sierpnia 02, 2019

"Rzeczy, które robisz we Lwowie, będąc martwym" Tomasz Nowakowski


Tytuł: Rzeczy, które robisz we Lwowie, będąc martwym.
Data premiery: 05.07.2019
Wydawnictwo: Novae Res
Liczba stron: 286

Kolejny kryminał, kolejny debiut, kolejny autor, o którym nic nie znalazłam! „Rzeczy, które robisz we Lwowie, będąc martwym” swoją premierę miało na początku lipca. Książka od razu mocno intryguje tytułem, a jej niewielki rozmiar zachęca do spędzenia z nią kilku chwil czasu.

Akcja powieści, jak to bywa w kryminałach, rozpoczyna się od trupa. Zamordowany został Polak na Ukrainie, pod Lwowem, jego ciało rozszarpano, a na czole wycięto tryzub, herb Ukrainy. Jako że sprawa jest międzynarodowa, to na miejsce zdarzenia wezwany zostaje konsul Polski na Ukrainie Jan Cukierski. Sprawa zostaje utajniona przed mediami, policja nie kwapi się z szukaniem mordercy. W tym czasie w Polsce Jerzy Kawalec, nauczyciel historii w liceum oraz ksiądz Stanisław, nauczający religii w tej samej szkole, wybierają się na wakacje na Ukrainę. Jeszcze przed wyjazdem okazuje się, że zamordowany jest synem dawnego przyjaciela Jerzego, więc historyk postanawia się przyjrzeć sprawie na miejscu. Ksiądz również podchodzi do śledztwa bardzo entuzjastycznie. Co Polacy znajdą na Ukrainie? Czy było to morderstwo w imię patriotyzmu?

Kompozycyjnie książka złożona jest z 34 rozdziałów i epilogu. Rozdziały są krótkie, czyta się szybko, tym bardziej, że książka jest minimalnie mniejsza od większości książek. Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego, większa część akcji przedstawiona jest z perspektywy Kawalca. Styl jest bogaty, często nawiązuje do historii Polski oraz szeroko pojętej kultury – kina, literatury itp. Humor powieści jest mocno uszczypliwy, prześmiewczy i ironiczny.

Głównym bohaterem powieści jest wspomniany już kilka razy Jerzy Kawalec. Mężczyzna około 40stki, brodacz, fan średniowiecza. Dosyć nieśmiały typ, szczególnie jeśli chodzi o kobiety. Trochę wycofany z rzeczywistości, za to inteligentny, uważny i z dobrą intuicją.

Jego „Watsonem” jest ksiądz Stanisław, przez uczniów nazywany Satanisławem. To bardzo barwna i ciekawa postać. Na urlop został odesłany, po tym jak do przełożonych dotarło pomówienie o romans z gosposią. Ksiądz jest niesamowicie dobrym aktorem, lubi się stylizować na znane postacie – aktualnie jego wzorem jest ojciec Mateusz. Swoim uczniom powtarza, że mają brać przykład z tego co mówi, a nie robi, a sam twierdzi, że Bóg stworzył i oczy i piękne kobiety, więc nie ma nic złego  tym by sobie popatrzeć. Ubiera się modnie, ciężko wypatrzeć w nim księdza na urlopie.

Zamordowanym jest Bartek Leszczyński, młody chłopak, który miał rozpocząć studia medyczne na Ukrainie – jak twierdzi narrator, na tamtejsze studia zdecydowanie łatwiej się dostać, a lekarz to lekarz, dlatego też dużo Polaków wybiera właśnie ten kraj na dalszą edukację.

Co do akcji powieści, to nie jest ona jakoś specjalnie mocno rozbudowana, ale jest dobrze poprowadzona. Jednak myślę, że książka powinna mieć zdecydowanie inny tytuł, bo ten już na wstępie sugeruje rozwiązanie zagadki.

Przy omawianiu tej książki zdecydowanie więcej trzeba powiedzieć o stylu. Jak pisałam wcześniej, narrator jest uważny, zauważa dużo rzeczy, część jego spostrzeżeń dotyczących polskiej rzeczywistości jest bardzo trafna. Jednak muszę przyznać, że mimo iż lubię taki ironiczny styl opowieści, to tutaj dla mnie było to trochę za bardzo. Miałam wrażenie, że narrator widzi tylko złe rzeczy, skupia się na tym jak jest źle i brzydko i w kółko to powtarza. Ja z kolei wolę szukać pozytywów, nie lubię aż tak negatywnego podejścia, więc po jakimś czasie taka narracja zaczęła mnie po prostu irytować. Dodatkowo miałam wrażenie, że część uwag jest dosyć rasistowska, nie podobały mi się wypowiedzi o Ukraińcach czy Niemcach. Pewnie było to ironiczne podejście, jednak do mnie kompletnie nie trafiło.
„Jeśli chodzi o ogólny poziom rozpierduchy w przestrzeni publicznej, Ukraina jest właściwie jak Polska, tylko pod każdym względem trochę bardziej.”
Ogólnie historia ma potencjał, sposób przedstawienia akcji wzbudza ciekawość. Postacie również są niczego sobie, a niektóre sceny bardzo sprawnie przedstawione – mnie akurat bardzo spodobała się jedna z początkowych scen odnośnie powstania styczniowego. Jednak styl poprowadzenia narracji nie przypadł mi do gustu, jest trochę za mocno ironiczny, prześmiewczy i negatywny. Myślę, że książka na szansę znaleźć fanów wśród uważnych obserwatorów z ironicznym podejściem do życia – tacy czytelnicy na pewno będą się przy niej dobrze bawić.

Moja ocena: 5/10

Za egzemplarz powieści serdecznie dziękuję Wydawnictwu Novae Res!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz