Autor: Peter James
Tytuł: Niezbity
dowód
Tłumaczenie: Izabela
Matuszewska
Data premiery: 18.09.2019
Wydawnictwo: Albatros
Liczba stron: 608
Peter James to jeden z najgłośniejszych brytyjskich pisarzy
z gatunku kryminał i thriller. Autor debiutował w latach 80. XX wieku, jego
książki w większości trafiają na listy bestsellerów, tłumaczone są na 37
języków. James to zdecydowanie poważne i szanowane nazwisko, autor był częstym
obserwatorem pracy brytyjskiej policji, brał udział w oględzinach zwłok i
miejsca zbrodni, przesłuchiwaniu świadków i podejrzanych. To pisarz, który
dobrze wie o czym pisze, uznany został przez fanów za Najlepszego Autora
Kryminałów Wszech Czasów. Jakby tego było mało James jest również zaangażowany
w branżę filmową, pełnił rolę producenta oraz scenarzysty. Z jego całego
dorobku najbardziej znany jest cykl z detektywem Royem Grace, który liczy już
dobre kilkanaście tomów. Po takim wstępie aż wstyd się przyznać, że „Niezbity
dowód” to moja pierwsza styczność z prozą autora, choć od wielu lat miałam już
te nazwisko na swojej czytelniczej liście.
Historia „Niezbitego dowodu” toczy się wokół postaci
dziennikarza śledczego Rossa Huntera. Pewnego dnia, gdy mężczyzna pogrążony
jest w pracy nad jednym ze swoich artykułów, dzwoni telefon, numer nieznany.
Ross, nauczony że w każdym źródle należy szukać tematu, odbiera. Dzwoni Harry
Cook, emerytowany doktor historii sztuki, który twierdzi, że jest w posiadaniu
dowodu na istnienie Boga. Może nie tyle jest, co dostał od Boga wskazówki jak
go znaleźć. Ross podchodzi do tematu sceptycznie, jednak decyduje się po namowie
na spotkanie z mężczyzną. Cook przywozi ze sobą obszerny manuskrypt i zdradza,
iż jest w posiadaniu trzech lokalizacji, w których razem mają znaleźć
wspomniany dowód. Ross ciągle się waha, z jednej strony staruszek go intryguje,
z drugiej nie za bardzo daje wiarę jego słowom. Postanawia zbadać temat bliżej,
a gdy znajduje doktora Cooka zamordowanego w jego własnym domu, torturowanego na
wzór ukrzyżowania postanawia rozwikłać zagadkę pierwszej lokalizacji i dopiero
później zdecydować co dalej... Ross na początku nie zdaje sobie sprawy, jak
wielu ludziom jego poczynania mogą zajść za skórę i jak wielką burzę może wywołać...
Czy faktycznie Cook miał rację i istnieje ostateczny dowód, który potwierdzi istnienie Boga? Czy Ross gotowy jest poświęcić wszystko, by go znaleźć?
Książka, mimo pokaźnej grubości i niewielkiego druku od
strony kompozycji wygląda bardzo przyjaźnie – podzielona jest na 146 króciutkich
rozdziałów oznaczonych dniem tygodnia i miesiąca, czasami (gdy jest to
niezbędne) też roku. Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu
przeszłego, głównie podąża za Rossem, ale nie tylko – jest jeszcze kilku
bohaterów, których obserwuje narrator, a którzy grają po przeciwnej stronie
niż dziennikarz. Książkę czytało mi się przyjemnie, styl i język są przyjazne
czytelnikowi.
Zanim przejdę do bardziej szczegółowej analizy książki, to
muszę podkreślić, że jej fabuła ma swoje korzenie w prawdziwych doświadczeniach
autora. W 1989 roku do Petera Jamesa zadzwonił człowiek twierdzący, że ma dowód
na istnienie Boga. Od tego czasu rozpoczęła się wędrówka autora - 28 lat
poszukiwania czegoś, co można by określić mianem dowodu i rozważań na temat następstw
takiego odkrycia. Ostatnie 4 lata autor razem z żoną spędził bardzo aktywnie,
razem przeprowadzili wiele rozmów z ludźmi wiary, ale i ateistami zastanawiając
się, czego by trzeba, by niepodważalnie potwierdzić istnienie Boga. To książka
ważna i trudna dla samego autora, odbiegająca od jego pozostałych powieści, książka,
która jest dużą częścią jego życia.
„Niezbity dowód” można określić jako thriller religijny.
Znajdziemy tu sporo akcji, dużo się dzieje, są pościgi, morderstwa,
strzelaniny. Od około 150 strony zaczyna się dziać i dzieje się do samego końca,
a tym samym książka mocno wciąga. Jest wiele zwrotów akcji, niespodziewanych
wydarzeń, dużo napięcia. Ale jest też czas na rozważania, na zastanowienie się
nad jednym z najważniejszych tematów, które zaprzątają dzieje ludzkości. W
końcu religia, w takiej czy innej formie, istnieje od zarania dziejów. Autor
ukazuje jak wiele jest podziałów, jak wiele ludzi wyzyskuje coś, co miało
służyć dobru. To temat, który od lat powoduje wiele niezgodności, sporów i
walk.
„Kiedy człowiek babra się w religii, to nigdy nie wiadomo, jakich świrów i fanatyków ściągnie sobie na głowę.”
Ogólnie podobało mi się, że autor podkreślał, że nieważne
jest wyznanie, ważny jest Bóg, który jest jeden, tyle że w każdej religii
przybiera inną formę. Zastanawia mnie tylko przedstawienie religii
anglikańskiej i religii chrześcijańskiej. Ta pierwsza pod postacią biskupa, z
którym rozmawia bohater jest przedstawiona bardzo pozytywnie, bardzo życiowo i
ogólnie przyjemnie – fajnie by było gdyby każdy ksiądz z takim spokojem podchodził
do każdej ze spraw i wierzących. Religia chrześcijańska z kolei przedstawiona
jest jednoznacznie źle, jako ta, dla której liczą się tylko pieniądze i władza.
Trochę te przedstawienie wydaje mi się niesprawiedliwe, niepotrzebnie
zgeneralizowane. To mój pierwszy zarzut do książki, coś co mocno rzuciło mi się
w oczy.
W książce często poruszany jest temat wiedza a wiara. Czy
jeśli coś zostaje poparte naukowo dowodami to czy dalej można w ogóle mówić o
wierze? Religia, wiara, powinna się przecież opierać na czymś co nie jest
udowodnione, więc gdyby istniał ostateczny dowód na istnienie Boga to czy
można by dalej mówić o religii? To fascynujące zagadnienie, o którym można by
wiele rozprawiać, a autor temat dobrze w powieści zarysowuje.
Na koniec trochę o bohaterach. Tak jak pisałam, jest dziennikarz
śledczy Ross, który pełni w książce kluczową rolę. Po przeciwnej stronie stoją
dyrektorzy największej firmy farmaceutycznej oraz przedstawiciele religii
chrześcijańskiej. Mamy płatnego zabójcę, zakonnika i prawnika. Każda z tych
męskich postaci jest ciekawa, i mimo że stoi po jednej lub drugiej stronie jest
logiczna i pełnowymiarowa. Nie tyczy się to jednak postaci kobiecych. Mamy tu
żonę Rossa i dziennikarkę radiową. Obydwie kobiety zachowują się dziwnie,
obydwie mocno mnie irytowały. Zastanawiam się czy był to celowy zabieg autora i
co miało na celu takie przedstawienie dwóch jedynym reprezentantek płci
przeciwnej. To jest mój drugi minus.
Ogólnie jednak „Niezbity dowód” to ciekawa lektura. Bałam
się tej objętości i małego druku, ale przeczytałam ją zaskakująco szybko.
Fabuła jest dynamiczna, bohaterowie ciekawi, temat frapujący i bogato
przedstawiony. Jestem ciekawa innych książek autora, na pewno w przyszłości
sprawdzę jak James odnajduje się w kryminałach – to w końcu kryminały
brytyjskie, jedne z moich ulubionych!
Moja ocena: 7/10
Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Albatros!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz