Tytuł: No, Asiu!
Cykl: Och, Elvis!, tom 2
Data premiery: 13.02.2019
Wydawnictwo: Czwarta Strona
Liczba stron: 328
„No, Asiu” to drugi tom cyklu przygód Joanny, dyrektorki
domu spokojniej starości „Patrycja” i jej podopiecznych. Pierwsza część cyklu
„Och, Elvis!” miała swoją premierę latem roku 2018. Już teraz planowany jest
trzeci tom pt. „hej, mała!” – jego premiera planowana jest na sierpień tego
roku. Z założenia książka ma być lekką, zabawną obyczajówką. Autorka Marika
Krajniewska urodziła się i wychowała w Petersburgu, od 20 lat związana jest z
Polską, w swojej twórczości czerpie z obydwu kultur. Ma na swoim koncie już
kilka powieści, a jej debiutem był „Papierowy motyl” z 2009 roku.
Akcja powieści „No, Asiu!” rozpoczyna się od powrotu Pawła
do Polski. Mężczyzna razem ze swoją córką zatrzymują się w osobnym mieszkanku w
domu spokojnej starości „Patrycja”. Pomiędzy zabieganiem o względu dyrektorki
Joanny, Paweł szybko dogaduje się ze staruszkami i oferuje im swoje usługi
krawieckie. Jego przygody splatają się z historią dwóch zwariowanych staruszek
Marii i Genowefy, które znowu pakują się w kłopoty.... A w tym wszystkim, chcąc
nie chcąc, uczestniczy Joanna....
Kompozycyjnie książka składa się z prologu i 20 rozdziałów.
Każdy z nich opatrzony jest cytatem z piosenek Elvisa Presleya. Co mnie urzekło,
to sposób oddzielania scen w rozdziałach – zamiast zwykłych gwiazdek mamy nutki
😊 Wygląda to bardzo przyjemnie. Narracja
powieści prowadzona jest w 3 osobie czasu przeszłego, narrator podąża na zmianę
za głównymi bohaterami powieści. Jest wszystkowiedzący, więc dzieli się z czytelnikiem
odczuciami i emocjami postaci przedstawianej.
Tytułową bohaterką jest Joanna. Kobieta 35letnia, która
ciągle mieszka razem z matką. Joanna nigdy nie miała szczęścia w miłości, co
matka notorycznie jej wypomina, ubolewając, że jej córka nadal jest niezamężna.
Joanna żywi uczucia do Pawła, ale okazuje to w bardzo szczeniacki sposób – robi
ciągłe uniki, ucieka, zamyka drzwi przed nosem i ogólnie udaje. Szczerze nie
polubiłam się z bohaterką, zastanawiam się jakim cudem tak niedojrzała osoba
została dyrektorem domu spokojnej starości, bo w jej zachowaniu nie znalazłam
za grosz odpowiedzialności i dojrzałości. Kobieta nie ma własnego zdania,
ciągle chowa się za kimś innym, a do tego przezwisko „Mała Mi”, prócz
oczywiście niewielkiego wzrostu, według mnie nie ma z bohaterką nic wspólnego.
Obiektem westchnień i uników Joanny jest Paweł. Podejrzewam,
że ta postać też już pojawiła się w pierwszej części, której nie czytałam, więc
z tej wiem tylko tyle, że Paweł dosyć dawno temu przeprowadził się z Warszawy
do Petersburga i teraz zdecydował się na powrót. Ma córkę, około 10letnią,
która nigdy nie była w Polsce, Paweł wychowywał ją sam. I znowu – Paweł ma
bardzo dziecinne zachowania, jego córka jest zdecydowanie doroślejsza od niego.
Mężczyzna jest krawcem, chociaż raczej pewnie powinnam powiedzieć projektantem
mody. Kocha te zajęcie, nic innego robić nie umie. Pisze też wiersze, których w
tym tomie obiektem westchnień jest Joanna, niestety według mnie bardzo kiepski
z niego poeta...
Dużo ciekawszymi postaciami są dwie starsze panie, które
pełnią rolę przyszywanych cioć dla Pawła. Genowefa jest bardzo uduchowiona, czerpie
z natury pełnymi garściami, tuli się do drzew, by poczuć się lepiej. Jest też
uzdolniona plastycznie, maluje na kamieniach, które również służą jej w celach
terapeutycznych. Jest osobą wesołą i bardzo pozytywną, chętną do pomocy innym.
Jej przyjaciółką jest Maria, którą w tym tomie poznajemy dosyć dokładniej.
Maria też kiedyś zajmowała się szyciem, teraz zostało jej uwielbienie do
niebanalnych ubrań. Jest bardziej racjonalna i mocniej stąpa po ziemi od
Genowefy. W tym tomie kilka rozdziałów poświęconych jest retrospekcjom z życia
Marii – czytelnik przenosi się w lata 80te do Nowego Jorku, gdzie
przeprowadziła się Maria razem ze swoim mężem Michałem. Te wybiegi w przeszłość
są pewnym wytłumaczeniem tego, co aktualnie dzieje się z bohaterkami.
„Nie zaglądać w przeszłość, ani w przyszłość. Teraźniejszość musiała jej wystarczyć.”
Przez powieść przewija się jeszcze sporo różnych postaci,
trochę staruszków, trochę dzieci, ale to są już postacie drugoplanowe.
Ewidentnie postacie te miały mieć podłoże humorystyczne.
Język powieści jest dziwny. Coś było bardzo nie tak ze
składnią zdania, często czasownik występował całkowicie na końcu, co raczej
zaburzało odbiór powieści. Ogólnie część zdań była dla mnie mocno
niezrozumiała, nie wiem co autorka miała na myśli. Ciężko to wytłumaczyć, ale
jakby utarte frazesy był rozbite czy niedokończone i na ich podstawie autorka
próbowała stworzyć jakieś nowe zdania... No niestety kompletnie to do mnie nie
trafiło.
Tak samo nie mogę powiedzieć, że humor powieści był dla mnie
zabawny. Żarty i humorystyczne sytuacje były bardzo dziecinne, wszystko to mnie
raczej dziwiło i irytowało niż śmieszyło. Tak samo nie jestem w stanie
zrozumieć postępowania i zachowania bohaterów. Wszyscy zachowywali się dosyć
niepoważnie i to nie w tym zabawnym tego słowa znaczeniu....
Jedyne co trochę ratowało sytuację, to te retrospekcje z
czasów młodości Marii. Czytelnik przenosi się z bohaterką na przedmieścia
Nowego Jorku i klimat tych wspomnień jest bardzo przyjemny, mimo że nie opisuje
on wesołych wspomnień.
Podsumowując, muszę przyznać, że książka mnie mocno
rozczarowała. Sięgnęłam po nią trochę przez przypadek i gdyby nie to, że jest
to książka do recenzji, to raczej bym jej nie doczytała do końca. Wszystko w
tej powieści mnie drażniło, irytowało i przez dużą jej część po prostu nie
wiedziałam o co autorce chodziło. Chciałabym powiedzieć, że książka może się
spodobać wielbicielom lekkich obyczajówek, ale niestety przez tą składnie
zdania uważam, że dla każdego czytelnika książka może być ciężka w odbiorze.
Moja ocena: 3/10
Książkę zyskałam dzięki portalowi czytampierwszy.pl
www.czytampierwszy.pl |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz