Autor: Marcin Gryglik
Tytuł: Irma
Data premiery: 28.01.2020
Wydawnictwo: Zysk
i S-ka
Liczba stron: 464
Gatunek: kryminał
Gatunek: kryminał
„Irma” to druga wydana książka w dorobku Marcina Gryglika.
Autor debiutował w 2016 roku powieścią grozy pt. „Chwile ostateczne”, prze
którą przeplatały się wątki kryminalne. Przy „Imie” autor postawił kryminał na
pierwszym miejscu – jak mu się to udało?
Historia „Irmy” toczy się na początku lat 60tych XX wieku w
środowisku filmowców. Po zamknięciu ostatniego dnia zdjęć do najnowszego filmu,
kolejnej dumy polskiego PRL-u, tylko razem o życiu narodowego wieszcza
Mickiewicza, zamordowany zostaje reżyser – Zygmunt Weber, najbardziej ceniony i
wielbiony przez władzę polski filmowiec. Morderstwo było czyste, ewidentna
egzekucja. Policja twierdzi, że podąża kilkoma tropami, jednak szybko orientują
się, że nikt z przesłuchiwanych nie mówi im całej prawdy... Co prawda
policjanci dostali rozkaz, by aresztować kogoś, kto mógłby zostać uznany
mordercą, a niekoniecznie prawdziwego sprawcę, ale by poznać nastroje w tym
specyficznym, artystycznym środowisku policjanci potrzebują wtyki. Zostaje nią
Irma Rawska, aktorka, a zarazem morfinistka. Dziewczyna zostaje zmuszona do
współpracy, w innym wypadku zostanie aresztowana za używanie narkotyków. Czy
Irma znajdzie prawdziwego sprawcę? Kto odważył się podnieść rękę na dumę
polskiej kinematografii?
Książka składa się z 4 tytułowanych części, 12 rozdziałów i
epilogu. Każdy z rozdziałów podzielony jest jeszcze na kilka podrozdziałów,
książka składa się z krótkich scen, czyta ją się szybko. Narracja prowadzona
jest w trzeciej osobie czasu przeszłego, główną bohaterką jest tytułowa Irma.
Irma to dziwna postać. Nie mogę powiedzieć, żebym ją
polubiła. To młoda aktorka, która łapie się każdej fuchy – pracuje trochę w
teatrze, trochę w radiu, a trochę w krótkich propagandowych filmach. Ewidentnie
męczą ją jakieś demony z przeszłości – by się od nich uwolnić co tydzień
uczestniczy w seansach morfinicznych. Prócz tego kobieta lubi się zabawić,
często bywa w klubach jazzowych i często wplątuje się w romanse.
Ciekawą postacią jest za to zamordowany Zygmunt Weber. Już
pierwsza scena z jego udziałem jest intrygująca. Mężczyzna nosi się modne, wie
że dużo osiągnął i teraz może wszystko. Jest porywczy i wybuchowy, trzęsie
całym polskim światem filmowym – jeśli ktoś mu podpadnie może pożegnać się z
karierą. Zygmunt w czasie wojny mieszkał w Anglii, gdzie zdobył światową wręcz
sławę. Niedawno wrócił do Polski, gdzie traktowany jest przez władzę jak
świętość. Kto odważył się zabić taką postać?
Podobały mi się też postacie dwóch policjantów, którzy
zajmują się śledztwem. Inspektor Witold Szalota to doświadczony śledczy. Już
jego wygląd jest bardzo charakterystyczny – jest bardzo wysoki, łysy, jedynie
boki głowy ma okolone długimi ciemnymi włosami. Szalota zna swój fach, jest
spokojny i zdystansowany. Ma rodzinę, jednak nie jest szczęśliwy, praca jest
jego ucieczką.
Towarzyszy mu porucznik Damian Rzepa. To młody chłopak o
dziecięcej twarzy. Jest bardzo entuzjastyczny, ale zna już sposób działania
partnera – ich współpraca wygląda na owocną.
Na plus muszę też na pewno zaliczyć kilka tematów, które
autor porusza. Znajdziemy tu kontrasty pomiędzy tym co mówi się oficjalnie, a
tym co tylko w gronie zaufanych przyjaciół – w końcu komunizm oficjalnie jest
najlepszym systemem na świecie, prawda? Czytelnik jednak może dostrzec ten
kontrast, w zwyczajnym życiu jednak okazuje się, że nie wszystko jest takie
kolorowe, a system to tylko bańka mydlana.
Podobało mi się też osadzenie akcji w środowisku
artystycznym – lubię historie powiązane z filmem, teatrem czy inną formą
sztuki, tutaj miałam mały wgląd w te środowisko w czasach PRL-u.
Bardzo na czasie jest też wątek molestowania seksualnego
przez mężczyzn, którzy są u władzy. Dostajemy tu takie #metoo, ale w drugiej
połowie XX wieku.
Teraz trochę o tym, co mi się nie podobało. Po pierwsze
uważam, że książka jest bardzo nierówna. Raz dialogi są zgrabne i nawet
zabawne, napisane z wyczuciem, raz kulawe i okropnie sztuczne. Akcja to rusza z
kopyta, by zaraz stanąć w miejscu na kolejne sto stron. Sama zagadka kryminalna
rozwiązana jest na kilkunastu stronach powieści – pomiędzy tym czytelnik
zagłębia się w życie Irmy, prywatki i jej romanse. Trochę mnie to denerwowało –
skoro książka określana jest jako kryminał, to akcja powinna kręcić się wokół
kryminalnej intrygi, prawda? A tu niestety trochę to było niepełne. Szkoda, że
potencjał tematu i w ogóle książki nie został wykorzystany, gdyby autor nie
chciał złapać tyle wątków, tematów, pomysłów na raz, to mogłoby z tego wyjść
coś naprawdę dobrego.
Były też w książce momenty, gdzie wulgaryzm poganiał wulgaryzm
– kilka osób co drugie słowo wplata przekleństwo, co według mnie było całkowicie
zbędne i nieuzasadnione. To też bardzo kłuło mnie w oczy.
Ogólnie ciężko mi ocenić tę książkę. Chwilami mi się
podobała, chwilami się nudziłam, a chwilami irytowałam. Potencjał jest, ciekawe
tematy są, tło społeczne tym bardziej, ale jakoś styl i sposób przedstawienia
nie trafiły w mój gust. Szkoda, bo zapowiadało się naprawdę dobrze.
Moja ocena: 6/10
Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Zysk i S-ka!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz