kwietnia 07, 2020

"Niebo na uwięzi" Christine Leunens


Autor: Christine Leunens
Tytuł: Niebo na uwięzi
Tłumaczenie: Mariusz Warda
Data premiery: 21.01.2020
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Liczba stron: 360
Gatunek: literatura obyczajowa

Christine Leunens ma na swoim koncie trzy powieści wydane w latach 1999 – 2004. „Niebo na uwięzi” to ostatnia z nich i zarazem jedyna, która ukazała się w Polsce. W roku 2019 (u nas styczeń 2020) doczekała się ekranizacji, a raczej zainspirowała powstanie filmu Taika Waititi pt. „Jojo Rabbit”. Książka to, jak opisuje ją wydawnictwo, porywająca powieść psychologiczna, która nie stroniąc o czarnego humoru, odsłania najmroczniejsze zakątki ludzkiej duszy. Czy zgadam się z tym stwierdzeniem? W większości, bo mimo iż za wiele humoru w niej się nie dopatrzyłam, to jednak zagadnienia, które powieść porusza są mocno niejednoznaczne i trudne.

Historia „Nieba na uwięzi” toczy się głównie w drugiej połowie nad 40tych XX wieku na terenach Austrii. Johannes Betzler to chłopiec, który w dniu wybuchu II wojny światowej ma 11 lat. Przez nazistowskie szkolne nauczanie i wpływ kolegów zapisuje się do Jungvolk, później po 4 latach do Hitlerjungend. Rodzice nie interweniują, pozwalają kształcić poglądy chłopca szkole i zewnętrznym wpływom. W 1943 roku Johannes pada ofiarą wojny – jego najlepszy przyjaciel Kippi traci życie, a sam Johannes część ręki oraz kość policzkową przez wybuch jednej z bomb. Po tym wypadku wraca do domu, gdzie jego rodzice, a szczególnie matka, zachowują się nad wyraz dziwnie. W końcu chłopiec odkrywa, że w ich domu ukrywa się młoda żydówka. Jest to początek wewnętrznego ścierania się jego poglądów, a także uczuć, których nigdy by się po sobie nie spodziewał. Tak zaczyna się jego nowa walka, miłość i obsesja. Co się stanie z dziewczyną? I co będzie po wojnie? Jak zachowa się Johannes?

Książka składa się z króciutkiego wstępu oraz 28 rozdziałów. Narracja prowadzona jest w pierwszej osobie czasu przeszłego, historię opowiada Johannes. To swego rodzaju jego spowiedź, opowieść o kłamstwach, jego początkach i motywacjach – poprzez te wyznania liczy na zrozumienie, odkupienie, nowy początek.
Styl książki jest charakterystyczny dla tego typu powieści – zmyślonych biografii, z tym że tu okres obejmuje tylko część życia chłopca. Poznajemy go, gdy jest w wieku około 10letnim, całość kończy się w 1949 roku, gdy bohater mam zaledwie 22 lata. Poprzez jego oczy poznajemy świat – ludzi, otoczenie, jak i jego własne postrzeganie świata i odczucia.

Na początku powieści widzimy wszystko oczami chłopca – rok przed rozpoczęciem II wojny światowej program nauczania w szkole nagle ulega zmianie – to czego do tej pory się uczyli zostaje uznane za przestarzałe, teraz do głosu dochodzą naziści. Poplecznicy Hitlera, ludzie u władzy wykorzystują naiwne, młode spojrzenie na życie, podejście małych dzieci, które wierzą, że to czego uczą ich w szkole musi być prawdą. Dzieci nie podważają podziału na rasy, tego że to właśnie oni są lepsi od innych, a zabijacie słabych i innych ras jest jak najbardziej poprawne, a wręcz pożądanie.
„Nasz przywódca pouczył nas, że powinniśmy się doskonalić na tyle, aby być w stanie uderzyć głową dziecka o ścianę bez żadnych skrupułów. Uczucia były najniebezpieczniejszym wrogiem ludzkości. Aby zostać lepszymi ludźmi, musieliśmy wznieść się ponad wszystko i zabić każdego, kto na to zasługuje.”
Oddanie życia za Hitlera, czy jego odebranie innym jest to do czego są podobno stworzeni. To właśnie takie przedstawienie sprawy, wiara tych małych dzieci w prawość ich nazistowskich nauczycieli, było dla mnie pierwszym wielkim szokiem.
 „Otworzyłem oczy w dobrze znanej mi sypialni i dookoła siebie zobaczyłem wszystkie te przedmioty, które zawsze się w niej znajdowały. Kłopot polegał na tym, że ten koszmar wcale mi się nie przyśnił, więc chcąc się zbudzić, zmusiłem się do snu na jawie. Tym samym stworzyłem sen, którego już nigdy nie będę w stanie oddzielić od prawdziwego życia.”
Później, gdy Johannes ponosi w wojnie obrażenia i wraca do domu, zaczyna się główna problematyka historii. Wszystko to, czego do tej pory się nauczył, w to co wierzył, zostaje zakwestionowane przez codzienne, zwyczajne życie. Tym bardziej, że Elsa, żydówka, którą jego rodzice ukryli w domu zaczyna wzbudzać w nim dziwne odczucia. Chłopiec się zakochuje, w kimś, kto przecież według Hitlera w ogóle nie powinien istnieć. I tu zaczyna się jego obsesja, wręcz szaleństwo, chore i psychopatyczne postrzeganie miłości. Wraz z biegiem coraz dramatyczniejszych wydarzeń Johannes i Elsa zaczynają tworzyć toksyczny związek, który dla nich obydwojga staje się więzieniem, choć pozornie przecież nim nie jest.
„Najbardziej skrytym, najpotężniejszym darem, który ofiarowano człowiekowi, nie jest samo życie, ale zdolność przycinania go w umyśle, dopasowywania w sercu, dbania o wszystkie gałęzie, które powinny otrzymać i otrzymywały życie ze skrawków woli, wycinków duszy. To tam ukryte jest drzewo życia zaszczepione w każdym człowieku.”
Zastanawiam się skąd autorka wzięła taki pomysł na powieść. Ukrywanie żydów to oczywiście temat powszechnie znany i nie byłoby w nim nic dziwnego, gdyby nie to co dzieje się po wojnie, do czego te ukrywanie prowadzi. To naprawdę chora, patologiczna sytuacja, dla mnie dosyć niepojęta. Autorka w powieści porusza takie zagadnienia jak kłamstwo w dobrej wierze, w co może się przerodzić, jak bardzo egoistyczne odczucia mogą zawładnąć człowiekiem, zniszczyć życie dookoła, kiedy egoista tak naprawdę nie widzi w nich nic złego, jest w stanie wszystko sobie dobrze wytłumaczyć.
„Wielkie niebezpieczeństwo, jakie niesie ze sobą kłamstwo, nie polega nawet na tym, że jest ono nieprawdą, ale że staje się realne w umysłach innych ludzi. Ów przekaz ucieka z uścisku kłamcy niczym nasiona unoszące się na wietrze, kiełkujące własnym życiem w najmniej oczekiwanych miejscach, aż pewnego dnia kłamca uświadamia sobie, że podziwia samotne, a mimo to zdrowe drzewo, wyrosłe na zboczu jałowego klifu. Może ono w tym samym stopniu zasmucić, co zadziwić.”
Postępowanie głównego bohatera z kartki na kartkę było coraz mniej normalne, coraz bardziej szalone. Byłoby to dziwne, jest dziwne dla zwyczajnego człowieka, jednak przecież faktycznie takie rzeczy się dzieją, prawda? Było już kilka spraw nagłaśnianych przez media. Nie mogę zdradzić nic więcej, by nie odkryć za wiele z fabuły, która właśnie przez to, w jakim kierunku się toczy, jest mocno zaskakująca.

Kłamstwo, prawda, miłość, zależność, obsesja i uzależnienie to kilka z tych głównych tematów nad jakimi zastanawia się autorka poprzez tą powieść. To przerażające jak jedno egoistyczne kłamstwo może się rozrosnąć, do czego doprowadzić, jak bardzo zmienić życie innych. To o czym tu wspominam to oczywiście wierzchołek góry lodowej, myślę, że każdego czytelnika książka zmusi do własnych przemyśleń, może innych refleksji.
„… obserwuję niebo przez to okno, a ktoś z sąsiedztwa również może na nie spoglądać, ale każdy ma swój niepowtarzalny widok zamknięty w jego własnej ramie okiennej. Niniejszy kawałek przestworzy to moje życie, moja cząstka nieba, to co zostało mi dane. Jest ona niczym obraz osobiście namalowany dla mnie przez Boga. Rozumiesz?Nie, nie rozumiałem.”
Podsumowując, to wstrząsająca i mocna historia. Poprzez to, że początkowo powieść przedstawiona jest oczami dziecka, tym mocniej szokuje i uświadamia rzeczy, o których nie myślało się wcześniej. Im głębiej w lekturę, im Johannes i Elsa robią się starsi, tym trudniej było mi ich zrozumieć, miałam wrażenie, że zaczęli popadać w szaleństwo. Czy to efekt jednego kłamstwa i jego konsekwencji? Niezdrowej fascynacji? Wychowania? Czegoś, co oboje w końcu biorą za miłość? Pewnie tak, ja jednak jestem w szoku jak autorka była w stanie to tak realistycznie opisać. Brawo, na mnie zrobiło to piorunujące wrażenie.

Moja ocena: 8/10

Za egzemplarz książki do recenzji serdecznie dziękuję Wydawnictwu Zysk i S-ka!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz