Autor: Sebastian Fitzek
Tytuł: Pacjent
Tłumaczenie: Krzysztof Żak
Data premiery: 22.05.2019
Wydawnictwo: Amber
Liczba stron: 320
„Pacjent” to moje pierwsze spotkanie z twórczością
Sebastiana Fitzek. Autor niemieckiego pochodzenia został okrzyknięty mistrzem
thrillerów psychologicznych. Każda jego książka osiąga status bestsellera i
wydawana jest w milionowych nakładach, tłumaczy się je na ponad 30 języków, a
kilka z nich zostało już nawet zekranizowanych. Najnowsza książka „Pacjent” utrzymywała
się aż 20 tygodni na szczycie listy bestsellerów „Der Spiegel”. U mnie książki
autora były od dawna w kolejce do czytania, ale jakoś nie miałam kiedy po nie
sięgnąć. Dopiero teraz zdopingował mnie konkurs na recenzję ogłoszony przez
wydawnictwo. I szczerze nie żałuję. Już wiem dlaczego mówi się o autorze nr 1
niemieckiego thrillera psychologicznego! W Polsce, mimo że po sąsiedzku, jakoś
mało o nim słychać, co prawda muszę sprawdzić jego inne książki, ale jeśli są
tak dobre jak ta, to naprawdę bardzo mnie dziwi, że jego książki nie są
bardziej nagłaśniane i chwalone. Ale od początku!
Główna akcja powieści rozpoczyna się rok po porwaniu
Maksa, syna Tilla i Ricardy Berhoff. Ich małżeństwo się rozpadło, Till pogrążył
się w apatii i smutku. Porwanie ich syna przypisywane jest mordercy Tramitzowi,
który przyznał się do uprowadzenia i zamordowania dwójki dzieci i jednej
kobiety, ale o Maksie milczy. Odbywa on wyrok w szpitalu psychiatrycznym, klinice
Stein. Kiedy Till słyszy w wiadomościach, że morderca przeniesiony został do
skrzydła szpitalnego i chodzą pogłoski o tym, że znaleziono na jego stoliku
figurkę Lego, taką jaką miał Maks oraz, że Tramitz prowadzi pamiętnik, w którym
spisuje swoje zbrodnie, Till w końcu postanawia działać. Namawia swojego
szwagra Olivera Skanię, by pomógł mu dostać się do kliniki pod fałszywą
tożsamością – chce znaleźć dziennik i może zmusić mordercę do zwierzeń, musi
dowiedzieć się, co faktycznie stało się z jego synem i gdzie jest jego ciało.
Mężczyzna trafia do kliniki, gdzie nikt nie zna jego prawdziwej tożsamości, a
jego jedynym połączeniem ze światem zewnętrznym jest ukryty w bibliotece
telefon. Czy Till znajdzie pamiętnik? Czy dowie się co się stało z Maksem? Co wydarzy
się w szpitalu? Na te i milion innych pytań odpowiedzi trzeba szukać w książce!
Kompozycyjnie książka podzielona jest na 77 króciutkich
rozdziałów, przez co czyta się ją w tempie ekspresowym. Druga sprawa to to, że
większość rozdziałów kończy się tak, że od razu trzeba czytać kolejny! Bardzo
ciężko tę książkę odłożyć, autor na pewno wie jak przyciągnąć uwagę czytelnika.
Narracja prowadzona jest w 3 osobie czasu przeszłego, głównie podąża za Tillem,
ale nie tylko – czytelnik ma okazje też śledzić losy Ricardy, Tramitza,
wcześniejsze losy Patricka Wintera, pod którego podszywa się Till. Jest też
trochę wspomnieć Maksa i relacje pracowników szpitalu. Narrator jest świetnym
obserwatorem otoczenia, szczególnie ludzi, zwraca dużą uwagę na ich wygląd i
zachowanie. W treści książki przytaczane są też wpisy z dziennika mordercy.
Głównym bohaterem powieści jest wspomniany już Till
Berkhoff. Jego życie dzieli się na te przed zaginięciem syna i te po. Przed Till
był strażakiem, później ratownikiem medycznym, człowiekiem z rodziną, którą
kochał. Był co prawda bardzo temperamentny i wybuchowy, jego porywczość
przysporzyła mu trochę problemów, ale ogólnie był szczęśliwy. Po zaginięciu
syna przestało się dla niego liczyć dosłownie wszystko. Całe dnie spędzał w
domu na kanapie, żona go zostawiła, a Till nie widział sensu w robieniu
czegokolwiek. Został przytłoczony przez niewiedzę, domysły co się stało z jego
synem. Ta niewiedza nie pozwala mu ruszyć dalej, jedyne co się dla niego liczy,
to dowiedzieć się co się stało z jego synem, zobaczyć jego ciało i może wtedy
uda się zamknąć ten rozdział życia i ruszyć dalej. Dlatego kiedy wpada mu do
głowy pomysł ze szpitalem psychiatrycznym nie widzi żadnych minusów takiego
przedsięwzięcia, musi to koniecznie zrobić. Till, prócz swojej porywczości,
jest człowiekiem pomysłowym i zadaniowym. Nie można mu odmówić inteligencji i
wytrwałego dążenia do celu. Mimo wydarzeń, zachowanie Tilla jest zrozumiałe i
uzasadnione.
Przeciwnikiem Tilla jest Tramitz. Jest to dosyć młody
człowiek, ładny blondyn z błękitnymi oczami, modnie ubrany, wygląda jak model.
Niestety wygląd zewnętrzny jest mocno mylący. Tramitz jest psychopatą, nic go
nie cieszy tak jak cierpienie innych. I tak jak każdy psychopata Tramitz jest
nad wyraz inteligentny. Dorzućmy do tego jeszcze jego skrzywienie z
dzieciństwa, które ofiarował mu ojciec i powstaje obraz psychopatycznego,
manipulującego ludźmi mordercy.
W powieści jest sporo pobocznych postaci. Nie będę ich
wszystkich wymieniać, chcę tylko podkreślić, że przez to, że nie znamy ich
motywacji, wszyscy są dziwni i podejrzani. Ogólnie w całej powieści panuje
niepokój. Nic nie jest jasne, czasami zastanawiałam się czy czytam o jawie czy
śnie. Nic nie jest prawdopodobne, wszystko jest możliwe. Autor potrafi
mistrzowsko zbudować napięcie, szasta uczuciami czytelnika, a twisty które
stosuje w fabule są tak świetne skonstruowane, że nie sposób się ich wcześniej
domyślić. Cały czas zaskakuje i utrzymuje te dziwne uczucie z pogranicza jawy i
snu.
Już pierwsza scena otwierająca powieść jest niesamowita.
Narrator podąża za Miriam, matką zaginionej Laury, która ogląda miejsce zbrodni
razem z policjantem. Niby nic, ale narracja jest tak poprowadzona, że od razu
wzbudza zainteresowanie w czytelniku! Już tutaj zastanawiałam się o co chodzi, czy
to sen? Autor potrafi mocno zamieszać w głowie czytelnika. A przez to, że nie
wiadomo co się dzieje i o co chodzi każdy szczegół w powieści wydaje się mieć
znaczenie, więc czyta się książkę z pełną uwagą, bezwarunkowo oddając jej 100%
koncentracji.
Uczucie dziwności i niepokoju potęguje też sam szpital
psychiatryczny. Kiedyś ten budynek został zaprojektowany jako hotel dla
bogaczy. Wielki, efektowny, z wysokimi sufitami i pięknymi ozdobnymi filarami.
Wszystko tam jest przestronne i ogromne, trochę tak jak w starym zamku. Chociaż
chwilami miałam też skojarzenia z hotelem z filmu Kubricka „Lśnienie” – tam też
są jakieś dziwne podłogi, wielka przestrzeń. Hotel w końcu nie powstał w
związku z bliskością lotniska – przelatujące samoloty za bardzo hałasują. Budynek
został ostatecznie przeznaczony na klinikę Stein, jedną z najlepszych i
najbardziej zaawansowanych szpitali psychiatrycznych, gdzie trafiają
ekstremalne przypadki. Mroczny i niepokojący efekt potęguje jeszcze pogoda
panująca na zewnątrz. Cały czas deszcze leje nieprzerwanie, w parku na zewnątrz
wiatr ciągle chwieje drzewami, jest ciemno, zimno i ponuro.
Ogólnie książka zrobiła na mnie duże wrażenie. Myślę, że
gdybym mogła ją przeczytać jednym ciągiem, wrażenie byłoby jeszcze większe!
Autor świetnie utrzymuje napięcie, ten mroczny niepokojący klimat powieści
wciąga czytelnika tak, że ciężko się uwolnić. Naprawdę sztuką jest książkę
odłożyć, tutaj zdecydowanie sprawdza się powiedzenie „jeszcze tylko jeden
rozdział!” i w ostateczności zamiast jednego jest dziesięć. Tak więc po książkę
sięgajcie jak będziecie mieli kilka godzin na czytanie😊
A tak na poważnie, to na pewno muszę nadrobić wcześniejsze powieści autora, bo
tą jestem ... chciałam powiedzieć „zachwycona”, ale dla tego klimatu z książki
takie słowo nie pasuje ... to po prostu powiem, że nie dziwię się tej ilości
sprzedanych książek i statusów bestsellerów!
A na koniec muszę jeszcze wspomnieć o podziękowaniach
autora! Nie są to zwykłe podziękowania, tylko takie w formie opowiadania!
Zastanawiam się tylko co one zwiastują, mam nadzieję, że nie przerwę w
powieściach, bo ja dopiero zaczynam przygodę z autorem! Nie może tak być, że ja
zaczynam, a on kończy!
Moja ocena: 8/10
Recenzja powstała na potrzeby konkursu organizowanego
przez Wydawnictwo Amber. Dziękuję za elektroniczny egzemplarz książki!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz