Autor: Tom Phillips
Tytuł: Prawda.
Krótka historia wciskania kitu
Tłumaczenie: Maria
Gębicka - Frąc
Data premiery: 26.02.2020
Wydawnictwo: Albatros
Liczba stron: 320
Gatunek: literatura
faktu
Tom Phillips to brytyjski dziennikarz, który aktualnie pełni
funkcję redaktora serwisu internetowego Full Facts - niezależnej organizacji
zajmującej się sprawdzaniem faktów. Wcześniej komik, pracował w telewizji i
Parlamencie, studiował na wielu różnych kierunkach. Teraz swoje umiejętności
wykorzystuje przy pisaniu książek – w sposób humorystyczny opowiada o
ciekawostkach z historii ludzkości. Rok temu w Polsce ukazała się jego pierwsza
książka pt. „Ludzie. Krótka historia o tym, jak spieprzyliśmy wszystko”
(recenzja – klik!), a tego roku w lutym swoją premierę miał już drugi jego
tytuł pt. „Prawda. Krótka historia wciskania kitu”. Po „Ludziach…” dobrze
wiedziałam, czego po drugiej książce się spodziewać i mniej więcej to dostałam 😊
W „Prawdzie” autor pochyla się nad tematem kłamstw, ściem,
oszustw i naciągania prawdy. Głównie skupia się na czasach przeszłych
udowadniając, że te zjawiska towarzyszyły ludziom o samego powstania cywilizacji.
I tak fake newsy krążyły już po świecie nawet przed wynalezieniem druku, choć
już od powstania pierwszych gazet zadania miały ułatwione. Sprytni oszuści
istnieli już w starożytności, a kłamstwa polityków od zawsze znajdowały się na
świeczniku. Całość ujęta jest w sposób humorystyczny, ironiczny, co nadaje
książce lekkości.
„… bardzo mało nowego dzieje się pod słońcem. Odkąd mamy cywilizację, mamy też kanciarzy wypatrujących okazji, by wykorzystać innych. Odkąd mamy pieniądze, mamy ludzi, których główna umiejętność polega na przekonywaniu pechowców, żeby się z nimi rozstali.”
Książka składa się z wstępu, 8 rozdziałów i zakończenia. Na
końcu znajdziemy też spis tytułów odnoszących się do każdego z rozdziałów
poszerzających o nich informacje. Jest również spis ilustracji i bogata
bibliografia. Całość czyta się szybko i lekko, to dobry przerywnik pomiędzy
cięższymi lekturami, fajna książka do poczytania przy kawie.
Każdy z rozdziałów skupia się na nieco innym temacie. I tak
w rozdziale pierwszym pt. „Pochodzenie fałszu” dowiadujemy się informacji
ogólnych o kłamstwie, autor przytacza ciekawe eksperymenty, które dowodzą, że
kłamstwo ma dużo większe pole manewru niż prawda. W końcu prawda jest jedna,
kłamstw jednak może być ilość nieograniczona, prawda? Niezależnie od tego czy
są wymyślane specjalnie czy po prostu tuszują niewiedzę. Przytacza też główne
powody, dlaczego w to wierzymy.
W rozdziale drugim pt. „Stare fake newsy” autor skupia się
na początkach druku. Opisuje w jaki sposób wcześniej krążyły informacje,
uświadamia, że ludzie od zawsze spragnieni byli nowin. Przytacza też fragment
ciekawe wypowiedzi, w której na początku XVII wieku autor narzekał na zalew
złych informacji – coś, na co teraz często narzekamy mówiąc o tym jako bolączka
naszych czasów. Jednak jak się okazuje, ten problem istniał już 400 lat temu!
Przed telewizją i internetem!
W rozdziale trzecim pt. „Epoka dezinformacji” Phillips
skupia się na przekrętach dziennikarskich głównie z XIX wieku jak np. cykl
artykułów o odkryciach księżycowych, dzięki któremu nakłady publikującej go gazety
były wysokie jak nigdy. Tłumaczy też działanie dziennikarzy, skąd bierze się
to, że jedno wydarzenie ma często wiele różnych, czasem nawet sprzecznych
wersji.
Kolejny rozdział „Kłamstwo o Ziemi” skupia się na ściemach
geograficznych – głównie chodzi tu o dawnych kartografów i odkrywanie nowych
lądów.
Rozdział piąty pt. „Manifest szachrajstwa” jest dosyć długi
w porównaniu z pozostałymi – opowiada o oszustach finansowych. Znajdziemy tu
historię pewnego osobnika, który w czasach odkrywania nowych lądów wymyślił
sobie całą nową wyspę i szukał kolonistów i inwestorów by ją zasiedlić. Są tu
też opowieści o dwóch kobietach, które dzięki swojej wybujałej wyobraźni długo
żyły ponad stan 😊
Rozdział szósty pt. „Kłamstwo w państwie” opowiada o
kłamstwach politycznych, a kolejny pt. „Kombinatorzy” o nie całkiem uczciwych przedsiębiorcach
i biznesmenach. Ostatni z kolei pt. „Zwykłe złudzenia” opisuje iluzje zbiorowe
– sytuacje, kiedy ktoś coś powiedział, ktoś coś dodał i nagle wszyscy to
widzieli, wszyscy w to wierzyli. Mowa o tym jak łatwo i szybko ludzki mózg
poddaje się zbiorowej sugestii.
Ogólnie książka jest ciekawa, zawiera naprawdę sporo
ciekawostek z historii ludzkiej ściemy. Mnie najbardziej do gustu przypadły
rozdziały o dziennikarskich i geograficznych oszustwach, a i te o kanciarzach
były całkiem ciekawe. Całość uświadamia nam, że ludzie oszukiwani się od
zarania dziejów i od zarania dziejów ludzie dawali się naciągać. Nie jest to
efekt internetu i XXI wieku, istnieje od zawsze, tak po prostu działa ludzki
mózg i ego. Nie wiem czy jest to pocieszające, raczej mam wrażenie, że dowodzi
jak niewiele człowiek nauczył się od starożytności… Teraz przynajmniej mamy
więcej możliwości, by dociec prawdy, trochę łatwiejszą i szybszą drogę
sprawdzenia informacji.
Książka ogólnie jest zabawna i ciekawa, jednak mam wrażenie,
że z „Ludzi…” wyniosłam trochę więcej. Niemniej jednak, tak jak i poprzednia,
to ciekawy zbiór anegdotek, którymi można podzielić się ze znajomymi przy kawie
czy drinku 😉
Moja ocena: 7/10
Za egzemplarz książki do recenzji dziękuję Wydawnictwu
Albatros!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz