Autor: Ian McEwan
Tytuł: Maszyny
takie jak ja
Tłumaczenie: Andrzej
Szulc
Data premiery: 02.10.2019
Wydawnictwo: Albatros
Liczba stron: 352
Ian McEwan to jedno z najbardziej rozpoznawalnych nazwisk
wśród brytyjskiej współczesnej literatury. Autor debiutował w 1975 roku i od
tego czasu tworzy nieprzerwanie. Otrzymał wiele wyróżnień i nominacji
literackich, w tym Nagrodę Bookera za powieść „Amsterdam”, a spora liczba jego
powieści została zekranizowana (kto nie zna filmu „Pokuta”? 😉
)W Polsce, jeśli dobrze policzyłam, ukazało się aż 18 jego opowieści i
opowiadań, najnowsze to „Maszyny takiej jak ja”. Dla mnie to była pierwsza styczność z
twórczością autora, przez co nie do końca wiedziałam czego mogę się spodziewać.
Żałuję, że nie sięgnęłam po jego powieści wcześniej, nie mogę teraz spojrzeć na
tę przeczytaną szerzej, nie mam porównania do innych, ale na pewno zamierzam to
nadrobić.
Rok 1982, Anglia, rzeczywistość alternatywna. Alan Turing
żyje, woja o Falklandy zakończyła się porażką, a The Beatles po wielu latach
milczenia wydali nowy album z udziałem orkiestry symfonicznej. Postęp
technologiczny jest dużo bardziej zaawansowany niż w naszych rzeczywistych
aktualnych czasach, właśnie na ogólnodostępny rynek zostały wypuszczone
pierwsze roboty wyposażone w sztuczną inteligencją wyglądające dokładnie tak
jak ludzie. To nowi Adamowie i Ewy. Charlie Friend, trzydziestotrzyletni
kawaler, ze spadku po matce nabywa jednego z Adamów. Charlie nie jest bogaty,
wręcz przeciwnie, mieszka w malutkim mieszkanku, by przeżyć z miesiąca na
miesiąc inwestuje w giełdę, jednak jest fascynacja technologią i sztuczną
inteligencją jest tak duża, że na zakup Adama jest w stanie przeznaczyć
wszystkie swoje pieniądze. Razem z sąsiadką Mirandą, młodą studentką ożywiają
maszynę i kształtują jej osobowość. Czy życie ramię w ramię ze sztuczną
inteligencją jest możliwe? Czy Adam jest w stanie funkcjonować jak człowiek? I
co to znaczy dla nas, dla prawdziwych ludzi? To tylko kilka z wielu pytań, które
stawia nam autor.
„Reklamowano go jako towarzysza, intelektualnego ‘sparingpartnera’, przyjaciela i powiernika, który mógł zmywać naczynia, słać łóżka i ‘myśleć’. Rejestrował i zachowywał w pamięci wszystko, co usłyszał i zobaczył.”
Książka złożona jest z 10 rozdziałów. Narracja prowadzona
jest w pierwszej osobie czasu przeszłego, narratorem jest Charlie. W powieści
nie znajdziemy na pewno pędzącej akcji, dynamicznych, energicznych dialogów. Wydarzenia
płyną wolno, a książka po pierwsze skłania do refleksji, porusza tematy i
zagadnienia, które wręcz przerażają aktualnością. Styl jest płynny, ale
wymagający uwagi, na pierwszych stronach trochę przestraszyłam się dużej wiedzy
i mądrości płynącej z kart powieści, jednak szybko przyzwyczaiłam się do tego
stylu i ostatecznie książkę czytało się bardzo przyjemnie.
Zawsze im książka jest mądrzejsza, niesie ze sobą dużą
wiedzę, zadaje wiele pytań, na które nie zawsze są odpowiedzi, tym bardziej nie
wiem co o niej napisać, bo cokolwiek by nie napisała, to i tak nie będzie
oddawać natury książki, jej złożoności i głębi. Tutaj nie wystarczy, że opowiem
Wam o Charlie’m i Mirandzie, bo to nie o postacie i zagadkę czy akcję chodzi, a
o przesłanie i zadawanie pytań. Ale spróbujmy.
McEwan kreśli tutaj obraz społeczeństwa, którego
zaawansowanie technologiczne ciągle przekracza nasze rzeczywiste, jednak nie
jest to obraz fantastyczny – to na pewno się wydarzy. Już teraz zalewani
jesteśmy przez boty, które nie tylko w sieci udają prawdziwe osoby, ale także
obsługują rozmowy telefoniczne, umawiają spotkania, rozwiązują proste problemy.
Robotyka ciągle również idzie na przód, całe wyposażenie wojskowe oparte o tą
dziedzinę wzbudza we mnie przerażenie. To już tylko kwestia czasu aż któraś z
firm zbuduje robota wyglądającego jak człowiek. To jest nasza przyszłość i
na pewno nie jest ona bardzo odległa. W powieści, głównie dzięki Turingowi,
który wprowadził prace nad sztuczną inteligencją na wyższy poziom i udostępnił
całe swoje badania bezpłatnie dla wszystkich zainteresowanych, ta przyszłość
już nadeszła. Do rąk ludzi oddano maszynę, która nie tylko wygląda jak
człowiek, ale zachowuje się jak człowiek, uczy się, myśli, a jak sama twierdzi
– również odczuwa. Więc czym różni się od człowieka? Czy można ją traktować na
innych prawach niż ludzi? Co czyni nas ludźmi? Biologia? Świadomość? Poczucie
własnego ‘ja’? Jaką władzę ma człowiek nad tą maszyną? To że ją kupił pozwala
mu decydować o jej losie? Jak nauczyć maszynę nielogiczności człowieka? Czy
zemsta czy kłamstwo wykonane w dobrej wierze jest dopuszczalne? Przecież z
założenia kłamstwo jest potępiane, prawda? Kto ma rację – człowiek, który
nagina swoją rzeczywistość do własnego zdania czy maszyna, która widzi wszystko
obiektywnie i nieważne kogo skrzywdzi po drodze dąży do obiektywnej prawy i
sprawiedliwości? Czy w ogóle człowiek może zrozumieć postępowanie maszyny, a
maszyna człowieka? Czy w ogóle sztuczna
inteligencja jest w stanie funkcjonować obok człowieka? W końcu to człowiek
niszczy planetę, więc by uratować ziemię maszyny mogą postanowić zniszczyć te
największe zagrożenie dla istnienia Ziemi, prawda? Ile ich może powstać, by nie
skrzywdzić człowieczeństwa a mu pomóc? Czy w ogóle człowiek ma prawo o tym
decydować? To tylko część pytań, które nasuwają mi się po przeczytaniu tej
lektury.
„Już niedługo większość z nas będzie musiała zastanowić się ponownie, po co żyjemy. Nie po to by pracować. Łowić ryby? Uprawiać zapasy? Uczyć się łaciny?”
Prócz rozważań na tematy egzystencjalne McEwan przedstawia
też społeczno-ekonomiczne skutki tak zaawansowanej technologii. Przewiduje
wielkie bezrobocie, strajki i ostatecznie konieczność przebudowania całego
prawa społecznego, na którym opiera się nasze życie. Uświadamia też, że mimo
całej tej technologii i umiejętności jej wykorzystywania, zawsze jednak musi
być jakiś przegrany. To, że jesteś w stanie korzystać z dostępnych technik i
wiedzy, nie znaczy, że jesteś niepokonany.
Ostatnia kwestia, którą chciałabym poruszyć przy tym tytule
to efekt motyla. W powieściowej rzeczywistości jeden człowiek, który tam dożył
starości, a w prawdziwej rzeczywistości popełnił samobójstwo, spowodował tak
duży rozwój technologiczny. To znaczy, że każde istnienie ma znaczenie, każda
mała rzecz może doprowadzić do ogromnej zmiany. Jeden człowiek, a wręcz jedna,
pozornie nieważna dla świata decyzja może mieć wpływ na tysiące, miliony...
Podsumowując, „Maszyny takie jak ja” to książka poruszająca
jeden z najważniejszych tematów aktualnych czasów. Poprzez wydarzenia w fabule
zmusza do stawiania pytań, zastanowienia się nad sensem człowieczeństwa i mocy
sprawczej człowieka. To książka ważna i mądra, dla czytelnika, który nie szuka
w lekturze tylko rozrywki, a chce czegoś więcej.
Moja ocena: 8/10
Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Albatros!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz