Autor: Lucinda Riley
Tytuł: Pokój
motyli
Tłumaczenie: Anna
Esden-Tempska
Data premiery: 13.11.2019
Wydawnictwo:
Albatros
Liczba stron: 528
Gatunek: powieść
obyczajowa
Po literaturę obyczajową sięgam niezmiernie rzadko, prawie
wcale. Wyjątkiem od tej reguły jest twórczość Lucindy Riley, brytyjskiej
pisarki irlandzkiego pochodzenia, która oczarowała mnie swoją serią „Siedem
Sióstr” (o ostatniej premierze pt. „Siostra Słońca” pisałam tu – klik!). Na
każdy jej kolejny tom trzeba jednak czekać aż rok, więc pomiędzy nimi
oczekiwanie umilają mi jej osobne powieści – część została napisana jeszcze
przed pomysłem na serię, część pomiędzy jako przerywnik dla tamtych tematów. Do
tej drugiej kategorii zalicza się właśnie omawiany „Pokój motyli”. Jak sama
autorka przyznaje w pytaniach i odpowiedziach zamieszczonych na końcu powieści zarys
tej książki miała gotowy już ponad 10 lat temu. W 2018 roku, po skończeniu
piątego tomu serii pt. „Siostra Księżyca” szukała jakiegoś lekkiego projektu na
lato. Wtedy przypomniała sobie właśnie o tym rękopisie, który wtedy nosił
jeszcze tytuł „Rusałka admirał”. Jednak w miarę poprawiania, całość powieści
uległa dużym zmianom, sama Lucinda przyznaje, że widzi jak bardzo dojrzała jako
pisarka. I to w tej powieści zdecydowanie widać.
Historia „Pokoju motyli” skupia się losach Posy Montague,
angielskiej arystokratki oraz całej jej rodzinie. Dziewczynę poznajemy w 1943
roku, kiedy w wieku siedmiu lat wiedzie dosyć idylliczne dzieciństwo w pięknym
rodzinnym dworku na angielskiej wsi Suffolk. Czas beztroski, który spędzała ze
swoim ojcem botanikiem na łapaniu motyli jednak szybko się kończy – ojciec musi
wracać na wojnę. Czy uda mu się wrócić do domu? Jak będzie wyglądało dalsze
życie Posy?
Ponad 60 lat później Posy samotnie zamieszkuje Dom Admirała,
jej dom dzieciństwa. Stworzyła w posiadłości cudowny ogród, który pozwala jej
zapomnieć o troskach życia. Ma dwójkę dorosłych synów, jest babcią.
Niespodziewanie na jej drodze pojawia się też ktoś, kto bardzo dawno był całym
jej światem… Dlaczego wtedy zniknął? I czy jego powrót cokolwiek może teraz
zmienić?
„No cóż, przez te blisko siedemdziesiąt lat życia Posy nauczyła się jednego: ludzie to bardzo dziwny gatunek. Nigdy nie przestawali jej zaskakiwać.”
Książka składa się z 42 rozdziałów toczących się w czasach
współczesnych. Poprzetykane są one opowieścią z czasów dzieciństwa i młodości
Posy. Narracja powieści w czasach dawnych prowadzona jest z punktu widzenia bohaterki
w pierwszej osobie czasu przeszłego, w czasach aktualnych jest trzecioosobowa i
przedstawia losy całej rodziny. Styl powieści jest piękny i czarujący – autorka
wypracowała doskonały balans pomiędzy opisami, dialogami a przemyśleniami
bohaterów. Przez powieść się po prostu płynie, historia jest tak urzekająca, że
książki nie da się odłożyć.
Wydanie książki zamykają wspomniane już pytania i odpowiedzi
do autorki, w których opowiada trochę o powstaniu i swoich przemyśleniach
odnoście powieści.
Główną bohaterką powieści jest oczywiście Posy. To
energiczna, pozytywna osoba, która przeszła w swoim życiu sporo. Zaczynała je
jako bogata panna z dobrego domu, początkowe rozdziały opisujące jej dzieciństwo
są dosyć dojrzałe jak na jej młody wiek, ale dobrze zgrywają się z całością.
„- Och, Posy, nie bądź taka zasadnicza! W świecie teatru takie sprawy to nic nadzwyczajnego. A zresztą przecież nikt nie jest winien temu, że się urodził taki, a nie inny. Ludzie powinni móc być tym, kim są, bez względu na przepisy, nie myślisz?I dzięki Estelle zaczęłam myśleć. Nie tylko o fotosyntezie i związkach chemicznych jak do tej pory, ale też o tym, że świat narzuca nam zasady, co jest dozwolone, a co nie. I zaczęłam patrzeć na nie krytycznie.Dorastałam.”
Od dzieciństwa Posy,
tak jak jej ojciec, interesowała się botaniką, uwielbiała obserwować roślinność
i małe żyjątka od niej zależne. Z nią też ostatecznie wiąże swoją przyszłość.
Motyle i ogród są dla niej ukojeniem, przywracają ją do równowagi. To właśnie w
swoim ogrodzie szuka schronienia, gdy coś idzie nie tak. A idzie sporo. Jej
starszy syn Sam ma ciągłe problemy finansowe, każdy biznes, który zaczyna
kończy się klapą. To odbija się nie tylko na nim i Posy, ale i na jego żonie i
dzieciach, którzy coraz mocniej odczuwają brak stabilności finansowej. Z kolei jej młodszy syn Nick powraca w końcu
do Anglii po 10 latach nieobecności. Czy wróci teraz na stałe i ułoży sobie w
końcu życie? Prócz problemów rodzinnych dochodzą cienie przeszłości. Wraca
ktoś, kto wzbudza w Posy mieszane emocje, od euforii po ogromne skołowanie. Czy
w końcu sytuacja się wyklaruje?
Powieści Lucindy są zawsze pełne mądrych prawd życiowych,
poruszają tematy ważne, ale i trudne. Życie ich bohaterów nie jest proste,
każdy z nich wystawiony jest na czas prób. I tak tutaj dostajemy historię
przemocy w rodzinie, która zostaje zauważona przez najbliższych dopiero, gdy
prawie jest na to za późno. Historia przedstawiona jest też z punktu widzenia
ofiary, która równie długo tłumaczy i ukrywa zachowania oprawcy. To opowieść o
tym jak dobrze kogoś znamy, jak długo można przymykać oko na niewygodne tematy
i co robią z rodziną, najbliższymi tajemnice. To również opowieść o tym, że
zawsze jest jakieś wyjście, trzeba tylko znaleźć w sobie odwagę. To opowieść
trudna, ale i pokrzepiająca, dająca nadzieję w dobro. To piękna historia, przy
której odczuwałam głęboko przeżycia bohaterów, razem z nimi śmiałam się,
płakałam, cierpiałam i oburzałam się. Bohaterowie są opisani bardzo głęboko, z
dużym zrozumieniem dla odczuć każdego z nich. To niesamowite jak autorka
potrafi oddać tak szeroki wachlarz uczuć, jak dobre rozumie ludzkie emocje, w
które wyposaża swoich bohaterów.
„Z mojego doświadczenia, gdy faceci się spotykają, wszystko kręci się wokół piwa i sportu, no, może jeszcze któryś od czasu do czasu opowie dowcip. Zwykle są fatalni w komunikowaniu się, a szczególnie, wybacz, że to mówię, mężczyźni z pewnego pokolenia, których od kołyski uczono, że nie wolno im pokazywać po sobie, co myślą i czują. A już Brytyjczycy są najgorsi. U nich to zaciskanie zębów jest wrodzone.”
Oczywiście trzeba też wspomnieć, że powieści autorki to nie
tylko piękne i mądre historie, ale także konkretna dawka historii. Do każdej ze
swoich książek Lucinda przeprowadza duży research, tym większy, że zawsze część
jej historii toczy się w dawnych czasach. Tu pozyskanie informacji o warunkach
życia w latach 40. I 50. XX wieku może nie było aż tak wymagające, bo historia
toczy się na ojczystej ziemi pisarki, ale dostajemy tu też sporą dawkę wiedzy
na temat pierwszych kobiet na uniwersytetach, ich walki o równouprawnienie i
radzeniu sobie w męskim świecie.
„… wszystko opiera się na bardzo kruchej równowadze. I jeden trzepot motylich skrzydeł może odmienić cały świat.”
Nie przedłużając, „Pokój motyli” mnie oczarował. Uwiódł mnie
na tyle, że przeczytałam większą część historii na raz, nie chciałam jej odkładać.
Opowieść toczy się w pięknym starym dworku w Anglii i okolicznej wiosce, co
jest jednym z moich ulubionych miejsc na akcję powieści. Historia jest wciągająca,
ciepła, ciekawa i mądra. Mimo że od początku domyślałam się jednej tajemnicy,
to nie zmieniło to mojego podejścia do lektury – jestem nią oczarowana, styl
snucia opowieści Lucindy uważam za prawdziwy majstersztyk. Uwielbiam, kocham i
czekam na więcej.
Moja ocena: 9/10
Za egzemplarz książki do recenzji dziękuję Wydawnictwu
Albatros!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz