Autor: Christine Leunens
Tytuł: Niebo na uwięzi
Tłumaczenie: Mariusz
Warda
Data premiery: 21.01.2020
Wydawnictwo: Zysk
i S-ka
Liczba stron: 360
Gatunek: literatura
obyczajowa
Christine Leunens ma na swoim koncie trzy powieści wydane w latach
1999 – 2004. „Niebo na uwięzi” to ostatnia z nich i zarazem jedyna, która
ukazała się w Polsce. W roku 2019 (u nas styczeń 2020) doczekała się ekranizacji,
a raczej zainspirowała powstanie filmu Taika Waititi pt. „Jojo Rabbit”. Książka
to, jak opisuje ją wydawnictwo, porywająca powieść psychologiczna, która nie
stroniąc o czarnego humoru, odsłania najmroczniejsze zakątki ludzkiej duszy.
Czy zgadam się z tym stwierdzeniem? W większości, bo mimo iż za wiele humoru w
niej się nie dopatrzyłam, to jednak zagadnienia, które powieść porusza są mocno
niejednoznaczne i trudne.
Historia „Nieba na uwięzi” toczy się głównie w drugiej
połowie nad 40tych XX wieku na terenach Austrii. Johannes Betzler to chłopiec,
który w dniu wybuchu II wojny światowej ma 11 lat. Przez nazistowskie szkolne
nauczanie i wpływ kolegów zapisuje się do Jungvolk, później po 4 latach do
Hitlerjungend. Rodzice nie interweniują, pozwalają kształcić poglądy chłopca
szkole i zewnętrznym wpływom. W 1943 roku Johannes pada ofiarą wojny – jego
najlepszy przyjaciel Kippi traci życie, a sam Johannes część ręki oraz kość
policzkową przez wybuch jednej z bomb. Po tym wypadku wraca do domu, gdzie jego
rodzice, a szczególnie matka, zachowują się nad wyraz dziwnie. W końcu chłopiec
odkrywa, że w ich domu ukrywa się młoda żydówka. Jest to początek wewnętrznego
ścierania się jego poglądów, a także uczuć, których nigdy by się po sobie nie
spodziewał. Tak zaczyna się jego nowa walka, miłość i obsesja. Co się stanie z
dziewczyną? I co będzie po wojnie? Jak zachowa się Johannes?
Książka składa się z króciutkiego wstępu oraz 28 rozdziałów.
Narracja prowadzona jest w pierwszej osobie czasu przeszłego, historię opowiada
Johannes. To swego rodzaju jego spowiedź, opowieść o kłamstwach, jego
początkach i motywacjach – poprzez te wyznania liczy na zrozumienie,
odkupienie, nowy początek.
Styl książki jest charakterystyczny dla tego typu powieści –
zmyślonych biografii, z tym że tu okres obejmuje tylko część życia chłopca.
Poznajemy go, gdy jest w wieku około 10letnim, całość kończy się w 1949 roku, gdy
bohater mam zaledwie 22 lata. Poprzez jego oczy poznajemy świat – ludzi,
otoczenie, jak i jego własne postrzeganie świata i odczucia.
Na początku powieści widzimy wszystko oczami chłopca – rok
przed rozpoczęciem II wojny światowej program nauczania w szkole nagle ulega
zmianie – to czego do tej pory się uczyli zostaje uznane za przestarzałe, teraz
do głosu dochodzą naziści. Poplecznicy Hitlera, ludzie u władzy wykorzystują
naiwne, młode spojrzenie na życie, podejście małych dzieci, które wierzą, że to
czego uczą ich w szkole musi być prawdą. Dzieci nie podważają podziału na rasy,
tego że to właśnie oni są lepsi od innych, a zabijacie słabych i innych ras
jest jak najbardziej poprawne, a wręcz pożądanie.
„Nasz przywódca pouczył nas, że powinniśmy się doskonalić na tyle, aby być w stanie uderzyć głową dziecka o ścianę bez żadnych skrupułów. Uczucia były najniebezpieczniejszym wrogiem ludzkości. Aby zostać lepszymi ludźmi, musieliśmy wznieść się ponad wszystko i zabić każdego, kto na to zasługuje.”
Oddanie życia za Hitlera, czy jego odebranie innym jest to
do czego są podobno stworzeni. To właśnie takie przedstawienie sprawy, wiara
tych małych dzieci w prawość ich nazistowskich nauczycieli, było dla mnie
pierwszym wielkim szokiem.
„Otworzyłem oczy w dobrze znanej mi sypialni i dookoła siebie zobaczyłem wszystkie te przedmioty, które zawsze się w niej znajdowały. Kłopot polegał na tym, że ten koszmar wcale mi się nie przyśnił, więc chcąc się zbudzić, zmusiłem się do snu na jawie. Tym samym stworzyłem sen, którego już nigdy nie będę w stanie oddzielić od prawdziwego życia.”
Później, gdy Johannes ponosi w wojnie obrażenia i wraca do
domu, zaczyna się główna problematyka historii. Wszystko to, czego do tej pory
się nauczył, w to co wierzył, zostaje zakwestionowane przez codzienne,
zwyczajne życie. Tym bardziej, że Elsa, żydówka, którą jego rodzice ukryli w
domu zaczyna wzbudzać w nim dziwne odczucia. Chłopiec się zakochuje, w kimś, kto
przecież według Hitlera w ogóle nie powinien istnieć. I tu zaczyna się jego
obsesja, wręcz szaleństwo, chore i psychopatyczne postrzeganie miłości. Wraz z
biegiem coraz dramatyczniejszych wydarzeń Johannes i Elsa zaczynają tworzyć toksyczny
związek, który dla nich obydwojga staje się więzieniem, choć pozornie przecież
nim nie jest.
„Najbardziej skrytym, najpotężniejszym darem, który ofiarowano człowiekowi, nie jest samo życie, ale zdolność przycinania go w umyśle, dopasowywania w sercu, dbania o wszystkie gałęzie, które powinny otrzymać i otrzymywały życie ze skrawków woli, wycinków duszy. To tam ukryte jest drzewo życia zaszczepione w każdym człowieku.”
Zastanawiam się skąd autorka wzięła taki pomysł na powieść. Ukrywanie
żydów to oczywiście temat powszechnie znany i nie byłoby w nim nic dziwnego,
gdyby nie to co dzieje się po wojnie, do czego te ukrywanie prowadzi. To naprawdę
chora, patologiczna sytuacja, dla mnie dosyć niepojęta. Autorka w powieści porusza
takie zagadnienia jak kłamstwo w dobrej wierze, w co może się przerodzić, jak
bardzo egoistyczne odczucia mogą zawładnąć człowiekiem, zniszczyć życie
dookoła, kiedy egoista tak naprawdę nie widzi w nich nic złego, jest w stanie
wszystko sobie dobrze wytłumaczyć.
„Wielkie niebezpieczeństwo, jakie niesie ze sobą kłamstwo, nie polega nawet na tym, że jest ono nieprawdą, ale że staje się realne w umysłach innych ludzi. Ów przekaz ucieka z uścisku kłamcy niczym nasiona unoszące się na wietrze, kiełkujące własnym życiem w najmniej oczekiwanych miejscach, aż pewnego dnia kłamca uświadamia sobie, że podziwia samotne, a mimo to zdrowe drzewo, wyrosłe na zboczu jałowego klifu. Może ono w tym samym stopniu zasmucić, co zadziwić.”
Postępowanie głównego bohatera z kartki na kartkę było coraz
mniej normalne, coraz bardziej szalone. Byłoby to dziwne, jest dziwne dla
zwyczajnego człowieka, jednak przecież faktycznie takie rzeczy się dzieją,
prawda? Było już kilka spraw nagłaśnianych przez media. Nie mogę zdradzić nic
więcej, by nie odkryć za wiele z fabuły, która właśnie przez to, w jakim
kierunku się toczy, jest mocno zaskakująca.
Kłamstwo, prawda, miłość, zależność, obsesja i uzależnienie
to kilka z tych głównych tematów nad jakimi zastanawia się autorka poprzez tą
powieść. To przerażające jak jedno egoistyczne kłamstwo może się rozrosnąć, do
czego doprowadzić, jak bardzo zmienić życie innych. To o czym tu wspominam to
oczywiście wierzchołek góry lodowej, myślę, że każdego czytelnika książka zmusi
do własnych przemyśleń, może innych refleksji.
„… obserwuję niebo przez to okno, a ktoś z sąsiedztwa również może na nie spoglądać, ale każdy ma swój niepowtarzalny widok zamknięty w jego własnej ramie okiennej. Niniejszy kawałek przestworzy to moje życie, moja cząstka nieba, to co zostało mi dane. Jest ona niczym obraz osobiście namalowany dla mnie przez Boga. Rozumiesz?Nie, nie rozumiałem.”
Podsumowując, to wstrząsająca i mocna historia. Poprzez to,
że początkowo powieść przedstawiona jest oczami dziecka, tym mocniej szokuje i
uświadamia rzeczy, o których nie myślało się wcześniej. Im głębiej w lekturę,
im Johannes i Elsa robią się starsi, tym trudniej było mi ich zrozumieć, miałam
wrażenie, że zaczęli popadać w szaleństwo. Czy to efekt jednego kłamstwa i jego
konsekwencji? Niezdrowej fascynacji? Wychowania? Czegoś, co oboje w końcu biorą
za miłość? Pewnie tak, ja jednak jestem w szoku jak autorka była w stanie to
tak realistycznie opisać. Brawo, na mnie zrobiło to piorunujące wrażenie.
Moja ocena: 8/10
Za egzemplarz książki do recenzji serdecznie dziękuję Wydawnictwu
Zysk i S-ka!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz