kwietnia 10, 2019

"Kołysanka z Auschwitz" Mario Escobar


Autor: Mario Escobar
Tytuł: Kołysanka z Auschwitz
Tłumaczenie: Patrycja Zarawska
Data premiery: 13.03.2019
Wydawnictwo: Wydawnictwo Kobiece
Liczba stron: 225

   „Kołysanka z Auschwitz” jest pierwszą książką hiszpańskiego pisarza Mario Escobar wydaną w Polsce. Na rodzimym rynku wydawniczym autor ma na swoim koncie już sporo pozycji, poza literaturą obozową Escobar interesuje się również historią Kościoła oraz różnych grup sekciarskich, a także historią odkryć i kolonizacji Ameryki. Premiera „Kołysanki z Auschwitz” w Polsce odbiła się sporym rozgłosem. Mimo niewielkich rozmiarów książka porusza wiele ważnych kwestii uświadamiających nam dar życia oraz potrzebę docenienia tego co się ma, póki jest taką możliwość.
Historia przytoczona w książce to opowieść o Helene Hannemann – Niemce o aryjskich korzeniach, która poślubiła Roma i wydała na świat piątkę dzieci o „mieszanej” krwi. W 1943 roku cała jej rodzina trafiła do obozu cygańskiego w Auschwitz II Birkenau, gdzie Johann (mąż) zostaje oddzielony od reszty rodziny. Kobieta po kilku tygodniach dostaje możliwość poprowadzenia przedszkola dla wszystkich dzieci z ich obozu, dzięki czemu jej warunki życiowe ulegają poprawie.
Jak już wspomniałam książka jest niewielkich rozmiarów, liczy trochę ponad 200 stron. Podzielona jest na prolog, 17 rozdziałów oraz epilog. Po zakończeniu właściwej treści książki na końcu zamieszczone też są wyjaśnienia historyczne, kalendarium cygańskiego obozu w Auschwitz oraz słowniczek pojęć. Narracja prowadzona jest w pierwszej osobie czasu przeszłego. W prologu i epilogu historia opowiadana jest przez oficera SS doktora Mengele,  rozdziały zaś są pamiętnikiem wspomnianej już Helene Hannemann. Język powieści jest w przeważającej części bardzo oszczędny, jednak chwilami, gdy przytoczone zostają dokładne słowa z pamiętnika kobiety, jest bardzo elokwentny i literacki.
Bohaterem powieści jest Helene Hannemann, którą poznajemy na początku 1943 roku w chwili, kiedy do drzwi jej berlińskiego mieszkania pukają naziści, z rozkazem wywiezienia jej męża i dzieci do obozu. Kobieta, mimo że nie musi, decyduje się na towarzyszenie swojej rodzinie, od początku podkreśla, że przecież jest matką tej piątki dzieci i nie jest w stanie ich opuścić – gdzie idą dzieci, idzie i ona. Po podróży w tragicznych warunkach rodzina zostaje rozdzielona, mąż kobiety zostaje przydzielony do innego obozu, a ona z dziećmi trafia do baraków w obozie cygańskim. Początki są fatalne, ale gdy Helene przyznaje, że jest pielęgniarką, jej warunki trochę się poprawiają. Kilka tygodni później nowy szef szpitala doktor Mengele oferuje jej, jako Niemce, posadę dyrektorki przedszkola. Helene razem z kilkami kobietami z obozu daje dzięki temu dzieciom z obozu chwilę wytchnienia, światełko nadziei na lepszy los, na kilka godzin dziennie. Razem z bohaterką przyglądamy się od początku opłakanej sytuacji w obozie, razem z nią przeżywamy chwile zwątpienia i nadziei. Helene to matka, która dla swoich dzieci jest w stanie zrobić wszystko, jej matczyna miłość nie zna granic. Bohaterka w tak nieludzkim miejscu próbuje zachować swoją tożsamość i choć trochę godności, tak by nie stracić swojej ludzkiej natury. „Musiałam kochać nawet naszych wrogów. Był to jedyny sposób na to, żeby samemu nie stać się potworem”. (s.178) Jej najstarszy syn, Blaz, 11latek, w chwili, gdy ojciec został od nich oddzielony, staje się podporą dla matki. Mimo młodego wieku chłopiec musi stać się małym dorosłym, który pomaga rodzinie przetrwać. Jego postać w powieści wzruszała mnie najmocniej, to jak dobrym i mądrym był człowiekiem i jak wielkim poświeceniem był się w stanie wykazać dla dobra innych. W powieści spotykamy sporo znaczących postaci, które w pozytywny lub negatywny sposób wpływają na losy opisywanej rodziny.
Przytoczona historia jest głownie opowieścią o matczynej miłości. Prócz tego jest też książką o obojętności. Już na wstępie autor przytacza słowa Elie Wiesel, dziennikarza i pisarza żydowskiego pochodzenia, który sam przeżył bestialstwo obozu w Auschwitz, które podkreślają, że najgorsze co może być, to obojętność. Ona jest gorsza od nienawiści, brzydoty, herezji, śmierci. Oczami bohaterki widzimy ich oprawców, oficerów i strażników, którzy traktują ich jak zwierzęta, są obojętni na ich los, ich życie. „Każdy kolejny dzień w Auschwitz oznaczał przeciąganie agonii, trzymanie duszy w więzieniu za okrutnymi kratami obojętności naszych katów” (s.64) Bohaterka by nie stać się taka jak inni, do końca wierzy w miłość i rodzinę.
Literatura obozowa jest chyba tą jedną z najtrudniejszych, ten ogrom bólu, niesprawiedliwości, bestialstwa jest tak wszechobecny, że aż ciężko o tym myśleć. Teraz, po kilku pokoleniach od tamtych wydarzeń naprawdę ciężko jest uwierzyć, że to wszystko działo się naprawdę. Czytając o tym, jak niewyobrażanie straszne to były czasy dla wielu wielu ludzi, musimy docenić to jakie mamy szczęście, że żyjemy w tych czasach w miarę spokojnych, w których ceni i przestrzega się praw i wolności człowieka. To co wydaje nam się codziennością, czymś naturalnym, czymś co po prostu jest, tamtym ludziom zostało to odebrane. „Czasem musimy stracić wszystko, aby zrozumieć, co jest najważniejsze. Kiedy życie odbiera nam rzeczy, bez których – jak dotąd sądziliśmy – nie da się żyć, i zostawia nas nagich wobec rzeczywistości, prawdziwą wartość zyskuje to, co do tej pory pozostawało niewidoczne.” (s.148)
    Szczerze nie jestem czytelnikiem sięgającym po tego typu lekturę. W swoim życiu przeczytałam tylko kilka książek o tej tematyce. Temat jest ciężki i smutny, ale czasami trzeba sobie o nim przypomnieć. By nie powtórzyło się już to co kiedyś i by doceniać każdą chwilę wolności i radości życia. „Kołysanka z Auschwitz” była dla mnie lekturą ciężką i mocno wzruszającą. Płakałam nad losem bohaterów, wzruszałam się ich uczuciami, których nie zatracili mimo tak strasznego otoczenia. Ta książka jest ważnym głosem odnośnie czasów obozowych, przypomina nam, że ucierpiały wtedy wszystkie mniejszości narodowe, nie tylko Żydzi. Romowie podobnie od wielu wielu dziesięcioleci byli prześladowani, nawet w aktualnych czasach też się z tym ciągle spotykamy. A przecież wszyscy jesteśmy ludźmi, co z tego, że o innym kolorze skóry? Uczucia i prawo do życia mamy wszyscy takie samo.

Moja ocena: 8/10


Recenzja powstała na potrzeby portalu czytampierwszy.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz