Tytuł: Cari Mora
Tłumaczenie: Jan
Kraśko
Data premiery: 21.05.2019
Wydawnictwo: Agora
Liczba stron: 360
Thomasa Harrisa chyba nie trzeba nikomu przedstawiać. To
pisarz, który stworzył Hannibala Lectera. Uznawany za jednego z
najwybitniejszych twórców thrillerów psychologicznych, po 13 latach milczenia
powrócił na rynek pisarski z „Cari Morą”, powieścią, która zbiera bardzo
skrajne oceny. Autor większą część życia spędził w Nowym Jorku, teraz jednak
mieszka w Miami na Florydzie, gdzie umieścił też akcję swojej najnowszej
powieści.
Mimo sławy autora, muszę zaznaczyć, że nie czytałam jego
wcześniejszych książek, więc „Cari Mora” to było moje pierwsze zetknięcie z
jego twórczością. Czy udane?
W Miami stoi dom. To dom Pabla Escabara pełen makabrycznych
rekwizytów filmowych, manekinów, szaf grających, można tam znaleźć nawet
krzesło elektryczne. Około 30 lat temu został tam ukryty skarb. Było już kilku
śmiałków go poszukujących, jednak tylko jedna osoba na świecie posiada wiedzę
na temat jego miejsca położenia. To stary człowiek dogorywający w szpitalu.
Człowiek, o którym wiedzą Don Ernesto oraz Hans-Peter Schneider – dwaj panowie,
którzy są zdeterminowani odnaleźć ukryte złoto, mimo że sami na biedę nie
narzekają. Hans-Peter wprowadza się do wspomnianego domu i z ekipą kilku
rzezimieszków rozpoczyna demolowanie piwnicy. Całą posiadłość nadzoruje Cari
Mora, Kolumbijka, która została poproszona o opiekę nad ekipą. Dziewczyna orientuje
się, że są to bardzo niebezpieczni ludzi i szybko stamtąd ucieka, jednak nie na
tyle szybko, by Hans-Peter nie zauważył jej wyjątkowości. Cari obudziła w nim
pewne chore pragnienia i żądze, które owładnęły jego całe jestestwo...
Od strony kompozycji książka składa się z 43 rozdziałów.
Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego. Narrator jest
wszechwiedzący, zna przeszłość bohaterów, jednak świat przez niego
przedstawiony jest bardzo beznamiętny. Opisuje to co widzi, skupiając się w
równych częściach na postaciach i otoczeniu. Muszę przyznać, że ten sposób
narracji jest rzadko spotykany, przez co początek był dla mnie dosyć ciężki do
zrozumienia, jednak gdy już wgryzłam się w ten styl, a wydarzenia i postacie
zaczęły się ze sobą łączyć, to lektura mnie usatysfakcjonowała. Jest inaczej,
przez co rozumiem tak rozbieżne opinie o tej książce – w końcu nie wszystkim
będzie odpowiadała czysta relacja wydarzeń bez wyjaśnień dotyczących odczuć
bohaterów.
A bohaterzy są naprawdę oryginalni! Hans-Peter to okropny
człowiek, zło wcielone i potwór. Ma chore fascynacje, a ich opisy powodowały u
mnie obrzydzenie i ciarki. Aż cała się wzdrygałam! (Nie radzę przy tej książce
jeść!). Hans-Peter nie postrzega życia w sposób zwyczajny, to mocno
psychopatyczna postać.
Obiektem jego fascynacji stała się Cari Mora. Caridad. Młoda
dziewczyna, która jako dziecko została zaciągnięta do armii partyzantów w
Kolumbii. Tam szybko dorosła, ale dzięki pewnemu człowiekowi nauczyła się
odróżniać dobro od zła. Teraz Cari ma tymczasowe pozwolenie na przebywanie w
Stanach, sprząta, pielęgnuje starszych, opiekuje się zranionymi ptakami. Robi
wszystko by przetrwać, by się utrzymać, by móc w Stanach pozostać. Jej
pragnieniem jest własny dom i praca weterynarza. To świetna, silna postać, od
samego początku zapałałam do niej olbrzymią sympatią!
W książce poza tymi postaciami jest sporo bohaterów noszących
imiona kolumbijskie i meksykańskie, przez co trochę zlewają się w jedno,
szczególnie na początku. Jednak radzę się nie zniechęcać, około setnej strony
postacie zaczynają się utrwalać i mętlik się zdecydowanie zmniejsza, sytuacja
stabilizuje.
Prócz rzadko spotykanego sposobu narracji i oryginalnych
bohaterów warto też zwrócić uwagę na przedstawienie otoczenia w powieści.
Narrator dosyć dokładnie opisuje jego wygląd, ale prócz drzewek owocowych i
egzotycznych zwierząt sytuacja nie wygląda dobrze. Ocean jest pełen śmieci, w
które wplątują się zwierzęta, jest brudno i śmierdząco. Obraz tego jest na tyle
pełny, że nie wydaje mi się, by autor odbiegał sporo od prawdy. To smutny,
brudny świat, doprowadzony przez człowieka do tak żałosnego stanu.
Moją uwagę w książce też przyciągnęło traktowanie zwierząt, a
szczególnie ptaków. Cari pracuje w organizacji opiekującymi się ptakami, sama ma
papugę, która jest do niej tak przywiązana, że można z nią chodzić wszędzie na
ramieniu. Sama jestem właścicielką papugi, dzięki temu inaczej patrzę na los
naszych małych przyjaciół, więc sposób ich przedstawienia w powieści bardzo mi
się podobał.
Podsumowując, „Cari Mora” to dobra książka. Owszem, początek
był dosyć trudny, ale myślę, że dalsza część mi go wynagrodziła. Akcja jest poprowadzona
ciekawie, lubię historie o złodziejach, więc i ta przypadła mi do gustu.
Bohaterowie oryginalni, narracja również, świat przedstawiony surowo i
beznamiętnie. To książka inna niż wszystkie, warto zwrócić na nią uwagę.
Moja ocena: 7/10
Recenzja powstała dla portalu nakanapie.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz