Autor: Jenny Blackhurst
Tytuł: Noc, kiedy
umarła
Tłumaczenie: Anna
Dobrzańska
Data premiery: 18.09.2019
Wydawnictwo: Albatros
Liczba stron: 416
Jenny Backhurst debiutowała w 2014 roku thrillerem
psychologicznym pt. „Tak cię straciłam” i od razu została bardzo dobrze
przyjęta przez czytelników. Na polskim rynku do teraz ukazały się już 4 jej
powieści, na angielskim jedna więcej. „Noc, kiedy umarła” to jej przedostatnia
powieść, w 2019 roku w maju w Anglii ukazała się ciągle jeszcze nieprzetłumaczona
na polski książka „Ktoś kłamie” (ang. „Someone is lying”).
Jeśli chodzi o życie prywatne autorki, to pisarka toczy
spokojne życie u boku męża i dzieci w jednym z angielskich hrabstw. Studiowała
psychologię, fascynują ją ludzkie zachowania i motywacje. Pracuje w straży
pożarnej, zajmuje się sprawami biurowymi.
„Noc, kiedy umarła” zaczyna się mocną sceną. Evelyn rzuca
się z klifu w dniu swojego wesela. Nikt nie wie dlaczego to zrobiła, mąż
Richard jest zrozpaczony. Policja podejrzewa samobójstwo, ma dwóch świadków,
którzy widzieli, że kobieta była na klifie sama. Ale czy na pewno? Richard
niedługo dowiaduje się, że na moment przed skokiem, jego znajomi widzieli jak
Evie z kimś się kłóciła... Jej najbliższa przyjaciółka Rebecca mówi, że nie
wie, dlaczego Evie podjęła taką decyzję, ale kobieta ewidentnie coś ukrywa...
Czy zna motywy samobójczyni? I czy w ogóle Evie umarła, skoro nikt nie potrafi
znaleźć jej ciała?
Książka od strony kompozycji wygląda dokładnie tak jak lubię
– prolog, 100 krótkich rozdziałów i epilog. Dodatkowo narracja podzielona jest
na kilka osób (głównie Rebeccę i Evelyn), a akcja toczy się w kilku planach
czasowych. Narrator uzasadnienia wydarzeń szuka w przeszłości, więc czytelnik
może poznać całą historię życia głównej bohaterki. Narracja prowadzona jest
przez Rebeccę w pierwszej osobie czasu teraźniejszego, pozostali bohaterowie
wypowiadają się w narracji trzecioosobowej czasu przeszłego. Książkę czyta się
szybko i lekko, chociaż trzeba się wbić w styl – osobiście miałam czasami
wrażenie, że coś jest nie tak ze składnią zdania, niektóre musiałam czytać po
kilka razy, by zrozumieć o co chodzi. Na szczęście nie było to na tyle częste,
by zaważyło na moim odbiorze lektury.
Historię poznajemy z dwóch stron – oczami Evie i oczami
Rebecci. Evie to bogata dziedziczka, córka francuskiego biznesmena, która w
wieku kilku lat razem z rodzicami przeprowadziła się do Anglii. Od malutkości
przyzwyczajona jest do bogatego, wystawnego życia. Jest piękna - blondynka o
zielonych oczach, ze słodkimi piegami i nogami do nieba. To kobieta, która
zawsze przyciąga wzrok, uwaga towarzystwa zawsze skupiona jest na jej osobie.
Wydaje się być przebojowa, ale też rozpieszczona i mocno egoistyczna.
Rebecca z kolei to całkowite przeciwieństwo Evie. Z ubogiej,
wielodzietnej rodziny, całe życie czuje się jak szara myszka. Gdy na studiach
poznaje Evie jej cały świat podporządkowuje się pod przyjaciółkę, chwilami aż
zakrawa to na obsesję. Becca jest w stanie zrobić dla Evie wszystko.
Dużą rolę w fabule pełni też dwóch mężczyzn – Richard,
aktualny mąż Evie, oraz James, pierwsza miłość dziewczyny, chłopak, który w
dużej mierze ukształtował to, kim Evie jest teraz. Ich miłość zakrawa trochę na
historię Romea i Julii.
Ogólnie postacie są ciekawe, na pewno podobało mi się to, że
wraz z biegiem lektury odkrywamy kolejne karty z przeszłości dwóch bohaterek,
szukamy powodów przez które doszło do tego nieszczęścia. Autorka sprytnie
manipuluje czytelnikiem, odkrywa tylko to, co chce w danym momencie powiedzieć,
przez co przez większą część książki wydaje nam się, że coś wiemy, ale co
chwilę w tę wiedzę wątpimy. Intryga jest składna i dobrze poprowadzona, w sumie
prócz tej wspominanej okazyjnej nieszczęsnej składni nie mam do książka żadnych
zarzutów. Liczyłam na lekki, relaksujący thriller z kategorii domestic noir i
właśnie to dostałam. To dobra książka na 2-3 wieczory.
Moja ocena: 7/10
Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Albatros!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz