Autor: Dominika Słowik
Tytuł: Zimowla
Data premiery: 04.09.2019
Wydawnictwo: Znak
Liczba stron:
624
Dominika Słowik 4 lata temu, w wieku 26 lat, debiutowała
powieścią „Atlas: Doppelganger”, za którą zdobyła Nagrodę Literacka Gdynia.
Teraz ukazała się jej druga powieść zatytułowana „Zimowla”, duża, bo licząca
trochę ponad 600 stron.
Sama autorka jest trochę takim niespokojnym duchem.
Przeprowadzała się wiele razy, żyła w różnych krajach, podejmowała się wieku
różnych prac. Jednak, jak sama w jednym z wywiadów przyznaje, od kiedy zaczęła
pisać książki, jej potrzeba szukania przygód zmalała, od tego czasu osiadła w
Krakowie i wiedzie w miarę spokojne i statyczne życie. Pisanie zastępuje jej
przygodę.
O czym jest „Zimowla”? To historia młodej dziewczyny, która
wspomina wydarzenia z lata 2005 oraz wszystkie zdarzenia je poprzedzające. Akcja
powieści toczy się w malutkiej, wymyślonej miejscowości noszącej nazwę
Cukrówka, która położona jest w równie zmyślonej Dolinie Zmornickiej. W
Cukrówce życie toczy się spokojnie, chociaż coraz więcej znaków (według ojca
dziewczyny) zwiastuje nadejście apokalipsy. Tego lata wszystko się nawarstwia, a
narratorka obserwuje wiele różnych sytuacji, które prowadzą do zaskakującego
finału.
Od strony kompozycji książka podzielona jest na 3 części:
Antropocen, Syreny i Koniunkcje. Składa się z 62 różnej długości rozdziałów.
Narracja prowadzona jest w pierwszej osobie czasu przeszłego, narratorem jest dziewczyna,
córka Marleny Sarneckej. Styl powieści jest barwny, gawędziarski, książka składa
się z wielu różnych opowieści i wspomnień. To taka powieść, którą trzeba się
delektować, nie sposób przeczytać ją w biegu, na raz. Autorka bardzo sprawnie
posługuje się językiem, jej opisy są obrazowe, a zarazem magiczne, historia
płynie.
W książce tej znajdziemy wiele różnych motywów, wiele
gatunków. Realizm przeplata się z magią, mamy mały wątek kryminalny, ale główny
nacisk położony jest na historię obyczajową, na opowieść o dawnych czasach i
ludziach. Opowieść, w której główną rolę odgrywają kobiety. W Cukrówce to
właśnie one pełnią nadrzędną rolę, czasami bezpośrednio, a czasami z ukrycia
kierują wszystkimi wydarzeniami. Oczywiście miasteczko nie jest pozbawione
pierwiastka męskiego, ale niewielu z
nich jest postawionych w funkcji decyzyjnej – jedynie może wspominany stary Dygnar,
który stworzył w Cukrówce zakład szklarski, jest przedstawiony jak mężczyzna o
czymś decydujący, jednak od razu przeciwstawiony jest on babci narratorki, jego
istnienie jest nią uzasadnione. Pozostali panowie są przeważnie uzależnieni od
kobiet – ojciec narratorki jest nieporadnym hipochondrykiem, ekscentrycznym
wróżbiarzem, wieszczącym rychłą apokalipsę. Ojciec Magdy, syn Dygnara jest
podporządkowany ‘chorobie’ córki, a ksiądz Wilk, mimo że postrzegany jako zaradny
i dobry, ma lekką obsesję na punkcie Maryji Stanowojennej. Bardzo ciekawą
postacią w historii jest też Pszczelarz, którego, jak się domyślam, widzimy na
okładce książki (swoją drogą jest rewelacyjna! Mocno przyciąga wzrok!).
„... historie takie jak ta przepoczwarzają się, potwornieją, zaczynają żyć własnym życiem. Odrywają się nie tylko od opowiadających, ale przede wszystkich od tych, o których się opowiada.”
Ale pomówmy trochę o kobietach. Narratorka jest raczej
wycofana, stawia się w funkcji obserwatora rzeczywistości. Największą rolę odgrywa
tutaj babka dziewczyny – towarzyszka Sarnecka, która twardą ręką praktycznie
rządziła całą Cukrówką. To właśnie babka zapisuje dziewczynie 'babiznę' (która, swoją
drogą od razu, nasuwa skojarzenia z Gombrowiczem). To spadek nie tylko w
postaci domu, ale cech i form zachowań, którymi charakteryzuje się ta
niezwykła, mocna kobieta. Drugą bardzo istotną postacią jest Magda. To rówieśniczka
narratorki, w której następuje najbardziej widoczna przemiana z dziecka w
kobietę. Z dziewczynki staje się ‘syreną’. Ma w sobie zagadkę, tajemniczość, magię.
Równocześnie jest też osobą wyróżniającą się w społeczeństwie, inną, a przez to
przez większość napiętnowaną.
Jeśli jest jesteśmy przy temacie społeczeństwa, to cała
wioska Cukrówka jest obrazem, może nawet symbolem wsi, w której czas się
częściowo zatrzymał. To mała miejscowość, która czasy rozkwitu przypadające na
PRL ma już za samą, a teraz mówi się o niej jedynie w kontekście trzech cudów
zmornickich i małego muzeum, w którym nie ma w sumie nic związanego szczególnie
z tą miejscowością. To obraz małego społeczeństwa, gdzie dawne komunistyczne
przyzwyczajenia walczą z nowoczesnością, gdzie chodzi się do kapliczki prosić
Maryję Stanowojenną o odpowiedzi, a jednocześnie urządza się wielkie imprezy w
starym Zakładzie, a palenie trawki jest na porządku dziennym. Gdzie dawne
wierzenia i zabobony ścierają się z realizmem i logiką. To też spojrzenie na
ludzi żyjących w takiej społeczności – czytelnik może zaobserwować jak społeczeństwo
radzi sobie z dziwactwami, z pewnymi ciężko wytłumaczalnymi zdarzeniami, jak
traktuje innych.
„Cukrówka powstała powoli, jakby była z trudem przez kogoś wymyślana”.
Cała ta historia ukazana na ponad 600 stron powieści opiera
się na wspomnieniach i pamięci. Narratorce często miesza się to co wydarzyło
się naprawdę z jej dziecięcymi, często ubarwionymi wspomnieniami. Dużo uwagi
poświęca właśnie na pojęcie pamięci, a zarazem istnienia, zastanawia się jak
jedno wpływa na drugie. Wydaje mi się, że można powiedzieć, czy książka to taki
hołd w stronę wspomnień, dawnych historii, naszej pamięci.
„...człowiek istnieje o tyle, o ile coś z siebie pamięta.”
Podsumowując, „Zimowla” to spokojna i barwna opowieść,
wspomnienia narratorki o życiu w Cukrówce, wędrówka do przeszłości, wędrówka
wgłąb jej pamięci. To książka, z którą nie należy się spieszyć, trzeba się nią
delektować i czytać na spokojnie, by w pełni docenić jej atuty. Jestem pełna
podziwu do wyobraźni autorki, historie są naprawdę niebanalne i jest ich wiele,
a jednak są bardzo zgrabnie spięte w całość. Książka pisana jest pięknym,
wysublimowanym językiem, dzięki któremu historie płyną i przecinają się ze
sobą. W ogólnym rozrachunku wrażenia z lektury mam pozytywne, choć na pewno
trzeba tu zaznaczyć, że nie jest to lektura dla każdego, a ja, myślę że mogłabym
ją odebrać jeszcze lepiej, gdybym czytała w chwili większego spokoju ducha, bez
takiego pośpiechu.
„...być może pamięć jest po prostu formą opowieści.”
Moja ocena: 7/10
Za egzemplarz książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Znak!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz