Autor: Artur Urbanowicz
Tytuł: Inkub
Data premiery: 03.04.2019
Wydawnictwo: Vesper
Liczba stron:
732
W okolicy premiery „Inkuba” nazwisko Urbanowicza zyskało
naprawdę sporą popularność. Ja właśnie wtedy po raz pierwszy usłyszałam o tym
autorze i choć staram się unikać strasznych książek, to te wszystkie zachwyty
nad tytułem, zachęciły mnie by samej spróbować. Przygodę z autorem zaczęłam
jednak nie od tego, a od nowego wydania „Gałeziste” z jesieni roku 2019, którego
recenzję znajdziecie tutaj (klik!). Autor zaskoczył mnie klimatem, jak również
ciekawymi rozmyślaniami na tematy wiary i wiedzy, a także oczywiście czerpaniem
inspiracji dla fabuły z wierzeń słowiańskich. Mimo że „Gałęziste” było wydaniem
poprawionym, to dopiero teraz, czytając „Inkuba” zauważyłam jak bardzo kulał
wtedy stylistycznie... „Inkuba” czytało się dużo, dużo lepiej, szczególnie
jeśli wziąć na warsztat dialogi bohaterów!
Rok 2016 Suwałki. Dwójka policjantów, prywatnie przyjaciół
od czasów szkolnych świętuje urodziny jednego z nich. Po wyjściu z pubu w
stanie mocno wskazującym wdają się w bójkę, która zostaje nagrana przez
monitoring. Kolejnego dnia dostają wezwanie do przełożonego – grozi im
przeniesienie. By odpokutować swoje winy policjanci zgłaszają się do pomocy przy
ewakuacji małej wioski – Jodozioran. W jednym z tamtych domów zmarła dwójka
staruszków – nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że umarli w tym samym
momencie, a ich ciała zamieniły się w popiół... Jak to się stało? To przecież
niemożliwe! Ponadto w momencie oględzin miejsca ‘zajścia’ na służby zawalił się
cały dom! Po okolicy krąży młody policjant, który stara się odkryć tajemnicę
wioski... Wioski gdzie od 5 lat cała natura umiera, a wśród ludzi rodzi się
nadmierna przemoc, zmęczenie i choroby... I nie jest to pierwszy raz! Coś
podobnego działo się już tak 45 lat temu...
Książka podzielona jest na trzy części: Przeklęta ziemia, Zorza
i Polowanie. Liczy 38 rozdziałów, epilog oraz ostatni rozdział ‘kilka lat
później’, a także bardzo interesujące posłowie od autora, przez które dopuszczam
możliwość ponownego przeczytania książki... 😉 Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie
czasu przeszłego. Wydarzenia powieści toczą się na dwóch planach czasowych –
początek lat 70tych XX wieku oraz aktualnie w 2016 roku. Styl jest lekki,
narracja poprowadzona bardzo klimatycznie. Może nie jest bardzo strasznie, ale
napięcie jest wręcz wyczuwalne, głównie w pierwszej połowie książki, gdy ciągle
nie wiadomo o co w tym wszystkim chodzi.
„Kiedy zdajesz sobie sprawę, że źródło twojego lęku to nie bajka, strach rośnie w siłę. Karmi się faktem, że zjawiska nadprzyrodzone objawiają się gdzieś na świecie i ktoś zdołał je nawet udokumentować. Nie da się ich racjonalnie wytłumaczyć, przynajmniej na razie, rodzą się więc pytania bez odpowiedzi. To, co niedostępne, nieznane, niezbadane, z reguły przyciąga. Chcemy tego dotknąć, poznać to, dowiedzieć się o tym więcej. Kiedy nam się nie udaje, staramy się jeszcze bardziej. To automatyzm, instynkt, ciekawość wpisana w naturę człowieka.”
W czasach aktualnych narrator skupia się na postaci
policjanta o słowackich korzeniach – Vytautasa Cesnauskisa, w skrócie Vitka. To
30letni mężczyzna, który do policji wstąpił z powołania i poświęca pracy każdą
wolną chwilę. W tak młodym wieku udało mi się już zdobyć stopień podkomisarza,
a znany jest z tego, że nie ustąpi, póki nie dotrze do prawdy. W życiu
prywatnym niestety nie wiedzie mu się równie dobrze, Vitek bardzo chciałby już
założyć rodzinę, jednak ciągle brakuje mi kandydatki na żonę. Nie jest dobry w
rozmowach damsko-męskich, mocno się w takich sytuacjach krępuje, przez co czas
spędza głównie ze swoim przyjacielem i policyjnym partnerem Chesterem. Ten pod
względem towarzyskim jest jego dokładnym przeciwieństwem, ‘ma gadane’ i jest
otwarty na wszelkie nowe znajomości. W pracy jednak to Chester ufa Vitkowi i
robi to, co ten mu każe.
Jeśli chodzi o ten współczesny wątek, to na pewno mocno do
gustu przypadło mi całe śledztwo. Wiadome jest, że lubuję się w kryminałach,
więc tutaj czułam się jak ryba w wodzie. Jedyny mój zarzut do tego wątku to
późniejsze zagmatwanie romansowe, które wydało mi się całkowicie zbędne,
niepasujące do głównego bohatera i jakby napisane na siłę. Na szczęście nie
trwało to długo, więc jestem w stanie je przeboleć, chociaż ewidentnie tu był
zgrzyt.
Wątek osadzony w czasach PRL-u, w latach 70tych podobał mi
się nawet jeszcze bardziej. Tu był dopiero klimat! Mała, wiejska miejscowość,
kilka domów, kilka dobrze znajomych sobie rodzin. Nagle wprowadza się do wioski
nowa osoba, starsza pani, która ten spokój burzy. Dobrze obserwowało się tą
całą społeczność, ich myśli i obawy, dziwne zdarzenia. Powieść jest dobrze
osadzona w tamtych realiach, czytelnik
może zapoznać się ze zwyczajami suwalskiej wsi. Tu nie było żadnych zgrzytów 😊
Fabuła książki opiera się na postaci czarownicy. Ewidentnie
autor zrobił bardzo duży research o wierzeniach i historycznych wydarzeniach z
tymi postaciami związanych, całość opisał zgrabnie i na tyle ciekawie, że teraz
mam naprawdę sporą ochotę przeczytać coś z literatury faktu w tym temacie. To
wdzięczne zagadnienie, a Urbanowicz na szczęście postawił tu na realizm
sytuacji, mimo mocno fantastycznego tematu. Przez większą część lektury ciężko
było dociec co tu jest fantastyką a co realizmem, co mocno podbudowywało
klimat.
„Dobro zawsze będzie silniejsze od zła”.
Skoro już o tym wspomniałam, to oczywiści klimat powieści
jest naprawdę świetny. Lasy, małe wioski, brak zasięgu w telefonach, dziwne
mroczne zdarzenia. Nie radzę czytać książki w nocy, a przynajmniej nie
pierwszej części, kiedy właśnie rzeczywistość miesza się z anastatyką tak, że
nie wiadomo które to które 😊
Dodatkowo muszę też wspomnieć o rewelacyjnej scenie, w której
autor chyba przemówił własnym głosem (a przynajmniej takie odnosiłam wrażenie)
i opowiedział o swoich motywacjach co do wyboru dziedziny literatury i miejsca
wydarzeń każdej z jego historii 😊 Bardzo mi się ten pomysł podobał, sprytne
zagranie i oczku puszczone do czytelnika 😉
„ – Tak, jak już wcześniej mówiłem, jestem pisarzem. Piszę grozę. (...) Osadzam je na naszej ukochanej Suwalszczyźnie. Mieszkam tu od urodzenia, znam te tereny dosyć dobrze i przynajmniej nie mam trudności z opisami. Jeden problem z głowy. Chcę tym samym promować nasz trochę zapomniany przez resztę Polski region. - Grozą? Nigdy bym nie wpadła na pomysł, by cokolwiek reklamować w taki sposób. (...) - Wbrew pozorom, w tym szaleństwie jest logika. Oczywiście nie mówimy tu o grozie, w której krew leje się strumieniami i występuje makabryczna przemoc, lecz o takiej, której towarzyszy tajemnica, baśniowość i mistycyzm. Klimat. Jestem zdania, że taka groza intryguje. Działa na wyobraźnię.”
Podsumowując, powieść jest mocno intrygująca i wciągająca.
Czyta się ją z przeogromnym zaciekawieniem, chwilami z ciarkami na plecach.
Bohaterowie może nie są szeroko pod względem psychologicznym opisani, jednak na
potrzeby tego gatunku wystarczająco. Podobał mi się klimat, osadzenie części akcji
w dawniejszych czasach i oczywiście uroki (?) małej suwalskiej wsi. Styl
powieści przeplata się raz poważny, raz całkiem zabawny i lekki, a podstawy
wiedzy autora, które posłużyły do powstania tej powieści, musiały być naprawdę
ogromne. Książka to spora cegiełka, więc mimo że wciąga, to jednak trzeba sobie
zarezerwować na nią dużo czasu, szczególnie iż czcionka nie jest za wielka...
Niemniej jednak polecam nie tylko tym szukającym strasznych wrażeń w powieści,
ale i osobom lubiącym intrygujące śledztwa, klimatyczne powieści i współczesne
baśnie dla dorosłych.
Moja ocena: 8/10
Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Vesper!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz