Autor: Alek Rogoziński
Tytuł: Teściowe
muszą zniknąć
Cykl: Teściowe, tom 1
Data premiery: 20.05.2020
Wydawnictwo: W.A.B.
Liczba stron: 332
Gatunek: komedia
kryminalna
Alek Rogoziński należy do moich ulubionych polskich pisarzy.
Jego komedie kryminalne zawsze są przyjemne i zabawne, wiem czego mogę się po
nich spodziewać i nigdy mnie nie zawodzą. Wiem, że po przeczytaniu jego książek
świat zawsze staje się trochę lepszy, trochę bardziej znośny, bardziej z przymrużeniem
oka.
Rogoziński debiutował w 2015 roku powieścią „Ukochana z piekła
rodem”. W ciągu tych 5 lat wydał aż 14 powieści, które oczywiście wszystkie
przeczytałam, a część z nich miałam nawet okazję recenzować – posty o nich
znajdziecie tu na blogu. Alek, prócz humorystycznej dawki w postaci kilku powieści
w ciągu roku, zapewnia też swoim czytelnikom nieprzerwanie dobry humor
codziennymi zabawnymi postami na swoim profilu facebookowym. To właśnie tam
dowiedziałam się, że niedawno zrezygnował już całkiem z pracy dziennikarza,
teraz swój czas poświęca tylko na pisanie powieści i spotkania z czytelnikami,
co cieszy mnie ogromnie, bo wiem, że dopływ lektur będzie stały 😊
„Teściowe muszą zniknąć” to historia o poszukiwaniu skarbu.
Amelia i Janusz, małżeństwo z kilkuletnim stażem, mieszkają w kamienicy w
środku Warszawy przy ulicy Emilii Plater. Właśnie zmarł wujek Amelii, który w spadku
jej kuzynowi zostawił wskazówki dotyczące wielkiego przedwojennego skarbu ukrytego
gdzieś w kamienicy. Małżeństwo postanawia pomóc Sylwestrowi w poszukiwaniach –
w końcu to oni znają najlepiej to miejsce i mają do niego stały dostęp. Niestety
zagadka nie jest łatwa do rozwiązania, tylko bardziej, że wieść o skarbie roznosi
się lotem błyskawicy i w jego poszukiwania wplątuje się coraz więcej osób, nie
tylko tych łagodnych i uczciwych… Czy grozi im przez to jakieś
niebezpieczeństwo? Sytuacja szybko się zaognia, a do akcji muszą wkroczyć
teściowe – mama Amelii - Maja Wrzesińska, wieczna wyzwolona hipiska oraz
całkowite jej przeciwieństwo, Kazimiera Niedzielska dewotka i kobieta w swoim
przekonaniu nieomylna. Czy kobiety pomogą czy wręcz przeciwnie – tylko skomplikują
sytuację? Czy wszyscy wyjdą z tego cało? I czy faktycznie istnieje w tej kamienicy
coś takiego jak przedwojenny ukryty skarb?!
Książka składa się z prologu toczącym się we wrześniu 1939
roku oraz 18 rozdziałów i epilogu. Całość poprzedzona jest (jak zawsze u Alka)
spisem postaci występujących w książce i już tutaj zaczyna się humor – jest tak
zabawnie napisany, że nie sposób się nie uśmiechać. Całość zamknięta jest
krótkimi, lecz treściwymi podziękowaniami.
Narrator historii wypowiada się w trzeciej osobie czasu przeszłego,
obserwuje każdego z uwikłanych w historię bohaterów, ale wie zdecydowanie
więcej niż oni, czym nieraz dzieli się z czytelnikiem. Styl powieści jest
lekki, zabawny, książkę czyta się szybko i z szaloną przyjemnością.
Co do samego humoru, to znajdziemy go tutaj sporo. Narrator
nie szczędzi nam uszczypliwych komentarzy na temat postaci oraz zastanej rzeczywistości
często odnosząc się do aktualnych tematów zaprzątających polskie media i
społeczeństwo. Nie ostaje się nikt, a najwięcej obrywa chyba polityka i cały
system działania państwa. To taki trochę czarny humor, ale wszyscy wiemy gdzie
żyjemy, więc lepiej się z tego chyba śmiać, niż płakać, prawda? 😊
Oczywiście kłębowiskiem humoru są też postacie – najwięcej z
nich znajdziemy w tytułowej parze – Mai i Kazimierze, które przedstawiają sobą
skrajnie różne poglądy i przy każdej okazji dają o tym znać. Obydwie kobiety
przedstawione są nieco karykaturalnie, co nadaje im mocnego rysu
humorystycznego. Niemniej jednak zawierają dużo cechy, które powszechnie znamy,
szczególnie Kazimiera reprezentuje wszystkie te starsze panie, które uważają
swoich księży proboszczów za świętości, wielce wierzą w słowo boże, jednocześnie
pałając nienawiścią do wszystkich tych o nieco bardziej liberalnych poglądach.
„Potem, kiedy czekała na herbatę, podeszła do półek ze starymi książkami, wyciągnęła ‘Akademię Pana Kleksa’ i zaczęła na mnie strasznie krzyczeć, że muszę się tego pozbyć. Powiedziała, że to żydowska opowieść o starym dewiancie, który podaje dzieciom przed snem podejrzane pastylki.”
Maja z kolei to zapalona wojowniczka, częsta uczestniczka
czy nawet prowodyrka demonstracji otwarta na cały świat (tylko nie na Kazimierę
😉). To kobieta wyzwolona namawiająca swoje
córki do korzystania z uciech cielesnych. To świetne przeciwieństwo do Kazimiery,
dobrze balansuje jej głupie komentarze, przez co w całej powieści było
zabawnie, a nie irytująco 😊
Nie zabrakło tu też postaci, które już znamy z innych
książek autora. Jest oczywiście komisarz Darski, ale nie odgrywa tu specjalnie
dużej roli, jest też gangster Tygrys Złocisty, który rolę odgrywa tu dosyć
znaczącą. Z nowych postaci ciekawa też była świrnięta sąsiadka Mai i Janusza, a
także ksiądz detektyw, którego szczerze bardzo chętnie spotkałabym również w
kolejnych książkach autora.
Co do samej historii, to toczy się niespiesznie, ale
ciekawie. Przy tak dużej ilości postaci raczej nie sposób prowadzić akcji
szybciej, w końcu u każdego dzieje się co innego i trzeba to przedstawić.
Wychodzi więc na to, że z kilku osobnych opowieści ostatecznie tworzy się jedna
całość, każdy wątek zazębia się z pozostałymi. Jak na komedię kryminalną
intryga jest dosyć rozbudowana, niemniej jednak jest sprawnie poprowadzona i
wzbudza zaciekawienie.
Podsumowując, „Teściowe muszą zniknąć” to bardzo przyjemna,
zabawna i zgrabna komedia kryminalna. Intryga wzbudza zaciekawienie, akcja
toczy się na dosyć szeroką skalę, a bohaterowie są oryginalni i zapadają w pamięć.
Alek ma dar do opowiadania historii na wiele postaci w taki sposób, że nic się
nie miesza i wszystko jest zawsze wciągające, ale i logiczne i jasne. Ja, jak
zawsze, jestem z lektury zadowolona i polecam tym, którzy mają ochotę na ciekawą
zagadkę, ale nie mają ochoty na mrok i depresję – tu zdecydowanie tego nie
znajdziecie – jest lekko, zabawnie i przyjemnie.
Moja ocena: 7/10
Za egzemplarz książki do recenzji dziękuję Wydawnictwu W.A.B.!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz