Tytuł: Niewinny
człowiek
Tłumaczenie: Robert
Waliś
Data premiery: 07.08.2019
Wydawnictwo: Albatros
Liczba stron: 464
„Niewinny człowiek” to książka bardzo wyróżniająca się na
tle pozostałego dorobku Johna Grishama, autora, którego chyba nie trzeba nikomu
przestawiać - w świecie czytelniczym nazwisko to na pewno jest wszystkim znane.
Grisham, amerykański pisarz thrillerów prawniczych swoją karierę pisarską
rozpoczął w 1988, a już jego druga powieść „Firma” trafiła na listy bestsellerów.
Po tym sukcesie, z wykształcenia prawnik, porzucił wcześniejszą pracę i na
dobre poświęcił się pisaniu. Wiele jego książek zostało zekranizowanych, a jego
powieści zyskują milionowe nakłady.
W 2004 roku autor jednak odszedł od dobrze sobie znanego
gatunku literackiego. Kilka dni po śmierci Rona Williamsona trafił na jego
nekrolog w gazecie, któremu towarzyszył dłuższy artykuł na temat tego człowieka
opisujący pokrótce jego historię oraz jedno bardzo znaczące zdjęcie. Pisarz,
zafascynowany historią, zaczął w niej trochę grzebać, skontaktował się z
najbliższą rodziną Rona i po tych kilku rozmowach zdecydował się na napisanie
książki z gatunku literatury faktu.
Zbieranie materiałów i pisanie tej książki zajęło mu ponad
18 miesięcy, podczas których przeprowadził ogromną liczbę rozmów, grzebał w
aktach sądowych, gazetach i innych tego typu źródłach. Odwiedził miasteczko Ada
w Oklahomie, gdzie to wszystko miało miejsce, odwiedzał więzienia, w których
przebywał Ron, a nawet i stadiony (Ron w młodości grał w baseball). Rozmawiał z
rodziną, znajomymi, współwięźniami, sędziami, prawnikami, dziennikarzami.
Research do książki przeprowadził naprawdę szeroki, co widać na każdej stronie
tej książki.
Sama książka liczy trochę ponad 450 stron i podzielona jest
na 17 rozdziałów oraz posłowie zatytułowane jako ‘słowo od autora’, w którym
Grisham nie tylko dziękuje tym, którzy przyczynili się do powstania tej
książki, ale opisuje jak w ogóle doszło do tego, że taką książkę napisał. Mimo,
że książka o całkiem konkretnej liczbie stron, podzielona jest tylko na 17
rozdziałów, to nie są pisane one jednym ciągiem – tekst bardzo często oddzielany
jest gwiazdkami, przez co czyta się łatwo i szybko. Język książki jest prosty,
zrozumiały dla każdego, autor nie ucieka się do specjalistycznych słów czy
zwrotów. Narrator książki przedstawia każdy aspekt historii bardzo rzetelnie i
w miarę obiektywnie, chociaż od początku wiadomo po której stronie barykady
stoi. Niemniej jednak powstrzymuje się od prywatnych komentarzy, przedstawia
sprawę tak, jak udało mu się ją z wszystkich zeznań i opowieści złożyć.
Książka opisuje historię Rona Williamsona oraz jego
przyjaciela Dennisa Fritza. Mężczyźni ci zostali oskarżeni o brutalne
zamordowanie w 1982 roku Debbie Carter, młodej dziewczyny, kelnerki z jednego z
okolicznych klubów. Ich aresztowanie nastąpiło dopiero po 5 latach od
morderstwa, jednak policja od samego początku właśnie na nich się uparła. Po bardzo
wąsko ukierunkowanym policyjnym śledztwie, nastąpił bardzo poszlakowy proces, w
którym nikt nie był obiektywny. Ron został skazany na karę śmierci, Dennis na
karę dożywocia. W więzieniu spędzili 12 lat, dopiero po wprowadzeniu możliwości
badań DNA prawnicy byli w stanie zwalczyć system i uniewinnić swoich klientów.
Historia opisywana w książce jest tragiczna. Opowiada o
człowieku, który kiedyś miał przed sobą świetlaną przyszłość, jednak jego
wybory, zrządzenia losu, osąd innych i w końcu choroba psychiczna spowodowały,
że był już dosłownie kilka kroków od śmiertelnego zastrzyku.
Autor bardzo rzetelnie opisuje całą historię. Rozpoczyna od
przestawienia społeczności miasteczka, w którym opisywane wydarzenia miały
miejsce, później na podstawie zeznań odtwarza ostatni wieczór zamordowanej,
znalezienie cała, aż w końcu przechodzi do opisu życia Rona. Dalej poznajemy
przebieg śledztwa i dokładne więzienno-sądowe losy Rona. Książka jest bogata w
informacje, autor nie dodaje nic od siebie, przedstawia historię dokładnie taką
jaka była. W końcu nie trzeba tutaj nic ubarwiać, prawdziwe wydarzenia były
dużo bardziej absurdalne niż można by wymyślić...
Książka ta, poprzez opowiedzianą historię, uświadamia kilka
ważnych kwestii. Zwraca uwagę nie tylko na błędy policji, fatalnie poprowadzone
śledztwo czy prokuratora, który nie zważając na dowody, koniecznie chce przepchnąć
własne zdanie. Dużą wagę autor przywiązuje do naświetlenia problemu, jaki jest
szybki osąd zwyczajnych ludzi, sąsiadów, znajomych. Mimo że nie zapadł jeszcze
wyrok, wszyscy tych dwóch mężczyzn już osądzili. A nawet po uniewinnieniu
parafia, ksiądz, którzy przecież z założenia powinien być otwarty i wrażliwy na
ludzi, nie był w stanie potraktować Rona jako człowieka. To smutne jak szybko
oceniamy innych, bez w ogóle żadnych dowodów, po prostu na podstawie tego co
ktoś powie. Rozumiem, że to była brutalna zbrodnia, miasteczko było
wstrząśnięte, chciało wymierzyć sprawiedliwość i ruszyć dalej, ale ta ślepa
wiara w nikłe dowody na winę Rona i Dennisa jest naprawdę przerażająca.
Naprawdę lepiej osądzić pierwszego lepszego i ruszyć dalej niż ukarać tego,
który faktycznie jest winny? Mimo że wydarzenia te miały miejsce ponad 30 lat
temu, myślę że i teraz jest sporo takich sytuacji. Osąd ludzi, chęć zamknięcia
sprawy, wymierzenia kary i zamknięcia rozdziału nieraz przeważają nad prawdą i
faktyczną sprawiedliwością. I to bardzo mnie przeraża.
Prócz oczywistej niesprawiedliwości dużo dowiadujemy się też
o samych więzieniach – jakie panują tam warunki, jak więźniowie są traktowani
przez strażników i swoich współwięźniów. Jaki mają dostęp do prawników, do
walki o swoje prawa. Jak wygląda sytuacja więźniów skazanych na śmierć. Ron
przez pewien czas przebywał w nowym więzieniu wybudowanym specjalnie dla
więźniów skazanych na karę śmierci. Naprawdę w głowie mi się nie mieści kto w
ogóle mógł wpaść na pomysł wybudowania takiego potwornego budynku. Okrucieństwo
ludzkie nie zna granic...
Dodatkowym problemem dla Rona było to, że nie był on
zwyczajnym szarym człowiekiem. Ron miał problemy psychiczne, które z każdym
dniem w więzieniu tylko się nasilały. Nikt jednak się tym nie interesował, a strażnicy
wręcz to wykorzystywali, bardziej się nad nim znęcali. Większość ludzi, którzy
stanęli na drodze Rona była kompletnie nieczuła na jego chorobę, co jest dla
mnie całkowicie niepojęte. Wiem, że większość wierzyła w jego winę, ale nawet jeśli,
to ich znęcanie się nad tym człowiekiem było nieludzkie.
Oczywiście znalazła się garstka, która bardzo chciała Ronowi
pomóc – i to po części daje nadzieję na to, że świat nie jest do końca zły.
Niemniej jednak ta garstka musiała naprawdę walczyć latami, przebijać mur za
murem, by coś osiągnąć. Gratuluję wytrwałości i cieszę się, że jednak tacy
ludzie istnieją. Chciałabym tylko, by tego typu ludzi było więcej. Świat mógłby
być o wiele lepszy, gdybyśmy tylko zwracali uwagę na drugiego człowieka, a nie
oceniali od pierwszego wejrzenia, albo na podstawie tego co ktoś powiedział...
Autor wytyka jeszcze sporo błędów systemu, porusza jeszcze
wiele istotnych tematów, jednak nie będę ich tu wszystkich opisywać, a po
prostu zachęcam do sięgnięcia samodzielnie po tą lekturę. To książka niełatwa,
momentami wstrząsająca i okrutna, ale dająca też wiele do myślenia. Cieszę się,
że ją przeczytałam i teraz na pewno zobaczę serial o tym samym tytule, który
powstał na podstawie właśnie tej lektury.
Moja ocena: 8/10
Za egzemplarz książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu
Albatros!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz