Autor: Marta Matyszczak
Tytuł: Trup w
sanatorium
Cykl: Kryminał pod
psem, tom 6
Data premiery: 03.07.2019
Wydawnictwo: Dolnośląskie
Liczba stron: 320
Marta Matyszczak debiutowała w czerwcu 2017 roku pierwszym
tomem serii „Kryminału pod psem” pt. „Tajemnicza śmierć Marianny Biel”. Do tej
pory zdążyła już wydać kolejne 6 tomów, napisała też kilka opowiadań do
polskich antologii, a także zajmuje się pisaniem scenariuszy fars teatralnych i
gier typu Virtual Reality. Z zawodu dziennikarka, z pochodzenia Chorzowianka,
kocha wszystkie czworonogi. Książkowy Gucio miał swój pierwowzór w
rzeczywistości, którego co jakiś czas mogliśmy podglądać na profilu instagramowym
autorki. Niestety właśnie w roku 2019 Gucio odszedł z naszego świata, jednak na
zawsze pozostanie uwieczniony na kartach powieści.
W „Trupie w sanatorium” agencja detektywistyczna Solan,
czyli Szymon, Róża i Gucio wybierają się na wakacje do Świnoujścia. Według
Szymona mają spędzać czas aktywnie (biorą ze sobą rowery), według Róży i Gucia
leżeć na plaży 😊 Jednak żaden z tych planów nie zostaje w
całości zrealizowany, gdyż w pensjonacie – sanatorium Krecik, w którym
zatrzymują się bohaterowie dochodzi do morderstwa! Starsza pani została otruta
strychniną, po czym dla pewności utopiona w basenie solankowym. Kto zaczaił się
na jej życie? Dlaczego? Dyrektor pensjonatu zatrudnia Szymona do rozwiązania
zagadki. Równocześnie z nim sprawą zajmuje się policja... Może to za duże słowo
– do śledztwa, przez braki w kadrach i okres urlopowy, zostaje oddelegowany nie
kto inny jak ciapowaty aspirant Barański! Który z nich pierwszy znajdzie
mordercę? 😊
Książka składa się z prologu, 10 rozdziałów i epilogu. Każdy
z rozdziałów tytułowany jest cytatem z starych, polskich, PRL-owych piosenek.
Akcja powieści toczy się dwutorowo – w czasach aktualnych oraz w 1977 roku.
Narratorów jest czterech – Szymon i Róża przedstawieni są w narracji
trzecioosobowej, a Gucio i Alicja (postać z 1977 roku) wypowiadają się w
pierwszej osobie czasu przeszłego. Czasy aktualne i dawne przedstawione są
naprzemiennie.
Styl powieści jest niepowtarzalny – nie znam żadnego innego
autora piszącego podobnie jak Marta Matyszczak. Jej książki wpisują się w
gatunek komedii kryminalnej, więc oczywiście humor musi być. I jest go
faktycznie tutaj naprawdę sporo! Znajdziemy go w dialogach, w sytuacjach, w
postaciach i w samych komentarzach narratora odnoście zastanej rzeczywistości.
To humor taki trochę czarny, kąśliwy, naśmiewający się z naszej polskiej codzienności,
oczywiście, jak to w komediach, jest dosyć przerysowany, ale nie sposób odmówić
mu racji. Tu np. już na wstępie obrywa się Polskim Kolejom Państwowym, radiowym
reklamom czy nadmorskim, polskim drożyzną w sezonie turystycznym, a nawet
kapryśnej pogodzie! Znajdziemy tu też trochę o polskim czytelnictwie...
„Po prostu gdy nie było już w żadnej księgarni ani na Allegro pozycji, którą sobie umarzył, wypożyczał ją z najbliższej biblioteki. I nigdy nie oddawał. Sam się dziwię, że jeszcze nie siedzi za kratkami. Choć pewnie władze uznałyby, że czyn ma niską szkodliwość społeczną, bo kto w tym narodzie czyta? Chyba tylko ci nawiedzeńcy okupujący dwa razu do roku tragi książki w Krakowie i Warszawie. Reszta, jakby jej pokazać książkę, próbowałaby ją podłożyć pod nogę od stołu, żeby się nie kolebał. Przynajmniej takie wnioski płynęły ze sporządzanych raz na dwanaście miesięcy statystyk.”
Na szczęście autorka wie gdzie kończy się granica dobrego
humoru, a zaczyna nieśmieszna przesada, i ewidentnie mocno się jej trzyma. Jest
zabawnie, czytelnik razem z bohaterami może pośmiać się z przywar naszej
codziennej polskiej rzeczywistości.
A co z bohaterami? Oczywiście prym wiodą tu Szymon Solański,
Róża Kwiatkowska i Gucio – dobrze znamy ich z poprzednich tomów. Szymon to były
policjant, teraz prywatny detektyw, wysoki, szczupły i gapowaty. Róża to
dziennikarka (aktualnie w stanie spoczynku), konkretna baba, która nie da sobie
w kaszę dmuchać. Ta dwójka w końcu w tym tomie decyduje się na związek, stąd
wspólne pierwsze wakacje, jednak jak to z nimi zawsze bywa, nic nie idzie tak
jak powinno, a oni mają ciężko z dogadaniem się nawzajem. Gucio za to kocha ich
obydwoje, obserwuje ich zachowania swoim psim okiem i nie szczędzi komentarzy.
To też najmądrzejszy pies świata, świetny detektyw!
Jak wspomniałam przy opisie, zjawia się tutaj też znany
aspirant Barański, z którego raczej kiepski policjant, nie mówiąc już o
detektywie... Jego postać wnosi wiele humoru w fabułę.
Jest też kilku bohaterów, którzy pojawiają się tylko w tym
tomie – najważniejsza z nich jest Alicja, która opowiada o swoim pobycie w
Świnoujściu w 1977 roku, kiedy również doszło tam do morderstwa... A może po
prostu nieszczęśliwego wypadku? Tak twierdziła milicja.
Jeśli chodzi o samą kryminalną zagadkę, to na pewno jest
zaskakująca. Podobało mi się, że autorka splotła ze sobą dwa czasy, że
umieściła historię nad morzem w czasie trwania festiwalu FAMA, przez co na
pewno książka zyskała na atrakcyjności. Dodatkowo przewija się tu też temat
komunistycznej inwigilacji, który, jak na wstępie podkreśla autorka, oparty
jest na faktycznych aktach sprawy inwigilacyjnej o kryptonimie KABARETON.
Ogólnie, jestem z lektury bardzo zadowolona. Muszę przyznać,
że zdążyłam się już stęsknić za bohaterami serii, więc miło było znowu się z
nimi spotkać i pochylić nad ciekawą sprawą kryminalną. Autorka jest w naprawdę dobrej
pisarskiej formie, nie mam się tu za bardzo do czego przyczepić, humor był naprawdę
trafiony w punkt! Zabawnie, zgryźliwie, ale bez przesady. Bardzo lubię wszystkie
tomy serii, które są, że tak powiem, wyjazdowe (nie dzieją się w Chorzowie, na
Śląsku), a ten myślę, że w mojej pamięci zapisze się szczególnie. Lubię
książki, które dzieją się nad morzem, lubię dwutorową akcję, przedstawioną z
punktu widzenia kilku bohaterów z inteligentną i wciągającą zagadką kryminalną
i lubię się śmiać! Czego chcieć więcej? Poprawa humoru gwarantowana!
Moja ocena: 7,5/10
Za egzemplarz książki dziękuję Wydawnictwu Dolnośląskiemu!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz