Autor: Alek Rogoziński
Tytuł: Śmierć w blasku fleszy
Data premiery: 13.03.2019
Wydawnictwo: Edipresse Polska S.A.
Liczba stron: 247
„Śmierć w blasku fleszy”
jest już 8 solową książką Alka Rogozińskiego. Pisarz, na co dzień związany ze
światem show-biznesu, debiutował w 2015 roku „Ukochaną z piekła rodem”,
pierwszym tomem serii o pisarce romansów Joannie Schmidt. Później przyszła
kolej na serię z pisarką Różą Krull, a pomiędzy było jeszcze świetne „Jak Cię
zabić, kochanie?” oraz równie dobre „Zbrodnia w wielkim mieście”. Autor zawsze
czerpie swoje pomysły ze znanego mu świata show-biznesu, przybliża czytelnikowi
życie „gwiazd” przedstawiając je w bardzo ludzki sposób.
„Śmierć w blasku
fleszy” opowiada historię Maria I Miśki, czyli Mariusza i Dominiki, właścicieli
agencji zajmującej się organizacją eventów, którzy mają za zadanie zorganizować
pokaz mody dwóch kolekcji projektantów. Pokaz ma być jedyny i niezapomniany, ma
stać się najgłośniejszym wydarzeniem roku. I tak też się dzieje, z tym że
rozgłos zyskuje za sprawą popełnionego w jego trakcie morderstwa. Policja bada
sprawę, jednak matka Miśki, Stefania, fanka kryminałów Agathy Christie,
postanawia wziąć sprawy w swoje ręce i samodzielnie znaleźć sprawcę, przez co wplątuje
siebie, a także Miśkę i Maria w zaskakujący bieg wydarzeń....
Od strony kompozycji
książka składa się z prologu, 17 rozdziałów oraz epilogu. Przed prologiem mamy
przedstawienie postaci, czyli krótkie, zabawne notki opowiadające o bohaterach
powieści. W prologu czytelnik dostaje zapowiedź wydarzeń po morderstwie, a
faktyczna akcja w pierwszym rozdziale zaczyna się miesiąc przed pokazem (i
przed morderstwem). Narracja prowadzona jest w 3 osobie czasu przeszłego,
podąża na zmianę za wymienianymi wcześniej postaciami. Język powieści jest
prosty w odbiorze, dosyć potoczny, co jest całkiem normalne w komediach
kryminalnych, ale jest napakowanym różnymi zabawnymi metaforami i porównaniami,
przy których widać, jaki wpływ na autora wywarła twórczość Joanny Chmielewskiej.
Wszystkie te zabiegi są niesamowicie barwne i opisane z wielką wyobraźnią.
Bohaterów, jak już
wcześniej wspomniałam, mamy kilku. Cała historia toczy się wokoło postaci
Maria, którego znamy już z wcześniejszej powieści autora. Kiedyś Mario był
youtuberem, który wprowadzał mężczyzn w tajniki nakładania makijażu i
testowania kosmetyków. Teraz jest szefem nowej, ale już całkiem popularnej
agencji, zajmującej się organizacją eventów. Prywatnie mały, szczupły, nigdy
nie pokazuje się światu bez makijażu, wielbiciel kuchni mamy Miśki, Stefanii.
Miśka, czyli Dominika, to jego partnerka w biznesie, która, odniosłam wrażenie,
ma dar organizacji. Dosyć przy ciele, załamana odwiedzinami matki, która
uprawia tak zwaną „twardą miłość”, czyli tylko krytykuje i wytyka błędy biednej
Miśce. Postać Stefanii jest chyba najzabawniejszą bohaterką powieści. Starsza
pani, wielbicielka Agathy Christie, uznaje się za kolejne wcielenie Panny
Marple. Ubiera się, jej zdaniem, bardzo modnie, co czytelnik na pewno doceni 😊 Niesamowicie krytyczna, czepliwa, mocno
wygadana, u wszystkich prócz swojej córki, wzbudza ogromną sympatię. Całkowitym
jej przeciwieństwem jest Krystyna, szefowa agencji modelingowej. Kobieta, która
poświęciła swojej pracy wszystko, zimna, pozornie bez uczuć. Jej córka,
Weronika, szczerze jej nienawidzi, chociaż matka zawsze spełnia jej każdą
zachciankę. Koniecznie muszę też wspomnieć o Iwce, asystentce Maria i Miśki. Co
to jest za postać! To jedna z bohaterek, która każdą małą błahostką jest w
stanie wszystkich zirytować. Szczerze przez większość powieści jej
nienawidziłam. Nieuważna, niczym się nieprzejmująca, potrafi zepsuć wszystko,
każde najmniejsze powierzone jej zadanie. Więcej nie będę zdradzać, ale Iwka i
pani Stefania to są dwie najmocniej zapadające w pamięć bohaterki książki. Jest
jeszcze kilka postaci w powieści, wszystkie są tak ciekawe i tak fajnie (muszę
użyć tego słowa, tylko ono tu pasuje!) przedstawione, że aż chciałoby się je
wszystkie opisać, ale, żeby nie rozwlekać recenzji na 3 strony, ograniczam się
do tych paru już wymienionych 😊
Humoru w powieści
jest sporo. Najwięcej, poza samymi postaciami, znajdziemy go we wspomnianych
już metaforach i porównaniach. Jest sporu humoru sytuacyjnego, kilka zabawnych
wniosków wysuniętych z języka polskiego i powiedzeń. Ogólnie książka składa się
w dużej mierze z dialogów bohaterów, które są bardzo zgrabnie opisane. Pomimo
ładunku humoru jaki niosą, nie miałam wrażenia sztuczności.
Powieść to komedia
kryminalna, więc poza sporą dawną humoru, mamy też dobrze skonstruowaną
intrygę. Podobało mi się to, że powieść jest dosyć rozciągnięta w czasie, przez
co całość nabiera formy dobrze przemyślanej konstrukcji.
„Śmierć...” osadzona
jest w środowisku związanym z modą, a co za tym idzie zawiera w sobie krytykę
osób goniących za szybką sławą, „karierowiczów”, którzy w jak najkrótszym
czasie koniecznie chcą osiągnąć wielką sławę i bardzo się wzbogacić. Narrator
powieści jest także wnikliwym obserwatorem rzeczywistości, często dosyć
ironicznie odnosi się do codziennych sytuacji (dialog odnośnie jazdy tramwajem
i powodów wyboru tego środka transportu najmocniej zapadł mi w pamięć! Jeden z
zabawniejszych dialogów, moim zdaniem, w całej twórczości autora! A poloniści
na pewno docenią wzmiankę o języku staro-cerkiewno-słowiańskim!). Przed krytyką
nie uchroniły się też trendy modowe, głównie narrator naśmiewa się z hipsterów.
Wszystko to jest przedstawione w lekkiej, zabawnej formie.
Podsumowując, książka
zawiera to, co dobra komedia kryminalna zawierać powinna. Moim zdaniem jest to
jedna z lepszych, jak nie w ogóle najlepsza książka, w dorobku autora. Aktualnie
wydaje mi się, że autor z powieści na powieść jest coraz lepszy, książki mają
coraz lepsze intrygi i coraz śmieszniejsze żarty. Książka objętościowo nie jest
olbrzymem, ale zaliczam jej to zdecydowanie na plus. Autor co miał napisać, to
napisał, nie znajdziemy w powieści żadnych niepotrzebnych wtrętów, wszystko do
siebie ładnie pasuje. Muszę tutaj też wspomnieć, że na storytel książka
dostępna jest w formie audiobooka, tej akurat nie słuchałam, ale dwie
wcześniejsze tak i muszę powiedzieć, że powieści Rogozińskiego świetne
sprawdzają się też w takiej formie!
Moja ocena: 7,5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz