razem jest nieco inne niż zawsze, bardzo nieszablonowe i oryginalne. Co więcej - nie wydaje mi się, żeby można je było przewidzieć. Tak po prawdzie to w sumie u Alka chyba bardzo rzadko jestem w stanie cokolwiek przewidzieć, bo fabuła zmierza często w tak niebanalne regiony, że tylko on na coś takiego może wpaść 😊

Alek jak zawsze często w powieści nawiązuje do aktualnych bolączek i tematów zaprzątających nasze polskie społeczeństwo, tym razem nawet pandemia coronawirusa doczekała się wspomnienia 😊
„Mateusz się skrzywił, w duchu postanawiając, że zacznie pokazywać się publicznie tylko w masce. Co prawda, kiedy trzeba je było obowiązkowo nosić w czasie niedawnej pandemii, miał non stop wrażenie, że za chwilę się udusi i szybko przerzucił się na plastikową przyłbicę, w której wyglądał, jakby zamierzał właśnie coś zespawać.”
Co jeszcze? Oczywiście Róża Krull i komisarz Darski! Dwie postacie, które chyba najczęściej przemykają w powieściach autora! Jak zawsze bawią i zaskakują, Róża, jak to z nią bywa, ma oszołamiającego pecha i dar pakowania się w kłopoty. Darski jak zawsze ma ochotę ją zabić – czyli norma, ci co czytali któreś z poprzednich książek autora na pewno wiedzą o czym mówię.

Czy czegoś mi tu zabrakło? Więcej jedzenia! 😉 Ale Alek jak już nam zdradzał na swoim fanpage’u gotować nie potrafi, a w swoje wątpliwe umiejętności tym razem nawet wyposażył jednego z bohaterów, więc tak naprawdę nie ma się do czego przyczepić 😉
„… w przeciwieństwie do swojej mamy kompletnie nie miał talentu kulinarnego. Po latach znalazł nawet dwa przymiotniki, które idealnie określały jego podejście do gotowanie. Było ono mianowicie fanatycznie religijne. Mateusz wrzucał do garnka lub na patelnię różne rzeczy, po czym zmawiał modlitwę i liczył na to, że wydarzy się cud.”
Mam za to małą uwagę co do wydania książki – kilka błędów, które raczej nie powinny przemknąć przez korektę rzuciło mi się podczas lektury w oczy. Skoro je zauważyłam, to faktycznie kilka musiało ich być.

Podsumowując, jak zawsze jestem z lektury zadowolona. Poszło szybko i sprawnie, bawiłam się przy niej dobrze, a humor mi się znacząco poprawił. Intryga jest zaskakująca, bohaterowie oryginalni, czego chcieć więcej? 😊 Kolejnej książki autora!

Moja ocena: 7/10

Za egzemplarz książki do recenzji dziękuję Wydawnictwu Skarpa Warszawska!


 Książka dostępna jest też w abonamencie 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz