Tytuł: Wszystko do
nas wraca
Data premiery: 05.06.2019
Wydawnictwo: Novae
Res
Liczba stron:
268
„Wszystko do nas wraca” to kolejny polski debiut literacki o
autorze którego nic nie wiadomo. Wyszukując jego nazwisko w sieci można znaleźć
kilka wpisów, jednak nie mam pewności czy jest to ta sama osoba, więc nie będę
tutaj przytaczać tak niepotwierdzonych informacji. Jego debiut do powieść
kryminalna, którego akcja toczy się w okolicach Gniezna.
Akcja historii zaczyna się od pożaru samochodu. Brajan,
młody chłopak, wielki fan marihuany, przypadkiem dostrzega płonienie i
zafascynowany podchodzi sprawdzić co się dzieje. Okazuje się, że obok płonącego
auta leży dziewczyna, której ktoś wydłubał oczy. Na miejscu razem ze strażą
zjawia się policja – podkomisarz Radosław Sokołowski i komisarz Zenon
Wiśniewski przejmują dochodzenie. Okazuje się, że dziewczyna ma skomplikowaną
przeszłość, ale nim śledztwo ma szanse ruszyć na przód, wybucha kolejny pożar.
Tym razem ofiara nie kończy w szpitalu, a w prosektorium, a to co znajdują
policjanci na miejscu przerasta najśmielsze ich wyobrażenia....
„Miał przed sobą przepiękny spektakl. W głównej roli wystąpiły wielbione przez niego płomienie. Tylko one potrafiły wzbudzić w nim prawdziwą radość. Kocham ich intensywną barwę, mnogość dźwięków, jakie niosły ze sobą oraz ciepło im towarzyszące. Najbardziej jednak fascynowała go moc żywiołu, który nawet z najmniejszej iskry potrafił przeobrazić się w destrukcyjne arcydzieło.”
Od strony kompozycji książka składa się z 36 rozdziałów i
epilogu. Rozdziały są króciutkie, tekst przejrzysty, czyta się szybko i przyjemnie.
Samo wydanie też jest ciekawe, tytuł na okładce jest jakby trochę rozmyty, tak
samo jak i numeracja rozdziałów. Narracja jest trzecioosobowa czasu przeszłego,
jednak są momenty zaznaczone w tekście kursywą, kiedy jeden z bohaterów ujawnia
swoje myśli – wtedy narracja przechodzi na pierwszoosobową. Narrator podąża
głownie za podkomisarzem Sokołowskim, ale nie tylko – często do głosu dochodzi
też wspomniany fan marihuany, okazyjnie ofiary i morderca. Styl jest
dopasowany do postaci prowadzącej, narrator jest bardzo spostrzegawczy w
kwestii wyglądu spotykanych osób.
Śledztwo prowadzi dosyć młody podkomisarz Radosław
Sokołowski, przez wszystkich nazywany Sokół. Ogolony na łyso, dosyć przystojny,
samotny, w pełni oddany pracy. Ambitny i rzetelny, wytrwale dąży do celu, nie
poddaje się.
Jego partnerem jest komisarz Zenon Wiśniewski „Wiśnia”. To pan
w okolicach emerytury, mocno przy kości. W pełni ufa swojemu partnerowi, który,
mimo że niższy rangą, przejmuje dochodzenie.
Oczywiście przez książkę przewija się sporo postaci.
Pierwsza ofiara, Anna, dosyć imprezowa dziewczyna, która chyba wolałaby
zapomnieć o swojej przeszłości. Jej rodzina też jest bardzo specyficzna. Dużą rolę odgrywa też wspomniany Brajan, bardzo szczupły chłopak, któremu do
szczęścia nie potrzeba wiele. Ciekawą postacią jest też prokurator, bardzo niski
mężczyzna, który niby jest, a jednak go w sumie cały czas nie ma.
Akcja powieści przez większą część książki jest bardzo
ciekawie poprowadzona. Bohaterowie są ciekawi, dialogi dynamiczne i lekko
uszczypliwe, morderstwa ciekawe, opisy chwilami brutalne. Policja wykonuje
rzetelną robotę, Sokół jest mocno zmotywowany, by znaleźć sprawcę. Przeszłość
ofiar wzbudza ciekawość, a morderca który gdzieś tam jest, ale jednak nie
wiadomo kto to, mocno intryguje.
Niestety 60 stron od końca wszystko bierze w łeb. W sumie
miałam wrażenie, że końcówkę napisała inna osoba. Postacie nagle zmieniają się
nie do poznania, ich działania czy sposób myślenia nie ma żadnego uzasadnienia,
a samego rozwiązania zagadki po prostu nie ma. Morderca, owszem, zostaje
wyjawiony, ale jego motywy czy wizja, którą miał mordując, niestety do końca
zostaje zagadką. Naprawdę jest mi przykro, że historia została zamknięta ( w
teorii, bo jak mówić o zamknięciu, kiedy nic się nie wyjaśniło?!) w taki
sposób, bo książka miała duży potencjał. Przez 200 stron myślałam, że to jest
naprawdę dobry kryminał i zastanawiała mnie niska ocena. No cóż, po ostatnich
60 stronach w pełni ją rozumiem.
W książce przywołany zostaje jeden z polskich raperów, a
nawet nie raper, a jego piosenki. Mimo że fanką nie jestem, ale znam niektóre
teksty autora, a te przytoczone w książce chwilę temu sprawdziłam. Nie wiem
dlaczego narrator zarzuca artyście, że rapuje niezrozumiale – to jeden z tych
polskich artystów, którzy dykcję mają doskonałą. Może bym się do tego nie
przyczepiła, gdyby zakończenie tak mnie nie rozczarowało, ale kiepskie
zakończenie (a raczej jego brak!) i jeszcze taki niesłuszny zarzut wobec
dobrego artysty to już naprawdę dla mnie za dużo.
Mam nadzieję, że, o ile będzie, kolejna książka autora
będzie dokładniej przemyślana, z logiczną i dobrze rozpisaną intrygą, bo
potencjał jest, naprawdę te 200 stron czytało mi się dobrze.
Moja ocena: 5/10
Za egzemplarz powieści serdecznie dziękuję Wydawnictwu Novae
Res!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz