Tytuł: Coś
Tłumaczenie: Tomasz
Chyrzyński
Data premiery: 16.10.2019
Wydawnictwo: Vesper
Liczba stron: 242
John W. Campbell to jeden z najważniejszych przedstawicieli
gatunku science fiction. Autor debiutował młodo, w wieku 18 lat opowiadaniem
space opera. Od tego czasu jego nazwisko można było spotkać w
najpopularniejszych magazynach gatunkowych, aż sam w 1938 roku został
redaktorem jednego z nich – Astounding Science Fiction. Naprowadził je na nowe
tory, robiąc z magazynu czołowe czasopismo tego gatunku. W tym samym roku autor
wydał także swoje opowiadanie, z którego zasłynął na cały świat – „Kim jesteś?”
doczekało się sławnych ekranizacji filmowych – jednej w latach 50tych XX wieku,
drugiej, tej sławniejszej o tytule „The thing” (pol. „Rzecz” lub „Coś”) w
latach 80tych z Kurtem Russellem w roli głównej. Opowiadanie, które było znane
do tej pory, musiało jednak przejść sporą przeróbkę przed publikacją – w 2017
roku odnaleziony został pierwowzór – dłuższe opowiadanie, które w sumie można
już określić mianem powieści pt. „Piekielny lód”.
Historia ta rozpoczyna się na Antarktydzie, gdzie w celach
badawczych stacjonuje grupa naukowców. Podczas swoich badań natrafiają na
dziwny obiekt zakopany pod lodem – postanawiają go odkopać. To dziwny metalowy
pojazd – czyżby statek kosmiczny? Jeszcze dziwniejsze jest to co znajdują w
środku – przerażającego stwora o trzech oczach i niebieskich wijących się
mackach w miejscu włosów. Badacze są przestraszeni, ale i zafascynowani –
postanawiają stwora wyciągnąć, odmrozić i zbadać. Zanoszą go do stacji, jednak
w nocy, gdy potwór już lekko odtajał okazuje się, że wcale nie jest martwy...
Historia rozłożona jest na 8 rozdziałów. Narracja prowadzona
jest w trzeciej osobie czasu przeszłego, jest dynamiczna, dużo w niej dialogów.
Jednak te wydanie to zdecydowanie coś więcej niż sama publikacja „Piekielnego
lodu”. Przed nim dostajemy przedmowę Aleca Nevala-Lee, biografa autora, który
jest odpowiedzialny za znalezienie tej wersji historii. Po niej mamy bogate
wprowadzenie w historię autorstwa Roberta Silverberga, znanego autora gatunku
science fiction. Po „Piekielnym lodzie” dostajemy jeszcze kilka rozdziałów
kontynuacji historii, a całość zamyka posłowie Piotra Goćka, z którego
dowiadujemy się o dalszych losach powieści. Główny trzon książki, czyli
„Piekielny lód” został jeszcze uzupełniony czarno-białymi przerażającymi
ilustracjami Macieja Kamudy. Całość zamknięta jest w twardej oprawie, z
wpadającą w oko okładką.
Co do samego „Piekielnego lodu” to jest to historia
zaliczana do gatunku fantastyka naukowa. Dla mnie to gatunek obcy - o ile do
fantastyki sięgałam w przeszłości, to ta naukowa była dla mnie za
skomplikowana. Nie znam się na fizyce, więc i tutaj, gdy mowa była o jakiś
specjalistycznych wywodach, niewiele z tego rozumiałam. Nie zmienia to faktu,
że książka mi się naprawdę podobała. Wiem, że zarzucano jej w przeszłości, że nie
ma wyrazistych, przodujących bohaterów – to nieprawda, McReady spokojnie może
być uznany za główną postać. Bardzo podobały mi się dialogi bohaterów, były
dynamiczne i całkiem zabawne, dobrze się bawiłam podczas czytania.
Z kolei pomysł na potwora jest przerażający. To istota
doskonale imitująca inne, potrafiąca czytać w myślach, zdolna do telepatii. Już
w chwili wydobycia, gdy naukowcy wiozą ją do odległej stacji, zasiewa ‘sen’ w
umyśle McReady’ego. Ogólnie całość jest dosyć straszna pod tym względem,
podczas czytania, patrząc na towarzyszące historii ilustracje aż przechodziły
mnie ciarki.
Co do bohaterów powieści, to jak na tak małą objętość i tyle
postaci myślę, że są całkiem dobrze zarysowani. Mamy podejrzanego meteorologa,
lekarza, kucharza i kilku innych naukowców – mimo że nie pamiętam ich imion, to
jednak same ich kreacje są zapadające w pamięć.
Ogólnie opowiadanie mi się podobało, mimo że naukowych
wywodów za bardzo nie rozumiałam, to bawiłam się przy nim całkiem dobrze. Było
trochę zabawnie, trochę strasznie. Autor miał naprawdę ciekawy pomysł, a jego
realizacja wyszła mi rewelacyjnie.
Co do zapowiedzi kontynuacji, to muszę przyznać, że jestem
jej ciekawa. To historia dziejąca się współcześnie – amerykańscy naukowcy
trafiają na kolejny statek. Na Antarktydę ściągnięty zostaje naukowiec, który
ma zająć się badaniem dziwnego metalu, z którego pojazd jest zrobiony – jego poprzednik
popełnił samobójstwo. W międzyczasie znaleziony zostaje kolejny potwór, i wiemy,
że coś się stanie, ale na tym akcja się urywa. Mimo że widać, że historia
spisana jest przez innego autora, to początek mocno intryguje. Ciekawa jestem
czy zostanie rozwinięty nowocześnie i z pomysłem.
Podsumowując, książka jak zawsze u Wydawnictwa Vesper wydana
jest rewelacyjnie – wydanie jest bogate, pełne informacji o losach powieści.
Sama historia, klasyka gatunku, równie jest ciekawa i zajmująca. Ja jestem z
lektury zadowolona, a myślę, że fani tego gatunku jeszcze mocniej będą w stanie
ją docenić.
Moja ocena: 7/10
Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Vesper!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz