Tytuł: Requiem dla
analogowego świata
Data premiery: 12.06.2019
Wydawnictwo: Novae
Res
Liczba stron: 342
„Requiem dla analogowego świata” to trzecia wydana na
polskim rynku książka Rafała Cichowskiego, ale pierwsza, która nie jest
zaliczana do gatunku fantasy. Autor debiutował w 2015 roku książką „2049”. Jest
to wizja życia w przyszłości, a zarazem satyra na czasy współczesne. Druga
również jest książką o przyszłości, z tym że jeszcze dalszej. Za to
„Requiem...” przenosi czytelnika ponad 20 lat wstecz, w te ostatnie lato bez
komputera, po którym już nic nie było takie samo.
Autor prywatnie jest bardzo artystyczną duszą, maluje
obrazy, robi zdjęcia, gra na gitarze. Ze złośliwością rzeczy martwych radzi
sobie humorem, a pisanie jest dla niego tak podstawową czynnością jak spanie
czy oddychanie. Warto też wspomnieć, że autor urodził się w Kutnie w 1984 roku,
co mocno uwiarygadnia całą powieść.
Akcja „Requiem...” dzieje się latem 1997 roku w Kutnie.
Grupa przyjaciół z podwórka, czterech 13latków właśnie rozpoczyna wakacje. Nie
byle jakie, bo ostatnie takie, analogowe, bez komputera, o czym chłopcy jeszcze
nie wiedzą. Jest to historia o dojrzewaniu, o marzeniach i rozczarowaniach, ale
też świetne przypomnienie czasów już dawno minionych, hołd dla tego co już nie
wróci.
Kompozycyjnie książka złożona jest z 6 rozdziałów – każdy
opatrzony jest tytułem i datą. Rozdziały są dosyć długie, oczywiście nie są
pisane jednym ciągiem, są oddzielone gwiazdką, ale też nieczęsto. Książkę
zdecydowanie lepiej czyta się jednym lub po prostu dłuższym ciągiem, raczej nie
jest to lektura do częstego odkładania, bo wtedy dużo można stracić z klimatu i
bardzo poetyckiego stylu autora. Narracja prowadzona jest w pierwszej osobie
czasu teraźniejszego, narratorem jest Chudy. Odstępstwem od tego jest tylko
kilka stron, na których narrator przytacza historie ludzi dotkniętych wielką
powodzią, która miała miejsce tamtego lata. Wtedy narracja zmienia się na
trzecioosobową czasu teraźniejszego. Narrator jest typem gawędziarza, jego
myśli często odpływają na podstawie drobnych skojarzeń, dużo tutaj czegoś w
stylu marzeń sennych czy po prostu marzeń i wiary w lepsze jutro. Ma bardzo
żywą i wybujałą (w dobrym tego słowa znaczeniu) wyobraźnię, tworzy wiele
ciekawych opowieści czy równoległych wizji przyszłości.
„Nie wiem, po co mi te wszystkie zwroty, nawet ich nie używam podczas rozmów z kolegami, jedynie w myślach. Tam zawsze dzieje się dużo więcej niż na zewnątrz. Rodzą się i znikają marzenia, powstają alternatywne wersje wydarzeń, wizje, takie jak ta przed chwilą.”
Język, jak pisałam,
jest dosyć poetycki, dla mnie to był strzał w dziesiątkę. Styl zdań dostosowany
jest do emocji panujących nad narratorem – czasami zdania są bardzo długie,
czasami wręcz odwrotnie. Nie brak tutaj też okazjonalnych wulgaryzmów, jednak
bardzo dobrze są wpisane w tekst, nie kują w oczy. Narrator jest świetny
obserwatorem rzeczywistości, swoje spostrzeżenia bez skrępowania przenosi na
karty powieści.
Jak już wspomniałam, w powieści mamy paczkę przyjaciół –
Chudego, Berlina, Kukiego i Wojtalę. Każdy z nich ma 13 lat, chodzą do tej
samej szkoły, mieszkają na tym samym osiedlu, są przyjaciółmi z podwórka. Każdy
z nich jest jednak inny. Chudy to dobry chłopak, ma dobre oceny, świetnie
maluje, ale i wiele i mocno przeżywa, a rodzice na każdym kroku podkreślają mu,
że może wiele w życiu osiągnąć, tym samym wywierając na nim dużą presję co do
przyszłości. Berlin to taki osiedlowy cwaniak – jego tata wyjechał do Stanów,
więc chłopak nie narzeka na brak pieniędzy, wszystko ma, nosi się markowo. Z
drugiej strony tata nie jest obecny, mama też pojawia się w domu rzadko... Kuki
to znowu przeciwieństwo Berlina. W jego rodzinie aż piszczy bieda, tata
alkoholik, brat wielki fan marihuany, a mama jakby niewidzialna. Chłopiec ma
też duże problemy w szkole, właśnie nie otrzymał promocji do kolejnej klasy. No
i w końcu jest też Wojtala – zagorzały fan metalu, przeciwnik kościoła, a wręcz
wyznawca szatana. Bardzo specyficzna postać, jednak dla chłopców ewidentnie nie
jest to żadną przeszkodą w przyjaźni. Sporo zamieszania w paczce powoduje
pojawienie się na osiedlu Ryby, nowej starszej dziewczyny, dla której Chudy
traci głowę. Jak to na osiedlu bywa mamy też grupę starszych chłopców, którzy
zastraszają młodszych, nie wolno im wchodzić w drogę. Nie wiem czy Wy
pamiętacie, jak było 20 lat temu, ale wtedy cały dzień spędzało się na podwórku
i co chwilę natykało na jakieś osoby – i tak też jest w tej powieści.
Ogólnie muszę przyznać, że jestem zachwycona tą książką.
Styl narracji mocno mi przypasował, a bardzo wierne oddanie codzienności
tamtych czasów powoduje wręcz wzruszenie. Plakaty na ścianach, jojo, vibovit,
kasety z muzyką, Bravo, guma Huba Buba, trzepaki i wieczne życie podwórkowe.
Chłopcy w każdej wolnej chwili grają w nogę, dziewczynki skaczą w gumę, rysuje
się kredą po chodnikach i organizuje wyprawy rowerowe. W domu jedyną rozrywką
jest telewizor zaopatrzony tylko w 4 kanały, więc w sumie nuda. Za to w swoim
pokoju można słuchać głośno muzyki z kaset i oddawać się takim zajęciom jak
rysowanie. Nie wiem jak odbiorą to młodsi czytelnicy, ale ja naprawdę czytałam
to wszystko z łezką w oku.
„W głowie cisza, w sercu spokój. Jestem dokładnie w tym miejscu, w którym powinienem być, otoczony przez przyjaciół, bezpieczny i szczęśliwy. Mogę stąd ruszyć wszędzie i zrobić wszystko.”
Dużo uroku dodaje tutaj też fakt, że rzeczywistość
przedstawiona jest oczami 13 letniego chłopca. Jest lekko naiwna, ale też
uroczo pozytywna, pełna wiary w lepsze jutro. Jednak jest to też okres
dojrzewania chłopców, kiedy emocje nieraz biorą górę, a rzeczywistość zmuszą do
refleksji i możliwych rozczarowań.
„...nie mam pojęcia, o co w tym wszystkim chodzi. Wiem tylko tyle, że po trzynastu całkiem racjonalnych latach świat zaczął nagle mówić do mnie w obcym języku.”
To wiek, w którym
dziecko miesza się z dorosłym, z jeden strony dziecięce marzenia gdzieś tam
ciągle tkwią, z drugiej strony rzeczywistość co chwilę rozczarowuje. To okres
wkraczania w dorosłość, pierwsze kontakty z papierosami, alkoholem,
eksperymenty z dorosłością. To pożegnanie nie tylko z erą analogową, ale też z
dzieciństwem.
„- Masz czasem ochotę przestać być sobą i gdzieś uciec, bo to wszystko jest kompletnie bez sensu?- To chyba jest to całe dorastanie. Czytałam o tym kiedyś.- Wcale mi się to nie podoba.- A będzie jeszcze gorzej.- Dzięki, ale nie pomagasz, wiesz? Jeśli chciałaś mi poprawić humor to idzie ci fatalnie.Sorry.- To co mnie czeka? – pytam po chwili. – Oprócz mutacji, syfów i wąsów.- Dowiesz się wiele o sobie. Spojrzysz na wszystko inaczej. Zaczniesz się zastanawiać, co chcesz robić w życiu. I tak dalej.- Chciałbym rysować komiksy, kopać zawodowo piłę albo mieć zespół i grać grunge – wyrzucam z siebie jednym tchem.
- Super!- Tylko wszyscy mi mówią, żebym przestał zajmować się pierdołami i wziął się za prawdziwą robotę.- Może ci zazdroszczą? Masz jeszcze czas i możesz zrobić wszystko, jak trzeba. Oni już nie.”
Na koniec muszę tylko podkreślić kilka scen, które mnie
oczarowały jeszcze mocniej niż cała książka. Scena otwierająca książkę - mecz
piłki nożnej na boisku przed blokiem, to po prostu mistrzostwo! Akcja miesza
się z marzeniami, a wszystko to połączone jest w bardzo obrazowy sposób. Podobna
scena też zamyka powieść, co tworzy bardzo ładną klamrę, w której zamknięta
jest powieść. Równie mocne wrażenie zrobiła na mnie scena odkrycia zespołu
Nirvana. Tyle emocji, tyle fascynacji, tylko zrozumienia. Przeczytacie, to
zrozumiecie nad czym się tak zachwycam!
Podsumowując, książka mnie oczarowała. Co prawda ciężko było
mi zacząć, druk jest dosyć drobny, przez co w chwilach kiedy musiałam książkę
często odkładać, miałam wrażenie, że w ogóle nie posuwam się do przodu. Jednak
kiedy do książki przysiadłam na dłużej to wrażenie zniknęło, a książka mnie
wręcz połknęła. Nie wiem czy to przez fakt, że jestem zbliżona wiekiem do
bohatera, przez co moje dzieciństwo wyglądało całkiem podobnie, pamiętam tamte
czasy i móc wrócić do nich to była dla mnie sama przyjemność. Do tego ten
świetny styl opowieści i rewelacyjnie wybrany narrator tworzą z powieści
naprawdę książkę wartą uwagi. Bardzo polecam ją osobom pamiętającym czasy
sprzed komputera, a i jestem bardzo ciekawa, jak odbiorą ją młodsi czytelnicy. Tak
myślę, że zdecyduję się na lekturę „2049”, bo po tej książce mam zdecydowanie
ochotę na więcej i jestem mocno ciekawa, jaką wizję przyszłości autor
przedstawił w swoim debiucie.
Moja ocena: 8/10
Za egzemplarz powieście serdecznie dziękuję Wydawnictwu
Novae Res!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz